W ubiegłą sobotę dane mi było przeżyć niesamowite wydarzenie w Poznaniu. Zostałam zaproszona na wodniackie pożegnanie lata Marinarzy na przystani w Starym Porcie w Poznaniu na Warcie. Poszłam tam też z blogerskiego obowiązku bo wodniacy mają zamiar nam udostępnić tam miejsce na blogerskie pikniki. Na razie pogoda krzyżowała nam plany ( upał lub ulewa) , ale może jeszcze uda się w jakiś cieplejszy weekend spotkać przy ognisku 🙂
Tak wygląda końcówka cypla, na której można sobie zrobić romantyczne zdjęcie, niczym Mickiewicz na skałach Krymu. Ja nie omieszkałam :
Wodniacy są bardzo gościnni, jak tylko wspomniałam, że mam ochotę na kawę, na pierwszym z brzegu statku zawrzała woda, mimo przygotowań do próbnego rejsu przed wieczorna paradą .
Oczekując na wodną wycieczkę obserwowałam refleksy popołudniowego słońca w Starym Porcie :
Udało mi się zamustrować na pierwszej łódce ( Szajba, kapitan Jacek ) a moja córka ( założycielka bloga) miała odpowiedzialną funkcję Syreny i odpowiadała machaniem rąk na pozdrowienia Poznaniaków z brzegów i z mostów 🙂
Płynęliśmy pod poznańskimi mostami , ścigając się trochę i czasem kręcąc bączki, ale w zasadzie w równym szeregu.
Ja jak często miałam w torebce świeżo upieczony placek drożdżowy, który z apetytem zajadała najmłodsza pasażerka Laura, jej mama i oczywiście kapitan Jacek, mianowany komandorem rejsu.
W promieniach zachodzącego słońca pływające łodzie, a zwłaszcza canoe prezesa Mariniarzy z psem na dziobie wyglądały zjawiskowo .
Robiło się chłodno, więc wracaliśmy rozgrzać się przy ognisku i ciepłych posiłkach.
Na blogowe piknikowe spotkania miejscówka w Starym Porcie jest doskonała. Miejsce na ognisko z ławeczkami wokół, dość miejsca by ustawić grilla i stół na dania i naczynia. Grochówka kapitana Jacka cieszyła się wielkim wzięciem :
Były też wypasione pyry z gzikiem owinięte boczkiem, chleb ze smalcem i kiszone ogórki ( dołożyłam słoik swoich), kiełbaski pieczone przy ognisku. Uchwycił je fotograf imprezy, Tomek Marciniak.
Przy szantach z głośnika i ognisku czas zleciał szybko i trzeba się było szykować do nocnej parady. I tu spotkała nas wspaniała niespodzianka – na Szajbie płynącej na czele zabrzmiała z głośnika muzyka- francuskie melodie z przebojem Edith Piaf „Sous le ciel de Paris” na czele.
Płynęliśmy z tą muzyka oświetlonymi łódkami po Poznaniu witani brawami, pozdrowieniami i tańcami na brzegach Warty i moście ( nie musi być to Most w Awinion, wystarczy Hetmański w Poznaniu).
To było cudowne i niezapomniane przeżycie.Jak na zamówienie na niebie pojawiły się gwiazdy… Marzyłam o takim nocnym rejsie na Sekwanie w Paryżu a doczekałam się na Warcie w Poznaniu. Przyznam Wam, że w pewnym momencie łzy wzruszenia zakręciły mi się w oczach…
Film , który nagrałam przy muzyce na wieczornym rejsie jest tutaj : klik, klik .
Po powrocie z nocnej parady można się jeszcze było ogrzać przy ognisku. Nie mogłam długo siedzieć, bo w niedzielę miałam gości, z żalem więc wróciłam do domu. Wspomnienia tego wieczoru zostaną ze mną na całe życie…