Miesięczne archiwum: czerwiec 2017

Smaki Wisły w Muzeum Pałacu w Wilanowie

 

Muzeum kojarzy nam się z zabytkami, które możemy oglądać. Wprawdzie jest coraz więcej muzeów interaktywnych , nowoczesnych ale na pewno niewiele jest takich, których efektami działań są potrawy kulinarne. Tak jest w Muzeum Króla Jana III w Wilanowie, gdzie Maciej Nowicki zajmuje się odtwarzaniem starych receptur kulinarnych.

W roku Wisły odbywają się w Wilanowie warsztaty pod hasłem Smaki Wisły- Cztery Pory Roku. Skierowane są do blogerów kulinarnych i szefów kuchni. Projekt  łączy historyczne receptury ze współczesnymi trendami kulinarnymi, a nowe technologie z historią miejsca. Współautorkami projektu od blogerskiej strony są Ania z bloga Czosnek w pomidorach i Julita z Wrzącej kuchni.

Hasłem majowych warszatów były ryby, raki i szparagi. Najpierw sadziliśmy w ogrodach sadzonki warzyw , wysłuchując jednocześnie wykladu na temat naturalnych metod ochrony roślin.

Ja sadziłam z Geniem Mientkiewiczem  ciekawą odmianę sałaty , która ma specjalnie ukształtowane liście , były też zioła i młody rabarbar :

Rabarbar był też surowcem do naszych dań. Byłam zadziwiona smakiem sufletu z rabarbarem i wędzoną rybą.

Ja trafiłam do grupy robiącej zupę szparagową według XVII- wiecznego przepisu, z dodatkiem mięty i soku pomarańczowego . Pierwotny zamysł dodania kawy zostal zastąpiony przez posypanie po wierzchu kakao, które ciekawie kontrastowało z ostrawym kozim serem :

Najwięcej emocji wzbudzały raki, po obraniu ich ilość „mięsa” z szyjek w stosunku do masy pierwotnej byla dośc skromna.

Powstała z nich „kasza rakowa”, podana z pęczakiem, a na pancerzykach powstała doskonała zupa .

Ja po zrobieniu zupy pomagałam przy formowaniu zapiekanego z podsmażonymi rybami puree z grochu przyprawionego francuską musztardą – kolejne zaskakujące dla mnie dokrycie smakowe . Jak widać praca szła nam dobrze w pełej luzu, wesołej atmosferze.

Jedliśmy je  ze ślimakami, które podane zostały też osobno w klasycznej wersji.

Wszystkich ciekawiły zarówno odtwarzane przepisy, jak i rośliny Ogrodów Wilanowskich, ktore też oglądaliśmy. Koleżanki z Warszawy zaglądają do „naszego” ogrodu i sprawdzają, jak rosną posadzone przez nas warzywa i zioła. Jesienią będziemy zbierać plony i gotować kolejne dania z dawnych książek kucharskich.

 

Sałatka z piersią kaczki

 

Piersi kaczki lubię jeść nie tylko na ciepło, smakują mi tez na zimno jako wędlina na kanapki czy też składnik sałatek . Są delikatne w smaku, więc do sałatki dobrałam kontrastowe składniki – różowego greipfruta , czerwoną cebulę  i chrupiące ogórki, a także dopasowaną łagodnością mozzarellę. Bazą są młode liście szpinaku  a dodatkami olej tłoczony na zimno i domowy ocet jabłkowy. Całośc utrzymana jest w wiosennych klimatach .

SAŁATKA NA SZPINAKU Z PIERSIĄ KACZKI

liście młodego szpinaku

smażona pierś kaczki

greipfrut różowy

kawałek sera peccorino

zielony ogórek

czerwona cebula

szczypiorek

sól, pieprz z młynka

olej tłoczony na zimno, ocet jabłkowy

Pierś kaczki po usmażeniu ostudziłam i włożyłam do lodówki by lepiej się dała kroić. Na umytych i osuszonych liściach szpinaku ułożyłam pokrojonego ogórka, mozzarellę  i posoliłam to wszystko.

Dodałam plastry piersi kaczki i wyfiletowanego greipfruta, kawałki czerwonej cebuli i szczypiorek. Skropiłam to wszystko octem jabłkowym ( miałam domowy) i olejem rzepakowym tłoczonym na zimno. Posypałam pieprzem z młynka, by dodać charakteru sałatce.

Zestawienie tych smaków, łagodne mięso  i mozzarella, gorzkawy greipfrut , chrupiący ogórek i cebula daje sałatce ciekawy charakter, nie tylko pod względem smaków ale też struktury.

Sałatka jest nie tylko smaczna ale i efektowna, może być spokojnie daniem na jakieś przyjęcie . Ja jadłam ją razem ze znajomymi, którzy opowiadali o tym, jak pomogły im rozwiązać  problemy informacje znalezione na http://dybka.com.pl/

O tej porze roku takie lekkie sałatki urozmaicone konkretnymi dodatkami są najlepsze nie tylko przy specjalnych okazjach.

