Dynie, które mi urosły w tym roku w ogrodzie dostarczyły mi surowca do wielu dań. Ta największa ważyła 14 kg i była przepyszna . Najbardziej smakowała nam pieczona , ale kawałki, które gotowałam sobie na parze z innymi warzywami też były smaczne. Martwiłam się jak ją dam radę przerobić , ale sporą część zabrała córka, bo z pieczonej w piekarniku robiła różne pyszności. Ja oczywiście musiałam zrobić kremową zupę – i to niejedną, z tym, że część takich zup już pokazywałam na blogu. Ta jednak, krem z dyni z serami, zrobiona była nieco inaczej – na rosole z gęsi, z dodatkiem wolno pieczonych pomidorów ( które też zrobiłam w tym roku) . Na dodatek podałam ją ze słonymi , wyrazistymi serami – fetą i suszonym twarogiem, co mocno ożywiło jej smak i świeżą bazylią.
KREM Z DYNI Z SERAMI
ok. kilograma pieczonej dyni
szklanka rosołu ( miałam z gęsi) lub bulionu warzywnego
Dynię piekę zwykle gdy mam rozgrzany piekarnik, przy okazji robienia ciasta czy dań obiadowych. Gdy jednak potrzebuję pieczonej, to odpalam piekarnik i specjalnie dla niej. Skrapiam ją oliwą i posypuję ziołami, czasem jakąś mieszanką, np. do ziemniaków. Wkladam do rozgrzanego do 180-200 C piekarnika na około 20 minut, sprawdzam czy miękka. Część takiej dyni miksuję na puree, studzę i wkładam w pojemnikach do zamrażalnika do zup na zimę.
Do garnka z resztą rosołu dodaję jeszcze 2-3 szklanki wody, marchewki , pora i pieczone pomidory z zamrażalnika. Dodają one sporo smaku, więc przypraw nie trzeba tak wiele. Gotuję do miękkości warzyw, pod koniec dodaję pieczoną dynię. Miksuję na gładką masę, doprawiam tymiankiem, pieprzem, paprykami i niewielką ilością gałki muszkatołowej.
Na talerzu posypuję drobno pokruszonymi słonymi serami i świeżą bazylią . Bardzo to wszystko do siebie pasuje , kremowy i ożywiony przyprawami smak zupy zyskuje w połączeniu z wyrazistymi serami.
W tym roku posiałam w ogrodzie nie tylko cukinie, ale też patisony i dynie. Rok był łaskawy dla naszej piaszczystej gleby, bo latem sporo padało. Wyrosło mi sporo różnych dyń , więc wykorzystuję je na różne sposoby. Kilka razy jedliśmy już zupę dyniową ( podkręconą ostrymi przyprawami i suszonymi pomidorami), robiłam też ciasta z dodatkiem dyni. Jesienią lubimy też bardzo pieczone warzywa i dynia zawsze jest ich królową . Oto największa, jaką udało nam się wyhodować – odcięta kilka dni temu przed pierwszymi przymrozkami, o średnicy około pół metra.
Kiedyś tych warzyw zostało z kolacji i następnego dnia zrobiłam makaron z pieczoną dynią i serem, dodając też pieczone pieczarki, bakłażana i patisona . Sery były różne a danie wykończyłam świeżymi listkami bazylii i kolorowym pieprzem, polewając na końcu olejem rzepakowym tloczonym na zimno. Wyszło pyszne jesienne danie, proste i szybkie w wykonaniu.
MAKARON Z PIECZONĄ DYNIĄ I SERAMI
makaron ugotowany według przepisu ( miałam kolanka)
Warzywa upieczone w piekarniku z ziołami i oliwą : dynia, patison, bakłażan, pieczarki
kawałki różnych serów – miałam twaróg, goudę i sery grądzkie
sól, pieprz kolorowy, papryka wędzona
świeża bazylia i natka pietruszki
Makaron gotujemy według przepisu , najlepiej al dente. Warzywa pieczemy w piekarniku z oliwą i ziołami, pokrojone na mniej więcej równe kawałki . Do makaronu kroimy je na drobniejsze kawałki . Mieszamy je razem , dodawając nieco oliwy od ich pieczenia, jeśli została na blasze.
