Miesięczne archiwum: luty 2020

Pączki serowe nadziewane różą, pieczone

pączki serowe nadziewane

Kończy się karnawał, to dobra okazja by zrobić pączki. Wiem, że tradycyjne są smażone w głębokim tłuszczu ale ja za takimi nie przepadam. Za to uwielbiam drożdżowe, pączkowe ciasto i z przyjemnością je robię i zajadam. Lubie też dodawać do niego ser , jest wtedy smaczniejsze i ciekawsze. Zrobiłam więc pączki serowe nadziewane konfiturą z róży i zamiast smażyć – upiekłam je w foremkach do muffinek. Jestem bardzo zadowolona z efektu , pięknie wyrosły , ciasto było puszyste i dzięki serowi niezwykle smaczne . Uniknęłam stania nad garnkiem w oparach gorącego tłuszczu co jest dla mnie czynnością bardzo nieprzyjemną.

PĄCZKI SEROWE NADZIEWANE RÓŻĄ I PIECZONE

  • dwie szklanki mąki pszennej
  • 25 g drożdży
  • szklanka mleka
  • serek waniliowy ( 130 g)
  • 2 jajka i żółtko
  • 2 łyżki cukru i 1 z wanilą
  • 80 g masła
  • łyżka nalewki z kwiatów dzikiego bzu
  • konfitura z róży
  • cukier-puder do posypania

Najpierw roztarłam drożdże z łyżeczką cukru, dodałam połowę  letniego mleka , posypałam łyżką mąki i odstawiłam do wyrośnięcia. W tym czasie stopiłam i przestudziłam masło, ubiłam widelcem cukry  z jajkami i żółtkiem.

Do miski wsypałam mąkę, posoliłam troszkę, dodawałam stopniowo mieszając : wyrośnięty rozczyn, jajka z cukrem, resztę mleka, serek waniliowy, stopione masło w temperaturze pokojowej i nalewkę. Wyrabiałam drewnianą łyżką aż ciasto zaczęło odstawać od brzegów miski i pojawiły się pęcherzyki powietrza. Postawiłam przykryte w ciepłym miejscu do podwojenia objętości, na około 40 minut.

Foremki do muffinek wysmarowałam cienko olejem, napełniałam ciastem do połowy, kładłam po pół łyżeczki konfitury i przykrywałam łyżeczką ciasta. Postawiłam je na kilka minut w ciepłe miejsce, by lekko podrosły.

Piekłam w nagrzanym do 175 C piekarniku, około 25 minut, do zrumienienia i suchego patyczka. Pięknie wyrosły , wyszły puszyste i okrągłe , prawie w ksztalcie pączka.

Po lekkim wystudzeniu, jeszcze ciepłe, wyjęłam pączki z foremek. Jak zupełnie wystygły, posypałam je cukrem-pudrem.

Pączki serowe nadziewane i upieczone zapewne nie zadowolą miłośników tych tradycyjnych, smażonych. Są za to smaczne, zdrowsze i mniej kaloryczne. Ja polubiłam taką formę pączków i z przyjemnością je robie i zajadam.

Smacznego !

pączki serowe z rózą

Makaron z młodymi chwastami i serami

makaron z młodymi chwastami

W tym roku zimy prawie nie było i można było korzystać z darów ogrodu niemal bez przerwy. Ktoś zapyta : jak to , przecież na grządkach po jesiennych zbiorach nic już nie rośnie. Ano rośnie i sami nie wiemy, jakie skarby witaminowe są w naszym zasięgu. Zacznę może od tego, co sami posialiśmy lub posadziliśmy – czyli ziół wieloletnich. W tym roku oregano, szałwia, natka pietruszki a nawet mięta mają się dobrze, zabezpieczone na grządkach suchymi liśćmi wypuszczają coraz to nowe zielone gałązki, z których skwapliwie korzystam. Poza tym mamy w ogrodzie ( a także w lesie czy na łąkach) młode chwasty, które rosną sobie same. Wiele z nich można jeść, są źródłem pierwszych wiosennych witamin i mikroelementów, lepszych, niż kupione nowalijki. To młode pokrzywy, wszechobecna gwiazdnica, pierzasty krwawnik, ostry czosnaczek i uciążliwy a jakże smaczny podagrycznik :

młode chwasty i zioła

Nazbierałam ich w ogrodzie i postanowiłam dodać do makaronu, który ugotowałam na obiad. By makaron z młodymi chwastami był kompletny, dorzuciłam do niego skrawki pyszych dojrzałych serów kozich, które przywiozłam sobie z kulinarnego spotkania.

