O planach wydania tej książki dowiedziałam się podczas konferencji poświęconej regionalnej żywności w czasie festiwalu w Grucznie. To reprint pierwszego wydania, bardzo rzadkiego i trudno dostepnego. Książka, którą napisała pod męskim pseudonimem Maria Śleżańska, jak zapewnia i jak widać z przepisów – oparła ją na własnym doświadzceniu.
Dla mnie – wielbicielki i książek i kuchni to niezwykły rarytas. Książka opatrzona jest opracowaniem prof. Jarosława Dumanowskiego, specjalisty od historii kulinariów i rysem historycznym Krzysztofa Kurka. Wielkopolskiego Kucharza w formie reprintu wydał Slow Food Wielkopolska i za jego pośrednictwem mozna książke nabyć.
Prócz opracowań do ksiażki dolączony jest słowniczek trudniejszych i dawnych pojęć , który już mi się przydał – jedna ze znajomych pytała, jak nazywamy przedmiot zwany w Wielkopolsce kwirlejką. Od razu pokazałam kawałek słowniczka , razem z przymiotnikiem : kwirlać , ja słyszałam też wersję rozkwirlać 🙂
Mnie oczywiście zainteresowały przepisy . Znalazłam taki na staroświcką sałatkę jarzynową, z marynowanymi grzybkami i sosem z oliwy i octu zamiast majonezu. Pomyślałam, że w sezonie obfitującym w grzyby przyda się , a dla dbających o linię brak majonezu też będzie korzystny 🙂
A oto i przepis . Wyjaśnię może ( ze słowniczka) , że szarlotki to nie ciasta z jabłkami ale szalotki, rodzaj cebuli a „ubranie w kwatery” rozkminiłam sama, bo pamiętam z rodzinnych imprez sposób ubrania sałatki jarzynowej przez posypanie jej drobno pokrojonymi składnikami , na każdej ćwiartce, czyli kwarcie czy kwaterze powierzchni innym kolorem warzywa czy jajka .
O takiej sałatce , jarzynowej z marynowanymi i solonymi grzybkami słyszałam od mojego Teścia, robiło się podobną u nich w domu, z olejem czy oliwą i octem, z fasolą zamiast groszku – wszystkim bardzo smakowała. Może był to przepis z tej książki ? A „ubranie w kwatery” wyszło mi tak :
Buraczki według rady dodałam na końcu , jednak za mało je osuszyłam i puściły sok. Jednak różowa barwa nie raziła w wyglądzie a sam smak sałatki bardzo przypadł mi do gustu a i córka wcinała z apetytem.
Lektura przepisów jest pasjonująca, jest tam dużo praktycznych rad, widać, że autorka znała się na kuchni i miała spore doświadczenie. Nie wszystko można znaleźć w słowniczku, np. skąd wiedzieć ile to „weź smalcu za 6 fenygów ” ? 🙂 aha, to chyba jedyna wzmianka o czymś, co jest niemieckie, pamiętajmy, że książki kucharskie pisane po polsku i z daniami z polskiej kuchni to był też element walki z germanizacją na terenie Wielkopolski pod zaborami. Więcej o tym dowiemy się z opracowania.
Ja z ciekawością zaobserowałam, że bigos , tak bardzo polskie danie nie był okresleniem tylko na mięso z kapustą, ale i z …innymi warzywami czy jabłkami ! ( Hurra, jabłka ! kto mnie zna, ten wie, czemu się cieszę 🙂
Wielkopolska to kraina pyry, więc przepisów na różne dania z ziemniakami jest dużo. Wypatrzyłam nawet tort, na słodko, który planuję zrobić na imieniny dla syna, wielkiego amatora ziemniaków.
Książka jest dla mnie żródłem pasjonujących odkryć, nie tylko kulinarnych. Polecam ją każdemu wielbicielowi kulinariów, historii i kultury . Czekajcie na kolejne przepisy 🙂
Smacznego !