Miesięczne archiwum: styczeń 2017

Baleron peklowany i parzony

Niewiele kupuję domowych wędlin, staram się jak najwięcej robić ich w domu. To jest baleron jeszcze świąteczny. Zrobiłam prócz niego peklowaną w zwykłej soli pierś kurczaka i szynkę, schab pieczony w rękawie ( pokażę później ) i jakieś roladki do jedzenia na zimno , więc gotowych wędlin wcale na Święta nie kupowałam.

Pierwszy raz od dawna korzystałam z  soli peklowej, mam do niej dystans, więc dodałam jej pół na pół ze zwykłą solą do solanki. Okazało się, że wystarczyło 🙂

DOMOWY BALERON PEKLOWANY I PARZONY

kilogram karkówki

1, 5 łyżki soli peklowej

1, 5 łyżki soli kuchennej gruboziarnistej ( miałam z Ciechocinka)

liść laurowy, ziele angielskie, pieprz w ziarnach

czosnek, 2-3 ziarna jałowca, łyżka majeranku

kawałek wędzonego boczku

bulion warzywny do parzenia

Sól rozpuszczamy w wodzie, część wtłaczamy do strzykawki i nasączamy solanką karkówkę w kilku miejscach. Do reszty solanki dodajemy przyprawy ( czosnek i jałowiec zgniatamy) i zanurzamy w tym mięso w odpowiednim naczyniu. Wkładamy w chłodne miejsce na 2-3 doby i przewracamy co 12 godzin.

Bulion zagotowujemy, najlepiej z kawałkiem wędzonki, wędlina będzie wtedy smaczniejsza.

Do wrzącego wkładamy mięso i gotujemy na małym ogniu, tak, by woda lekko mrugała, ponad godzinę, nawet  do dwóch – aż widelec wbity w mięso wchodzi bez oporu, a płyn wydobyty z niego jest klarowny. Studzimy w wywarze, aż będzie zupełnie zimne i potem trzymamy w lodówce.

Kroimy na cienkie plastry. Tak zrobiony domowy baleron jest soczysty, aromatyczny i smaczny. Na pewno będzie smakował nie tylko na świątecznym stole.

Zdjęcia są z okresu gwiazdkowego, przy kiepskim świetle – dziś jest ładniejsza pogoda, słońce świeci tak mocno, że wychodząc na dwór trzeba pomyśleć o odpowiednich okularach. Stare gdzieś mi się zapodziały, muszę zobaczyć, czy gdzieś w pobliżu jest hurtownia okularów przeciwsłonecznych i sprawić sobie nowe.

Niedługo zacznę robić wędliny z szybkowaru, to już wyższa szkoła jazdy, ale na pewno będę domowe i pyszne.

Smacznego !

W kuchni przy robocie i gęsi pipek

Pisałam już nieraz na blogu, że na warsztatach w moim rodzinnym województwie kujawsko-pomorskim uczyłam się przyrządzać gęsi tak, by wykorzystać każdą część cennego ptaka, który do tanich nie należy. W ten sposób półgęsek peklowany czy pieczony w niskiej temperaturze wychodzi mi niedrogo, bo reszta gęsiej tuszki wykorzystana jest do pieczenia, pasztetów , smalcu i słynnych faszerowanych gęsich szyjek.

I tu może co nieco o nazwie. Gęsie pipki ( od niemieckiego pipe – fajka) to nazwa albo duszonych żołądków przypominających kształtem fajki, albo szyjki, zależy to od regionu kraju. Ostatnio słyszałam, ze gęsi pipek w liczbie pojedynczej to właśnie szyjka, a gęsie pipki w liczbie mnogiej, to żołądki.

