Przyznam szczerze, że to miejsce w Warszawie widuję najczęściej – tu bowiem wysiadam z pociągu i idę przeważnie na autobus, by jechać dalej na jakieś wydarzenie kulinarne. Przejeżdżając przez Stolicę wypatruję nie tylko zabytków ale też rozglądam się uważnie i zastanawiam się – jak tu się żyje, jak mieszka. Mam wśród młodych znajomych blogerów kilka osób , które przeniosły się to w poszukiwaniu ciekawszej pracy i mieszkają w Warszawie już jakiś czas. Jak dotąd wszyscy są zadowoleni ze zmiany.
Zastanawia mnie też w jaki sposób są wykorzystywane pomieszczenia w najbardziej atrakcyjnych częściach miasta.
W Warszawie można wynajmować nieruchomości najwyższej klasy wraz z kompleksową obsługą dotyczącą ich użytkowania. Takie usługi oferuje m.in . loco-estate.com . Z dowolnego miejsca na ziemi , w najważniejszych językach, którymi mówi się na świecie można zająć się swoją nieruchomością i otrzymać przy tym niezbędną pomoc.
W najciekawszych miejscach Stolicy, w zalezności od tego, czy szukamy miejsca na spokojne mieszkanie czy tez chcemy prowadzić biznes w centrum, znajdziemy do wynajęcie czy kupienia odpowiednie do tego lokum.
Podczas wizyt w stolicy przejeżdżam przez różne jej części i jesli nie jadę metrem, to z ciekawością obserwuję jak przez ostatnie lata miasto się rozwija by spełniać coraz bardziej różnorodne fukcje. W czasie dłuższych wydarzeń korzystam z coraz ciekawszych i wygodniejszych możliwości noclegu. Ciekawe, co zauważę nowego za tydzień, kiedy będę jechała na Warszawski Festiwal Kulinarny do Villi Intrata przy pałacu w Wilanowie 🙂
Cukinia ma to do siebie, że nawet jak ją się posadzi w ogrodzie w niedużej ilości, to rozrasta się i owocuje jak szalona. W tym roku posadziłam kilka krzaków żółtej, wyhodowanej z ziaren a plony mam niezwykle obfite. Cieszę się nią na różne sposoby, bo bardzo ją lubię – robię faszerowaną, grillowaną na ciepło i do sałatek, dodaję do leczo i ajwaru a nawet kiszę . Kilka dni temu zrobiłam na obiad placki z cukinii i papryki z dodatkiem twarogu i ziół, udały się – bardzo smaczne, w pięknym, słonecznym kolorze. Usmażone na niewielkiej ilosci oleju wyszły pyszne i chrupiące, o smaku późnego lata.
PLACKI Z CUKINII I PAPRYKI Z TWAROGIEM
średnia cukinia starta na tarce o grubych oczkach ( miałam żółtą )
2/3 szklanka mąki
15 dkg białego sera ( u mnie wiejski twaróg )
jajko
1/2 czerwonej papryki startej na tarce o drobnych oczkach
Startą cukinię przesypałam lekko solą i po 15 minutach dokładnie odcisnęłam z wody. Dodałam paprykę, którą bez problemu starłam na tarce o drobnych oczkach.
Ser roztarłam z jajkiem . Dodałam mieszając cukinię , paprykę i mąkę oraz posiekaną zieleninę. Przyprawiłam pieprzem ziołowym i papryką. Ciasto powinno mieć konsystencję gęstego naleśnikowego i nabierać się dobrze łyżką.
Na niewielkiej ilości rozgrzanego oleju smażyłam niewielkie owalne placuszki, gdy się ścięły na wierzchu, odwracałam i dosmażałam z drugiej strony, na złoto. Odsączałam na papierowych ręcznikach.
Placki wyszły chrupiące, aromatyczne od przypraw i o „konkretnym” smaku, dzięki dodatkowi twarogu. Zjedliśmy je z gęstym jogurtem, którego część doprawiłam czosnkiem i czarnym pieprzem. Takie z naturalnym jogurtem, bez dodatków, też doskonale smakowały.
Pieprz ziołowy i papryka wędzona, którymi doprawiłam placki pochodzą ze sklepu internetowego Spichlerza Smaków ( reklama z linkiem w pasku bocznym bloga ), eksperymentuję teraz z tymi przyprawami , nadają ciekawy smak nawet mało wyrazistej cukinii.
