Po raz pierwszy zdecydowałam się pojechać na Blogowigilię do Warszawy – poprzednio kolidowała albo z naszymi poznańskimi , albo z rodzinnymi planami. W tym roku nasza blogowokulinarna w Poznaniu była tydzień wcześniej , ogólna grupy Blogerki i blogerzy w Poznaniu już 8 grudnia, tak, że w tym roku zaliczyłam aż trzy blogowe Wigilie i jestem tak nabita pozytywną energią , jak nie pamiętam kiedy 🙂
Najważniejsze na takich wydarzeniach są dla mnie spotkania z ludźmi – i dawnymi znajomymi i nowymi, które być może zaowocują kolejnymi przyjaźniami. W tym roku były też dwa szczególne – z dwiema zaprzyjaźnionymi i znanymi z sieci koleżankami , które wreszcie spotkałam na żywo. Najpierw, przed imprezą , nieblogerskie, choć dzięki blogosferze – z Olą, która rysuje ( ilustrowała moje opowiadania w Bajecznej Fabryce) i jej mamą, z którą zaprzyjaźniłam się, bo Ola uznała ( słusznie), że nadajemy na tych samych falach 🙂 Przy kawie rozmawiałyśmy o wszystkim, jakbyśmy się znały od lat .
Na Blogowigilię jechałam z Poznania okrężną drogą , przez Inowrocław i Toruń. W okolicach tego pierwszego byłam jurorką na spotkaniu kultywującym kulinarne tradycje zorganizowanym przez Gminę Inowrocław ( oceniałam z lokalnymi znawczyniami kulinariów wigilijne potrawy). W Toruniu zanim wsiadłam w autobus kupiłam pierniczki i podziwiałam wystawę zdjęć Republiki z okazji Dni Ciechowskiego.
Toruń zawsze w okolicach 22 grudnia, rocznicy odejścia autora ” Nie pytaj mnie o Polskę” żyje klimatami Republiki i Grzegorza Ciechowskiego. Obok najbardziej rozpoznawalnego symbolu miasta – pomnika Kopernika stoi choinka i powiewa flaga Republiki :
Na samą Blogowigilię trafiłam więc w doskonałym nastroju i już przed wejściem spotkałam Adama z Parowaru faceta, który był głodny, więc zapytał mnie od razu o ciasto, które zapowiadałam w przedwigilijnych komentarzach ! To już taka moja tradycja, rodem z Blog Forum Gdańsk 2011 🙂
Tym razem miałam piernik, podobny do tego, tylko zamiast orzechów była mąka żytnia i drobno pokrojona wędzona śliwka, suska sechlońska. Częstowałam nim znajomych dawnych i nowych, Blogomamę czyli organizatorkę – Ilonę z Blogostrefy, nazywanego ( sama słyszałam:) szefem polskiej blogosfery Mediafuna, pomagającą organizatorkom Renatę z Jedz naturalnie, spotkane po raz pierwszy i kolejny blogerki kulinarne i autora zdjęć ze ścianki , Krzysztofa Kotkowicza 🙂
Spotkałam też Asię , z którą zaprzyjaźniłam się wirtualnie przy okazji cyklu Kulinarne koty, w realu rozmawiało się nam jeszcze lepiej. Nie miałam już wtedy piernika ( rozszedł się szybko) , ale znalazłam jeszcze w torebce pierniczki z rodzinnego przepisu, więc poczęstowałam Asię i nowo poznane blogerskie mieszane towarzystwo siedzące razem z nami przy stole . Było więcej osób, więc jeden przełamałam, potem jedna z blogerek ułamała swój, mówiąc – może ktoś jeszcze będzie chciał spróbować – i w tym momencie stało się coś magicznego. Cały zgiełk i światła wokół ucichły, wyłączyłam się na chwilę, bo właśnie dotarła do mnie istota wigilijnego dzielenia się opłatkiem. Chyba nigdy w swoim życiu ( a trochę ono trwa) tak tego nie poczułam, tej więzi z ludźmi spotkanymi po raz pierwszy czy kolejny, tego wspólnego przeżywania wydarzenia polegającego na wspólnym dzieleniu się , tutaj-swoją pasją wyrażaną w blogowaniu. Nie ważne, że nie było to przy wspólnym stole z tradycyjnymi potrawami, a w klubowej atmosferze – magia podziałała ! Ledwo ukryłam łzy, które zakręciły mi się w oczach…
Ciastem-piernikiem też się dzielono, gdy wokół było sporo chętnych. Gdy uświadomiłam sobie, że moim piernikiem i pierniczkami blogerzy dzielą się jak opłatkiem, pomyślałam, że dla takich chwil watro żyć i warto prowadzić bloga 🙂
O nasze dobre samopoczucie dbali sponsorzy, o jedzenie Tesco, była strefa Podaruj Radość z Colą, mogliśmy zrobić sobie zdjęcia a misiem, Mikołajem, dostaliśmy spersonalizowane puszki i drobne kosmetyki od Rimmel :
Kto chciał, mógł podarować swoje Rzeczy od Serca na aukcję allegro na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ja podarowałam moje kultowe kiszone ogórki , które co roku jeżdżą z córką na Przystanek Woodstock i własnoręcznie zrobioną szydełkową serwetkę ( bieżnik), tło blogowych dań, której już kilka wersji poszło na aukcje charytatywne. Dziewczyna kręcąca filmik tak się zasłuchała w historię ogórków pochwalonych w ciemno przez Jurka Owsiaka, że …musiałam kręcić jeszcze raz !
Do domu wróciłam po dwudniowej podróży zmęczona, ale bardzo szczęśliwa , naładowana pozytywną energią i świąteczną atmosferą . Ilona, Ania, wszyscy, którzy przyczynili się do zorganizowania tego wspaniałego wydarzenia – dziękuję 🙂