Wracając do gęsi – jest z całą tuszką sporo roboty, w kuchni trzeba zrobić nieco bałaganu i co nieco przy okazji się pobrudzi. Nie lubię być ograniczana koniecznością uważania, by czegoś nie zniszczyć gdy pracuję, a w kuchni pracuję dużo i często. Nie lubię też drogich sprzętów, bo mam w życiu dość stresu , jestem dość impulsywna i nie chcę się denerwować tym, że zniszczę lub zgubię coś, co jest warte sporo pieniędzy. Cenię sobie w życiu wygodę i praktyczność. A praca przy rozbiorze gęsi wygląda na przykład tak :

Na zdjęciu Napoleon gęsiny i jagnięciny, Piotr Lenart podczas pokazu rozbioru gęsi na wyjeździe studyjnym po Zakolu Dolnej Wisły , tu w Luszkowie i Renata Osojca z sąsiedniej agroturystyki , która zasiadała w jury oceniającym potrawy z gęsi w Przysieku wraz z Magdą Gessler.

Jest trochę paprania, co ? A co dopiero w mojej małej kuchni. Dlatego przymierzam się, by znów zrobić u siebie tapety na ścianę, zmywalne, które ją zabezpieczą przed zabrudzeniami przy intensywnej pracy. Może nawet zdecyduję się na specjalne okleiny na meble, by i one były zabezpieczone przed skutkami moich kuchennych szaleństw. Może też wykorzystam do wystroju kuchni naklejki związane tematycznie z kuchnią i jedzeniem. Miałam takie tapety w pierwszej kuchni, jeszcze made in NRD. Na szczęście teraz nie trzeba ich przywozić z zagranicy, jak to było w latch 80-tych 🙂

O tym, do jakich potraw można wykorzystać całą tuszkę gęsi poczytacie klikając w tag gęsina, teraz napiszę, jak zrobiłam faszerowane gęsie szyjki innym sposobem, niż poprzednio.

 GĘSIA SZYJKA FASZEROWANA WĄTRÓBKĄ

skóra z gęsiej szyi

gęsia wątróbka (  można dodać nieco indyczych)

rosół

gęsi smalec

cebula, tarta bułka

sól, pieprz, majeranek, liśc laurowy, ziele angielskie

Skórę z szyi ostrożnie odcinamy, dokładnie myjemy, można ją trochę namoczyć. Lekko solimy.

Na gęsim tłuszczu podsmażamy z pokrojoną cebulą wątróbki. Studzimy, część kroimy w kostkę.

Część wątróbek mielimy przez maszynkę albo miksujemy. Doprawiamy pieprzem i majerankiem, dorzucamy tyle tartej bułki, by masa była gęsta. Dodajemy pokrojone w kostkę wątróbki , te najładniejsze części. Do zszytej lub zawiązanej z jednego końca szyjki wkładamy farsz, lecz niezbyt ciasno, by szyjki nie popękały. Po nafaszerowaniu zszywamy dokładnie końcówki.

Dusimy w gęsim smalcu podlewając rosołem lub wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 C w naczyniu żaroodpornym wysmarowanym tłuszczem , też lekko podlewając rosołem i uzupełniając sos. Są dobre, gdy wkłuty ostrożnie patyczek wchodzi bez oporu.

Studzimy  przez kilka godzin, aż będą zimne i podajemy pokrojone na plastry, w towarzystwie pikli albo kiszonek.

Na zdjęciu poniżej  faszerowana gęsia szyjka w towarzystwie plastrów peklowanego i pieczonego półgęska.

Nie bójmy się odrobiny pracy, bałaganu w kuchni by zrobić coś pysznego i wykorzystać jak najlepiej dobre mięso.

Smacznego !

 

Krem z dyni z suszonymi pomidorami

Zima to dobra pora na rozgrzewające zupy, krem z dyni to jedna z moich ulubionych. Dodaję do zup z dyni zawsze jakieś ciekawe warzywa, tym razem był to seler w towarzystwie pietruszki i marchewki . Dodatkowy bonus to domowe suszone pomidory. By podkreślić smak dyni najpierw ją upiekłam , taka jest bardziej aromatyczna . Pomidory dodały swój aromat, wyszła mi jedna z bardziej udanych zup dyniowych.

