Na pierwszy dzień kalendarzowej wiosny chcę pokazać coś w wiosennych kolorach. Inspiracją stała się akcja „Zielono mi” prowadzona przez Gosię z Trochę Innej Cukierni od lat na 17 marca – w tym roku to już trzynasta edycja. Szpinakowy makaron w pięknym zielonym kolorze zrobiłam z prostymi dodatkami – serkami smakowymi pokrojonymi w kostkę i zieleniną z ogrodu- są tu zarówno zioła jak i młode chwasty, które tej wiosny dość szybko wyszły z ziemi. Makaron szpinakowy z serem został doprawiony dobrym olejem rzepakowym tłoczonym na zimno i prażonym sezamem – dopełniły smaku. Ot, taki lekki wiosenny posiłek w optymistycznym kolorze, dobry na cieplejszą wreszcie pogodę za oknem.
MAKARON SZPINAKOWY Z SEREM I ZIELENINĄ
pół opakowania makaronu szpinakowego ( miałam wstążki )
kawałki serów o wyrazistym smaku
świeże zioła ( miałam szałwię, oregano, bluszczyk kurdybanek i miętę)
młode chwasty ( liście mniszka, czosnaczka , podagrycznika i pokrzywy)
po łyżce dobrego oleju lub oliwy na porcję
prażony sezam lub inne ziarna do posypania
Makaron gotujemy al dente, odcedzamy. Zioła i młode chwasty myjemy dokładnie ( najlepiej na sitku pod bieżącą wodą), pokrzywy warto sparzyć wrzątkiem, by pozbyć się ich parzących właściwości.
Na talerzu ukladamy zielony makaron, posypujemy go kawałkami serów, takich, jakie lubimy . Można wykorzystać przy okazji resztki z lodówki i zrobić z tego danie zero waste. Polewamy dobrym olejem ( ja miałam rzepakowy tłoczony na zimno), dorzucamy umytą zieleninę i na koniec posypujemy prażonym sezamem lub na przyklad pestkami dyni czy słonecznika albo orzeszkami.
Danie jest lekkie , wiosenne – dobry makaron nie wymaga wielu dodatków . Zioła i młode chwasty to teraz najlepsze witaminy, warto je sobie zapewnić podczas wiosennego przesilenia.
W tym roku zimy prawie nie było i można było korzystać z darów ogrodu niemal bez przerwy. Ktoś zapyta : jak to , przecież na grządkach po jesiennych zbiorach nic już nie rośnie. Ano rośnie i sami nie wiemy, jakie skarby witaminowe są w naszym zasięgu. Zacznę może od tego, co sami posialiśmy lub posadziliśmy – czyli ziół wieloletnich. W tym roku oregano, szałwia, natka pietruszki a nawet mięta mają się dobrze, zabezpieczone na grządkach suchymi liśćmi wypuszczają coraz to nowe zielone gałązki, z których skwapliwie korzystam. Poza tym mamy w ogrodzie ( a także w lesie czy na łąkach) młode chwasty, które rosną sobie same. Wiele z nich można jeść, są źródłem pierwszych wiosennych witamin i mikroelementów, lepszych, niż kupione nowalijki. To młode pokrzywy, wszechobecna gwiazdnica, pierzasty krwawnik, ostry czosnaczek i uciążliwy a jakże smaczny podagrycznik :
młode chwasty i zioła
Nazbierałam ich w ogrodzie i postanowiłam dodać do makaronu, który ugotowałam na obiad. By makaron z młodymi chwastami był kompletny, dorzuciłam do niego skrawki pyszych dojrzałych serów kozich, które przywiozłam sobie z kulinarnego spotkania.
Młode chwasty i zioła dokładnie płuczemy w kilku wodach. Pokrzywy przelewamy wrzątkiem na sitku, bo nawet młode czasem potrafią parzyć. Rozdrabniamy je ręką lub grubo siekamy na desce. Ziołami posypujemy makaron . Leciutko solimy, ale ostrożnie, bo reszta doda swojego smaku.