Na talerzach układamy porcje makaronu, dorzucamy warzywa i mieszamy . Dodajemy kawałki serów, póki gorące – dzięki temu część z nich lekko się stopi. Posypujemy solą , pieprzem kolorowym z młynka i papryką , najlepiej wędzoną , słodką , możemy też dodać nieco ostrej. Na koniec dodajemy świeże zioła – bazylię, natkę pietruszki, może też być i tymianek czy rozmaryn. Jeśli oliwy od pieczenia warzyw było niewiele, możemy polać danie dobrym olejem tłoczonym na zimno ( ja miałam rzepakowy) albo i oliwą. Mamy proste i pyszne danie ze smakami jesieni. Jeśli nie robimy wcześniej pieczonych warzyw , możemy potrzebną do makaronu ilość przygotować na patelni grillowej, będzie równie smacznie a dla amatorów grillowych smaków nawet i lepiej.
Takie sałatki robię teraz niemal codziennie, by wykorzystać winogrona z ogrodu i pyszne sery od lokalnego dostawcy. Bazą jest mieszanka sałat, oprócz róznych wyrazistych i słonych serów dorzucam czasem marynowanego patisona a wykończenie jest zawsze podobne : kolorowy pieprz, miód i posiekane orzeszki . Lubię materializować kulinarnie różne powiedzenia ( np. figę z makiem 😉 i teraz takie sałatki skojarzyły mi się z powiedzeniem określającym coś niezwykle atrakcyjnego : cud, miod i orzeszki 🙂 Czasami do sałatek dodaję świeże figi, na które teraz jest sezon i wtedy smaki są bogatsze.
sałatka z serami, winogronami i figami
SAŁATKA CUD MIÓD I ORZESZKI
sałata, jaką lubicie ( rucola daje fajny kontrast smaku)
Na umytej i porwanej na kawałki sałacie , którą lekko solimy rozkladamy kawałki serów na przemian w kulkami winogron. Jeśli mamy figi -dodajemy je pokrojone na ćwiartki lub mniejsze części. Możemy dodac też drobne kawałki marynowanego patisona lub gruszek, ewentualnie nawet pomidorków koktajlowych. To wszystko posypujemy świeżymi ziołami , bazylią, tymiankiem cytrynowym, miętą. Na koniec dodajemy posiekane orzeszki , jakie lubimy , polewamy miodem , dobrym octem jablkowym lub zalewą od marynowanych gruszek czy patisonów. Dodajemy świeżo zmielony kolorowy pieprz i jak ktoś lubi- nieco oliwy , ale takiej mniej wyrazistej, by nie zdominowała smaków z sałatki. Na zdjęciach są różne rodzaje takiej sałatki, robione w ciągu kilku ostatnich tygodni. Cieszmy się smakami późnego lata .
Maliny w moim ogrodzie rosną tylko w czerwcu i lipcu ( są podobne do leśnych i niemal dzikie, przeszły do mojego ogrodu od sąsiadów). Jednak na targach i w sklepach są dostępne te, które dojrzewają przez całe lato. Wrzucam więc deser z początku lipca, z okolic moich urodzin i imienin dziewczyny mojego syna – to jej były dedykowane mini pavlove z malinowym kremem i owocami. Wypieków i słodkości było więcej a ja zaliczyŁam spadek formy ( od rehabilitantki mam zakaz „kuchennych maratonów”, czyli działań forsujących prawą rękę) , więc mini pavlova jest z gotowej bezy z cukierni, karmelowej. Krem zrobiłam sama, lżejszy niż ten klasyczny na mascarpone, z serka jogurtowego i waniliowego, dodając zmiksowane maliny i borówki. Pyszne to wyszło bardzo i można je zrobić z każdymi sezonowymi owocami.
