W ubiegłym tygodniu spędziłam miłe chwile w gospodarstwie agroturystycznym Pod Zachrypniętym Kogutem. Jego gospodynię, Olę poznałam na kulinarnym spotkaniu w Gzinie i zostałam zaproszona, by pokazać dobra okolicznych łąk, jadalne chwasty i sposoby ich wykorzystania w różnych daniach .
O tym miejscu słyszałam już od znajomych blogerów i dziennikarzy po wizycie studyjnej na Ziemi Dobrzyńskiej. Gdy przybyłam pogoda była piękna, więc mogłam skorzystać z najprzyjemniejszej atrakcji- łożek wystawionych w sadzie pod jabłoniami i gruszami.Muszę przyznać, że praca w takim miejscu, nawet z laptopem czy tabletem na kolanach jest bardzo przyjemna. A widok z okna na Zalew Wiślany pod Włocławkiem miły dla oka i sprzyja dobremu wypoczynkowi.
Na łące w strone wiślanej skarpy znalazłam prócz standardowo rosnących jadalnych chwastów – młodej jeszcze pokrzywy, lebiody zwanej tutaj faćką, gwiazdnicy i tasznika , spore zasoby aromatycznego bluszczyka kurdybanka.
Zrobiłam z nich już pierwszego dnia surówkę na bazie białej kapusty z musztardą francuską i jabłka , z dodatkiem soku z cytryny i oleju :
Smakowała bardzo gospodarzom, również męskiej części ( u mnie w domu mam z tym klopoty…). Największym entuzjastą dań z jadalnymi chwastami okazał się Mateusz, syn gospodarzy , który po studiach i rozejrzeniu się po świecie zdecydował zająć się tym, by nazwa Zagrody znalazła odzwierciedlenie w menu- zaczyna rozszerzać hodowlę kur i kogutów , bo ma doskonałą rękę do zwierząt.
Coraz częsciej spotykam się z takim zjawiskiem, że dzieci osób zwiazanych z produkcja spożywczą mimo studiów w różnych kierunkach wracają do domu , by wspomóc rodziców, a ich nowa praca staje się pasją – tak było m. in. z Jackiem Nowicim, produkującym wędliny ze świni złotnickiej.
Na razie dania z kurczaka w formie gulaszu z doskonalymi kluskami francuskimi spróbowałam na pierwszy obiad- smakował wyśmienicie, nie tylko dzięki przyprawom ale też smacznemu mięsu.
Na śniadanie jadałam doskonały miejscowy twaróg , a że lubię rano jeśc na słodko, to dodatkowo pyszny miód i konfitury- najbardziej smakowały mi te z mirabelek.
Potem dostałam pole do popisu, gospodyni pozwoliła mi „rządzić się” w kuchni, więc zrobiłam placuszki naleśnikowe z pokrzywą i innymi chwastami, przepis na nie pokazałam już na blogu :
Zrobiłam też zielony, dziki sos, podsmażając chwasty ( pokrzywy, faćkę, gwiazdnicę , doprawione bluszczykiem kurdybankiem), przesmażone na oleju z czosnkiem i szczypiorem ) – doskonale pasował do miejscowych klusek, francuskich i szarych. Te drugie zostały podane też tradycyjnie, ze skwarkami i twarogiem.
Na skarpie nad Wisłą jest pięknie, krajobraz jak nad morzem :
W Zagrodzie działa też karczma, przy wejściu zachęcają słoiczki z lokalnymi przetworami, jest tez sklepik, gdzie mozna je zakupić.
Razem z Olą zrobiłysmy też wypad do pobliskiego Wielgiego , do Mirki Wilk, którą znam z kulinarnych imprez i wyprawy do Alzacji. U Mirki jest jak w skansenie, pyszne jedzenie w rustykalnym otoczeniu. Napiszę o tym szerzej w osobnym wpisie.
Ziemia Dobrzyńska to miejsce, które zasługuje na odkrycie z dziedzinie wypoczynku i kulinariów. Zagroda Pod Zachrypniętym Kogutem to miejsce, gdzie można oderwać się od codzienności, odpocząć wśród wspanialej przyrody, w ciszy, która wywołuje też dobry i spokojny sen. Gospodarze starają się uprzyjemnić pobyt gościom, jedzenie jest znakomite a atmosfera bardzo przyjazna.
Niedługo odbędzie się tam duża impreza kulinarna na powitanie lata, będzie to dobra okazja na pokazanie tego miejsca szerszemu gronu turystów.
Ja wróciłam z Glewa wypoczęta i pełna wrażeń, nie tylko kulinarnych. Nie trzeba po nie jechać nad morze – widoki są tu podobne .