Miesięczne archiwum: czerwiec 2014

Placek z masą z kaszki manny , truskawkami i galaretką

placek z galaretką i truskawkami1

 

To jeden z moich deserów z długiego weekendu, zainspirowany ciastem  Darii z Trufelkowa. Zrobiłam je  jednak po swojemu, spód sobie uprościłam dając po prostu herbatniki do wysmarowanej masłem formy, a warstwę z kaszki manny wzbogaciłam, robiąc ją w postaci ulubionej przez nas masy. Owoce i galaretka dopełniły atrakcyjnej postaci i smaku tego deseru.

 

DESER Z MASĄ Z KASZKI MANNY, OWOCAMI I GALARETKĄ

paczka lub dwie herbatników

masa z kaszki manny

galaretka cytrynowa

truskawki, jagody

Na dnie wysmarowanej formy ułożyłam ciasno herbatniki. Na nich rozłożyłam masę, wyrównałam. Powciskałam w nią truskawki i lekko jagody, wstawiłam do lodówki.

Galaretkę rozpuściłam w wodzie według przepisu. Stygnącą zalałam owoce cienką warstwą i wstawiłam do lodówki. Jak zastygła, wlałam resztę galaretki i znów wstawiłam do lodówki.  Po kilku godzinach placek  dawał się kroić bez problemów. Połączenie naszej ulubionej masy, owoców i galaretki okazało się pysznym i atrakcyjnym letnim deserem i cieszyło się dużym powodzeniem.  Polecam na sezon owocowy.

Smacznego !

 

placek z galaretką i truskawkami

 

 

 

Kulinarne koty – Lola Eweliny z Around the kitchen table

lola1

 

Pseudonim „Zawszepolka” zauważyłam w Pogaduszkach na Durszlaku zaraz, jak tylko tam dołączyłam, czyli gdzieś w maju 2009 roku. Ewelina mieszkałam wtedy w Londynie czy Manchesterze i bardzo była spragniona wiadomości nie tylko kulinarnych z kraju. Zajrzałam na jej bloga – Around the kitchen table i zachwyciłam się nie tylko potrawami ale i pięknymi zdjęciami, takimi ” z duszą „, w których odbija się osobowość autorki.  Korespondować zaczęłyśmy przy okazji przesyłania linków do Weekendowych Cukierni i tak zaprzyjaźniłyśmy się , najpierw online. Ewelina przyjechała do Polski, spotkałyśmy się na Blog Forum Gdańsk 2011 i potem na Food Bloger fest i jakichś warsztatach . Teraz Lola z Panią mieszkają w Szwajcarii.

Jej decyzji z adoptowaniem kotka bardzo kibicowałam i czytałam z zainteresowaniem o Loli na blogu, podziwiając kolejne piękne zdjęcia. Oddaję głos naszej dzisiejszej bohaterce.

 

lola2

 

Jak kot pojawił się w twoim życiu ?

Lola zamieszkała ze mną ponad trzy lata temu. Dziś wiem, że warto było na Nią czekać całe moje dotychczasowe życie. Po przeprowadzce z Londynu do Warszawy wiedziałam, że tym, razem nic i nikt nie powstrzyma mnie przed przygarnięciem małego futrzaka. Początkowo chciałam kota kupić w jednej z hodowli, ale po kilku dyskusjach i głębokim namyśle stwierdziłam, że zamieszka ze mną bezdomna kocia bieda a ja dam jej dom pełen miłości. Kiedy przygarnęłam Lolę, nie wiedziałam co z Niej wyrośnie. Ojca Loli nikt nie zna, Mama jest czarnym jak węgiel dachowcem, której z oczu dobrze patrzyło. Pewnego dnia zajrzałam na portal tablica.pl i zakochałam się w trzech kiciakach od pierwszego wejrzenia.  Jeszcze w ten sam dzień pojechałam obejrzeć niespełna miesięczne kociaki. Wszystkie trzy (dwie siostry i jeden brat) były srebrno-rude i pręgowane. Miały malutkie ogonki-kikutki i dłuuuuugie wąsy. Nie sposób ich było od siebie odróżnić.