KREM Z DYNI Z SUSZONYMI POMIDORAMI

ok. 1/2 kg pieczonej dyni

2 – 3  marchewki

duża pietruszka, mały seler

plaster imbiru lub nieco w proszku

5-6 suszonych pomidorów z zalewy wraz z 2 łyżkami zalewy

sól, pieprz, papryka słodka, szczypta chili, liść laurowy

Pieczoną dynię ( resztę warzyw też możemy upiec) wkładamy do garnka, zalewamy wodą ( ile chcemy, od tego zależy gęstość kremu ) , dodajemy obrane i pokrojone warzywa, sól i liść laurowy, suszone pomidory wraz z zalewą, imbir . Gotujemy do miękkości warzyw, po wyjęciu liścia laurowego doprawiamy pieprzem, papryką i chili i miksujemy na krem.

Podajemy z grzankami, w wersji lux ze startym serem, fajnie smakuje też z prażonymi pestkami dyni. Zupa jest pyszna i rozgrzewająca .

Zimą zupy z warzyw korzeniowych to  potrawa sezonowa, więc są najbardziej wskazane . Nie tylko rozgrzewają , ale też sycą , nie mają też sztucznego posmaku warzyw sprowadzanych z daleka. Warto pamiętać o tym nie tylko w domu ale i przy zbiorowym żywieniu, w miejscach jak szpitale , sanatoria czy domy opieki dla niepełnosprawnych.

Nam ta zupa bardzo smakowała, mam jeszcze nieco puree z dyni w zamrażalniku i może ją powtórzę z innymi dodatkami.

Smacznego !

Kiszone rzodkiewki

Kiszone rzodkiewki, zrobione latem przypomniały mi się teraz, w czasie panujących powszechnie infekcji. Sporo osób z mojej rodziny i znajomych po kuracji antybiotykowej nie może dojść do siebie i ma problemy żołądkowo- jelitowe. Trzeba uzupełnić florę bakteryjną , za pomocą jogurtu , najlepiej z dodatkiem mielonego siemienia lnianego  a także naturalnych kiszonek. Właśnie kilka dni temu wyleczyłam skutecznie z takich dolegliwości moją starszą siostrę. Jej zrobiłam naturalny kwas burakowy, bo to jest w tej chwili najskuteczniejsze warzywo do kiszonek, prawdziwa kopalnia witamin i mikroelementów. Rzodkiewki najlepiej ukisić w sezonie, ale jeśli ktoś ma na nie ochotę ( są super dodatkiem np.do japońskich dań) to można zrobić i teraz. A poza tym polecam skorzystanie ze specjalnej kategorii z bloku bloga, kiszonki.

KISZONE RZODKIEWKI

rzodkiewki równej wielkości

łyżka soli kamiennej na litr wody

na słoik:
gałązka kopru,
ząbek czosnku
2 liście wiśni
2 liście czarnej porzeczki- albo liść laurowy i ziele angielskie

Umyte rzodkiewki z obciętymi końcówkami układamy ciasno w wyparzonych słoikach. Na dno i wierzch kładziemy po liściu wiśni i czarnej porzeczki, resztą przypraw przekładamy rzodkiewki gdzieś w połowie słoika.
Gotujemy potrzebną ilość wody i na każdy litr rozpuszczamy we wrzącej łyżkę soli kamiennej, najlepiej z minerałami. Ostrożnie, lejąc środkiem po rzodkiewkach, a nie po bokach słoja, zalewamy je do pełna.
Zakręcamy suchymi nakrętkami, po wytarciu brzegów słoja. Zostawiamy na kilka dni w ciepłym miejscu, potem trzymamy je w chłodzie. Nie za długo, bo tracą walory smakowe, tak do 2 miesięcy.

Mnie po tygodniu zszedł kolor, rzodkiewki zrobiły się białe, ale pyszne i chrupiące, kwaskowe i pachnące przyprawami. Polecam nie tylko w celach zdrowotnych.

Słoiczki z domowymi kiszonkami to też doskonałe prezenty dla najbliższych , są zdrowe, smaczne, oryginalne i na pewno zostaną docenione.

