Wspaniałe są te kotleciki jagnięce, prawda ? Nie jest to importowana jagnięcina z dalekich krajów , tylko z naszych rodzimych ras , o których odtworzenie dbają teraz naukowcy. Na początku marca miałam przyjemność uczestniczyć w naukowej i praktycznej prezentacji programu Biostrateg, realizowanego przez Instytut Zootechniki z podkrakowskich Balic i jego filię w Kołudzie Wielkiej. Ma on za zadanie sprawdzenie walorów kulinarnych polskich ras owiec a także skrócenie drogi od producenta do konsumenta .
Praktyczną stroną tej konferencji zajął się pasjonat rodzimej jagnięciny – Piotr Lenart, chciał pokazać restauratorom, że opłaca się współpracowac z hodowcami, bo z jagnięcej tuszy można wyczarować potrawy o wspaniałym smaku, a jeśli się ją mądrze i w całości zużytkuje, to nie musi być to mięso drogie.
Spotkanie odbyło się na gościnnej Ziemi Dobrzyńskiej, w kilku miejscach. Goście nocowali w Glewie, z Zagrodzie pod zachrypniętym kogutem i tam pierwsze przygotowania i rozmowy odbyły się podczas kolacji, którego głównym tematem był kogut i dania z niego :
Następnego dnia wykłady i degustacja odbyły się w Folwarku Matera w pobliskim Wielgiem . Nie będę tutaj teoretyzować, wspomnę tylko, że w poszukiwaniu ciekawych rodzimych ras owiec, które będą odtwarzane i chronione prof. B. Borys z Kołudy i Piotr Lenart znaleźli i takie, które wypasały się w lesie , niemal na dziko. Teraz pokażę, jakie dania powstały na bazie rodzimej jagnięciny. Na przystawkę było carpaccio z jagnięcego combra, zamarynowanego wcześniej. Cieniutkie plastry smakowały zjawiskowo.
O tym, jak efektywnie wykozrystać całą tuszkę przekonał nas barszczyk na jagnięcinie z kołdunami, z mięsa z wywaru :
Kołduny były bardzo delikatne a barszczyk esencjonalny. Mięso z wywaru a także końcówki pieczonego trafiły do zjawiskowych w smaku pierogów :
Do dojadania była tuszonka z jagnięciny, do której wykorzystano mniej „konkretne” kawałki mięsa.
Prócz kotlecików pokazanych na pierwszym zdjęciu były i takie bez kostki :
Każde z mięs było oznaczone, z którego gatunku pochodzi i jego walory smakowe oceniali fachowcy, jak na program badawczy przystało.
Wieczorem goście przenieśli się do legendarnego już królestwa Mirki Wilk – Tradycyjnego jadła. Tam, u laureatki Złotych Półgęsków ( Z Festiwalu gesiny w Przysieku) w bardziej swojskich warunkach próbowalismy jagnięciny w towarzystwie lokalnych dodatków.
Jedliśmy m.in. jagnięce żeberka w kapuście, ziemniaczny placek – szandar , klopsiki – z warzywnymi dodatkami autorsta Mirki i z „Wilczym kłem” na strawienie :
Nie zabrakło tez kultowych pierogów, tym razem z gęsiną :
Po takiej uczcie każdy restaurator na pewno przekonał się do rodzimej jagnięciny , program, o którego początku pisałam rok temu spełnił więc swoje zadanie. Czekamy na efekty , na razie dania z jagnięciny są jednym z elementów trasy kulinarnej Niech Cię zakole , dostępne są też na lokalnych rynkach w Bydgoszczy, Toruniu i Poznaniu.
Na zakończenie pokażę kawałek „skansenu” Mirki Wilk w Wielgiem, gdzie miałam przyjemnośc nocować . Jest tam pięknie jak w bajce, gospodymi zbiera po całym świecie ( widziałam to podczas wycieczki do Alzacji) ludowe naczynia kuchenne do jego wyposażenia i sama malunkami ozdabia wnętrza.