 

Lola_mini

 

Zapisałam się na jedną z Dziewczyn i czekałam na TEN dzień, który nastąpił szybciej niż się spodziewałam. Trzy tygodnie później Pani z lecznicy zadzwoniła do mnie i powiedziała, że kotki jedzą już pokarm stały, same się myją i są gotowe do odbioru. Szybko zgromadziłam niezbędnik małego kociaka (kuweta, żwirek, jedzenie, zabawki, transporter) i w sobotni poranek pojechałam po Lolę. Nie poznałam Jej. W przeciągu trzech tygodni kociaki zmieniły się nie do poznania! Gdy Pani wyjęła obie kotki z klatki, Lola przyszła do mnie od razu, wdrapała się na kolana i zaczęła mnie zaczepiać. Jej Siostra totalnie nas zignorowała i poszła zwiedzać pokój. Lola mnie wybrała, więc z wielką radością zabrałam ją do domu. Trochę płakała po drodze wzbudzając ogólne zainteresowanie w autobusie (uwierzcie mi lub nie – łzy cisnęły mi się do oczu), ale dojechałyśmy całe i zdrowe. Spędziłam z Lolą trzy dni, zaglądając do Niej co chwilę, mówiąc do niej łagodnym głosem i próbując ją głaskać. Wyszła pod koniec pierwszego dnia pobytu w mieszkaniu i zostawiła w kącie pokoju wielką kupę 🙂 Oczywiście od rana trenowałyśmy korzystanie z kuwety – zanosiłam Ją tam i pokazywałam jak ma grzebać w żwirku. Udało się o tyle o ile. W niedzielę rano Lola nasikała do łóżka w sypialni. Ostatecznie Lola nauczyła się korzystać z kuwety w dwa dni. Nie ukrywam, że chodziłam z Nią tam co chwilę i uczyłyśmy się kopać. Tak samo wyglądała nauka drapania drapaka. Kilkanaście razy dziennie chodziłyśmy do drapaka i ja drapałam palcami pokazując, że to fajny sprzęt domowy 🙂 Udało się.

 

lola6

 

Co w nim lubisz najbardziej ?

Lola jest kotem, a kot to nie pies. Przychodzi na pieszczoty kiedy ma ochotę, chociaż przyznam że bardzo często reaguje na wołanie i przychodzi się połasić. Jak każde Futro (i jak każda Baba) jest obrażalska i strzela fochy. Odwraca się wtedy swoim kocim tyłkiem i albo siada ostentacyjnie gapiąc się w okno, albo wolnym, majestatycznym krokiem wychodzi do drugiego pokoju.
Podczas zabawy Loli trzeba dać wygrać, bo się obrazi. Nie można Jej pokonać kładąc Ją na plecy, bo się obrazi. Nie można długo rano spać, bo się obrazi. Nie można Jej ignorować, bo się obrazi. Generalnie nie można robić wielu rzeczy, bo narazimy się na Jej koci gniew. Dużo z Nią rozmawiam, a raczej dużo do Niej mówię. Że jest najpiękniejszym kotem na świecie, że ma piękne futerko i śliczne różowe cycuszki 🙂 Lola ma również silny instynkt łowiecki – szczeka na ptaki za oknem, poluje na muchy, pająki, maskotki, kulki papieru, stopy (szczególnie te ruszające się pod kołdrą) oraz ręce. Oczywiście robi to bezboleśnie, chociaż zdarzają się sytuacje, że na rękach pozostają mi zadrapania, a bardzo często z takich zadrapań robią się blizny. Lola to wielka indywidualistka, ale jednocześnie to taki kot-przytulak, które w nocy tuli się do moich nóg i podbrzusza, a rano daje setki kocich buziaków. Lola wniosła dużo ciepła do mojego domu. Wiem, że na swój sposób kocha mnie swoją kocią miłością.

 

lola3

 

Kot w kuchni

Lola towarzyszy mi w kuchni odkąd ze mną zamieszkała. Nigdy nie miałam problemu z tym, że spaceruje po kuchennym blacie przyglądając się co ta Pani-Służąca tym razem gotuje. Nauczyłam ją omijać kuchenkę, bo wiele razy słyszałam o przypalonym ogonie czy poparzonych łapach. Nigdy nie mogę wyjść z podziwu, jak Lola umie odróżniać dźwięki. Dokładnie wie, kiedy otwieram tackę z mięsem, kiedy kładę plasterki surowego łososia na kanapkę, kiedy otwieram puszkę z tuńczykiem… Lubię kiedy towarzyszy mi w kuchni. Jakoś mi wtedy raźniej.

 

lola4

 

Co jada Twój kot ?

Lola przez pierwsze trzy miesiące mieszkania u nas jadła paszteciki Royal Canin oraz suchę karmę tej samej firmy dla kociąt. Gdybym wcześniej przejrzała różne fora, wiedziałabym żeby tej karmy kotu nie podawać. Od ponad dwóch lat je mokrą karmę Almo Nature Legend (naturalne składniki, bez sztucznych dodatków i konserwantów) oraz suchą Applaws 80% mięsa wymieszaną z Hill’s Feline Sterilised Cat Young Adult. Nie ma żadnych problemów ze zdrowiem, ma piękne futerko i sprężystą skórę. Czasem zamieniam mokrą karmę na kilka kawałków surowej wołowiny bio lub surowej ryby.