Sery skrawamy na cieniutkie płatki i rzucamy na makaron z chwastami. To wszystko polewamy dobrym olejem lub oliwą i posypujemy pieprzem z młynka. I wystarczy. To wszystko jest tak smaczne, że ja po swojej porcji …wylizałam talerz 🙂
Warto na wiosnę zrobić sobie taki pyszny witaminowy obiad. Przyznam, że młode chwasty są ostatanio bardzo popularne, odbywają się warsztaty z nimi, coraz częściej serwuje je się też w restauracjach i to nie tylko z regionalną kuchnią. W domu przyrządzanie takich posiłków jest proste, ale gdy mamy do ugotowania ich wiele warto zadbać o odpowiedni sprzęt, na przykład Resto Quality. Pomoże nie tylko przy gotowaniu, ale też przechowywaniu żywności czy przy serwowaniu kawy. Nie tylko dobre składniki ale też odpowiedni sprzęt decydują o sukcesie kulinarnych miejsc.
A witamin w naturze pojawie się coraz więcej – korzystajmy z nich, bo wzmacniają odporność i pomagają uporać się z panującymi aktualnie infekcjami. Odpowiednio doprawione – jak nasz makaron z młodymi chwastami i serami – doskonale też smakują.
Wykorzystuję jeszcze ostatanie dary jesieni z ogrodu, kombinując z nich różne sałatki. Dziś pozbierałam rucolę, fioletowa bazylię i żółte, małe pomidorki, w lodówce miałam rzodkiewki i sałatkę z zielonych ogórków z czerwoną cebulą. Na dworze już znacznie chłodniej ( na szczęście dziś świeci słońce ) , wymyśliłam więc, że dorzucę coś konkretnego i zrobiłam paluszki surimi z serem pleśniowym na sałacie , dorzuciłam też resztki łososia. Bazą była sałata lodowa, rucola z grządki dodała ostrości sałatce i ożywiła jej kolor, podobnie jak listki wyrazistej w smaku fioletowej bazylii. Polałam ją sosem od sałatki ogórkowej i dodatkowo oliwą, bo zimny wiatr za oknem sprzyja już bardziej kalorycznym potrawom.
Sałatę lodową i rucolę umyłam, osuszyłam i rozłożyłam na talerzu, lekko posoliłam. Dorzuciłam pokrojone na plasterki rzodkiewki, ogórki z cebulą z sałatki w wersji bez pasteryzacji , przekrojone na pół małe żołte pomidorki. Na tym poukładałam pokrojone paluszki surimi, kawałki sera brie i wędzonego łososia. Posypałam wszystko pieprzem z młynka , polałam kwaśno-słodkim sosem od ogórkowej sałatki i oliwą, na końcu dorzuciłam listki fioletowej bazylii.
Sałatka jest jednocześnie lekka i konkretna, delikatny smak surimi kontrastują ostrzejsze elementy i dodatki. Fajnie smakuje, zwłaszcza w chłodny, ale słoneczny jesienny dzień. Surimi w towarzystwie rzodkiewki robiłam już kiedyś, ta wersja mi bardziej mi pasuje.
Wiosny nadal nie widać, mróz trzyma dość mocno, mozna więc sobie pozwolić na bardziej kaloryczne jedzenie. Domowa pizza jest jedną z naszych ulubionych, nie bardzo wychodzi mi cienkie ciasto, więc jest lekko puszysta. Powstała spontanicznie, wiec nadzienie jest z tego co miałam w domu : szynki, boczku wędzonego, podsmażonej cebuli , zrobionego sosu pomidorowego i serów które znalazłam w lodówce . Jednym z nich był starty jak parmezan ser z XVIII-wiecznego przepisu , z twarogu z dodatkiem kartofli. W sumie było ich tyle, że powstała pizza cztery sery a raczej moja jej wersja 🙂
PIZZA CZTERY SERY
ok. 1/2 kg mąki pszennej
25 g drożdży
1/2 szklanki mleka
około 1/2 szklanki letniej wody
3 łyżki oliwy
łyżeczka cukru
łyżeczka soli
sos pomidorowy ( ze świeżych i suszonych pomidorów i passaty)
kawałki szynki i wędzonego boczu
cebula
po kawałku goudy, mozzarelli i cammemberta
kilka łyżek startego dojrzałego sera
Drożdże roztarłam z cukrem, dodałam trochę letniego mleka, posypałam łyżką mąki i odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Do miski wsypałam mąkę, sól i wlałam wyrośnięty rozczyn. Dodałam oliwę , letnią wodę i wymieszałam dokładnie. Wyrobiłam ciasto drewnianą łyżką, aż odstawało od brzegów miski. Postawiłam w ciepłe miejsce do podwojenia objętości ( około 45 minut).
