Miesięczne archiwum: listopad 2009

Żeberka duszone z cebulą

Przepis na te żeberka znalazłam w ” Kuchni Polskiej” i postanowiłam je dołączyć do akcji ” Gotujemy po polsku ” pod patronatem serwisu ” Z pierwszego tłoczenia”. Nie będę się rozpisywać, bo rośnie mi ciasto na rogale… Przepis nie jest skomplikowany a efekt niezwykle smaczny:

ŻEBERKA DUSZONE Z CEBULĄ

ok. ¾ kg żeberek
2 duże cebule
kilka grzybków suszonych
sól, pieprz, majeranek
olej do smażenia
Żeberka dzielimy na kawałki po dwie kości, myjemy i posypujemy solą, pieprzem i majerankiem. Obsmażamy na ostrym ogniu z obu stron, potem zmniejszamy nieco ogień i dodajemy cebulę pokrojoną na półplasterki. Gdy ona się zrumieni, podlewamy wodą i wkruszamy suszone grzybki. Dusimy w niewielkiej ilości płynu, uzupełniając wodę, do miękkości ( conajmniej godzinę). W tym czasie cebula niemal się rozpłynie w sosie. Możemy sos zagęścić odrobiną mąki rozbełtanej w zimniej wodzie. Podajemy z ziemniakami lub np. kaszą gryczaną . Dobrym towarzystwem do tego dania jest kiszony ogórek.

Smacznego!

Flaki po polsku

 

flaki po polsku
flaki po polsku

Różne są opinie na  temat zupy znanaj jako flaki po polsku – są i wielcy amatorzy, są i przeciwnicy. Jako dziecko ich nie cierpiałam – sama nazwa mnie odstraszała i jak Mama robiła – ja jadłam coś innego. Późno ich spróbowałam , ale polubiłam. Wolę wieprzowe, niż wołowe, bo te ostatnie, choć bardziej delikatne, podchodzą mi mniej niż konkretnie mięsne wieprzowe. Tym, co jeszcze nie wiedzą, przypominam, że flaczki robi się z pokrojonych żołądków. A że w moim najbliższym sklepie mięsnym można je kupić w postaci odgotowanej i pokrojonej, gotowej dodalszej obróbki – robię je od czasu do czasu. W tygodniu polskim, sponsorowanym przez serwis Z pierwszego tłoczenia– obowiązkowo. 

FLAKI PO POLSKU

0k. pół kg pociętych i odgotowanych flaczków wieprzowych lub wołowych
kawałek mięsa z kością ( kurczak, wieprzowina, wołowina)
włoszczyzna jak do rosołu
sól, pieprz w ziarnach, ziele angielskie, liść laurowy, majeranek ( sporo)

gałka muszkatołowa, trochę papryki

Najpierw gotujemy mięso z włoszczyzną , jak na rosół, dodając przyprawy ( ja majeranku daję sporą łyżkę). Gdy mięso się zagotuje, dodajemy flaczki i gotujemy do miękkości, czyli dość długo, co najmniej 2 godziny. Warto dodać obrane mięso , które gotowało się w zupie, chociaż nie każdemu to pasuje. Możemy doprawić śmietaną lub lekka zasmażką, ja wolę czyste. Na koniec dosmaczamy gałką muszkatoową i papryką, słodką lub ostrą – jak kto lubi. Podajemy z pieczywem.

Smacznego!