 

lola5

 

Najzabawniejsza historia

Kiedyś zamknęłam Lolę w lodówce, do którj wskoczyła kiedy odwróciłam się dosłownie na nanosekundę! Na szczęście była to pora karmienia i szybko się zorientowałam, że coś jest nie tak. Oczywiście najpierw zajrzałam do każdego możliwego kąta, bo w życiu nie spodziewałam się znaleść kota we własnej lodówce… Lola oczywiście była śmiertelnie obrażona przez kolejne dwie godziny, bo to przecież była MOJA wina 🙂 Na szczęście nic się nie stało, Lola spędziła w lodówce góra 2 minuty. Ale od tego dnia wiem, że trzeba być ostrożnym i pięc razy sprawdzać czy kota nie ma akurat tam, gdzie być nie powinien lub tam gdzie się go w ogóle nie spodziewamy.

Dziękuje za rozmowę 🙂

Cały cykl Kulinarne koty można zobaczyć tutaj .

lola7

 

Makaron z botwinką i twarogiem na szybko

makaron z botwinką

 

Miałam ochotę na makaron ze szpinakiem, ale na targu już nie widziałam świeżego. W sezonie młodych warzyw nie warto robić dań z mrożonymi, toteż kupiłam pęczek botwinki i młodej włoszczyzny . Początkowo z myślą o zupie, ale ten makaron tak za mną chodził, że potraktowałam liście botwinki , selera i pietruszki jak szpinak i dodałam do makaronu. Ale pyszny wyszedł, na dodatek ładnie się zabarwił na delikatny różowy kolor.

 

PENNE Z BOTWINKĄ

opakowanie makaronu penne

liście botwinki z łodygami

po 3 liście młodego selera i pietruszki

młoda cebula

kawałek młodego pora

ząbek-dwa czosnku ( opcjonalnie)

olej do smażenia

trochę wody od gotowania makaronu

sól, pieprz z młynka, gałka muszkatołowa

kostka twarogu półtłustego

Makaron ugotowałam al dente, zachowując nieco wody po jego gotowaniu. W międzyczasie na oleju podsmażyłam najpierw pokrojoną w półplasterki młodą małą cebulę i ząbek czosnku. Po chwili dorzuciłam pokrojone łodygi botwinki , selera i pietruszki bez liści i plasterki pora, smażyłam chwilę. Po kilku minutach  dorzuciłam liście botwinki , grubo pokrojone i nieco drobniej natkę pietruszki i selera i znów chwilę smażyłam. Dorzuciłam sól, pieprz z młynka i szczyptę gałki muszkatołowej, wymieszałam. Po chwili dolałam kilka łyżek wody od makaronu, krótko zagotowałam. Sos wymieszałam z makaronem i natychmiast podałam. Na talerzach posypałam pokruszonym twarogiem.

Ale to było pyszne ! Podsmażone łodyżki były lekko chrupiące jak seler naciowy, liście strukturą przypominały szpinak a smakowały jak botwinka, czyli dla mnie doskonale i biały ser świetnie do tego zestawu pasował. Polecam, bo smaczne i na dodatek szybkie.  W czasie gotowania makaronu spokojnie zdążymy usmażyć botwinkę. Danie posmakuje nie tylko wegetarianom.

Czasami jednak i na krótkie gotowanie nie ma czasu. Można wtedy skorzystać z szybkiego i wygodnego sposobu na zamówienie jedzenia online, jakim jest foodpanda.pl .  To serwis internetowy ułatwiający zamówienie wybranego dania przez Internet, a po pobraniu aplikacji nawet przez telefon. Wszystko jedno, gdzie się w danej chwili znajdujecie, macie do dyspozycji ofertę co najmniej kilku restauracji nie tracąc czasu na przeglądanie menu każdej z nich osobno. Można spokojnie wybrać online ulubione dania. Nie będę się rozpisywać, wystarczy kliknąć tutaj, żeby dowiedzieć się szczegółów.

 

Smacznego !

 

makaron z botwinką1

 

Sałatka z serem i truskawkami

sałata z serem i truskawkami

I nastała pora, którą lubię najbardziej pod kulinarnym ( i nie tylko) względem. W ogrodzie dojrzewają owoce, na  grządkach zielenina rozwija się pięknie, warzywa czekają na swoją kolejkę. Smak dojrzałej w słońcu sałaty z własnej grządki jest zupełnie inny, niż tej kupionej na straganie . Lubię łączyć sałatę z owocami , dodając jej zielonego ogórka ( jeszcze nie mój, ale rosną te, co ocalały przed żarłocznymi ślimakami) do towarzystwa. Ser doskonale uzupełnia tę kompozycję – tu doskonałej jakości twaróg z lokalnej mleczarni. Listki fioletowej bazylii i mięty dopełniły smaku.

