Lubię eksperymentować z ciastem naleśnikowym. Podpatrzyłam kiedyś u Roberta Makłowicza dodatek wody gazowanej i przyjął się on u mnie nie tylko do naleśników, ale do większości mącznych potraw. Zamiast mleka dodaję czasem jogutr, kefir a ostatnio- maślankę. Ciasto z tą ostatnią wyszło bardzo puszyste, naleśniki były nawet nieco jak „nadmuchane”.
A dlaczego i naleśniki i placuszki ? Otóż na moją rodzinę naleśnikożerców muszę ich zrobić sporą ilość. Patelnię dobrą do robienia naleśników mam tylko jedną, na tej drugiej się nie udają. Nie chce mi sie sterczeć godzinę nad rozgrzaną patelnią i smażę na dwie – na jednej naleśniki, na drugiej owalne lub okrągle placuszki, po cztery na raz. Przejdźmy do przepisu:
3 jajka
szklanka maślanki
szklanka mleka
szklanka wody gazowanej
szczypta soli, szczypta cukru
nieco ponad dwie szklanki mąki
Jajka roztrzepać, najlepiej trzepaczką-rózgą, dodać sól i cukier. Dodawać stopniowo mleko, maślankę, mąkę i wodę gazowaną. Ciasto powinno sie lekko lać i swobodnie rozlewać na patelni, tworząc cienką wartswę. Gdyby było za grube, dolać mleka lub wody i dokladnie rozmieszać.
Posmarować patelnię olejem, rozgrzać i smażyć cienkie naleśniki na średnim ogniu . Na placuszki nalewamy kilkumilimertową warstwę oleju i na dobrze rozgrzany nalewamy po kilka placuszków. Możemy przykryć patelnię pokrywką, a gdy zetną się na wierzchu i zrumienią od spodu, przewracamy i dosmażamy bez przykrycia. Wtedy są bardziej puszyste.
Podajemy z cukrem, dżemem, gęstą śmietaną lub jogurtem. Smacznego !