Restaurant Week zacznie się w przyszłym tygodniu ( 23-30 października) , ale niektórzy blogerzy kulinarni mogą spróbować przygotowanych na niego dań wcześniej i wyrazić swoją opinię.
Ja byłam w MOMO, zależało mi na tym, bo do tej restauracji słynącej z ryb i owoców morza wybierałam się już od dawna. To są moje ulubione smaki, zwłaszcza w połączeniu z warzywami. Wczoraj mogłam spróbować ich i w przystawce i w daniu głównym.
Na początek było ragout z krewetek i cukinii , podane na ziemniaczanym placku czyli poczciwym wielkopolskim plyndzu. Bardzo ciekawe zestawienie, połączenie lokalnej tradycji z egzotyczną specjalnością restauracji. Miękki placek był doskonałą bazą do jędrnych krewetek i ugotowanych al dente warzyw, śmietanowy delikatny sos łączył je w harmonijną całość, którą uzupełniały zioła – szałwia i prawdopodobnie estragon ( szef nie chciał tego zdradzić, zasłaniając się tajemnicą ). Te dwie czerwone plamki na talerzu też nie były przypadkowe, były doprawione ostrym chili dodającym daniu nutki pikanterii.
Popijałam to wytrawnym białym winem z Portugalii o miłym kwiatowym aromacie. Kelnerka poparła mój wybór. I tu może kilka słów o obsłudze – bardzo miła, fachowa i pomocna.
Jak widać na zdjęciach, światło w MOMO jest nastrojowe , dostosowane do całości wystroju, przynajmniej w drugiej sali, gdzie można wybrać miejsce przy większych stolikach lub kameralnych, dwuosobowych z wygodnymi fotelami. Pierwsza część , od ulicy ma duże okna i bardziej swobodny charakter. Muzyka nie za głośna ( można było swobodnie rozmawiać ) i w dobrym guście.
Filet z suma europejskiego podany był na zapałkach ziemniaczanych ( takie cieniutkie chipsy 🙂 z warzywami w formie julienne i podlany aromatycznym krewetkowym bulionem.
Delikatna konsystencja ryby ciekawie kontrastowała z chrupiącymi ziemniaczkami i jędrnymi warzywami. Gęsty krewetkowy bulion był bardzo wyrazisty i warto nasączyć nim elementy dania, żeby go właściwie spożytkować, bo jest po prostu przepyszny.
Nie wiem, co mi bardziej smakowało, czy przystawka czy danie główne, trudno mi zdecydować, bo ryby i owoce morza, zwłaszcza w towarzystwie warzyw to moje ulubione smaki.
Deser też był ciekawy i smaczny, mus z mango w towarzystwie czekolady, orzechów i cytrynowej pianki, podany w atrakcyjnie wizualny sposób. Harmonijnie się to wszystko uzupełniało i – tu mała niespodzianka, nawiązanie do pierwszej części – nutka chili, tym razem w czekoladzie.
Kto jest ciekawy więcej o MOMO, może zajrzeć też do relacji na Najsmaczniejszy.com.pl
Bardzo mi to wszystko smakowało i jak widać na zdjęciach, wyglądało też zjawiskowo. Myślę, że każdy , kto odwiedzi MOMO podczas Restaurant Week będzie zadowolony tak, jak i ja.