MINI PAVLOVA MALINOWA
średnie bezy , karmelowe i zwykłe
jogurt grecki
serek waniliowy ( 140 g)
250 ml śmietanki 30 %
pół szklanki malin i borówek przesypanych łyżką cukru
owoce do ozdoby
desery urodzinowo-imieninowe w ogrodzie
Jogurt odcedzamy na sitku wyłożonym gazą przez kilka godzin tak, jak tutaj . Owoce przesypujemy cukrem, rozgniatami i gdy puszczą sok – miksujemy. Schłodzoną dobrze śmietankę ubijamy na sztywno. Powoli miksując dodajemy serek z odciśniętego jogurtu i waniliowy, na końcu zmiksowane owoce. Nie dosładzamy, bo bezy są dość słodkie i krem ma być kontrastowy i ożywczy.
Bezy przekrawamy na pół, smarujemy kremem jogurtowo-owocowym i ozdabiamy owocami . Słodkie bezy, owocowy, wyrazisty krem i świeże owoce tworzą doskonałe polączenie smaków. Teraz jeszcze są i maliny i borówki, można też takie mini pavlove komponować z dowolnymi owocami.
Przypomnę – dziś jest Międzynarodowy Dzień Blogera. Pierwszy raz obchodziłam go 13 lat temu i wtedy mój blog był bardzo znany i popularny , bo nie znikał w tłoku innych blogów i wyróżniał się – słowo pisane jeszcze wtedy było cenione bardziej , niż obrazki czy filmiki. Ja nie zmieniłam zdania i wolę czytelników, zwłaszcza tych wiernych niż obserwatorów , choc też ich doceniam .
W tym roku po raz kolejny mam wysyp cukinii, dodatkowo posiałam kabaczki i patisony, cieszę się więc ich smakami na różne sposoby. Na blogu mam już cukinie faszerowane, w formie makaronu wstążki, placuszki z nich, marynowane i kiszone patisony , puree do zup i sosów, jest tych przepisów całkiem sporo. Cukinia zapiekana to danie, które robię ostatnio na okrągło, z różnymi dodatkami i serami. Bazą są plastry cukinii, kabaczków i średnich patisonów , podsmażone lub podduszone na patelni albo i w mikrofalówce, gdy się spieszę . W piekarniku też można je zrobić , na razie dla mnie jest na to za gorąco . Na cukinię kladę plastry wędliny, szynki lub peklowanego kurczaka ( wegetartianie mogą to pominąć ) , potem pomidory a na wierzch mozzarellę lub inny ser, który się ładnie rozpuszcza. Wszystko jest przyprawione solą, pieprzem, ziołami i wędzoną papryką. Smakuje mi to bardzo i nie wymaga wiele czasu i wysiłku w przygotowaniu. Na zdjęciu poniżej kabaczki, patisony i coś pośredniego – wydłużone patisony, być może krzyżówka z kabaczkiem 🙂 Z mojego ogrodu oczywiście.
CUKINIA ZAPIEKANA Z POMIDOREM I SEREM
plastry cukinii, kabaczka lub średniego patisona
tyle samo kawałków wędliny ( można pominąć)
plastry pomidora
kawałki mozzarelli , sera pleśniowego, fety lub żółtego
sól, pieprz, papryka wędzona
ulubione zioła
oliwa lub dobry olej
Cukinie, kabaczki lub patisony kroimy w plastry grubości niecałego centymetra, solimy i odkładamy na chwilę, by puściły wodę. W międzyczasie kroimy na plastry podobnej wielkości wędliny i pomidory. Te ostatnie solimy lekko i posypujemy oregano, bazylią i/lub czym lubimy. Przygotowujemy też ser krojąc na plastry lub kawałki odpowiednie do ułożenia na górze.
