Miesięczne archiwum: październik 2014

Jesienne menu restauracji Cucina – jak Ernest Jagodziński uwodzi smakiem

Ernest

 

Kuchnię autorską niełatwo jest prowadzić, wymaga to wiele kreatywności i dbałości o szczegóły. W poznańskiej restauracji  Cucina szef kuchni Ernest Jagodziński poradził sobie z tym zadaniem doskonale.

W ubiegły czwartek wraz z koleżankami blogerkami miałam przyjemność poznać tajemnice przyszłych działań restauracji i spróbować dań z jesiennej oferty.

Najpierw dyrektor hotelu City Park  Ziemowit Majewski oprowadził nas po zapleczach restauracji pokazując pracownię cukierniczą  i wypieku chleba ( dla cukierni Capuccina dedykowanej specjalnie paniom i na potrzeby restauracji oraz delikatesów ), gdzie pracuje Przemek, nowy cukiernik z doświadczeniem nabytym za granicą .

 

cucina cukiernicy

 

Właśnie testowano bezy, jeden z elementów nowego menu .

cucina beza

 

Potem poszliśmy zobaczyć pizzerię i pracownię makaronu ( można go będzie kupić na miejscu) z piecem opalanym drewnem i dużym stołem, sprzyjającym rozmowom ( doceniłam to, bo zawsze powtarzam, że nic tak nie ułatwia kontaktów jak wspólny stół).

cucina pizza

 

 

Zanim spróbowaliśmy pierwszego dania, częstowaliśmy się upieczonym w pracowni chlebem i masłem smakowym .

cucina chleb

cucina masło

 

Cały czas towarzyszyły nam wina dobrane przez sommeliera, wyjaśniającego powiązanie smaków . Na pobudzenie apetytów dostaliśmy wyborne Prosecco .

cucina somelier

 

 

Na początek były przegrzebki Ceviche ( marynowane w soku z cytryny) z delikatnym zielonym groszkiem ,  sosem  agrestowym i zaskakująco pysznym kontrastowo syropem z kwiatów czarnego bzu zmieszanym z czarnuszką. Wszystko doskonale smakowo skomponowane. Syrop z bzu, który sama robię wykorzystywałam jedynie do napojów i deserów a tu w towarzystwie czarnuszki wprawił w zachwyt moje kubki smakowe. Do tego wino Poully Fume, la Porte  2013.

cucina ceviche

 

 

Potem była podkarpacka wołowina dojrzewająca w serwatce w towarzystwie lodów z rokietnika i musu malinowego, z chlebowym chipsem.  Wyrazista wołowina była wyborna ale  mnie uwiodły smakiem lody z rokietnika z malinowym musem, lekko cierpkie, przełamane słodyczą, z dominującą nutą świeżości. Dla mnie zdecydowanie numer 1 menu. A wino- Gavi di Gavi, tym razem włoskie.

 

cucina wołowina

 

Krem z topinamburu na oliwie tymiankowej moim zdaniem został nieco zdominowany słodkim smakiem marchewki . Smak topinamburu uwielbiam , wolałabym, żeby to on dominował.

 

cucina krem

 

Za to żabnica sous vide z czarną soczewicą i karmelizowanym  plastrem antonówki miała doskonały smak i konsystencję. Uwielbiam potrawy przygotowane  metodą sous vide, tutaj było to w 37 C i dało rybie odpowiednią jędrność. I wino- Chateauneuf du Pape.

cucina ryba

 

 

Przy tak smacznym jedzeniu przy stole trwały ożywione dyskusje pod wodzą znanego poznańskiego blogera i smakosza Juliusza Podolskiego i pod czujnym okiem menagerki City Park Pauliny Prusieckiej. Z przyjemnością przekonałam się, że nie muszę szukać wyjaśnień pojęć  takich jak sois vide, ceviche czy rokitnik, nawet dodałam co nieco od siebie…

cucina rozmowa

 

 

Ernest Jagodziński na bieżąco pytał nas o wrażenia smakowe. Okazało się, że pamięta mnie z warsztatów z Eterno i moje ciasto, które nagrodził. Pracę w jego kuchni mogliśmy obserwować na żywo, podziwiając zgranie kucharzy rozumiejących się bez słów. Zaprezentowano nam  też zamówiony przez restauracyjnych gości stek Tomahawk, solidny  kawał mięsa podany w widowiskowy sposób :

 

cucina stek

 

Przed daniem głównym – combrem z jelenia dostaliśmy kulkę lodów z maracui, na pobudzenie apetytu. Znam ten sposób od przyjaciół z Francji, oni to nazywają ” Normandzką dziurą ” i podają w formie lodów jabłkowych polanych calvadosem przed głównym daniem mięsnym.