Smacznego !

 

 

 

Błogie chwile w Zagrodzie pod Zachrypniętym Kogutem

W ubiegłym tygodniu  spędziłam miłe chwile w gospodarstwie agroturystycznym Pod Zachrypniętym Kogutem. Jego gospodynię, Olę poznałam na kulinarnym spotkaniu w Gzinie i zostałam zaproszona, by pokazać dobra okolicznych łąk, jadalne chwasty i sposoby ich wykorzystania w różnych daniach .

O tym miejscu słyszałam już od znajomych blogerów i dziennikarzy po wizycie studyjnej na Ziemi Dobrzyńskiej. Gdy przybyłam pogoda była piękna, więc mogłam skorzystać z najprzyjemniejszej atrakcji- łożek wystawionych w sadzie pod jabłoniami i gruszami.Muszę przyznać, że praca w takim miejscu, nawet z laptopem czy tabletem na kolanach jest bardzo przyjemna. A widok z okna na Zalew Wiślany pod Włocławkiem  miły dla oka i sprzyja dobremu wypoczynkowi.

 

 

Na łące w strone wiślanej skarpy znalazłam prócz standardowo rosnących jadalnych chwastów – młodej jeszcze pokrzywy, lebiody zwanej tutaj faćką, gwiazdnicy i tasznika , spore zasoby aromatycznego bluszczyka kurdybanka.

 

Zrobiłam z nich już pierwszego dnia surówkę na bazie białej kapusty z musztardą francuską i jabłka , z dodatkiem soku z cytryny i oleju :

Smakowała bardzo gospodarzom, również męskiej części ( u mnie w domu mam z tym klopoty…). Największym entuzjastą dań z jadalnymi chwastami okazał się Mateusz, syn gospodarzy , który po studiach i rozejrzeniu się po świecie zdecydował zająć się tym, by nazwa Zagrody znalazła odzwierciedlenie w menu- zaczyna rozszerzać hodowlę kur  i kogutów , bo ma doskonałą rękę do zwierząt.

Coraz częsciej spotykam się z takim zjawiskiem, że dzieci osób zwiazanych z produkcja spożywczą mimo studiów w różnych kierunkach wracają do domu , by wspomóc rodziców, a ich nowa praca staje się pasją – tak było m. in. z Jackiem Nowicim, produkującym wędliny ze świni złotnickiej.

Na razie dania z kurczaka w formie gulaszu z doskonalymi kluskami francuskimi spróbowałam na pierwszy obiad- smakował wyśmienicie, nie tylko dzięki przyprawom ale też smacznemu mięsu.

 

Na śniadanie jadałam doskonały miejscowy twaróg , a że lubię rano jeśc na słodko, to dodatkowo pyszny miód i konfitury- najbardziej smakowały mi te z mirabelek.

 

Potem dostałam pole do popisu, gospodyni pozwoliła mi „rządzić się” w kuchni, więc zrobiłam placuszki naleśnikowe z pokrzywą i innymi chwastami, przepis na nie pokazałam już na blogu :

placki z chwastami
placki z chwastami

Zrobiłam też zielony, dziki sos, podsmażając chwasty ( pokrzywy, faćkę, gwiazdnicę , doprawione bluszczykiem kurdybankiem), przesmażone na oleju z czosnkiem i szczypiorem ) – doskonale pasował do miejscowych klusek, francuskich i szarych. Te drugie zostały podane też tradycyjnie, ze skwarkami i twarogiem.

 

Na skarpie nad Wisłą jest pięknie, krajobraz jak nad morzem :

 

W Zagrodzie działa też karczma, przy wejściu zachęcają słoiczki z lokalnymi przetworami, jest tez sklepik, gdzie mozna je zakupić.

 

Razem z Olą zrobiłysmy też  wypad do pobliskiego Wielgiego , do Mirki Wilk, którą znam z kulinarnych imprez i wyprawy do Alzacji. U Mirki jest jak w skansenie, pyszne jedzenie w rustykalnym otoczeniu. Napiszę o tym szerzej w osobnym wpisie.

Ziemia Dobrzyńska to miejsce, które zasługuje na odkrycie z dziedzinie wypoczynku i kulinariów. Zagroda Pod  Zachrypniętym Kogutem to miejsce, gdzie można oderwać się od codzienności, odpocząć wśród wspanialej przyrody, w ciszy, która wywołuje też dobry i spokojny sen. Gospodarze starają się uprzyjemnić pobyt gościom, jedzenie jest znakomite a atmosfera bardzo przyjazna.

Niedługo odbędzie się tam duża impreza kulinarna na powitanie lata, będzie to dobra okazja na pokazanie tego miejsca szerszemu gronu turystów.

Ja wróciłam z Glewa wypoczęta i pełna wrażeń, nie tylko kulinarnych. Nie trzeba po nie jechać nad morze – widoki są tu podobne .