Osuszamy cukinie , skrapiamy oliwą , pieprzem i wędzoną papryką i podsmażamy chwilę na patelni lub podduszamy w mikrofali . Jeśli robimy danie w piekarniku, to najpierw przez kilka minut podpiekamy same cukinie a potem dokładamy resztę składników. Na plastry warzyw kladziemy kolejno – wędliny ( wegatarianie pomijają) , pomidory i ser, posypujemy po wierzchu odrobiną wędzonej papryki i zapiekamy dalej, aż ser się rozpuści. Gdy robimy to na patelni, to warto pod koniec smażenia przykryć ją pokrywką.
Cukiniowe zapiekanki puszczają sosy z warzyw i sera, z posmakiem wędliny i ja zajadam je maczając chleb lub bagietkę w tym sosiku. Można też podać je z grzankami czosnkowymi. Aha, zrobiłam też wersję wegańską, samą cukinię z pomidorem i wyszła bardzo smaczna.
Inne pyszne dania z cukinii i podobnych warzyw można zobaczyć na blogu klikając w tagi : cukinia, patison, kabaczek .
Zimne desery to mój konik i dlatego niecierpliwie czekam na lato, by kombinować je z różnych owoców i ciekawych dodatków. W tym bazą są świeże truskawki ( kupione) i jagody kamczackie ( z ogrodu) oraz malinowa frużelina , jeszcze z mrożonych owoców, bo czyściłam zamrażalnik by zrobić miejsce na nowe . Dodatki to masa z serka labneh ( z odciśniętych jogurtów) , bita śmietana i pokruszone herbatniki zmieszane z jogurtem. Listki mięty do dekoracji albo i do zjedzenia, jak ktoś lubi. Najbardziej pracochłonna była frużelina , poza tym, jeśli się odpowiednio wcześniej odcedzi jogurty to deser robi się sam. Dodatkowo wykorzystałam pokruszone w podróży herbatniki i wafelki, więc zachowałam też zasadę zero waste. Deser serowy z frużeliną wyszedł niezwykle smakowity, co doceniły zwłaszcza moje dzieci.
DESER SEROWY Z FRUŻELINĄ MALINOWĄ
dwa jogurty naturalne ( po 400 g)
250 ml śmietanki 30 lub 36 %
2 łyżki cukru-pudru
pół szklanki frużeliny malinowej
truskawki, jagody kamczackie lub inne owoce
mięta i wafelki do dekoracji
szklanka pokruszonych herbatników i/lub wafelków
Najpierw zrobiłam frużelinę, rozgotowując szklankę mrożonych malin z cukrem i sokiem z cytryny do smaku. Gdy się zagotowały i lekko rozpadły , dodałam łyżeczkę mąki ziemniaczanej rozpuszczonej w kilku łyżkach wody i zagotowałam. Potem dodałam namoczoną wcześniej w łyżce wody płaską łyżeczkę żelatyny i mieszałam, aż sie wszystko połączy. Na koniec sprawdziłam, czy nie trzeba dosłodzić do smaku. Wystudziłam.
Półtora opakowania jogurtu przeznaczyłam na serek labneh . Pozostałe pół wymieszałam z pokruszonymi herbatnikami i wafelkami, zostawiając ładniejsze kawałki do dekoracji.
Ubiłam śmietankę z cukrem-pudrem, część odłożyłam na wykończenie deseru ( 5 łyżek, bo było 5 deserów) , resztę wymieszałam z serkiem labneh na gładką masę.
W szerokich szklankach układałam : herbatniki z jogurtem, łyżkę frużeliny, masę serowo-śmietanową, truskawki i jagody, bitą śmietanę, resztę truskawek i jagód. Ozdobiłam wafelkami i listkami mięty.
Takie zestawienie owoców i dodatków wszystkim bardzo smakowało. Polecam na specjalne okazje, z różnymi owocami – będzie ich teraz coraz więcej.