 

Weekendowa Cukiernia – ciasto dyniowe

ciasto dyniowe z orzechami
ciasto dyniowe z orzechami

Tym razem gospodynią Weekendowej Cukierni jest Gosia z bloga Salt end Peper. Przedstawiła dwie propozycje, z których jedna mi bardzo podeszła, bo miałam w domu dynię do przerobienia na dżem, więc puree dyniowe to nie był problem. Miałam jeden kłopot – zlądowałam na weekend do domu po dłuższej nieobecności i nie miałam czasu szukać żurawin. Ale kupiłam śliwki z myślą o placku, więc postanowiłam jednak je wykorzystać, dodając do towarzystwa gruszki i rodzynki. Efekt okazał się bardzo smaczny – w towarzystwie orzechów dały smakowite wykończenie ciasta. A oto przepis według Autorki:

CIASTO DYNIOWE Z ORZECHAMI I GRUSZKĄ

240 g masła ( dałam około 150)
200 g brązowego cukru ( dałam połowę i 2 łyżki miodu)
120 g orzechów ( dałam włoskie)
200 g żurawiny ( dałam dużą gruszkę pokrojoną w kostkę, kilka pokrojonych śliwek i garść rodzynek)
Ciasto:
2 jajka
250 g puree z dyni
90 ml oleju
200 g mąki ( dałam 150)
200 g cukru
1, 5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
¼ łyżeczki soli
Masło roztopiłam na patelni, rozpuściłam w nim cukier i miód, dodałam owoce, przesmażyłam krótko  i wystudziłam. Jajka, olej i dyniowe puree zmiksowałam, dodałam mieszając mąkę, cukier, sól, cynamon i proszek do pieczenia. Wylałam owoce w cukrze i maśle na dno zamkniętej formy ( wykorzystałam moje serduszko, które jest dość płytkie, stąd mniej mąki) I trochę obawiając się zakalca, włożyłam na to ciasto. Wstawiłam do nagrzanego piekarnika ( 175 C) i po 40 minutach było pięknie upieczone. Ostudziłam je na mokrą ściereczkę, żeby łatwiej wyszło i po 15 minutach wyrzuciłam do góry dnem na talerz. Zakalca ani widu, a wierzch ciasta bardzo efektowny. Smakowało nam bardzo, było puszyste i wilgotne, pachniało cynamonem  i chyba muszę kupić nową dynię i narobić puree do słoików, żeby było na później. Gosiu, dzięki za ten przepis!

Smacznego!

 

Małpi chlebek z WP 50

Małpi chlebek widziałam już dawno w jakimś programie kulinarnym i zabierałam się za jego zrobienie. Dobrze, ze Paulinka zaproponowała go w Weekendowej Piekarni i zmobilizowała mnie.
To 50-ta, jubileuszowa edycja i cieszę się, że propozycja w niej podana nie przekracza moich możliwości – i tak wzięłam udział w Piekarni po raz drugi. Przepis podaję za autorką:

MAŁPI CHLEBEK

610 g mąki pszennej
80 ml wody
170 ml mleka
60 g miękkiego masła
60 g cukru-pudru
7 g drożdży instant ( dałam 25 g świeżych)
1 jajko
łyżeczka soli

Masa do maczania
125 g masła
60 g brązowego cukru
60 g rodzynek
Drożdże rozmieszałam z łyżeczką cukru, dodałam trochę letniego mleka, posypałam mąką i odstawiłam w ciepłe miejsce, żeby rozczyn wyrósł. Mąkę wsypałam do miski, posoliłam, dodałam wyrośnięty rozczyn, letnie mleko i wodę, jajko, cukier i na końcu miękkie masło. Wyrabiałam to wszystko drewniana łyżką w misce, uderzając ukośnie, ok. 10 minut, aż ciasto odstawało od brzegów i pojawiły się pęcherzyki powietrza. Odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na niecałą godzinę, aż podwoiło objętość. W międzyczasie rozpuściłam masło z cukrem i rodzynkami do maczania kulek ciasta.
Potem formowałam kulki wielkości piłeczki ping-pongowej, maczałam w słodkiej masie  i układałam podwójnym wiankiem w okrągłej tortownicy. Nie miałam formy z kominkiem, ale na środku tortownicy ustawiłam przemyślną konstrukcję z foremek do muffinek i to wokół niej układałam namaślone ping-pongi. Wyszły mi dwa rzędy na dole i jeszcze jeden u góry pośrodku. Odstawiłam to w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na pół godziny.
Piekłam chlebek w 180 C z termoobiegiem i za pół godziny był już gotowy – pięknie zbrązowiony u góry i suchy patyczek.
Najlepszy był letni, jedliśmy go odłamując kulki rękami. Wyszedł pyszny i puszysty. Dziś do porannej kawy smakował również znakomicie. Smacznego!