Smacznego !

kiszone rzodkiewki

Śledzie cytrynowe z pietruszką

sledzie cytrynowe2b

To jeszcze zaległe śledzie cytrynowe z Wigilii, na zrobienie których dawno się czaiłam i w końcu zdecydowałam się na wypróbowanie tego, jak smakują. W grudniu moja grządka z pietruszką naciową w ogrodzie czuła się jeszcze zupełnie dobrze, toteż sporo zieleniny dodałam do słoiczka ze śledziami. Cytryna była w dwóch postaciach – otartej skórki i soku, a na dodatek dosypałam cytrynowego pieprzu. By urozmaicić smak dorzuciłam też nieco żurawiny, przed Świętami każdy robiący zakupy pamiętał o niej więc uzbierał mi się spory zapas 🙂

ŚLEDZIE CYTRYNOWE

4 płaty matjasów

sok i otarta skórka z cytryny

łyżeczka pieprzu cytrynowego

2 łyżeczki posiekanej natki pietruszki

olej lniany lub rzepakowy tłoczony na zimno

łyżka suszonej żurawiny

Matjasy moczymy do pożądanego poziomu słoności. Kroimy je na kawałki i układamy ciasno w słoiku, każdą warstwę posypując pieprzem cytrynowym i natką pietruszki , przekładamy żurawiną i kawałkami cytrynowej skórki. Śledzie zalewamy stopniowo sokiem z cytryny  i olejem.

Wstawiamy do lodówki , najlepiej na dwie doby. Są pyszne, orzeźwiające od cytryny i świeże od pietruszki. Były jednym z przebojów wigilijnej kolacji.

Bardzo lubię śledzie , eksperymentuję wciąż z nowymi smakami , inspiruję się też daniami z ubiegłorocznych warsztatów nad morzem. Nadmorskie klimaty też mi pasują, ostatnio widziałam ciekawą ofertę na wakacje na http://www.burco.pl/ . Ale na szczęście nie trzeba jeździć nad morze, by zjeść dobre śledzie.

Smacznego !

sledzie cytrynowe1b

 

Główki kapusty kiszone z dodatkami

kiszona kapusta z dodatkami1

Pod koniec listopada na poznańskim Zielonym Targu kupiłam małe główki czerwonej kapusty. Postanowiłam spróbować je zakisić w całości w sporym słoju, takim na około 2 litry pojemności. Do towarzystwa dodałam im pokrojoną na ćwiartki małą główkę białej kapusty , kilka marchewek a także małe jabłka i cebule przekrojone na pół. Dobór składników okazał się trafiony, wszystko razem wyszło pyszne . Czerwona kapusta zabarwiła wszystko na purpurowo. Poniżej zdjęcie połówki jabłka i cebuli :

kiszone jabłka

Zakisiłam wszystko ” po swojemu” , z podobnymi dodatkami jakie stosuję do kiszonych ogórków. Miałam jeszcze ususzone liście wiśni i czarnej porzeczki z ogrodu, dodałam też gałązki kopru. Dorzuciłam też dodatki typowe dla kiszonej kapusty : liście laurowe , ziarna ziela angielskiego i pieprzu, na koniec też sypnęłam nieco kolendry. Sól miałam gruboziarnistą z Ciechocinka.

KAPUSTA MODRA KISZONA W GŁÓWKACH Z DODATKAMI

2 małe główki modrej kapusty

mała główka kapusty białej pokrojona na ćwiartki

kilka marchewek , 2-3 ząbki czosnku

2-3 małe jabłka i tyle samo cebuli

liście wiśni i czarnej porzeczki (po 2-3)

2 gałązki zielonego kopru

po kilka ziaren pieprzu i ziela angielskiego

2-3 liście laurowe, garść nasion kolendry

gorąca woda , łyżka soli kamiennej na litr wody

Warzywa i jabłka  poukładałam ciasno upychając je w słoju i przekładając przyprawami.Zalałam ostrożnie, lejąc po warzywach a nie po szkle świeżo zagotowaną wodą z rozpuszczoną solą. Zamknęłam słoik , ustawiłam na kilka dni w kuchni, po tygodniu przeniosłam w chłodne miejsce. Otworzyłam po 3 tygodniach.