Maj to czas szparagów – nie da się ukryć. Zanim przyjdzie pora na inne pyszne warzywa – świeże pomidory, papryki czy fasolkę szparagową , cieszmy się tym majowym dobrem na wszelkie sposoby. Pokazywałam już na blogu wiele sposobów na podanie szparagów, od gotowanych poprzez pieczone, grillowane a nawet kiszone. Teraz przyszła pora na szparagi w sosie serowym , przedtem lekko podsmażone na oliwie razem z kilkama plastrami bakłażana, do którego też ten sos pasuje. To fajnie sharmonizowane smaki , no może nie aż tak, jak szparagi z sosem holenderskim ( takie robi moja córka) , ale jeśli dodamy do sosu dobre jakościowo sery to smak zapamiętamy na długo. Bazą sosu serowego jest u mnie beszamel. Szparagi miałam tym razem białe, grubsze i doskonale się w takim zestawieniu sprawdziły.
ok. 20 dkg różnych ulubionych serów ( miałam regionalne, kozie ) i wiejski twaróg
tymianek zwykły i cytrynowy, świeży cząber
oliwa do podsmażenia
Białe szparagi, zwłaszcza jeśli są grube, obieramy cienko , odłamując zdrewniale końcówki. Ja przed podsmażeniem je lekko solę by zmiękły i dodaję troszkę pieprzu do smaku. Tak samo zrobiłam z plastrami bakłażana, które robiłam razem. Na dużej patelni wlałam trochę oliwy i lekko podsmażyłam szparagi i bakłażany, przewracając je, by równomiernie lekko zmiękly, zachowując jędrność i uważajac na delikatne główki. Jednocześnie, w rondlu zrobiłam beszamel, na jasnej zasmażce z masła i mąki rozprowadzonej mlekiem. Wrzuciłam do sosu pokrojone drobno kozie sery oraz pokruszony , tłusty wiejski twaróg i intensywnie mieszałam do czasu, aż się rozpuszczą. Doprawiłam solą i białym pieprzem.
Podsmażone szparagi i bakłażany polałam serowym sosem , posypałam świeżym tymiankiem i cząbrem. Bardzo to wszystko razem nam smakowało, wyraziste sery złagodzone wiejskim twarogiem dały ciekawy efekt. Sery regionalne często wykorzystuję w różnych daniach i sałatkach . Kupuję je na festynach lub na stoiskach targów produktów regionalnych, które łatwo rozpoznać po specjalnych oznaczeniach. Być może ułatwiają to specjalistyczne materiały, z których zbudowane są stoiska , jakie można wybrać m. in na https://mediplex.pl/. Oprócz serów kupuję też na targach dobre oleje i to, co mi się spodoba i posmakuje.
A wracając do szparagów , to muszę wreszcie zrobić te z sosem holenderskim. Moja młodsza córka gotuje lepiej ode mnie i podejmuje trudniejsze wyzwania, teraz ona jest dla mnie inspiracją.
Trudno w to uwierzyć, ale dziś mija 15 lat od czasu, gdy moja najmłodsza córka, bardzo wtedy małoletnia, uznała, że to, co gotuję warto pokazać w Internecie i założyła mi bloga na ogólnodostępnej platformie. Kilia lat póżniej, po rozmowach na Blog Forum Gdańsk, przeniosłam go na własną stronę internetową. Od tego czasu moje życie znacznie się zmieniło, zyskałam nowych znajomych i przyjaciół, zaczęłam życie towarzysko-kulinarne. Pisałam o tym już kilka razy przy okazji kolejnych rocznic, ale dla mnie to jest bardzo ważne. Bardziej, niż umiejętności kulinarne, które miałam okazję sprawdzić na przyklad podzcas ostatniej majówki, pełnej wyzwań w kuchni, z którymi sobie poradziłam. Tort z malinową frużeliną i borówkami jest nna bazie ciasta czekoladowego i mojej ulubionej masy z serków jogurtowych. Tylko frużelina jest czymś nowym, co zrobiłam pierwszy raz i udało mi się . Wykorzystałam do niej maliny z kompotu.