Comber z jelenia, przyjemnie różowy , został podany na  brownie z kaszy jaglanej , z karmelizowana gruszką i jarzębinową konfturą. Tym razem doskonale pasujące wino czerwone, Fatalone Giola .

cucina jeleń

 

 

Na deser była beza z domową konfiturą jagodową – zdjęcie Kasi z W krainie smaku, bo mi padł aparat. Autorskie menu Ernesta Jagodzińskiego jest warte polecenia, zróżnicowane ,  wyważone smakowo i moim zdaniem- uwiedzie smakiem każdego, kto go spróbuje !

 

Beza-rosyjska-i-beza-francuska

Kulinarne koty – ferajna z Pitu Pitu Slow Food

pitu1

 

Na zakręcone dziewczyny z Pitu Pitu Slow Food trafiłam dzięki komentarzom w kocim cyklu. Bardzo się z tego cieszę, bo jednym z jego celów jest poznanie nowych blogerów kulinarnych z mruczącymi podkuchennymi, o co w rozbuchanej blogosferze kulinarnej nie jest łatwo. Kasiu, Agnieszko, witam w moim cyklu i oddaję Wam głos 🙂

pitu3

 

Kot w kuchni to wyzwanie dla kucharza. Cztery  koty w kuchni to sport ekstremalny, a cały dom tymczasowy – istne szaleństwo.
Kasia ma cztery  koty w kuchni, Agnieszka, w zależności od stanu zakocenia domu tymczasowego, kotów w kuchni może mieć nawet kilkanaście (choć uparcie podkreśla, że kocich rezydentów jest trójka;)).
Ale to nie przeszkadza w realizacji kulinarnych pasji. Wręcz przeciwnie, nieraz koty okazują się idealnym tłem dla doskonałego ujęcia zupy. Zdążą się oczywiście też, że zupa wyląduje na podłodze, zanim osiągnie się idealne ujęcie.
Mimo wszystko dziewczyny za nic nie zrezygnowałyby z łączenia obu pasji:)

pitu2

 

Agnieszka: Gotowanie z kotami, tak samo, jak życie z kotami wymaga sprytu:) Wywabienie kotów z kuchni podczas gotowania to prawdziwe wyzwanie.
Koty uczą, że kiedy gotujesz to musisz im coś dać – gałązkę natki od pietruszki, zgnieciony papierek do pieczenia lub podstępnie i po cichu musisz gotować kiedy śpią. Jeśli chodzi o fotografowanie potraw – plan trzeba wymyślić, stworzyć i obfotografować danie w mgnieniu oka – inaczej – może nie być co fotografować…

Posiadając koty tymczasowe, zwłaszcza maluchy – w każdej chwili, możesz spodziewać się, że obiad z talerza cudem wyparuje, a ser z kanapki się rozpłynie w powietrzu.

Trudno powiedzieć, co w moim domu było pierwsze – gotowałam zawsze, koty też właściwie były zawsze. Ich obecność bardziej się ujawniła przy zdjęciach, niż przy gotowaniu.

Rezydentów, czyli swoich własnych kotów – mam niezmiennie trzy:
Płatek – towarzyszący mi przy każdej czynności w kuchni,
Smok – który, grzecznie trzyma dystans, kiedy go o to poproszę,
oraz Igę – która, musi poznać wszystkie tajniki potraw, ale szczęśliwie – z wysokości lodówki.

Kotów tymczasowych, czyli takich, które czekają u mnie na adopcję, jest zmienna liczba – to właśnie one stanowią największe wyzwanie, bo jak tylko zdołam nauczyć je manier w kuchni – znajdują swój własny dom na zawsze:)

 

pitu4
Blogowanie niewiele zmieniło w moim życiu, gotowałam zawsze. Zmieniło się jedynie to, że teraz jem więcej zimnych potraw, bo zanim powstanie zdjęcie – dawno ostygną:)

Na blogowaniu zyskały koty, bo znacznie więcej różnorodnych potraw gotuję właśnie im.

