Relacja z wyjazdu studyjnego szlakiem wielkopolskich smaków

szynka Nowicki1

Mam ostatnio dobrą passę, jeśli chodzi o blogosferę – dzięki brawurowej akcji wspólnego gotowania z Julio na konferencji prasowej zostałam dostrzeżona jako blogerka kulinarna z Wielkopolski i zaproszona an wyjazd studyjny organizowany przez Panią Marzenę Sokalską , specjalistkę  od unijnych projektów promocji rolnictwa, dla uczniów Technikum Gastronomicznego w Murowanej Goślinie oraz kulinarnych znawców z Poznania.

Wyruszyliśmy z Dworca Letniego w Poznaniu, miejsca akcji promocyjnej projektu Kolej na Wielkopolskie Smaki .Byliśmy w okolicach Kalisza i Ostrzeszowa. Najpierw odwiedziliśmy Stary Dwór Chotów w Nowych Skalmierzycach , pięknie odnowiony i rozbudowany, z ciekawie zaaranżowanymi wnętrzami ( kto był u mnie, pozna bliskie klimaty)

chotów piec

 

Zastaliśmy tam poczęstunek ( doskonały placek drożdżowy z cynamonem ) i ciekawe opowieści jego opiekunki o specyficznym mikroklimacie ( sprzyjającym senności), gościach szukających smaków z dzieciństwa – np. dyrektor naczelny Ikea przyjeżdża na zupę rakową. Młodzieży pytającej o celebrytów pani opiekująca się dworem powiedziała piękną rzecz – czasem zwykły, niepozorny człowiek jest bardzo wartościowy i kontakt z nim daje więcej, niż z kimś z pozoru sławnym.

Moim zdaniem to był najbardziej wartościowy punkt wycieczki.

Po poczęstunku zwiedzaliśmy dwór słuchając historii jego rekonstrukcji.

chotów pokój

 

 

Następnie zwiedziliśmy  Gospodarstwo Ekologiczno „Latowice-Kęszyce” – Tomasza Kupaja  w Kęszycach  , gdzie hoduje się m. in świnie rasy złotnickiej.

swinka

 

Młodzież , z którą złapałam doskonały kontakt ( z bardzo pozytywnym  nastawieniem do kulinariów, co mnie mocno cieszy ) , miała tam pole do popisu, oglądając także kury, wszechobecne koty i króliki różnych ras :

króliczki

 

A ja stwierdziłam, że wcale nie boję się koni, tego czarnego karmiłam zielskiem zerwanym z łąki z otwartej dłoni ( gdzieś to wyczytałam) a nawet drapałam za uchem, jak mojego czarnego kota. Łaził więc za mną niczym psiak i zaczepiał za rękaw kurtki 🙂

konik1

 

W pobliskim lesie znaleźliśmy nawet grzyby :

grzyby

 

Potem pojechaliśmy do wytwórni tradycyjnych wędlin w Potaśni k/ Ostrzeszowa do pana Jacka Nowickiego ( na górnym zdjęciu z reprezentacyjną szynką ze świni złotnickiej) . Zostaliśmy poczęstowani  żurkiem z dodatkiem produkowanej tam białej kiełbasy :

żurek

 

Zwiedziliśmy wytwórnię , dowiedzieliśmy się, że świni złotnickiej hoduje się niewiele niestety i niektóre wędliny mają domieszkę innych mięs. Świnia złotnicka jest specyficzna, ma grubą słoninę i np. nieduży schab, nie wszyscy to doceniają, za to smak mięsa jest nieporównywalny z hodowanymi tradycyjnie. Hoduję się ją na naturalnej paszy co najmniej 9 miesięcy ( zwykłe nawet 4, na paszy białkowej).

Pan Jacek Nowicki przejął Tradycję produkcji tradycyjnych wędlin po ojcu rzeźniku i mimo zdobytego wykształcenia zdał mistrzowski egzamin rzeźniczy. Zdecydował się na zbudowanie wytwórni od podstaw. Kieruje zakładem pilnując tradycyjnych metod. Powiedział, że młodzież nie garnie się do tego zawodu, na co jedna z dziewcząt spytała, czy ona by poradziła 🙂 Podobno kobiet w tym fachu też nie brakuje 🙂

Okazało się, że trochę znam się na wędlinach, bo zadałam kilka fachowych pytań – o skład białej kiełbasy ( bez wołowiny) i przyprawy – tradycyjne- sól, pieprz, czosnek i majeranek. Białą robi się i grubszą i cieńszą.

kiełbasy

 

 

Potem jeden z pracowników , pan Krzysztof ( uczestnik jednego z odcinków  Hell’s’Kitchen , w którym wystąpił  jako ekspert od rozbioru tuszy ) dał pokaz błyskawicznego jej rozbioru , wzbudzając zasłużony podziw . Następnie  z przyjemnością zrobiliśmy zakupy w sklepie firmowym , dostając w bonusie słoiczki z pasztetem lub ze smalcem.

Wyprawie towarzyszyli dziennikarze , robiący dokładną relację. Siedziałam obok nich w autobusie podczas dość długiej podróży i powspominałam z nimi swoje doświadczenia w tej dziedzinie a nawet powymieniałam ploteczki 🙂 Zapraszam też na relację Juliusza Podolskiego – Smacznego Turysty.

reporterzy

 

Ostatni etap to  Wysocko Wielkie – gościło nas Koło Gospodyń Wiejskich  organizując warsztaty kulinarne. Pod nieobecność hiszpańskiego chefa, który nie dojechał z Madrytu przejęłam ster przy garach. Do dyspozycji mieliśmy gęsie wątróbki ( nieotłuszczone oczywiście), jabłka i cebulę. Młodzież nie bardzo wiedziała, jak zacząć, zarządziłam więc w kuchni obieranie z błonek i wymoczenie wątróbek choć na krótko w mleku.

Tymczasem pan Witold Wróbel z Wielkopolskiej Akademii Smaku z uczennicami smażył al dente antonówki z cebulą i przyprawami ( majeranek !) . Ja pokazałam młodzieży metodę smażenia Julii Child – wątróbki osuszaliśmy na papierowych ręcznikach i smażyliśmy na brązowo, by lekko się skarmelizowały. Potem wymieszaliśmy je z usmażonymi jabłkami i cebulą.Nie soliłam ich już, licząc, że po wymieszaniu z przyprawionymi jabłkami i cebulą nabiorą smaku.  Ale to było pyszne ! Zrobiłam wrażenie nie tylko na uczniach i mam nadzieję, że przekonałam organizatorów do współpracy z kulinarnymi blogerami. Aha, u pana Jacka Nowickiego w nowym roku mamy zaproszenie na warsztaty 🙂

wątróbki

 

2 przemyślenia nt. „Relacja z wyjazdu studyjnego szlakiem wielkopolskich smaków

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.