Ale to wszystko było pyszne ! kiszone jabłka i cebulę jadłam pierwszy raz, były naturalnie przyjemnie kwaskowe a zarazem słodkie , jadłam bez niczego, tak mi to smakowało. Na dodatek modra kapusta dała wszystkiemu piękny purpurowy kolor.

Zachęcam wszystkich do robienia domowych kiszonek, to najlepsze naturalne probiotyki. Jestem odporna na większość infekcji, poddaję się tylko czasem na skutek kontaktu ze sporą zbiorowością ( ostatnio w sanatorium) lub jak córa coś przywlecze do domu… Dobrze, że miałam wtedy, co czytać, bo w miejscowości uzdrowiskowej było sporo księgarń, ze sporym wyborem książek i nie nudziłam się.

Smacznego !

kiszona kapusta z dodatkami

Wege paszteciki z cieciorką i suszonymi pomidorami

paszteciki wege z cieciorką

To paszteciki jeszcze z Wigilii, dla mojej Weganki starałam się urozmaicić wigilijne menu. Ciasto jest drożdżowe , bez jajek udaje mi się zwykle dobrze. Poprawiłam jego wygląd dodając  nieco kurkumy.

Farsz to jedna z moich ulubionych wegańskich past- z ciecierzycy z suszonymi pomidorami. Nadaje się do smarowania pieczywa, w drożdżowych pasztecikach świetnie komponuje się z ciastem. Zrobiłam jeszcze paszteciki z wegańskiego ciasta z nadzieniami, jak te, pokazywane wcześniej, ale te z suszonymi pomidorami okazały się najlepsze .

WEGAŃSKIE PASZTECIKI DROŻDŻOWE Z CIECIERZYCĄ I SUSZONYMI POMIDORAMI

ciasto :

Ok. 1/2 kg mąki pszennej
30 g drożdży

około  szklanki letniej wody

4 łyżki  oliwy lub dobrego oleju
szczypta kurkumy
łyżeczka cukru
łyżeczka soli

farsz : szklanka suchej ciecierzycy

garść suszonych pomidorów z zalewy wraz z łyżką tejże

sól, pieprz czarny i ziołowy, papryka słodka , szczypta chili

Ciecierzycę namoczyłam na noc, około południa następnego dnia ( najlepiej jak tyle się moczy) ugotowałam do miękkości ( nieco ponad godzinę). Posoliłam i wystudziłam.

Zmiksowałam wraz z kilkoma łyżkami wody od jej gotowania i suszonymi pomidorami wraz z zalewą. Doprawiłam w/w przyprawami.

Drożdże roztarłam z cukrem, dodałam trochę letniej wody, posypałam łyżką mąki i odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Do miski wsypałam mąkę, sól i wlałam wyrośnięty rozczyn. Dodałam olej , kurkumę, resztę wody  i wymieszałam dokładnie. Wyrobiłam ciasto drewnianą łyżką, aż odstawało od brzegów miski. Postawiłam w ciepłe miejsce do podwojenia objętości ( około 30 minut).

Wyrośnięte ciasto podsypałam mąką i wyrzuciłam na omączony blat. Rozwałkowałam na prostokąt o grubości 3-4 mm. Pocięłam na paski szerokości ok. 12 cm, wraz z córką na połowie układałam farsz, zostawiając wolny centymetr ciasta do sklejenia. Przykryłyśmy  nadzienie ciastem, docisnęłyśmy brzegi i córka pokroiła paszteciki na kwadraty. Ułożyłam je na blasze w ciepłym miejscu i posmarowałam  wierzchy olejem. Zostawiłam na ok. 10 minut, aby podrosły nieco. Wstawiłam do piekarnika na 180 C, na około pół godziny, do zezłocenia wierzchów.