SAŁATA Z SEREM I TRUSKAWKAMI

miseczka młodych liści sałaty

pół zielonego ogórka

garść truskawek i jagód ( te są kamczackie)

kawałek twarogu półtłustego pokrojonego na kawałki

sól, pieprz ziołowy

łyżka octu balsamicznego i 2 łyżki oliwy

listki bazylii i mięty

Umytą i osuszoną sałatę ułożyłam  w miseczce, dodałam pokrojonego w półplasterki ogórka , posoliłam. Wrzuciłam owoce i listki mięty oraz fioletowej bazylii, polałam oliwą i octem balsamicznym, sypnęłam nieco pieprzu ziołowego i wymieszałam.  Na koniec poukładałam kawałki sera.

Owocowo-warzywne smaki połączone balsamicznym winegretem z dodatkiem sera smakowały doskonale. Myślę, że i bardziej wyraziste w smaku sery też będą pasowały do tej sałatki.

Smacznego !

sałata z serem i truskawkami1

Biszkopt z pianką i truskawkami

Latem lubię łączyć pieczone ciasta z formą zimnego deseru. Mam taki przepis na proste ciasto biszkoptowe, które bardzo dobrze pasuje jako spód pod tego typu słodkości. Truskawki chyba najlepiej sprawdzają się w takich deserach.

To ciasto przygotowane na letni, poprzedni upalny weekend rozeszło się błyskawicznie. Podaję przepis teraz, bo może komuś się przyda jeszcze na Dzień Taty 🙂

BISZKOPT Z PIANKĄ I TRUSKAWKAMI

biszkopt, taki jak tutaj

500 ml kremówki i 3 łyżki cukru-pudru lub 2 śnieżki

2 galaretki

miseczka truskawek

Biszkopt najlepiej upiec w głębszej formie, żeby pianka się zmieściła. Jeśli urośnie za wysoki, można go odpowiednio ściąć, a resztę podać np. przełożoną konfiturą.

Galaretki rozpuszczamy w  nieco mniejszej ilości wody , 1, 5 szklanki na jedną. Studzimy dokładnie mieszając. Gdy zaczynają gęstnieć, dodajemy ubitą z cukrem-pudrem śmietankę lub śnieżkę, dokładnie mieszamy. Masę wstawiamy na chwilę do lodówki. Kładziemy cienką warstwę  na placek i wtykamy w nią truskawki, wstawiamy do lodówki na około 15 minut, resztę pianki trzymając w pokojowej temperaturze, żeby za szybko nie zastygła.

Gdy pianka z truskawkami zastygnie, wykładamy na ciasto jej resztę i ponownie wkładamy do lodówki. Po 2-3 godzinach możemy kroić placek.

Jest nie tylko smaczny, ale i efektowny. Warto zrobić go w sezonie owocowym, nie tylko z truskawkami.

Smacznego !

Debiut cyklu Kulinarne koty – Misia i Aleksander multiblogerki Gosi Oczko

nuki1

 

Koty to zwierzęta przypisywane czarownicom. A czyż gotowanie nie ma sobie czegoś z magii ? Myśląc nie tyle o smaku potrawy ale o upodobaniach naszych bliskich, którzy będą ją jedli , odprawiamy nad garnkami czary, doprawiając jedzenie tak, by smakowało jak najlepiej. To pewnie dlatego wiele blogerek i blogerów kulinarnych związanych jest z kotami, skutecznie przy tych czarach pomagającymi. Nie napisałam – są właścicielami, bo koty nie mają właścicieli , one tylko pozwalają nam  się zbliżyć do siebie bardziej lub mniej…

W blogosferze prowadzę internetowo i nie tylko bogate życie towarzyskie, dlatego już dawno zauważyłam, że mruczących przyjaciół blogerek i blogerów kulinarnych jest bardzo wiele. Postanowiłam je kolejno, w miarę możliwości co sobotę przedstawiać. Zainspirowałam się cyklem Gosi Oczko „Kulinarni czytają ” i zrobię to w podobnej formie – odpowiedzi na te same pytania. Ale jeśli ktoś chce przedstawić swoją kocią historię na swój sposób – proszę bardzo.

Każdy z blogerów kulinarnych chętnych do zaprezentowania swojego pupila może do mnie napisać na adres : grazyna0071@wp.pl

Aby łatwo było znaleźć cykl Kulinarne koty , zrobiłam specjalną kategorię z boku bloga.

Zaczynam od Misi i Aleksandra – kotów Gosi Oczko. W tytule napisałam – multiblogerki, bo Gosia prócz swoich kulinarnych – Koty kuchenne Oczka i  ( Foto) Kosa w talerzu, prowadzi jeszcze blog Czytelniczy ( ze wspomnianym cyklem Kulinarni czytają ) a dodatkowo wraz z Agą makaronowy blog Pasta i basta.