Ciasto po wyrośnięciu wyrzuciłam na omączony blat, wyrobiłam by się wzmocniło, uformowałam kulę i rozciągnęłam ją na kształt koła ( nieregularne mi wyszło), przełożyłam na blachę by nieco odpoczęło i ruszyło lekko w górę.
Pizzę posmarowałam sosem pomidorowym , poukładałam na niej wędliny i podsmażoną cebulę, na wierzch położyłam sery w kawałkach i posypałam tym startym.
Wstawiłam do nagrzanego do 200 C piekarnika i piekłam około pół godziny. Pizza wyszła lekko puszysta i bardzo smaczna , bogactwo serów mocno podkręciło jej pozostałe, proste smaki. Ten który starłam na tarce znalazłam w książce ze staropolskimi przepisami. To jedna z cenniejszych pozycji w mojej kulinarnej bibliotece . Ostatnio przeglądałam swoje zasoby i znalazłam sporo takich książek , które po wykorzystaniu kilku pomysłów chętnie puściłabym w dalszy obieg . Może skorzystam z możliwości, jakie znalazłam na https://tezeusz.pl/info/skup-ksiazek-w-poznaniu i powędrują do kogoś, komu się przydadzą.
Pewnie i przepis na pizzę lub sos pomidorowy tam się znajdzie.
Kilkanaście dni temu zdawałam relację z mojej ciekawej próby kulinarnej- robiłam ser na podstawie XVIII-wiecznego przepisu , z twarogu z dodatkiem ziemniaków. Trochę zbyt mocno ten ser posoliłam, smakował ciekawie ale był dośc mocno słony. Nie aż tak, by trudno go było zjeść , ale łagodne dodatki są do niego niezbędne. Na chlebie dobrze się komponował z konfiturą z żurawiny, ale chciałam go też wykorzystać w inny sposób. Ta lekka sałatka z serem musiała być więc dobrze skomponowana, by równoważyć jego intensywny smak. Pomarańcza od razu mi się nasunęła, awokado ze swą łagodną tłustością też dobrze pasowało, żurawina i łagodna czerwona cebula dopełniły smaku. Do dressingu wykorzystałam aromatyczny ocet bzowy, olej z ostropestu i świeże zioła – miętę i oregano . Łagodna wędlina z piersi kurczaka, peklowana i gotowana została kontrastowym dodatkiem.
SAŁATKA Z SUSZONYM SEREM I AWOKADO
pół główki sałaty masłowej
pomarańcza, słodka
1/2 awokado
pół czerwonej cebuli
łodyga selera naciowego
kilka plastrów sera suszonego z dodatkiem ziemniaków
Umytą, osuszoną i porwaną na kawałki sałatę kładziemy na talerzu, na niej układamy czątki pomarańczy i awokado, kawałki sera i wędliny, plasterki czerwonej cebuli i selera naciowego. Polewamy octem bzowym i dobrym olejem , posypujemy pieprzem ziołowym, ziółkami Małgosi i świeżymi listkami mięty, oregano czy bazylii, suszoną żurawiną. Nie soliłam tej sałatki, bo ser był dośc słony, po wymieszaniu wszystko smakowało tak, jak trzeba. Myślę, że jeśli posypiemy ją płatkami migdałów albo pestkami słonecznika, zyska jeszcze na smaku ( ja o tym zapomniałam, z przejęcia, nie mogłam doczekac się smaku sera w sałatce.
Muszę przyznać, że to jedna z sałatek, które mi ostatnio smakowały wyjątkowo. Cieszę się, że do sera, mojego udanego eksperymentu kulinarnego , dopasowałam składniki, które podkreśliły jego walory. To był prawdziwy comfort food. A props komfortu, widziałam ostatnio coś ciekawego : dreamsdesign.pl/oferta/materace/termoelastyczne, wyglądają na bardzo wygodne.