Wyszły pyszne , najlepsze były na ciepło, ale i na zimno też dawały radę. Cieszyły się popularnością nie tylko podczas wieczerzy, ale i po rozdaniu prezentów. U nas w domu jest zwyczaj przymierzania od razu gwiazdkowych podarunków, a że było nas sporo, to wyglądało to, jak jakaś hurtownia odzieżowa

A paszteciki były przekąską, po którą wszyscy chętnie sięgali w czasie wieczornych rozmów i gier. Graliśmy m. in. w karcianą „Nie, tej”  i zebrałam pierwsza wuchtę jedzenia 🙂 No kto, jak nie ja ? 🙂 ( Nie poznaniaków odsyłam do słownika gwary poznańskiej)

Smacznego !

paszteciki wege z cieciorką1

Ciastka w formie kotka na pomoc dla kotów

kotki drożdżowe1a

Zima to trudny czas dla kotów wolno żyjących. Ci czworonożni przyjaciele są mi bardzo bliscy , w domu były dwa i po półrocznej przerwie ( Frida odeszła w lipcu) znowu są dwa . Tak się złożyło, że kiedy ja postanowiłam wspomóc na blogu akcję Gruszki z Fartuszka , moja córka dojrzała do przyjęcia do domu kolejnego kota, po starcie naszej wspaniałej Fridy. Wzruszyła się losem kotki , której właścicielka zmarła a spadkobiercy przejmując dom wygnali kicię na działki. Zaopiekowała się nią pani, która na stronie  poznańskiej fundacji Koci Pazur zamieściła wiadomość o jej losie. Od wczoraj kotka jest z nami w domu, na razie zamknięta w  pokoju syna , gdzie dogląda ją córka. Na razie jest nieufna, bo wiele przeszła, ale idzie ku dobremu.

Z Nukiem będziemy ją oswajać według wskazówek Gosi Oczko. Mam nadzieję, że Kicia ( na razie tak ją nazywamy, imię nadamy jej jak się zadomowi) będzie u nas szczęśliwa, jak była Frida. Zdjęć jej jeszcze nie mam, nie chcemy jej stresować. Futerko ma szare, w cętki 🙂

A teraz o samej akcji. Zapraszam wszystkich czytelników bloga, by korzystając z moich przepisów, czy czytając historie ze zdjęciami o kotach blogerów kulinarnych w cyklu Kulinarne koty, albo relacje z wydarzeń kulinarnych  , odmówili sobie czasem drobnych przyjemności i wsparli fundację Koci Pazur. Może to być przysłowiowa złotówka, niewiele pieniędzy trzeba, by zapewnić kotu dzienny posiłek.

O szczegółach akcji poczytajcie na blogu Gruszki, jak wspomóc Fundację Koci Pazur przekonacie się klikając tutaj : klik, klik .

Blogerki i blogerów kulinarnych zapraszam do przyłączenia się do akcji, informacje o niej publikujemy dodając hasło #kuchniazpazurem.

Gdyby ktoś pytał, dlaczego tak się przejmuję losem kotów, to przypomnę , że mały czarny kotek nazwany Nukiem odmienił moje życie, wyciągnął mnie z depresji i dba cały czas o mój dobry nastrój. Pisałam o tym tutaj .

nuki1

A teraz pora na przepis – drożdżowe ciastka w formie kotków, ozdobione bakaliami. Nie jestem mistrzynią w sprawach ozdabiania wypieków, możecie to zrobić na swój sposób, zaręczam, że ciastka są pyszne 🙂

CIASTKA DROŻDŻOWE W FORMIE KOTKÓW

2  szklanki  mąki pszennej

2 łyżki  stopionego masła i 2 łyżki oleju

20 g drożdży

1/2 szklanki mleka

serek homogenizowany waniliowy

2 jajka plus jedno do posmarowania

3 łyżki cukru

szczypta soli

łyżka nalewki z kwiatów dzikiego bzu

rodzynki i paski suszonych daktyli do ozdoby, troszkę lukru

 

Najpierw roztarłam drożdże z łyżeczką cukru, dodałam letnie mleko ( 1/4 szklanki ), posypałam łyżką mąki i odstawiłam do wyrośnięcia. W międzyczasie stopiłam i przestudziłam masło ,  wymieszałam cukier  z jajkami za pomocą trzepaczki.