masa z serków jogurtowych i bitej śmietany, jak tutaj
Frużelina malinowa : szklanka malin z kompotu, łyżeczka żelatyny zalana 2 łyżkami wody, łyżeczka mąki ziemniaczanej rozpuszczona w łyżce wody, cukier do smaku
2 łyżki mielonych orzechów i migdałów
kubek borówek, listki mięty do ozdoby
Ciasto upieklam na prostokątnej blaszce, przycięłam je w formę kwadratu. Przecięłam na trzy blaty. Masę po zrobieniu wstawiłam do lodówki.
Żelatynę zalałam dwoma łyżkami zimnej wody. Maliny z kompotu plus trochę soku ( ze dwie łyżki) łyżkę cukru ( przepis byl na świeże owoce) zaczęłam podgrzewać powoli w rondelku. Gdy się zagotowały, wlałam w nie rozpuszczoną mąkę ziemniaczaną i mieszałam, aż się wszystko ponownie zagotowało. Wtedy dodałam napęczniałą żelatynę i szybko mieszając rozpuściłam, ale nie dopuściłam do gotowania. Ostudziłam.
Pierwszy blat tortu posmarowałam cienko masą i rozłożyłam na niej frużelinę.Położyłam drugi blat i posmarowałam grubą warstwą masy jogurtowo-śmieranowej. Trzeci blat ozdobiłam cieńszą warstwą masy , posypałam mielonymi orzechami i migdałami . Na wierzchu poukladałam borówki i ozdobiłam listkami mięty.
Torcik bardzo smakował wszystkim. Córka założycielka spróbuje go dopiero jutro, brat jej zawiózł – ma zajęty weekend, bo jeszcze uzupełnia wykształcenie. Kto wie, może założenie mi bloga ( i wcześniej swojego) było początkiem tego, co z powodzeniem robi teraz 🙂
Mam nadzieję, że zapał do blogowania mi nie ustanie, za dwa tygodnie wybieram się na duże blogerskie spotkanie do Wrocławia, jak zwykle z ciastem w torebce.
O twórczości Malcolma XD , jak o większości fajnych rzeczy w sieci, dowiedziałam się od moich dzieci . Najmłodsza córka ( Założycielka bloga) pokazała mi najpierw jego pasty na FB a potem dała do czytania książkę „Emigracja” . Obie miałyśmy taką samą zajawkę z nią – czytałyśmy w dniu, gdy wszystko szło nie tak jak trzeba, a w trakcie tej czynności poprawiał nam się skutecznie humor i problemy znikały. Lekko zaniepokojona oczekiwałam na ekranizację, bo to dość specyficzna twórczość i niełatwo ją przełożyć na obraz . Okazało się, że wszystko poszło dobrze i serial wymiata niemal tak samo, jak książka. Na dodatem wygrałam w konkursie ogłoszonym przez producenta ( Canal+) agrestowe kompoty i mogłam je wykorzystać kulinarnie robiąc deser z agrestem :
paczka z kompotami
Konkurs polegał na tym, by zaproponować nazwę miasta w środkowej Polsce, skąd pochodził Malcolm XD i gdzie odbywały się corocznie Europejskie Dni Agrestu. W serialu atmosfera tego wydarzenia oddana jest doskonale, ze szczegółami oprawy atrystycznej a agrest użyty do nagrań został przerobiony na stylowe i smaczne kompoty . Jeden komplet ( 4 słoiczki) wygrałam jako jedna z laureatek konkursu. Gdy zastanawiałam się, jakby nazwać rodzinne miasto Malcolma w tle leciał jakiś program kulinarny i wspomniano Zagrzeb – pomyślałam, że miejscowość, z której nic tylko emigrować , można nazwać Wygrzeb ( się ) . Kilka dni później dostałam wiadomość o wygranej . Postanowiłam wymyśleć jakieś ciasto z agrestem, podobne do tego . Bo w relacji z Dni Agrestu zabrakło mi konkursu okolicznych Kół Gospodyń Wiejskich na najlepsze ciasto z agrestem. Jest to częste zjawisko, byłam nawet kiedyś jurorką na podobnym konkursie , tyle, że były to jesienne owoce 🙂
Przy okazji dodam, że scena gotowania różnych potraw z dodatkiem agrestu przez Malcolma na squocie jest osadzona w tradycji kulinarnej rodem ze staropolskich przepisów . Pasjonuję się takimi, mam kilka książek i agrest był wykorzystywany jako naturalny ,smakowity zakwaszacz do różnych potraw. Tu są wspomniane kurczęta, ale nie brakuje też dań warzywnych z tym owocem .