Oddaję wreszcie głos pierwszemu gościowi. Oczko poznałam trzy lata temu, dzięki Drugiej Makaroniarze – Adze. Przyjechały mnie odwiedzić, potem spotkałyśmy się na Blog Forum i na kliku warsztatach kulinarnych. Bardzo lubię zupy Gosi, podziwiam jej niebanalne zdjęcia i współdzielę czytelniczą pasję.

 

   Jak kot pojawił się w twoim życiu ?

 

Przede wszystkim wszystko miało być zupełnie inaczej, niż wyszło to ostatecznie 😉

Kiedy koty w domu były jeszcze tylko śpiewką przyszłości  – plan zakładał zakocenie od razu
w pakiecie dwoma małymi dachowcami ze schroniska dla zwierząt. Owszem, marzyliśmy z panem R. o niebieskim rosyjskim, ale z góry założyliśmy, że nie będziemy wydawać pieniędzy na nowego kota, skoro tyle innych życiowych nieszczęść czeka na dom, a my możemy im go zapewnić. Nie ponosząc przy tym już na starcie tysięcznych kosztów.

Jednak niebieski (zwany przez nas również szarakiem) najwyraźniej był nam pisany 😉 Okazało się, że niezbyt daleka znajoma właśnie się przeprowadza, a na nowe miejsce niestety nie będzie mogła zabrać swojego kota. I choć z bólem serca, to będzie musiała się z nim rozstać. Szukała więc dla niego dobrego domu, którym to domem została nasza Gawra 🙂

I tak już sobie funkcjonujemy z Aleksem ponad dwa lata.

koty oczka1

 

 

Niecały rok temu, bo w sierpniu 2013 roku dołączyła do nas Misia. Kiedy zamieszkał z nami niebieski Aleksander, kwestią czasu było to, kiedy dostanie kocią siostrę lub brata. Wszak na początku zakładaliśmy dwa koty. I właśnie o drugim zaczęłam przebąkiwać niecały rok po tym, kiedy zamieszkał z nami Aleks.

Przeglądałam na FB strony fundacji zajmujących się bezdomnymi kotami (Koteria, Pruszkowski Dom Tymczasowy, Zwierzaki z Mińska i Jokot, śledziłam tez poznański Koci Pazur) oraz co jakiś czas przeglądałam stronę internetową warszawskiego schroniska na Paluchu.

Zakochałam się w trzech kotach. Dwa pojechały do innych domów (za późno zgłosiłam akces), a trzecia kotka z charakteru była typowana na klasycznego kociego jedynaka, a my już przecież mieliśmy Aleksandra. Szukałam zatem dalej. I wtedy zakochałam się w tym spojrzeniu…

 

koty oczka2

 

I już wiedziałam, że to ten kot, nie inny musi do nas dołączyć.

A jak wyglądały pierwsze dni dwóch kotów razem w naszym domu, można przeczytać na Kotach Kuchennych Oczka. http://belkoty.blogspot.com/2013/08/watek-niekulinarny-czyli-co-dwa-koty-to.html

Lekturę polecam szczególnie tym, którzy stoją przed decyzją wzięcia drugiego kota.  Dzięki kilku prostym zasadom udało mi się wprowadzić na teren Aleksandra nowego kota bez bitw, agresji i – tak, mogę tak stwierdzić – w harmonii 😉

 

koty oczka3

 

koty oczka4

 

    Co w nim lubisz najbardziej ?

 

Oba moje koty, to dwa różne charaktery. Ba! ich charakter w miarę tego im dłużej się znamy – również się zmieniają.

Aleks, jako jedynak był wielką przylepą. Uwielbiał przesiadywać na moich kolanach, tulić się i spać między nami. To pewnie również wynik tego, że siedząc sam w domu, kiedy my w tym czasie byliśmy w pracy, był bardzo stęskniony za towarzystwem. Kiedy pojawiła się Misia stał się bardziej niezależny, częściej wybiera samotne przebywanie w pokoju, w którym akurat nikt nie siedzi i przestał z nami spać w łóżku. Czasem jednak zbiera mu się na czułości i na te kolana i tak się ładuje 😉

Za to bardziej się zaktywizował, zdarza mu się prowokować do zabawy, więcej brykać po domu i trochę stał się gadułą (szczególnie, kiedy próbuje namówić do zabawy Misię, albo jej szuka).