A wracając do sera – wypróbowałam też starty drobno jak parmezan do sosu brokułowego , też doskonale smakował.
Podczas moich kulinarnych podróży często mam okazję próbować serów zagrodowych , zarówno twarogów, które często są wędzone jak i podpuszczkowych. Bardzo lubię sery i szukam stoisk z nimi na róznych festiwalach smaku, by kupić je u źródła. Muszę przyznać, że coraz więcej się dzieje pod tym względem, gdzieniegdzie można znaleźć prawdziwe serowe perełki. Tradycja robienia serów jest w Polsce dość stara, toteż sporo receptur na sery znalazłam w książce Staropolskie przepisy kulinarne – receptury rozproszone z XVI-XVIII wieku, opracowanej przez Jarosława Dumanowskiego, Dorotę Dias-Lewandowską i Martę Sikorską. O samej książce napiszę innym razem, teraz o przepisie, który mnie zaintrygował – jako mieszkanka Wielkopolski musiałam spróbować sera robionego z dodatkiem pyrek, czyli kartofli lub dla innych ziemniaków 🙂
Postąpiłam według receptury , mając do dyspozycji świeżo zrobiony wiejski twaróg od rodziny znajomej ze wsi. Było go pół kilograma, więc ugotowałam kilka „kartoflów” w mundurkach, obrałam je i po wystudzeniu starłam na tarce o drobnych oczkach. Twaróg był przez jakiś czas w lodówce, postawiłam go więc na talerzu na … garnku z gorącą zupą , by doszedł do temperatury ciała i do takiej samej wystudziłam ziemniaki. Wzięłam objętościowo tyle masy ziemniaczanej ile było twarogu i wszystko dokładnie wymieszałam rękami w misce, dosypując od siebie nieco czosnku niedźwiedziego , który dostałam podczaswizyty na Podlasiu.
Uformowałam z niej dwa krążki, w rękach , masa była niezbyt zwarta i mocno lepiąca się do rąk. W przepisie „dorozumieć się można łatwo” , że sery powinny być solone i suszone. Na szczęście bywałam na warsztatach serowarskich prowadzonych przez Giena Mientkiewicza i wiedziałam jak to zrobić. Ze sporą tremą, bo tam robiliśmy sery podpuszczkowe, obsypałam je obficie solą kamienną i położyłam na desce, na której z powodzeniem suszyłam przed Gwiazdką sery korycińskie z Podlasia.
Zrozumiałam dosłownie wskazówkę „przyzwoicie solone” , posoliłam je solidnie i dopiero po trzech godzinach oczyściłam z soli ściereczką… w ich miękką strukturę weszło sporo soli i na końcu okazały się dość mocno słone… Nie zżółkły też tak szybko, jak zapowiadał autor przepisu, po tygodniu suszenia w garażu ( ok 10 C ) wyglądały tak :
Przewracałam je na desce codziennie , odwracając nawet deskę na drugą stronę. Po 10 dniach stwierdziłam, że są już konsystencji podsuszonego sera i rozkroiłam pierwszy . Prócz tego, że był bardzo słony ( nie ekstremalnie, ale dośc mocno), smakował doskonale, podobnie do dobrego, suszonego oscypka , porównanie do parmezanu też możnaby z lekką rezerwą zastosować. Na moim chlebku razowym z czarnuszką w towarzystwie konfitury z żurawiny smakował doskonale, choć wiele na raz go zjeść nie można :
Zrobiłam też z jego dodatkiem sałatkę, z łagodnymi w smaku dodatkami , przepis na nią podam w osobnym wpisie a zdjęcie jest poniżej . Dodałam też nieco pokruszonego do sosu szpinakowo-serowego , świetnie go wzbogacił w smak. Drugi krążek , który się solidnie podsuszył będę używała podobnie do parmezanu. I kolejną porcję zrobię już mniej soląc.
Syty jest faktycznie, jako „czeladź” domowa gotująca , robiąca zakupy i z pomocą domowników sprzątająca z satysfakcją go zajadam. Synowi smakował najbardziej na kanapce z konfiturą z żurawiny, w sosie szpinakowym doceniła go córka.
