Zwykle relacje z blogowych konferencji piszę w formie reportażu ze zdjeciami. I taka będzie relacja z tegorocznego Influencer Live Poznań, ale za kilka dni. Teraz muszę podzielić się tym, co się dzieje wokół i po konferencji. Część transmisji live została wycofana na wniosek prawnika pewnej blogerki, która poczuła się obrażona. Tak się składa, że o sprawie wiem od początku, jestem też od dawna zaangażowana w problem kradzieży intelektualnej twórczości blogerów, pomagam m. in. wyszukiwać kto nie udostępnia lecz kopiuje rysunki znanych fanpage ( Rynn rysuje, Zapisz Obrazek jako ahgsfds), nagłaśniam kradzieże zdjęć blogerów kulinarnych , wyjaśniam znajomym ( np.resturatorom), że nie wolno do menu czy fanpage brać zdjęć ” z sieci”. To bardzo ryzykowne sprawy, bo mniej więcej rok temu właścicielka restauracji pod Krakowem wylądowała w szpitalu jak dostała faktury od blogerek wyceniających swoje skradzione zdjecia . Ona przeciez nie wiedziała, że nie wolno …
Blogerka kandydująca do konkursu Twórcy roku skopiowała przepisy do swojego płatnego e-booka
Kilka dni przed Konferencją na blogerskiej grupie Olga Smile pokazała e-booka pewnej znanej blogerki ze swoimi 9 -ma przepisami skopiowanymi kropka w kropkę, łącznie z …literówkami. Zrobiła się burza, po czym „autorka” e-booka zawarła ugodę z Olgą Smile i wpłaciła jako rekompensatę 9 tysięcy na dwa schroniska. Olga uznała sprawę za zamkniętą, nawet próbowała łagodzić oburzenie komentujących, ale burza już się rozpętała !
Olga Smile to człowiek-instytucja w kulinarnej blogosferze. Pamiętam ją od początku , od kiedy weszłam w blogową społeczność kulinarną za pomocą dawnego Durszlaka ( oj, te Pogaduszki, ile przyjaźni tam zawarłam 🙂 Organizowała akcje kulinarne, opublikowała książkę Smak Imprezy ( potem też inne), prowadziła konkursy. Dba o swoją społeczność , raz wygrałam w konkursie u niej robot i gdy firma przysłała mi gorszy, od razu zainterweniowała i po kilku dniach był już kurier z tym właściwym. Przez kilka lat prowadziła ranking blogów kulinarnych, gdzie kryteriami była nie tylko ilość wejść, ale też publikacje. Nie dziwi mnie więc to, że kradzież tych przepisów wywołała burzę wśród jej czytelników . Blogerka, która skopiowałą przepisy Olgi wycofała się z konkursu na Twórcę roku , zniknął też jej fanpage.
Przepisy kulinarne nie są objęte prawem autorskim.
To prawda, prawo dotyczy tylko zdjęć, które „pożyczane” są z sieci nagminnie. Ale jeśli przepis jest pisany w charakterystyczny sposób i skopiowany na zasadzie „kopiuj-wklej” , to łatwo udowodnić kradzież czyjejś własności intelektualnej. Nie wiadomo tylko, co na to prawo. I pewnie tego trzyma się znana blogerka podejmując …kolejne działania. Ale zanim napiszę o co chodzi, podumam jeszcze o właśności intelektualnej i prawie do niej. Bo u blogerów kulinarnych łatwo tylko udowodnić kradzież zdjęć. Mnie się to zdarzało na początku blogowania, zanim nie zniknęłam w masie kulinarnych blogów. Kiedyś znajomi mi zwrócili uwagę na moje zdjęcie z przepisem w konkursie , który jakiś pan wrzucił …nie zmieniając nawet rodzaju żeńskiego na męski ( piszę często w pierwszej osobie). Przepis wycofano. Innym razem ( dośc dawno) para znanych blogerów , parodiujących pewną sławną blogującą osobę „pożyczyła” sobie zdjęcie z mojego bloga na fanpage ( profilowe). Zauważyłam to przypadkiem, nie zdążyłam zrobić screena, panowie napisali do mnie na messengerze , co wpadło w folder „inne” , zanim coś zrobiłam zdjęcie zostało zmienione. Niesmak pozostał i do dziś nie lubię ich oglądać… tylko zdjęcie mi o tym przypomina…
Blogerki kulinarne i ich praca często są traktowane lekceważąco. Jestem wyczulona na kradzież czyjejś własności , w tym także pomysłów lecz jakiś czas temu odpuściłam zniechęcona. Było to po tym, jak zwróciłam uwagę znajomej blogerce, że do konkursu na autorski przepis zgłosiła danie, wprawdzie wykonane i sfotografowane przez siebie , ale z przepisu z warsztatów kulinarnych, na których i ja byłam. Ta w rewanżu zarzuciła mi, ze mam na blogu jej zdjęcia. Były – z konkursu, który prowadziłam i pokazanie zdjęć potraw ustalono w regulaminie. Zostałam określona jako „blogerka kłócąca się o pierogi” i obśmiana przez pewnego blogera marketingowego. Dziękuję, postoję. Odpuszczałam potem nawet informacje o moich zdjęciach na innych blogach, bo bywały też takie, które pokazywały sporo „pożyczonych”. Teraz sprawa zdjęć jest już traktowana poważnie, mam jednak inne problemy.