Misia, jako kot po przejściach na początku była bojaźliwa (zanim trafiła do fundacji – żyła gdzieś na wiosce i spała z kurami w kurniku; po dawnych czasach brak jej dolnego  lewego kła). Jednocześnie jednak lgnęła do nas, ale jeszcze z zachowaniem bezpiecznego dystansu. Kiedy jednak po 4 miesiącach sama z siebie odważyła się wejść na kolana, tak teraz nie ma dnia, kiedy kotka nagle się teleportuje obok któregoś z nas. Mało tego – rozbestwiła się już na tyle, że w nocy anektuje coraz większą część poduszki i bezpardonowo wpycha się pomiędzy nas.

 

koty oczka5

 

Rozpisałam się o nich, a jeszcze nie odpowiedziałam na pytanie 😉 Co w nich lubię najbardziej?
Lubię kiedy wpychają mi się na kolana, na których właśnie trzymam laptopa, lubię kiedy Misia ociera się o moje nogi pozostawiając na czarnych sztruksowych spodniach mnóstwo białej sierści, lubię, kiedy Aleks budzi mnie delikatnie packając mnie rano łapką po policzku, dając znać, że właśnie przyszła pora na śniadanie, lubię obserwować, kiedy Misia bawi się zabawkami, a Aleks szaleńczo gania po domu. Generalnie – lubię w nich wszystko.

 

koty oczka6jpg

 

   Kot w kuchni .

 

Mamy kota „górskiego” i kotkę „nizinną”. Kiedy gotuję w kuchni, Aleks często obserwuje sytuację z wysokości lodówki lub tuż pod sufitem siedząc na górnej szafce, a Misia na podłodze kręci ósemki ocierając się o moje nogi. Często jednak po prostu wylegują się na blacie lub siedzą na parapecie przy otwartym, osiatkowanym oknie.

 

koty oczka7

 

   Co jada Twój kot ?

 

Oboje jedzą BARF, czyli surowe, suplementowane mięso. Więcej o tym naturalnym sposobie żywienia można poczytać na Barfowym forum: http://www.barfnyswiat.org/index.php

 

 

     Najzabawniejsza historia

 

Niektórych rzeczy w kuchni nie mogę zostawiać bez dozoru. Tyczy to się głównie otwartego jogurtu naturalnego. Jest duża szansa, że któryś z kotów zanurzy w nim swoje wibrysy.  Nie wspominam o surowym mięsie, bo wiadomo, że tego to już w ogóle bez dozoru zostawić nie mogę (pamiętajcie, że koty z surowych mięs nie powinny jeść w ogóle wieprzowiny). Mam też niebieskiego amatora tart i kruchych ciasteczek – jeżeli nie schowa się tego przed kocim wzrokiem do szafki, na 100 % zostaną obgryzione 🙂

Dziękuję za rozmowę 🙂

Cały cykl Kulinarne koty można zobaczyć tutaj .

koty oczka8

 

Roladki schabowe ze szparagami i szparagi w beszamelu

roladki ze szparagami

 

Dorwałam jeszcze wczoraj na targu szparagi i nie zawahałam się ich wykorzystać na dzisiejszy świąteczny obiad. Panowie  zażyczyli sobie klasyczne schabowe panierowane, ja wolę mięso mniej kaloryczne i zrobiłam roladki nadziewane szparagami i żółtym serem , z listkami bazylii dla aromatu. Ugotowałam szparagi całym pęczkiem i resztę podałam do obiadu z beszamelowym sosem , aromatyzowanym kolorową bazylią.

 

SZPARAGI Z BESZAMELEM

pęczek szparagów

1/4 szklanki mleka, woda, sól, cukier

sos beszamelowy :

łyżka masła

łyżka mąki

1/2 szklanki mleka i 1/2 szklanki bulionu ( z suszonej włoszczyzny)

sól, pieprz świeżo zmielony

zielona i fioletowa bazylia

Obrane szparagi włożyłam do wody z dodatkiem mleka, soli i odrobiny cukru – tak ugotowane tracą goryczkę. Gotowałam około 10 minut od zagotowania na wolnym ogniu. Odcedziłam.

Na patelni rozpuściłam masło, zmieszałam z mąką i lekko podsmażyłam robiąc jasną zasmażkę. Rozprowadziłam ją zimnym mlekiem, potem gorącym bulionem, mieszałam  do zagotowania, doprawiłam solą ,  pieprzem świeżo zmielonym i listkami bazylii.

Sosem polałam ciepłe szparagi.

 

szparagi w beszamelu

 

GRILLOWANE ROLADKI SCHABOWE Z SEREM, BAZYLIĄ  I SZPARAGAMI

 

plaster schabu

plaster żółtego sera

2 ugotowane szparagi

kilka listków bazylii

sól, pieprz, zioła prowansalskie

rozkłócone jajko

Schab rozbiłam, doprawiłam solą,pieprzem i ziołami. Położyłam na niego plaster sera, listki bazylii  i szparagi, zwinęłam ciasno roladkę. Obtoczyłam ją w rozkłóconym jajku i smażyłam na posmarowanej cienko olejem patelni grillowej, po kilka minut z każdej strony. Można też zrobić je na grillu, nieco dłużej smaząc.