Do miski wsypałam mąkę i sól, dodawałam stopniowo mieszając : wyrośnięty rozczyn, jajka z cukrem, resztę mleka, serek , olej i  stopione masło w temperaturze pokojowej. Wyrabiałam drewnianą łyżką, w międzyczasie dolałam nieco aromatycznej nalewki z dzikiego bzu. Gdy ciasto zaczęło odstawać od brzegów miski i pojawiły się pęcherzyki powietrza, odstawiłam je na chwilę, by wypoczęło. Wyrobiłam je trochę na blacie lekko podsypując mąką.

Potem partiami wałkowałam na grubość ok. pół centymetra i wycinałam ciastka foremkami w kształcie kocich główek. Kładłam je na posmarowaną olejem blachę, w sporych odstępach i po kilku minutach odpoczynku posmarowałam rozbełtanym jajkiem.

Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 C na około 20 minut, aż przybrały jasnobrązowy kolor i patyczek wyjęty z ciastka był suchy.

Po ostudzeniu przybrałam je rodzynkami i paskami suszonych daktyli, za pomocą odrobiny lukru.

Wyszły pyszne i pachnące. Jak je sobie upieczecie, to zobaczycie, że spora ich porcja niewiele kosztuje. Zaspokoicie swój apetyt na słodycze niewielkim kosztem a to, co moglibyście wydać na słodkości w sklepie możecie przeznaczyć na pomoc mruczącym przyjaciołom .

Smacznego !

kotki drożdżowe2a

Piernik wegański z bakaliami na dyni

piernik wege z bakaliami2

To ostatni kawałek piernika, który został po Świętach. W tym roku na Wigilię nasza Weganka była z nami, więc starałam się wymyślić jakieś fajne ciasto. Piernik wegański, bez jajek i mleka wychodzi mi zawsze bez problemów. Tym razem do ciasta dodałam puree z dyni a by było pulchniejsze wykorzystałam podpatrzony gdzieś trick z wodą od gotowania ciecierzycy , jako preparatem białkowym. Innym niebanalnym płynem dodanym do wege piernika była woda, w której moczyły się rodzynki , dodała fajnego posmaku. Zamiast miodu dodałam aromatyczny syrop z kwiatów dzikiego bzu.

Ciasto robiłam na dużej blasze i bakalie dodałam tylko do połowy. Część bez bakalii była przekładana powidłami śliwkowymi, niestety w świątecznym rozgardiaszu nie myślałam o tym, by go sfotografować.

WEGAŃSKI PIERNIK DYNIOWY Z BAKALIAMI 

3 szklanki mąki

3/4   szklanki cukru

2 łyżki syropu z kwiatów dzikiego bzu

łyżka kakao

łyżka przyprawy do piernika

spora szczypta  imbiru i cynamonu, gałka muszkatołowa

łyżka cukru z wanilią

2 łyżeczki proszku do pieczenia

1/3 szklanki oleju

1/3 szklanki zaparzonej i wystudzonej kawy

1/3 szklanki wywaru z zaparzonych rodzynek

1/3 szklanki wody od gotowania ciecierzycy

1/2 szklanki puree z dyni

do połowy porcji – bakalie : posiekane różne orzechy, migdały, morele i daktyle suszone, rodzynki, żurawina, skórka pomarańczowa kandyzowana

Suche składniki zmieszałam w misce.  Olej  dodałam do miski z suchymi składnikami , mieszając widelcem. Potem dodałam kawę, syrop, sok z rodzynek, mus dyniowy, lekko ubitą trzepaczką wodę od ciecierzycy  i jeszcze raz wymieszałam.