Jestem dumna ze swojego eksperymentu, satysfakcji ze zrobienia XVIII-wiecznego sera z książki ze współczesnych produktów nie da się z niczym porównać ! Mam zamiar robić takich eksperymentów więcej, dodaję więc na blogu nową kategorię – Staropolskie przepisy .
Pora dziś na przerwę w świątecznych przepisach, dziś proste a jakże smaczne danie , które można zrobić szybko i oddać się dalej kulinarnym i innym przygotowaniom. Tajemnicą jakości potrawy są składniki – dobry, razowy makaron, twaróg wiejski, który ja kupuję od rodziny ze wsi znajomej , szczypiorek i natka pietruszki rosnące jeszcze na grządce ( nie mam nic przeciwko ciepłej zimie) i przede wszystkim doskonały olej rydzowy, kończący dzieło . Makaron z serem w takiej postaci to dla mnie poezja smaku a szybkość jego przygotowania to duży atut w tym gorącym, przedświątecznym czasie. Przy okazji wypróbowałam smak oleju rydzowego w innym zestawieniu, bo dodałam go też do śledzi.
MAKARON Z SEREM , ZIELENINĄ I OLEJEM RYDZOWYM
opakowanie razowego makaronu ( miałam świderki)
ok. 20 dkg dobrego twarogu
2-3 łyżki posiekanego szczypiorku i natki pietruszki lub innych ulubionych ziół
po łyżce dobrego oleju na talerz
Makaron gotujemy al dente, odcedzamy. Posypujemy pokruszonym twarogiem, zieleniną, na koniec polewamy ulubionym olejem tłoczonym na zimno. Prawda, że to proste i szybkie ? Dodatek oleju tłoczonego na zimno był dla mnie odkryciem, jego smak zmienia zupełnie całe danie , nadaje mu inny wymiar. Prosty makaron z serem staje się niezwykle smaczny.
Przygotowanie tego dania zajmuje nie więcej niż 20 minut, można więc spokojnie zająć się przygotowaniami do Świąt. Pakowanie prezentów zwykle pochłania wiele czasu, można go skrócić wykorzystując gotowe papierowe torby, na przykład takie, jakie możemy znależć na ecobagnetwork.eu . Możemy też spokojnie przystąpić do dalszych kulinarnych czynności, ja będę lepić z córką pierogi.
Niedawno rozmawiałam z kimś na temat tego, jak długo prowadzę bloga i w rozmowie padło zdanie – po 9 latach blogowania nie jest łatwo wymyślać wciąż nowe sałatki , ale jakoś pomysłów mi nie brakuje. Sałatka z arbuza i ogórka z serem powstała na bazie dość powszechnie znanej sałatki arbuzowej z fetą i miętą. Dodałam ogórka, pasującego świeżością do arbuza , zamiast fety dodałam polski twaróg krajankę, z solanki a prócz mięty dorzuciłam świeżą bazylię. Stosowany zwykle w tej sałatce ocet balsamiczny zastąpiłam domowym malinowym na bazie jabłek, a dosmaczyłam wszystko białym pieprzem.
SAŁATKA Z ARBUZA, OGÓRKA Z TWAROGIEM, MIĘTĄ I BAZYLIĄ
Najpierw kroimy w kostkę ogórek, solimy i po kilku minutach odcedzamy z wody. Dodajemy pokrojony podobnie arbuz i ser, lekko jeszcze solimy. Skrapiamy dobrym octem, posypujemy białym pieprzem według gustu. Mieszamy. Na koniec dorzucamy listki świeżej mięty i bazylii.
Podajemy mocno schłodzoną. Sałatka jest bardzo orzeżwiająca, dobra na upały. Mam nadzieję, że jeszcze się nimi bedziemy cieszyć tego lata. Na razie pogoda nas nie rozpieszcza, jest pochmurno i deszczowo. Ja wykorzystuję taką pogodę na lekturę, czytanie pozwala mi zapomnieć o tym, co jest za oknem. Ostatnio lubię biografie, można się czasem dowiedzieć zaskakujących ciekawostek na temat życia znanych autorów książek.
Działania kulinarne też mi umilają czas w deszczowe dni. Czasem warto wypróbować nowe pomysły na sałatki, by mieć je gotowe na lepszą pogodę.