Kilka lat temu zdziwiła mnie szalona popularność w wyszukiwarce przepisu na tort kebabowy , który był dosłowną interpretacją prośby mojego skłonnego do żartów syna. Znalazłam na You tube relację jakiegoś ( może znanego, ale nie mnie) vlogera z knajpy chyba w Kielcach, gdzie taki tort robiono ( z pewną różnicą – bułki zamiast ciasta ), a później drugą, gdzie podawano tort kebabowy na urodziny. Być może to przypadek, ale szukając grafik znalazłam zdjęcia z dekoracją bardzo podobną do tej na powyższym zdjęciu. Może to przypadek, przepisy nie są objęte prawem, ale …wkurza mnie fakt, że ktoś być może zarabia na moim pomyśle a ja nic z tego nie mam. Z góry odpowiadam na pytania : mój stan zdrowia nie pozwala na prowadzenie knajpy, sama takich tortów masowo na sprzedaż nie dam rady zrobić.
To są domniemania, ale o jednym wiem na pewno: dawno już znajoma poprosiła mnie o przepis z wykorzystaniem oleju lnianego i za moją zgodą wrzuciła go na prowadzony przez siebie fanpage. Chciałam życzliwie ją wesprzeć na początku pracy, zrobiłam to za free. Jakiś czas później mimochodem mi powiedziała, że te moje śledzie z ogórkami w oleju lnianym robią furorę w pewnym pubie w Dublinie, bo dała ten przepis znajomym ten bar prowadzącym. Ktoś zarabia na moich kreatywnych pomysłach ( przepis nietypowy, mój autorski) a ja nic nie mogę z tym zrobić. Chciałam o tym porozmawiać z kimś kompetentnym na konferencji, ale nie udało się.
Coraz więcej blogerek skarży się na wykorzystywanie „zmodyfikowanych” swoich pomysłów, co też trudno udowodnić. Często też słyszę czy czytam, że popularne blogi „pożyczają” pomysły od tych małych, dzięki temu same mają duży ruch , co przekłada się na ich zarobki, a „maluchy” zostają z niczym. Takie problemy miał na poczatku zaprzyjaźniony blog prezentujący dania z gier komputerowych, mam nadzieję, że to już przeszłość. Prowadzenie popularnego bloga to teraz dość intratne zajęcie i biorą się za to różne osoby. Także takie, które nie są kreatywne, twórcze i „pożyczają” sobie lub „modyfikują” treści prawdziwych twórców . Trzeba to nagłaśniać i piętnować, tak, jak sprawę sprzed kilku dni z Influencer Live Poznań. Bo sprawa, coraz bardziej żenująca dla blogerki „kopiującej” ma ciąg dalszy :
Straszenie prawnikiem
Gorący temat podjął w swojej prezentacji na konferencji jeden z prelegentów. Nie słyszałam osobiście ale z relacji wiem, że nazwał po imieniu to, co zrobiła znana blogerka i wymienił też nazwę jej bloga. Wczoraj organizatorzy konferencji na wezwanie prawnika musieli usunąć transmisję live tej części konferencji, bo …naruszono dobra osobiste kopiującej blogerki. Ciekawi mnie co ta pani zrobi, bo oficjalnie zawarto ugodę i niby sprawa się zakończyła, ale burza się już rozpętała. Jak bezczelną i …bezmyślną trzeba być, by zarabiając na czyjejś, kradzonej pracy oskarżać jeszcze innych. Niestey blogosfera to przegląd społeczeństwa i tacy ludzie też tam są . Ale jak na pierwszym zdjęciu ( slajd z prezentacji Pawła Tkaczyka) „stoi” – każdy jest redaktorem naczelnym swojego medium , bloger to twórca, jeśli sam nie potrafi tworzyć , to niech znajdzie inne zajęcie. Dla mnie kryterium atrakcyjności bloga to autentyczność jego autora, jak czuję sztuczność i fałsz, to od razu mnie odpycha. Ale jak widać, odbiorców blogów można czasem łatwo nabrać na pozę . Trzeba takie sprawy nagłaśniać i piętnować. Nie wiem, co zrobią prawnicy, ale Internet już tę blogerkę odstawił na boczny tor.
Grażyna Cholewicka