agrest w książce ze staropolskimi przepisami
Kompoty dotarły do mnie pod koniec kwietnia , by lepiej je wykorzystać, zrobiłam zimny deser a’la serniczek z galaretką, co pozwoliło mi wykorzystać również smakowity sok z agrestu ( patent mojej Mamy ) . Na spodzie z podpieczonego ciasta francuskiego zrobiłam warstwę musu jabłkowego w galaretce z sokiem, potem masa serowo-jogurtowa w galaretce agrestowej i na koniec agrest w galaretce cytrynowej, też z sokiem . Przepis będzie pod zdjęciem 🙂
deser z agrestem na stole w ogrodzie
DESER Z AGRESTEM OD MALCOLMA XD
kompoty agrestowe ( wykorzystałam dwa)
galaretka agrestowa, cytynowa i pomarańczowa
duży jogurt naturalny ( 400 ml) i serek waniliowy (150g)
łyżka cukru-pudru
2 łyżeczki żelatyny
kubek musu z jabłek ( miałam jeszcze zamrożony z moich z ogrodu)
ciasto francuskie
gałązka mięty
Najpierw podpiekłam lekko ciasto francuskie w tortownicy i ostudziłam. W międzyczasie rozpuściłam galaretkę pomarańczową z dodatkiem łyżeczki żelatyny w niepełnej szklance gorącej wody. Dodałam kilka łyżek kompotu z agrestu i studziłam często mieszając, gdy była w temperaturze pokojowej, zmieszałam z sokiem jabłkowym i wylałam ostrożnie na podpieczony spód. Wstawiłam do lodówki, by zastygł.
Potem rozpuściłam galaretkę agrestową z kolejną łyżeczką żelatyny w 3/4 szklanki gorącej wody i dodałam 1/4 szklanki kompotu z agrestu i gałązkę mięty. Mieszałam dokładnie w czasie studzenia, gdy była prawie zimna, wyjęłam miętę i dodałam stopniowo jogurt i serek waniliowy, mieszajac rózgą. Gdy masa zaczęła zastygać, wlałam ją do tortownicy na zastudzoną masę jabłkową. Ponownie wstawiłam do lodówki.
Kolejną galaretkę, cytrynową rozpuściłam w 1, 5 szklanki gorącej wody . Po dokładnym wymieszaniu dolałam 1/2 szklanki kompotu z agrestu i studziłam. Gdy była już prawie zimna wlałam cieniutką warstwę na masę serowąi ułożyłam na niej odcedzony agrest z dwóch słoiczków kompotu, by owoce „przykleiły”się do deseru. Jak ta warstwa zastygła w lodówce a galaretka zaczęła tężeć , wlałam jej resztę do tortownicy, by przykryła owoce. Mimo tych środków ostrożności coś między warstwami nie stykło i troszkę galaretki uciekło mi z tortownicy ( chyba jej dobrze nie domknęłam), ale co to by był za deser z agrestem od Malcolma bez jego legendarnego pecha 😉 Na szczęście tylko troszeczkę i warstwa z agrestem i galaretką wyszła przyzwoicie. Zaglądałam do lodówki ze strachem, ale w w końcu było ok.
