Agnieszkę z bloga Upichcona poznałam w tym roku na warsztatach kulinarnych w Warszawie. Gdy opowiadałam o moim blogu i kocim cyklu, zgadałyśmy się na temat licznej kociej ekipy Agnieszki. Trochę to trwało, bo Aga była zajęta, ale dziś przedstawiam bohaterów ( a właściwie bohaterki) jednego z najbardziej „zakoconych” kulinarnych blogów. Oddaję głos jego autorce :
Jak koty pojawiły się w twoim życiu?
Uwielbiam koty! Wszystkie, bez wyjątku, duże, małe, puchate i sfinksiątka. Nieuniknione było zatem ich pojawienie się w moim domu.
Wszystkie moje dziewuchy nie są kupne tylko przygarnięte, w każdej z nich zakochiwałam się od pierwszego wejrzenia.
Pierwsza była Zuzia, którą niestety pożegnaliśmy, miała FIP, po paromiesięcznej walce z chorobą odeszła. O Zuzi mogłabym się rozpisać bez końca, nazywaliśmy ją koto-psem, ponieważ przejawiała mnóstwo zachowań z psiego gatunku, choć nigdy nikt jej nie tresował to reagowała na swoje imię, przychodziła na zawołanie, siadała, aportowała i spała wyłącznie w łóżku 😉
Po czasie stwierdziłam, że Zuzia powinna mieć towarzystwo i niedługo później pojawiła się u nas Kaśka (zwana również Kaszą – gdy psoci oraz Kejt gdy przejawia neurotyczne zachowania wybrzydzającej wszystko królewny). Kaśkę dostałam na Mikołajki, w miauczącym kartonie 😉 została zabrana z wiejskiej podwrocławskiej stodoły gdzie rządziło stado psów, miała 2 miesiące. Następnie pojawiła się Lucyna, którą adoptowałam z ogłoszenia internetowego. Lucyna jest Maine Coon’em z wadą genetyczną, dlatego ludzie postanowili ją oddać. Kochany puchacz 😉
Ostatnia kotka, która zagościła u nas na stałe to Gustawa – choć z początku była Gustawem 😉 Nasza wspólna historia zaczęła się dwa lata temu podczas lipcowego wieczoru. Stałam na balkonie u sąsiadki i sączyłam zielonego shejka. Nagle usłyszałam przeraźliwy płacz, myśląc, że to małe dziecko wychyliłam się zza barierki i ujrzałam kudłate 10 centymetrów, które rozpaczliwie kręciło się pod bramą osiedla. No nie mogłam nie zareagować, rzuciłam się biegiem po schodach a polne maleństwo od razu do mnie przylgnęło. Dopiero z czasem okazało się, że Gustaw jest jednak Gustawą 😉
Co w nich lubisz najbardziej?
Że nie są nudne i powtarzalne. Z Kaśką doskonale dogaduję się na odległość, bo dla niej mizianie jest jednoznaczne z gryzieniem, nie bardzo chyba rozumie, że te dwie kwestie się nie łączą i nie każdy człowiek gustuje w sadomasochistycznych zabawach 😉 Z Lucyną na odwrót, ciągle się przytula i chce być blisko. Za to Gustawa jest małym szogunem, jej głowę zaprzątają głównie dwie kwestie: papierowe klopsy i wołowina 😉
Co jadają Twoje koty?
Obligatoryjnie suche ciasteczka a na śniadanko lub kolację frykasy: mięsna saszetka, lub rozmrożone mięso: pierś z kurczaka/wołowina.
Koty w kuchni
Są zawsze 😉 Lucyna ma nawet swoje hokerowe krzesło aby miała wgląd co aktualnie dzieje się na blatach, to dla niej największa radocha, fascynuje ją to! Kaśka jako wybrzydzająca królewna czeka aż jej pańcia czyt. służąca nałoży do michy i trzy razy zawoła „Keeeejt! Kolacja gotowa!” no a Gustawa gdy wyczuje rozmrażającą się wołowinę to zaczyna trening na długi dystans i kreśli ósemki między moimi nogami.
Hmm, nie mam najzabawniejszej historii, co dzień zdarza się coś co nas rozśmiesza i wzrusza. Zawsze bawi mnie gdy moje koty stoją na obrzeżu wanny i w kolejce czekają aż odkręcę kurek by mogły z zaczerpnąć ze świeżego wodopoju, porusza mnie widok gdy się wzajemnie myją i dbają o futra.
… to jak w komedii sitcom’owej – co dzień kolejny odcinek z udziałem publiczności 😉
Dziękuję za rozmowę 🙂
Cały cykl Kulinarne koty można zobaczyć tutaj .