Połowę ciasta rozłożyłam na połowie dużej nasmarowanej olejem blachy. Do reszty ciasta wmieszałam bakalie, dołożyłam na blachę .

Piekłam około 45 minut w 175  C, do suchego patyczka.

Piernik wyszedł pyszny, nie kruszył się przy krojeniu, smakował zarówno przełożony powidłami śliwkowymi, jak i z bakaliami – nie tylko Wegance a całej rodzinie.

Smacznego !

piernik wege z bakaliami3

Dietetyczna sałatka z kurczakiem na rukoli

sałatka z rukoli i piersi kurczaka
sałatka z rukoli i piersi kurczaka

Od kilku tygodni stosuję z powodzeniem dietę niskokaloryczną i jadam dietetyczne sałątki, ale żyję w takim pośpiechu, że rzadko mam okazję sfotografować to, co gotuję. Kto mnie zna, ten może słyszał, że odchudzanie daje efekty. Nie robię tego zbyt gwałtownie, by nie spotkać się z efektem jojo i utrzymać dłużej niższą wagę. Do Świąt chudłam około kilograma tygodniowo, teraz tempo zwolniło, ale cały czas jest postęp.

To jedna z sałatek , którą sobie zrobiłam. Jem dużo surowych warzyw, polanych domowymi octami i ( nie zawsze) odrobiną oliwy. Mięso gotuję na parze, albo  lekko pekluję w zwykłej soli z przyprawami i parzę, czasem grilluję krótko na suchej patelni albo piekę w folii. Kawałek piersi kurczaka wykorzystany w tej sałatce był krótko grillowany i dokończony na parze.

SAŁATKA Z PIERSIĄ KURCZAKA I RUKOLĄ

garść rukoli

garść czerwonego jarmużu

kilka rzodkiewek

kawałek zielonego ogórka

topinambur marynowany w domowym occie

kiszony kalafior

pietruszka naciowa

pierś kurczaka krótko grillowana i dogotowana na parze

sól, pieprz czarny i ziołowy, papryka, majeranek do kurczaka

trochę oliwy

domowy ocet mniszkowy

ziarna słonecznika

Pierś kurczaka obtoczyłam w w/w przyprawach , położyłam na patelni grillowej lekko muśniętej oliwą na 2-3 minuty z każdej strony, potem dogotowałam kilka minut na parze . Wystudziłam i pokroiłam na plastry.

Topinambur obrałam i włożyłam do słoika z domowym octem jabłkowym, rozcieńczonym wodą 1:1, na dobę.

Na talerzu położyłam umytą rukolę i jarmuż, lekko posoliłam. Dorzuciłam pokrojone warzywa : ogórek , rzodkiewkę, marynowany topinambur i kiszony kalafior. Na to poukładałam plastry piersi kurczaka , posypałam ziarnami słonecznika i natką pietruszki, polałam octem mniszkowym i lekko oliwą po wierzchu.

Sałatka okazała się pyszna, warzywa ciekawie komponowały się z mięsem i przyprawami, całość zjadłam na kolację. Mam nadzieję, że się spodoba  Wam i będzie się cieszyła powodzeniem tak samo jak sałatka z gruszką do peklowanej w soli gęsiej piersi. A swoją drogą ciekawe, jak kształtuje się pozycjonowanie stron w wyszukiwarkach 🙂 dwa dni temu miałam wielki ruch na blogu za sprawą przepisu na gęś w soli wg. Karola Okrasy. Prawdopodobnie ten odcinek przypomniała telewizja. Z ciekawości zerknęłam, jak to wygląda – i mój przepis jest na pierwszym miejscu, wyżej, niż oryginał 🙂 Kto nie wierzy, niech sprawdzi … widocznie ludzie wolą przeczytać jasno sformułowany przepis, zamiast oglądać półgodzinne wideo ! Bardzo mnie to cieszy 🙂

Póki co gęś poszła w odstawkę, dietetyczna pierś kurczaka też może być pyszna, zwłaszcza w takiej sałatce.

Smacznego !

sałatka z rukoli i piersi kurczaka1