Blog także zyskał, bo jednak kocia łapa na zdjęciu, zdecydowanie dodaje uroku każdej nudnej zupie czy zapiekance;)

pitu5

 

Kasia: Historia moich kotów wiąże się niejako z Agnieszką, albo moja znajomość z Agnieszką wiąże się z moimi kotami. Trójka z czwórki moich kotów trafiła do mnie przez ludzi współpracujących z Pruszkowskim Domem Tymczasowym, czyli tak naprawdę z Agnieszką właśnie.
Smoka przyniosła do mnie Małgosia, gdy był jeszcze maleńki i wymagał karmienia butelką, potem Małgosia wciągnęła mnie w kocie klimaty, łapanie bezdomnych kociaków i wolno żyjących kotek, w ramach PDT. I tak niedługo po Smoku pojawiła się jego siostra Świnka (złapana przeze mnie, na 99% pochodzi z tego samego miotu co Smok), a trochę później, w ramach sprawdzenia miejsca pod kątem konieczności ewentualnej interwencji PDT wylądowałam z moim ukochanym Rysiem (który oczywiście miał być kotem tylko „na tymczas”. Beci – najstarsza z kociego rodu, trafiła do mnie wiele lat wcześniej. Gdzieś w całej tej historii zaangażowałam się w pomoc wolno żyjącym kotom z mojej okolicy, stając się dumną opiekunką stada kilkunastu takich kotów, a konsekwencją tego wszystkiego okazała się znajomość z Agnieszką, która zaprowadziła nas do PituPitu.

Moje koty, tak jak i ja to wiecznie głodne bestie. Rysiek jest smakoszem wszystkiego co jest kluchą, przygotowywanie z nim makaronu to walka o ciasto, a gdy już długie nitki przechodzą przez moją ukochaną maszynę do makaronu Rysiek jest w pełnej gotowości do skoku na kluchę.
Smok to weganin, przynajmniej jeśli chodzi o ludzką kuchnię, preferuje sałatę, z takim liściem potrafi uciekać przez pół mieszkania.

pitu6
Asysta całej czwórki odbywa się przy jedzeniu czekolady, jogurtów, kanapek z serem itp.
Ale kocia asysta w kuchni to nie tylko jedzenie, Świnka zawsze z nami rozmawia jak rozładowujemy zmywarkę, my widelec do szuflady, Świn na to „miau!”, Beci dba o to by zioła w doniczkach były odpowiednio przycięte, Ryś zawsze wygrzewa wszystkie moje talerze i patery, a Smok, cóż, Smok siada na małym schodku który stoi w kuchni i obserwuje, czasami ocierając łepkiem o moją nogę.
I w swojej diecie, i w diecie moich kotów dbam o to żeby to co jemy było wartościowe. Ja nie jem śmieciowego jedzenia (przynajmniej przeważnie nie jem) i nie karmię takim jedzeniem moich kotów. Jedzenie dostępne w supermarketach odpada, często nawet jedzenie dostępne w supermarketach zoologicznych odpada. W moim przypadku świadoma opieka nad moimi kotami wiąże się często z poszukiwaniem godzinami odpowiedniej karmy, porównywania składów i opinii.
Kocham moje koty za to że włażą mi centralnie w kadr właśnie wtedy gdy idealnie ustawię sobie makaron na widelcu i za to że z rozbrajającą niewinnością potrafią wsadzić swój koci tyłek w środek przygotowanego talerza z miną „ale o co ci chodzi”.

Nasze poczynania kulinarne możecie śledzić tu: www.pitupituslowfood.pl
Koty Kasi zobaczycie tu: https://www.facebook.com/smok.waclaw
Kuchnia w domu tymczasowym – tu: https://www.facebook.com/PruszkowskiDomTymczasowy

Dziękuję za rozmowę 🙂

Cały cykl Kulinarne koty można zobaczyć tutaj .

pitu7

 

Aromatyczna ryba z warzywami

ryba z warzywami1

 

Jesienne warzywa doskonale smakują ze wszystkim. Pieczone w piekarniku z oliwą i ziołami to nasza ulubiona wersja. Dodałam je więc do pieczonej ryby, skropiłam też białym winem. Ryba była słodkowodna, nieco podobna do karpia i jakoś podobnie się nazywała. Razem wyszło bardzo smakowite danie.

 

AROMATYCZNA RYBA Z WARZYWAMI

 

dowolna ryba w odpowiedniej ilości

cukinia, patison, pieczarki

cebula, czosnek, por, marchew, fasolka szparagowa

pomidory świeże i suszone

sól, pieprz, estragon, zioła prowansalskie

świeża natka pietruszki i bazylia

oliwa, białe wino

Ryba jest delikatna, więc warzywa pokrojone ( oprócz cukinii i pomidorów) podsmażyłam krótko na patelni z oliwą. Ułożyłam wszystko naprzemiennie na dużej blasze wysmarowanej oliwą, posypałam ziołami, wymieszałam lekko. Dorzuciłam świeże zioła.

Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 C i po 5 minutach skropiłam obficie białym półwytrawnym winem. Piekłam około 20 minut.

Aromat był nieziemski i smak doskonały. Pamiętajmy, że teraz warzywa są najlepsze i jedzmy je w różnych formach.

Smacznego !

 

ryba z warzywami