Placki ziemniaczane klasyczne i z dynią

Plincki to nic innego, jak placki ziemniaczane a mówi sie tak na nie w krainie pyry, czyli Wielkopolsce. Wstyd przyznać, ale robiłam je pierwszy raz… A to dlatego, że jako dziecko ich nie lubiłam i długo trwało, zanim się do nich przekonałam. Teraz, w tygodniu gotowania po polsku, sięgnęłam po Kuchnię Polską Regionalną, z Wielkopolski właśnie i znalazłam tam dobry przepis na to lubiane tu bardzo i popularne danie. Robiłam z pewną tremą, bo głównym jurorem był mój mąż, Poznaniak z urodzenia.
Miałam też w domu nieco puree z dyni ( pewnie domyślacie się dlaczego – efekt pokażę niebawem) i zainspirowana pomarańczowymi plackami ziemniaczanymi 
Azzahar
postanowiłam spróbować placuszków z dodatkiem dyniowego puree. Część ziemniaczanej pulpy zastąpiłam dynią , nie dodałam pieprzu i majeranku, podałam posypane cukrem. To te na górnym zdjęciu. Pora na właściwy przepis:

PLACKI ZIEMNIACZANE ( PLINCKI)

1, 5 kg ziemniaków
duża cebula
1 jajko
3 łyżki mąki ziemniaczanej
niecała szklanka mąki pszennej
sól, pieprz, opcjonalnie – majeranek
olej do smażenia
Ziemniaki ścieramy na drobnej tarce lub przepuszczamy przez sokowirówkę, łączcąc sok z ziemniaczana pulpą. Cebulę ścieramy też na drobnej tarce, łączymy z ziemniakami, wbijamy jajko, dodajemy mąkę ziemniaczaną i tyle mąki pszennej, aby ciasto miało konsystencję gęstej śmietany. Solimy i pieprzymy do smaku, ja dodałam jeszcze majeranek, bo mi pasował. Smażymy na rozgrzanym oleju, kładąc łyżką owalne placuszki ( 3-4 na patelnię) i rozpłaszczając je, z obu stron na rumiano. Podajemy z cukrem lub z kwaśną śmietaną albo jogurtem ( ja dosypałam koperku). Można je też podać z sosem mięsnym albo gulaszem – wtedy mamy wersję lux.
Moim domowym ” Poznańskim Pyrom” smakowały bardzo.

Smacznego!