Nie lubię robić zdjęć dań obiadowych, jak wszyscy czekają na jedzenie… Gdy szykowałam do zdjęcia szparagi, ser z roladek wypłynął i zamazał obraz przekroju, listki bazylii schowały się w środku… Na szczęście z zewnątrz były ładnie usmażone i uratowały honor dania…

Za to były pyszne, szparagi i ser dobrze się komponują , przyprawy pasowały, mięso zachowało  soczystość. Jak dorwiecie jeszcze szparagi, to polecam .

Smacznego !

 

roladki ze szparagami1

 

Tarta z bezą i jagodami

tarta z bezą i jagodami

 

Jakiś czas temu mój mąż w rozmowie z sąsiadem zapytał go o krzewy rosnące w jego ogrodzie, wyglądające inaczej niż np. borówka amerykańska. Okazało się, że to jagoda kamczacka, z którą się zetknęłam pierwszy raz. Poszliśmy ją zobaczyć z bliska. Okazała się słodka i pyszna, smakuje doskonale nawet prosto z krzaczka. Dostałam trochę tych jagód i postanowiłam wypróbować je w tarcie z bezą.

 

jagoda kamczacka

 

TARTA Z BEZĄ I JAGODĄ KAMCZACKĄ

ciasto :

3/4 szklanki  mąki pszennej i tyle samo krupczatki
2 łyżki  kakao w proszku
50 g drobnego cukru
szczypta  soli
125 g niesolonego masła
2  żółtka
1 łyżka lodowatej wody

beza :
3 białka
1/2 szklanki cukru
kilka kropel soku z cytryny

Dodatkowo
szklanka jagód

Mieszamy mąkę z kakao, cukrem i solą.  Dodajemy miękkie masło pokrojone na kawałki- ciasto powinno zbijać się w okruchy. Dodajemy żółtka zmieszane z wodą i całość wyrabiamy aż powstanie jednolita masa. Z ciasta forujemy dysk, który po zawinięciu w folię odkładamy na 30 minut do lodówki lub na 15 minut do zamrażalnika.

Schłodzone ciasto wałkujemy na wielkość formy i wylepiamy ją, łącznie z bokami . Nakłuwamy widelcem raz przy razie i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 C na około 20 minut, aż spód się upiecze.

W międzyczasie robimy bezę : Zimne białka z lodówki ( ja dałam dwa od spodu, a na żółtku z trzeciego zrobiłam majonez) solimy leciutko i ubijamy trzepaczkami miksera. Jak zrobi się piana, dosypujemy powoli cukier i nadal ubijamy, aż podniesiona trzepaczka będzie ciągnęła za sobą białą „wstążkę ” piany. Dodajemy troszkę soku z cytryny.

W przepisach na bezę jest jeszcze mąka ziemniaczana i ocet, ale ja tak się nauczyłam w rodzinnym domu i beza mi wychodzi. Kiedyś spróbuję ze skrobią, zobaczymy jak wyjdzie…

Na podpieczony spód rozrzuciłam jagody, bez cukru, na nich rozłożyłam utrzepaną pianę. Wstawiłam tartę i zredukowałam piekarnik do 150 C. Piekłam około pół godziny do zezłocenia wierzchu  i zostawiłam ciasto w uchylonym piekarniku, by powoli stygło. Potem wyjęłam do zupełnego ostudzenia.

Kroiłam tartę jak już była zimna. Jagody doskonale pasowały do kakaowego ciasta i słodkiej bezy. Podczas pieczenia w naturalny sposób nabrały konsystencji konfitury.

 

tarta z bezą i jagodami2

 

Bezy nie są moim ulubionym ciastem, ale w takiej formie przekonałam się do nich. Ucieszyło to bardzo moją córkę, która z kolei bardzo je lubi . Niedługo mam urodziny i obiecałam jej , że zrobię pavlovą z malinami, bo już zaczęły dojrzewać.

Chyba posadzę sobie krzaczki tych jagód w ogrodzie. Ciekawe, czy uda mi się wyhodować też jagody goji, jak sąsiadom… Po tarcie pozostało już tylko wspomnienie, teraz delektuję się  lodami i jogurtowcem ze zmiksowanych jagód. Przepisy niebawem.

Smacznego !

 

tarta z bezą i jagodami4

 

 

 

 

Sałatka ze szparagami i domowym majonezem

sałatka ze szparagami3

 

W tym sezonie szparagowym nie pokazałam nic nowego, bo robiłam ulubione dania , które są już na blogu. Dziś sałatka na bazie mojej młodej sałaty z ogródka, ugotowanych na parze szparagów i jajka , z domowym majonezem, zrobionym inna metodą, niż ten, o którym kiedyś pisałam. Stanowi drugie danie obiadowe dla mojej młodej wegetarianki, bo gorąco dziś i lepiej zjeść takie danie, niż coś podobnego na ciepło.