To wszystko robiłam etapami pod wieczór, agrestowy deser został w lodówce na noc i do podwieczorku wczesnym popołudniem następnego dnia zastygł jak trzeba. Zanim otworzyłam tortownicę , objechałam ją naokoło nożem moczonym w gorącej wodzie – wyszedł prawie bez szwanku, z drobniutkimi ubytkami . Na kawałki też się kroił bez problemu. A smakował – bajecznie. Pomysł dodania aromatycznego, kwaskowego kompotu z agrestu do każdej warstwy i mięty okazał się strzałem w dziesiątkę . Deser był świeży, lekki , w sam raz na słoneczne popołudnie. Zjedliśmy go w ogrodzie po obiedzie na grillu. Wszystkim bardzo smakował, a najbardziej mojemu synowi, który jest wielbicielem tego typu zimnych deserów.
Resztę soku z agrestu po odcedzeniu owoców rozcieńczyłam do picia i też cieszyła się powodzeniem ( na zdjęciu z ogrodu). Wykorzystałam dwa z czterech kompotów a dwa dałam córce i synowi, fanom twórczości Malcolma XD. Jest to twórca tajemniczy, nie ujawniający swojej tożsamości. To, co pisze ( i co zostało świetnie pokazane w serialu) jest mi jakoś bardzo bliskie, zastanawiam się nawet, czy nie poznałam gdzieś Malcolma, na przykląd na jakiejś blogowej imprezie, a może nawey jadł moje ciasto ? To dopiero byłby numer 🙂
Deser nam tak smakował, że postanowiliśmy odnowić zasoby agrestu w ogrodzie ( dwa krzaczki są już bardzo stare i mało wydajne) i posadziliśmy dwa nowe.
Bardzo lubię lekkie sałatki, jako dodatki do śniadania, kolacji czy do grilla. W tym pierwszym przypadku wystarczy dodać kawałki serów czy jajko i mamy kompletny, smaczny posiłek. Sałatka z roszponki z rzodkiewką wyszła mi lekka, chrupiąca i bardzo przyjemna w smaku, prawdziwie wiosenna. Do młodych listków tej miniaturowej sałaty pasował mi zielony ogórek , chrupiąca rzodkiewka i delikatna, czerwona cebula. Oprócz świeżego szczypiorku i oregano ( z parapetu i grządki) dodałam suszonej zielonej czubrycy, która jest jedną z moich ulubionych mieszanek przypraw. By nie zepsuć efektu świeżosci i lekkości , wykorzystałam domowy ocet z forsycji ( zeszłoroczny, teraz już robi się świeży) a także dobry olej rzepakowy tłoczony na zimno. Była kolacyjnym dodatkiem do półmiska wędlin i serów i w takiej roli doskonale się sprawdziła.
Liście drobnej sałaty myjemy, suszymy i rozkładamy na talerzu. Dorzucamy pokrojoną w cienkie plasterki rzodkiewkę , ogórka w półplasterkach i cienko pokrojoną czerwoną cebulę. Posypujemy solą i suszoną czubrycą , pasować też będą inne zioła, na przykład prowansalskie. Polewamy dobrym octem i olejem, posypujemy szczypiorkiem. Samo zdrowie ! Składniki tej sałatki są dobre dla zdrowia nie tylko wewnętrznie, ocet z forsycji czy jabłkowy możemy stosować jako składnik toniku a olej może być podstawą naturalnego peelingu. Jeśli chcemy poszukać bardziej profesjonalnych kosmetyków, warto zajrzeć na www.wispol.eu .
Taka lekka salatka dobrze się komponuje z mięsem z grilla, polecam na majówkę .