Cztery tygodnie temu nastawiłam odpadki jabłek na ocet i dziś się doczekałam – sprawdziłam smak, jest doskonały, prawdziwy ocet jabłkowy. Jestem bardzo dumna z efektu. Przepis mam od cioci mojego męża, która robiła taki ocet od dawna ku zdziwieniu znajomych- no, bo przecież można gotowy w sklepie kupić.
Ja mam co dwa lata wysyp jabłek i szukam wciąż nowych sposobów na ich wykorzystanie. Trochę się obawiałam, jak taki ocet wyjdzie , ale w tym roku zdecydowałam się go nastawić. W międzyczasie robi się następny , z dodatkiem ziół prowansalskich a dziś nastawię kolejny, z estragonem.
DOMOWY OCET JABŁKOWY
ok. 1/2 kg okrawków jabłek
3 szklanki letniej wody ( przegotowanej)
3 łyżeczki cukru lub 2 łyżeczki miodu
opcjonalnie- łyżeczka dowolnych ziół
Do zrobienia octu możemy wykorzystać całe pokrojone jabłka ( bez ogonków), z gniazdami nasiennymi albo tylko obierki i ogryzki, np. po jabłkach do ciasta czy kompotu. Ilość wody na jabłka jest podana orientacyjnie, w słoju połowę objętości powinny zajmować jabłka, uzupełniamy resztę wodą, posłodzoną w proporcjach łyżeczka cukru ( może być brązowy lub trzcinowy) na szklankę wody.
Zalewamy cząstki jabłek osłodzoną wodą, dodajemy zioła , mieszamy. Przykrywamy kawałkiem płótna i zabezpieczamy dla wygody gumką recepturką, bo lepiej codziennie zaglądać do słoja i mieszać – gromadzące się u góry jabłka fermentują i lepiej nad tym panować. Jak dzień czy dwa o tym zapomnimy, to nic się nie stanie, ale lepiej mieć na ocet „oko”. Najlepiej też zanotować datę nastawienia, bo cztery tygodnie to najlepszy okres formowania się octu. Jest gotowy, gdy smakuje jak ocet – trudno mi to inaczej wytłumaczyć 🙂
Po odcedzeniu może zrobić się na nim biały kisielowy korzuszek – to „matka octowa”, można ją wykorzystać do zrobienia innego octu lub do celów kosmetycznych .
Po odpowiednim czasie przelewamy go przez gęstą, kilka razy złożona gazę do butelek. Jest nieco mętny i ma lekki osad na dnie, ale to nic nie szkodzi, taka jego uroda. Dla pewności dodam, że ocet cydrowy, który przywiozłam dwa lata temu z Francji też był taki i służył mi bez problemów. Mój ma kremowy kolor, nie wiem, czy rodzaj jabłek ma na to wpływ.
P.S. Następne zrobiłam aromatyzowane ziołami – estragonem, ziołami prowansalskimi i cząbrem . Do sałatek z warzyw późnego lata- rewelacyjne 🙂
Wypróbowałam też wersję z gruszkami, dodając je w proporcji 2 do 1 ( więcej jabłek) -też wyszedł ciekawy smak.
Na koniec zapraszam do akcji pomagającej propagować jedzenie polskich jabłek – takiej bardzo na czasie, bo na skutek gospodarczych i nie tylko perturbacji ograniczyły się możliwości eksportu tych owoców. Poprosiłam znajomych – blogerów kulinarnych i nie tylko o przepisy na dania z udziałem jabłek, aby zainspirować potencjalnych konsumentów polskich jabłek .
Wydarzenie to można znaleźć na Facebooku tutaj- klik, klik .
Nie muszą to być skomplikowane przepisy. Ja na przykład zajadam się ostatnio takim prostym deserem – starte na tarce jabłka wymieszane z tatą miętą. Pycha! jedzmy polskie jabłka, to samo zdrowie !