Czeskie knedliczki i inne wspomnienia z wakacji

Byłam na wakacjach w Sudetach, skąd zrobiliśmy dwudniowy wypad do Czech. Szukałam sudeckich dań regionalnych, ale podawano tam to, co wszędzie. Jedynem góralskim akcentem były grillowane oscypki z żurawiną – ten akurat spożywalam w drodze do świątyni Wang.
Pogoda nas nie rozpieszczała, więc zamiast chodzić po górach , zwiedzaliśmy okoliczne zabytki.
Gdy wracaliśmy z zamku w Książu, w Wałbrzychu zatrzymaliśmy się na obiad w barze z pierogami, które wszyscy uwielbiamy. Pierogi były pyszne, a sam bar wyglądał jak z poprzedniej epoki, tyle, że był bardzo czysty. Ze zdumieniem zobaczyłam w nim też relikt z ubieglej epoki – oranżadę w małej butelce zamykanej na kapsel. I smakowała tak, jak tamta oranżada. Wytwarza się to cudo w Żmigrodzie :

Gdy ruszyliśmy do Czech, pogoda się już poprawiła. Zwiedziliśmy Szpinderowy Młyn, zajrzeliśmy do Jiczina w poszukiwaniu rozbójnika Rumcajsa ( ślady po nim są mało widoczne). Szukacjąc campingu zajechaliśmy do samej Pragi. Trafiliśmy na mały, sympatyczny camping na Żiżkowie, 20 min jazdy tramwajem od centrum. Zanim się rozłożyliśmy, zapadł wieczór i nie chciało się nam szukać jedzenia w mieście. Kuchnia była dobrze wyposażona, z kuchenkami mikrofalowymi, więc zrobilam ciepłą kolację z naszych zasobów z drogi – mięso z konserwy w sosie pomidorowo-cebulowym. Moje poczynania z kuchenką wywolały zaciekawienie młodych Węgrów, którzy smażyli sobie obok kiełbaski na grillu elektrycznym.
Odbiliśmy to sobie następnego dnia, w Czeskiej Gospodzie za mostem Karola. Zjedliśmy czeskie knedle z różnymi sosami i zasmażaną modrą kapustą, popijając oczywiście wyśmienitym czeskim piwem. Zdjęcie jest kiepskie, bo knajpka była w podziemiu, a ja pstryknęłam szybko komórką :

W ubiegły wtorek po południu w centrum Pragi zrobiło się niebiesko. A to za sprawą kibiców Lecha Poznań, którzy przyjechali na mecz swojej drużyny ze Spartą Praga. Liczne grupy cudzoziemców, a zwlaszcza Japończyków ze zdziwieniem ale i sypatią przypatrywały się grupom kibiców, zachowujących się z resztą bardzo kulturalnie i nawet nie nadużywających czeskiego piwa.
Ale filmowanie i fotografowanie zaczęło się wtedy, gdy kibice Lecha dali na rynku pokaz dopingu, wznosząc pod kierunkiem prowadzącego zgodnym chórem okrzyki i śpiewając piosenki. Jakiś Japończyk nawet wlazł na rusztowanie, żeby to sfilmować. Pięknie to wyszło, mnie aż ciarki przeszły po plecach i byłam dumna, że wśród tych kibiców jest mój syn…

Wracając zauważyłam na straganach na południu Polski podłużną paprykę i kabaczki i planowałam , że kupię po powrocie do domu. Ale u nas na targu jeszcze ich nie było – jednak na południu wszystko wcześniej dojrzewa.
A o tym, jak wykorzystałam czeskie kulinaria, napiszę jutro. Smacznego !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.