 

SAŁATA ZE SZPARAGAMI I JAJKIEM Z DOMOWYM MAJONEZEM

miseczka liści młodej sałaty ( prosto z grządki)

kilka szparagów ugotowanych na parze

jajko na twardo

pomidor

pół zielonego ogórka

szczypiorek, natka pietruszki naciowej ( tez z grządki)

sól morska, biały pieprz

 

sałatka ze szparagami5

 

 

domowy majonez

żółtko dużego jajka

3/4 – 1 szklanki oleju

2 łyżeczki musztardy

sól, pieprz, szczypta cukru

kilka kropel soku z cytryny

Wszystkie składniki majonezu muszą być w pokojowej temperaturze. Żółtko wbijamy do porcelanowej miski , sypiemy sól, cukier i pieprz i rozkręcamy drewnianą łyżką lub pałką z okrągłą końcówką. Dodajemy łyżeczkę musztardy i kręcimy dalej, w tym samym kierunku. Dolewamy olej po kropli, potem cienką stróżką i kręcimy cały czas. Gdy majonez zgęstnieje, dodajemy kolejną łyżeczkę musztardy nie przerywając kręcenia. Potem kontynuujemy dolewając  dalej resztę oleju. Na końcu doprawiamy sokiem z cytryny. Trzymamy w lodówce na najmniej chłodnej półce.

 

domowy majonez

 

Sałatę myjemy, suszymy i rozkładamy na talerzu lub półmisku. Solimy. Układamy na niej warzywa i plasterki jajka w dekoracyjny sposób, posypujemy morską solą i białym pieprzem. Ozdabiamy kleksami majonezu , natką pietruszki i szczypiorkiem. Na domowej sałacie surowe warzywa , szparagi i jajko uzupełniają się a majonez łączy je w harmonijną całość.

Smacznego !

 

sałatka ze szparagami2

 

Konfitura truskawkowo- czereśniowa z kwiatowym aromatem

konfitura truskawkowa

 

Kiedy zobaczyłam u Pinkcake konfiturę truskawkową z kwiatami czarnego bzu, od razu wiedziałam, że ją zrobię . Dodawałam syrop z kwiatów czarnego bzu do soku i kompotu z truskawek , bardzo mi smakowało to połączenie. Kwiatowy aromat podkręca smak truskawek. Pomysł dodania do konfitury czereśni zrodził się spontanicznie, bo właśnie  zerwałam owoce na kompot do obiadu. Porozdzielałam je na połówki pozbawiając pestek i dorzuciłam do gotujących się już truskawek. Ale pyszna konfitura wyszła !

 

KONFITURA TRUSKAWKOWO-CZEREŚNIOWA Z KWIATAMI DZIKIEGO BZU

kilogram truskawek

pół kilo czereśni

20 – 25 dkg cukru

trochę soku z cytryny ( łyżeczka wystarczy, ale ile kto lubi)

kilka baldachimów kwiatów czarnego bzu

 

bez dziki

 

Umyte i obrane truskawki pokroiłam na kawałki i przesypałam cukrem. Włożyłam do szerokiego garnka i podgrzewałam powoli, aż puściły sok. Włożyłam kwiaty czarnego bzu, gotowałam na małym ogniu często mieszając, by się nie przypaliło. Gdy truskawki zaczęły się rozpadać, dorzuciłam połówki wypestkowanych czereśni, sok z cytryny i dalej powoli gotowałam mieszając , do gęstości. Wyjęłam bzowe baldachimy.

By sprawdzić konsystencję , najlepiej zrobić  „próbę talerzyka ” – łyżeczkę konfitury wylewamy na zimny talerzyk, gdy się nie rozpływa na boki- konfitura jest gotowa.

 

konfitura truskawkowa3

Gorącą włożyłam do wyparzonych słoików i zakręciłam, postawiłam do góry dnem pod ręcznikiem. To powinno wystarczyć do pasteryzacji, ale i tak  pasteryzowałam kompoty  z truskawek ( z dodatkiem syropu z bzu i z akacji), więc dla pewności gotowałam słoiczki w garnku wyłożonym ściereczką z wodą do 3/4 wysokości 20 minut pod przykryciem. Zostawiłam do wystudzenia w przykrytym garnku, by nabrały koloru i aromatu.

Część zostawiłam do kanapek śniadaniowych. Ale pyszna ! Czereśnie podkreśliły smak truskawek i kwiatowy aromat konfitury. Smak lata w pełni !

Smacznego !

 

konfitura truskawkowa4