Tę golonkę robiłam na przełomie października i listopada , ale potem tyle się działo i na blogu dominowały relacje i świąteczne przepisy. W Wielkopolsce jest tradycja jedzenia golonki na noworoczny obiad, podaję więc przepis teraz, może komuś się przyda.
Ten jest inspirowany golonką po norwesku z bloga najsmaczniejszy.com.pl, a ja go lekko zmodyfikowałam, mam bowiem do golonki swoje ulubione podejście , które przynosi dodatkowy efekt w postaci białego barszczyku. Uwielbiam taki na golonce na pierwsze danie i bez niego samo mięso z golonki na drugie nie smakowało by mi tak samo 🙂
Dodatkowo zrobiłam trochę żeberek – specjalnie dla syna, który za golonką nie przepada.
GOLONKA PO NORWESKU DUSZONA W CZERWONYM WINIE
2 przednie golonki
ok. 1/2 kg żeberek
ok 1/2 litra czerwonego wytrawnego wina
1 łyżeczka suszonego tymianku
liść laurowy
1 cebula podzielona na ćwiartki
włoszczyzna, ziele angielskie, pieprz w ziarnach
smalec i olej
Najpierw gotujemy golonkę w wywarze z warzyw i przypraw , tak około godziny. Wrzucamy ją do gorącego wywaru, żeby zachować smak mięsa, bo o to nam chodzi. Na tym wywarze możemy zrobić potem biały barszczyk.
Ostudzoną golonkę obsmażamy w rondlu o grubym dnie na rumiano na oleju z dodatkiem smalcu w towarzystwie surowych, przyprawionych solą i pieprzem żeberek oraz pokrojonej cebuli . Potem dodajemy marchewkę i dusimy pod przykryciem do miękkości, podlewając na zmianę czerwonym wytrawnym winem oraz wywarem z gotowania golonki.
Sos odparowujemy i możemy go zaciągamy gęstą śmietaną – należy ją najpierw zaprawić kilkoma łyżkami ciepłego sosu, wymieszać i dopiero wlać do reszty sosu energicznie mieszając. Ja z tego zrezygnowałam , bo bałam się protestu ze strony mojego żołądka, wolałam się delektować samym mięsem .
Ale to było pyszne ! Zrobiłam do tego według sugestii autora przepisu puree ziemniaczane z ajwarem i doskonale do tego pasowało, jak też i surówka zielonych ogórków w winegrecie.
Uważam, że jest to danie godne ostatniego wpisu w roku.
Ten rok był dla mnie bardzo bogaty w kulinarne wydarzenia. Byłam na wielu w Poznaniu i Warszawie, poznałam mnóstwo nowych, ciekawych ludzi, nie tylko osobowości kulinarnych . Wzbogaciłam swoją książkę o nowe, w tym niektóre bardzo cenne ( m.in. Hanny Szymanderskiej) autografy i wpadłam na pomysł, jak to wykorzystać we własny, kreatywny sposób. Z pomocą przyjaciół z Wielkopolskiej Grupy Blogerów Kulinarnych urządziłam kilka klimatycznych imprez. Zdaniem moich dzieci , pod wpływem warsztatów i kulinarnych inspiracji zaczęłam jeszcze lepiej gotować.
Dodałam cieszący się popularnością cykl Kulinarne koty i przekształciłam blog w kulinarno-dziennikarski. Nie chcę zapeszyć, ale mam wiele nowych planów i liczę na ich realizację w nadchodzącym roku.
WSZYSTKIM CZYTELNIKOM MOJEGO BLOGA ŻYCZĘ SPEŁNIENIA MARZEŃ, NIE TYLKO KULINARNYCH W NADCHODZĄCYM 2015 ROKU !
chyba na dniach tez musze zrobic
No, karnawał zobowiązuje 🙂