Lato to czas obfitości świeżych i pysznych owoców. Pojawiają się truskawki, maliny, borówki i porzeczki, których niezwykłe właściwości znane są od pokoleń. W końcu nie tylko doskonale wyglądają. Mają również niepowtarzalny, orzeźwiający smak i dostarczają witamin i składników mineralnych w najlepszej, naturalnej formie. Właśnie ruszyła kampania pt. „Niezwykłe właściwości zwykłych owoców” zorganizowana przez Związek Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej zachęcająca do odkrycia siły, która drzemie w tych małych owocach o wielkiej mocy.
Owoce jagodowe kryją w sobie mnóstwo cennych składników, a dzięki swoim niezwykłym właściwościom powinny znaleźć się w codziennym jadłospisie całej rodziny. Są szczególnie bogate w antocyjany, które odpowiadają za ich intensywne czerwone, niebieskie i fioletowe zabarwienie. Odpowiednio zbilansowana dieta, w tym regularne spożywanie owoców pomaga w codziennej trosce o zdrowie i ma wpływ na piękny i zdrowy wygląd. W ciepłe dni zamiast wymagających długiego przygotowania potraw, warto sięgnąć po kolorowe i sezonowe owoce jagodowe. Można przyrządzić z nich lekkie sałatki, orzeźwiające musy lub słodkie desery. Doskonale sprawdzą się również jako dodatek do dań mięsnych i serów na wykwintne kolacje i obiady.
Właśnie kilka dni temu zrobiłam pyszną sałatkę , w której porzeczki skomponowałam z serem lazur i fetą, a to wszystko na bazie sałaty w winegrecie. I nie byłabym sobą, gdybym nie dodała pasującej tu , świeżej , lekko wytrawnej papierówki.
SAŁATA W WINEGRECIE Z SERAMI , PORZECZKAMI I PAPIERÓWKĄ
mieszanka sałat ( masłowa, dębowa, rucola, strzępiasta) – wszystko z grządki
Umyte i osuszone salaty rwiemy i układamy na talerzu lub półmisku. Lekko solimy. Na to układamy kawałki serów, półplasterki jabłka, posypujemy porzeczkami i świeżymi ziołami .
Skrapiamy octem jabłkowym lub winnym, posypujemy pieprzem z młynka, wstawiamy do lodówki na kilka minut, do przegryzienia się smaków.
Sałatka wyszła pyszna, sery z porzeczkami i papierówką doskonale smakują , zwłaszcza na bazie sałaty w winegrecie.
Wracam do tematu cukinii, która mi teraz rośnie jak szalona. Jednym ze sposobów jej wykorzystania są te właśnie placuszki. Początkowo planowałam keftedes, ale przypomniały mi się moje orzeźwiające placuszki z serem i miętą. Stwierdziłam, że na upały zrobię podobne w lżejszej wersji, z cukinią. Okazało się, że to był dobry pomysł – smakowały lekko i orzeźwiająco .
PLACUSZKI CUKINIOWE Z SEREM I MIĘTĄ
Pół sporej cukinii startej na tarce o grubych oczkach
niepełna szklanka mąki
15 dkg białego sera ( u mnie twaróg półtłusty)
2 jajka
1/3 szklanki mleka
2 gałązki świeżej mięty
sól, pieprz ziołowy
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
olej do smażenia
Startą cukinię przesypałam lekko solą i po 15 minutach dokładnie odcisnęłam z wody.
Ser roztarłam z jajkami . Dodałam mieszając cukinię , mleko i mąkę z proszkiem oraz posiekaną miętę. Ciasto powinno mieć konsystencję gęstego naleśnikowego i nabierać się dobrze łyżką.
Na rozgrzanym oleju smażyłam niewielkie owalne placuszki, najpierw pod przykryciem, gdy się ścięły na wierzchu, odwracałam i dosmażałam bez przykrycia. Odsączałam na papierowych ręcznikach.
Jak już wspomniałam, wyszły pyszne, delikatne a zarazem wyraziste w smaku dzięki przyprawom i mięcie. Ser dobrze komponował się z cukinią, mięta i pieprz ziołowy połączyły smaki w harmonijną całość.
Zjedliśmy je z jogurtem greckim albo z sosem ze świeżych pomidorów. Polecam, bo w tym roku cukinia nie tylko u mnie obrodziła.