Placki dodaję do akcji „Gotujemy po polsku” pod patronatem strony

Z pierwszego tłoczenia

Bardzo leniwe pierogi

W swojej wędrówce z widelcem po Europie z Ireną i Andrzejem zawędrowaliśmy wreszcie do Polski. Akcji ” Gotujemy po polsku”  patronuje strona Z pierwszego tłoczenia
Na pierwszy ogień poszły u mnie leniwe pierogi – a nawet bardzo leniwe – zaraz wyjaśnię dlaczego: Kiedys robiłam leniwe, gdy bardzo się spieszyłam i woda w garnku zawrzała, kiedy nie miałam jeszcze utoczonych wałeczków z ciasta, nie mówiąc o ich pokrojeniu. Niewiele myśląc, chwyciłam łyżkę, zanurzyłam w garnku z wrzątkiem i nabrałam ciasta z miski, wkładając łyżkę z ciastem do wody. Powtarzałam to do skutku a po ugotowaniu okazało się, że pierogi zrobione w ten sposób są pyszne i bardziej puszyste – nie trzeba tyle mąki, ile w przypadku formowania wałeczków. Rodzina zażądała, aby pierogi robić zawsze w ten sposób i wynaleźliśmy ich nazwę – bardzo leniwe pierogi – bo i pracy przy nich mniej.
W ogóle to z leniwymi to ja lubię poeksperymentować. Jeśli z poprzedniego dnia zostanie mi ugotowanych ziemniaków, dodaje je po rozgnieceniu i wtedy są ruskie leniwe. Czasem dodaję kilka łyżek ugotowanego ryżu i wtedy posypuję je cukrem i cynamonem. Kiedyś miałam za mało mąki i dosypałam do zbyt rzadkiego ciasta kaszki manny. Wyszły pyszne i puszyste. Poza tym , swoim zwyczajem, do prawie wszystkich potraw mącznych ( kluski, naleśniki, placuszki) dodaję trochę gazowanej wody i ciasta są bardziej puszyste. Pora na przepis:

BARDZO LENIWE PIEROGI

2 kostki twarogu półtłustego
3 jajka
3 łyżki kaszki manny
około 2 szklanek mąki pszennej
½ szklanki wody gazowanej
spora szczypta soli i cukru
Twaróg wkładamy do miski i rozgniatamy drewnianą pałką, ucierając go ale nie na gładko – mogą zostać małe grudki. Dodajemy jajka, ucieramy. Dalej stopniowo dodajemy mąkę, wodę gazowaną, kaszkę , sól i cukier, ucierając drewnianą pałką. Ciasto powinno być tak gęste, że nabrane na łyżkę trzyma swój kształt.
Zagotowujemy wodę. Możemy z ciasta uformować wałeczki, podsaypując mąką i pokroić na zgrabne pierożki. Ale możemy nabierać ciasto dużą łyżką i kłaść bezpośrednio na wrzątek. Gotujemy ok 3 minuty od chwili wypłynięcia, delikatnie mieszając. Wyjmujemy jednego na próbę i przekrawamy – jeśli ciasto w środku jest ugotowane – pierogi są gotowe.Wtedy wyciągamy wszystkie łyżką cedzakową i pozwalamy im odcieknąć na durszlaku. Polewamy je kwaśną śmietaną, jogurtem lub  stopionym masłem, posypujemy cukrem. Jeśli zostaną – można je odsmażać. Smacznego!

Zupa pieczarkowa z kaszką manną

 Wracając dziś do domu z trzytygodniowej kuracji, zahaczyłam o targ, pełen jeszcze owoców i warzyw. Kupiłam między innymi piękne pieczarki oraz pęczek koperku i postanowiłam zrobić na pierwsze danie zupkę pieczarkowa taką, jak lubimy najbardziej – zasypaną kaszką manną. Aż sie zdziwiłam, że nie mam jej jeszcze na blogu… Nadrabiam więc szybko to niedopatrzenie:

ZUPA PIECZARKOWA Z KASZKA MANNĄ

30 dkg pieczarek
olej
kostki warzywne
zielony koperek
½ szklanki kaszki manny błyskawicznej
śmietana
sól, pieprz w ziarnach
Oczyszczone pieczarki kroimy w plasterki i dusimy na oleju do miękkosci ( ja to zrobiłam w kuchence mikrofalowej, 20 minut na 700  W). W międzyczasie zagotowujemy potrzebną ilość wody z kostkami warzywnymi i pieprzem w ziarnach. Gdy woda się zagotuje, dodajemy duszone pieczarki wraz z płynem, który sie wytworzył, solimy do smaku i gotujemy razem kilka minut. Na wrzącą zupę sypiemy powoli, mieszając , kaszkę i gotujemy do czasu aż będzie miękka ( wystarczy 3-5 min ). Gotową zupę zabielamy śmietaną, jaką i ile lubimy. Posypujemy na talerzu posiekanym koperkiem. Smacznego!