Początkowo miała to być terrina z rosołowego mięsa, podobna do tej u Olgi
Czekając na powrót rodziny z zakupów ( na śmietanę i żelatynę), zmiksowałam mięso z duszoną wątróbką, co mi została z sobotniego obiadu i pieczarkami, które zazwyczaj mam w lodówce, w słoiku, gotowe do użycia. Kiedy zajrzałam po godzinie do mięsa, chcąc się wziąć za dokończenie terriny, spotkała mnie miła niespodzianka : naturalna żelatyna zawarta w kurczakowych skrzydełkach i indyczej szyi ( bo na tym był rosół) dokonała swego i zrobił się z tego niezły pasztet, gotowy do krojenia a jednocześnie łatwo się rozsmarowujący na chlebie. I nie chciało mi się go psuć- terrinę zrobię innym razem… Przejdźmy do konkretów:
DOMOWY PASZTET DROBIOWY
3 skrzydełka z kurczaka i szyja indycza, ugotowane w rosole
2 uduszone wątróbki drobiowe
2/3 szklanki duszonych pieczarek
pieprz, majeranek, gałka muszkatołowa
Mięso należy obrać i zmiksować razem z wątróbkami i pieczarkami. Przyprawić, włóżyć do naczynia o atrakcyjnym kształcie i wstawić do lodówki. U mnie dał się kroić już po godzinie. Pyszny do chleba, pod warzywka, najlepszy z plastarmi kiszonego ogórka i paskami papryki. Smacznego!
P.S. Wczotraj zamarzły nam kaloryfery. Nie jest tak źle, bo mamy w hallu kominek a główny pokój ogrzewamy elektrycznym piecykiem. Już częściowo naprawione, ale jeszcze nie mamy ciepłej wody… Staram się nie tracić pogody ducha, żeby mnie ogrzewała od środka. I wymyśliłam taki limeryk:
Zamarzły mi kaloryfery
A mróz wchodzi do każdej sfery
Siadłam przy kominku
Z myślami o drinku
Bo zimno, do jasnej cholery!
Pardon za ostatnie słowo, ale myślę, że w kryzysowo-mrozowych sytuacjach pada ostatnio dośc często. U nas dziś rano, jak nie mogliśmy odpalić samochodu, a czas naglił…
Na koniec moje dwa czarne koty wpatrzone w zimowy krajobraz za oknem.Te krzaki w tle, to maliny…ach, maliny…rozmarzyłam się…