Placki cukiniowe z różnymi dodatkami to jeden z moich ulubionych smaków lata, polecam na obiad czy też inne posiłki. Dodatek mięty powoduje, że smakują też dobrze na zimno, można je więc zabrać spokojnie na piknik.
Lato tego roku minęło Kortezowi przede wszystkim na koncertach Męskiego Grania. Dla mnie było dość zajęte, więc na żaden z nich nie mogłam się wybrać – na ten najbliższy w Poznaniu nie udało mi się kupić biletu, na te dalsze nie dałam rady dojechać. W końcu udało mi się zaplanowac wyjazd na koncert Korteza w Gdyni pod koniec lata, gdy artysta występował w ramach Festiwalu Lata z Radiem, wraz z muzykami koncertującymi często w radiowej Trójce. Był to pewien eksperyment, bo zwykle tego typu koncerty opanowywali muzycy bardziej „pop” , ale okazało się, że zwyczaje zmieniają się i tłumy słuchaczy, które przybyły na Skwer Kosciuszki doskonale się bawiły przy trójkowej muzyce.
Jeszcze przed koncertem dostrzegłam z dala przenośny transparent fanowskiej grupy Kortez – Fani ( tu akurat odwrócony, to ten z wiatraczkiem) , jednak nie udało mi się dotrzeć do koleżanek pod scenę, bo tłum był gęsty i czekał wytrwale, aż zmęczeni drogą z finału Męskiego Grania w Żywcu ( poprzedniego dnia) muzyce doprowadzą instrumenty do stanu używalności. Trochę się obawiałam, jak nastrojowa muzyka Korteza zabrzmi w pełnym słońcu i w takim tłumie. Redaktor Piotr Stelmach , który rozpoczynał koncert ( zdjęcie u góry) nie dał się ponieść festiwalowej atmosferze i jak wcześniej obiecał sobie – nie krzyknął anonsując Korteza, tylko spokojnie go zapowiedział – i , wbrew obawom – było tak, jak zawsze. Czyli magia Korteza działa też w środku dnia, w plenerze 🙂
Mimo zmęczenia letnią trasą głos Korteza podczas godzinnego koncertu brzmiał jak zwykle tak, jak podczas nagrania w studiu – czysto i ciepło. I to ciepło podziałało na mnie jak zwykle , odpuściło zmęczenie podróżą i wędrowaniem od odległego parkingu na koniec Skweru Kościuszki. Dodatkowo poczucie jedności z tłumem fanów Korteza wzmagało muzyczne doznania. Od pierwszej Pocztówki z kosmosu do zaśpiewanego z uroczą pomyłką na bis Bumerengu ( ten liryczny gwizd na koniec …) było tak, jak na innych koncertach, tych w ciemnych salach, ze światłami podkreślającymi rytm muzyki .
To była duża impreza i tym razem realnie nie liczyłam na dłuższą rozmowe z Kortezem, ale ciasto ze sobą zabrałam, jak zwykle. Zapakowane w wygodne pudełko, by można je było zabrać i zjeść od razu lub później w podróży. Szczerze mówiąc nie wiem, w jakim stanie dotarło do adresata , bo towarzyszący mi podczas koncertu wierny fan Korteza ( od początku, czyli zaraz po mnie :), Jacek nosił je długo w torbie a w tłumie łatwo nie było… Ciasto było wprawdzie łatwe do transportu ( czekoladowe, z cynamonem i jabłkami) , obawiam się jednak, czy się czasem nie pokruszyło …
W poszukiwaniu sposobu na przekazanie ciasta Kortezowi pomagała mi grupa fanów – część poznanych na poprzednim koncercie w Bydgoszczy , część nowych :
Dotarliśmy do stanowiska Radiowej Trójki , gdzie Kortez podpisywał płyty, jednak chętnych było o wiele więcej, niż czasu przewidzianego w ramach Festiwalu. Już myślałam, że tym razem ciasto zjedzą fani Korteza, ale udało mi się zwrócić uwagę czuwającego nad wydarzeniem red. Stelmacha i przekazałam torbę z ciastem przez niego 🙂 Miło było usłyszeć : Korti, dostałeś ciasto ( jakby to było coś niezwykłego 😉 . I potem to ciepłe Korteza : o, cześć 🙂 nie zawracałam mu dłużej głowy, bo widać było po nim ogromne zmęczenie. Ale warto było jechać do Gdyni , by posłuchać koncertu w innych niż zwykle warunkach, spotkać znanych i poznać nowych fanów , zobaczyć przez chwilę uśmiech Korteza .