Na degustację nowego menu do poznańskiej restauracji Cucina zawsze jadę jak po przygodę. Ciekawa jestem , co znów niezwykłego wyczaruje szef kuchni Ernest Jagodziński. Tym razem też się nie zawiodłam , kolacja degustacyjna przy odpowiednio dobranym winie , przy muzyce na żywo, w kameralnym towarzystwie dziennikarzy kulinarnych i uroczej gospodyni Pauliny Prusieckiej stanowiła niezwykłe przeżycie nie tylko kulinarne.
W menu nieco inne nuty, niż poprzednio. Tylko pierwsza przystawka – zdjęcie u góry, była w ulubionych dotąd przez Mistrza wschodnich smakach. Tatar z białego tuńczyka podany był w klimatach sushi – z ryżem, paskami nori ,do tego wasabi, limonka i piklowane warzywa , marynowany imbir do przegryzienia. I wytrawne Prosecco z Wenecji Euganejskiej. Smaki doskonale skomponowane , łącznie z winem. Apetyt został zaostrzony, czekaliśmy co dalej, wymieniając na bieżąco wrażenia.
Na starter podano jeszcze egzotycznego przegrzebka na musie ze swojskiej kaszanki.
Do tego mus z kalafiora i kostka z jabłka – całość znów zaskakująco harmonizująca ze sobą , mus z kaszanki był bardzo delikatny, przegrzebek jędrny, jabłko chrupiące. Wino do tego – Principe Pallavincini -Frascati .
Tu Ernest Jagodziński pojawił się na chwilę , by opowiedzieć o swoich poszukiwaniach i próbach, które poprzedzały finalny moment prezentacji karty. Zdecydował się na powrót do polskich smaków i większą prostotę.
Drugim starterem był tatar z modnej coraz bardziej jagnięciny :
Pierwszy raz jadłam jagnięcy tatar, współbiesiadnikom skojarzył się z tym z gęsi lub kaczki, był jednak nieco bardziej wyrazisty w smaku. Towarzyszyły mu musy z pomidorów i trybuli ze szczypiorkiem. Smak dla mnie nowy, ale uwiódł mnie podobnie jak i inne dania. Popijaliśmy do tego Palazzone / ROOS z Umbrii.
Trudno mi było zdecydować się na faworyta wśród dań, każde kolejne zaskakiwało w inny sposób. Ryby lubię bardzo, więc na widok dorsza z chorizo i emulsją z sera bursztyn uśmiechnęłam się szeroko :
Zdjęcie nie oddaje tego dokładnie , ale towarzyszyły mu dwa rodzaje chipsów z ziemniaka, jeden tradycyjnie upieczony z cieniutkiego plasterka, drugi przezroczysty i kruchy jak szkło , zapieczony na blasze z odrobiny mocno rozcieńczonego puree. Na ten widok każdy niemal instynktownie sięgnął do talerza ręką, by schrupać najpierw te chipsy. Techniki stosowane przy tym daniu były bogate – dorsz, jędrny a zarazem delikatny był przyrządzony sous vide, ser bursztyn w formie espumy. Bazą było chorizo, dodatkiem zielona sojowa fasolka.
Bardzo lubię połączenia delikatnej ryby z wyrazistym mięsem, dodatki i toskańskie wino – Castelo di Ama- Allr Pogio zrobiły swoje. Na dodatek towarzysząca nam muzyka na żywo zabrzmiała jedną z moich ulubionych francuskich melodii – to było znane z wykonania Joe Dassin’a Indiańskie babie lato, poczułam więc nastrój chwili i po raz kolejny doszłam do wniosku, że do restauracji chodzi się po to, by poczuć coś wyjątkowego, a nie tylko doznać przyjemności kulinarnych. Była to dla mnie kwintesencja jesieni 🙂 Towarzyszący mi goście byli podobnego zdania, rozmawialiśmy o tych wyjątkowych momentach, o tym, że smaki zapamiętujemy zawsze z towarzyszącymi im okolicznościami, które są wyjątkowe i czasem nie do odtworzenia.
Przed kolejnym daniem głównym spróbowaliśmy sorbetu, wyjątkowego, bo z Prosecco :
Towarzyszyły mu jadalne waniliowe nitki zrobione specjalną techniką. A sam sorbet- poezja 🙂 Desery do nowego menu Cuciny przygotowywał zespół pod kierunkiem cukiernika – Pawła Mieszały. Kunszt godny Mistrza Ernesta, desery były równie doskonałe, jak dania wytrawne. W międzyczasie Paulina Prusiecka opowiadała nam, że Szef zaczyna układanie menu od doboru porcelany do poszczególnych dań. Wiem, że moje zdjęcia nie oddają wszystkich barw i odcieni, zapraszam więc na fotorelację z prezentacji menu na profilu restauracji .
Drugim daniem głównym była wołowina Angus ( od żebra) podana z pietruszką pieczoną w piecu.
Mięso miało doskonałą zarówno konsystencję jak i smak , pietruszka pieczona w piecu lekko skarmelizowana , ulubiony przez Mistrza ( widzę już w kolejnym menu) delikatny młody por i cebula karmelizowana w korzennym piwie dopełniały smaku. I wino – Principe Pallavincini / Amarasco z Lacjum. Naprawdę trudno mi było wybrać ulubione danie tego wieczoru 🙂 Wszystko smakowało doskonale, muzyka i ciekawe rozmowy w miłym towarzystwie dopełniały atmosferę.
Kolację zakończył deser : choux z kremem czekoladowym i coulis truskawkowe to pyszne zwieńczenie tej doskonałej uczty.
To było na prawdę piękne przeżycie , smaki, barwy i dźwięki jesieni stanowiące jakby doskonałą , harmonijną symfonię.
Kto chce przeżyć coś naprawdę wyjątkowego, musi spróbować jesiennego menu Cuciny autorstwa jej pełnego wyobraźni i coraz pewniejszego swojej sztuki chefa Ernesta Jagodzińskiego 🙂