MAKARON Z MŁODYMI CHWASTAMI I DOJRZAŁYMI SERAMI

  • Gruby makaron ( miałam świderki)
  • młode chwasty : pokrzywa, gwiazdnica, czosneczek, krwawnik, podagrycznik
  • młode zioła : natka pietruszki, oregano, szałwia
  • skrawki dojrzałych serów ( miałam Grądzkie)
  • sól, pieprz
  • oliwa lub dobry olej tłoczony na zimno

Makaron gotujemy al dente , odcedzamy.

Młode chwasty i zioła dokładnie płuczemy w kilku wodach. Pokrzywy przelewamy wrzątkiem na sitku, bo nawet młode czasem potrafią parzyć. Rozdrabniamy je ręką lub grubo siekamy na desce. Ziołami posypujemy makaron . Leciutko solimy, ale ostrożnie, bo reszta doda swojego smaku.

Sery skrawamy na cieniutkie płatki i rzucamy na makaron z chwastami. To wszystko polewamy dobrym olejem lub oliwą i posypujemy pieprzem z młynka. I wystarczy. To wszystko jest tak smaczne, że ja po swojej porcji …wylizałam talerz 🙂

Warto na wiosnę zrobić sobie taki pyszny witaminowy obiad. Przyznam, że młode chwasty są ostatanio bardzo popularne, odbywają się warsztaty z nimi, coraz częściej serwuje je się też w restauracjach i to nie tylko z regionalną kuchnią. W domu przyrządzanie takich posiłków jest proste, ale gdy mamy do ugotowania ich wiele warto zadbać o odpowiedni sprzęt, na przykład Resto Quality. Pomoże nie tylko przy gotowaniu, ale też przechowywaniu żywności czy przy serwowaniu kawy. Nie tylko dobre składniki ale też odpowiedni sprzęt decydują o sukcesie kulinarnych miejsc.

A witamin w naturze pojawie się coraz więcej – korzystajmy z nich, bo wzmacniają odporność i pomagają uporać się z panującymi aktualnie infekcjami. Odpowiednio doprawione – jak nasz makaron z młodymi chwastami i serami – doskonale też smakują.

Smacznego !

Kuchnia historyczna i wiśniowa musztarda

kuchnia historyczna – szczuka na trzy sposoby

Kuchnia historyczna przeżywa teraz swoisty renesans. Wydawane są książki z opracowaniami staropolskich przepisów, odbywają warsztaty gdzie takie przepisy są odtwarzane . Duża w tym zasługa profesora Jarosława Dumanowskiego, pod redakcją którego te książki są opracowywane i kucharzy , którzy z pasją się tym zajmują . Pierwszym z nich, z którym się zetknęłam był Maciej Nowicki z kuchni Muzeum Pałacu w Wilanowie, potem gotowałam pod okiem Macieja Bartona z Ostoi Chobienice, Tomasza Wetlera z Bydgoszczy a ostatnio miałam przyjemność uczestniczyć w niezwykłym wydarzeniu pod okiem Piotrka Celtyckiego.

Przygotowanie szczupaka na trzy sposoby

Piotrek po raz pierwszy podjął wyzwanie odtworzenia barokowej, skomplikowanej potrawy , o ktorym tak mówi : ” Przepis na „Szczukę jedną całkiem nierozdzielną, nie rozkrajaną, smażona głowa, warzony śrzodek do rosołu albo kaszanatu, pieczony ogon” to jedna z najważniejszych receptur Stanisława Czernieckiego, autora pierwszej polskiej książki kucharskiej z 1682 r. ” Ta książka to „biblia” kuchni historycznej – „Compendium Ferculorum”.
Wybrał do tego miejsce, które idealnie nadaje się do odtwarzania historycznych przepisów – Linie w ogniu, w Wielkopolsce. Działa od maja ubiegłego roku i grzeje prawdziwym ogniem palonym w różnych piecach , w tym chyba największym w Europie paleniskiem z rusztem .

Palenisko z rusztem, Linie w ogniu

Na potrzeby kuchni historycznej ruszt został zastąpiony rożnem, na którym najpierw piekła się uwędzona poprzednio szynka ze świni złotnickiej. W czasie obracania na rożnie była polewana miodem :

szynka złotnicka pieczona na rożnie

Gospodarzami tego miejsca są znany z produkcji kozich serów Marek Grądzki z żoną i para kucharzy , gotujacych wczesniej w poznańskiej Todze, Ewa i Piotr Michalscy. Dbają nie tylko o pyszne, przygotowywane na ogniu jedzenie ale też i domową atmosferę.

Wracając do naszej „szczuki”, czyli szczupaka – był przygotowany na trzy sposoby . „Smażona głowa” była posypywana mąką z przyprawami podczas obracania na rożnie, „warzony środek” to ta część owinięta bawełnianą ściereczką i polewana gorącym octem , pieczony ogon wymagał tylko obracania nad ogniem. Po zdjęciu z rożna wyglądało to tak :

szczuka po zdjęciu z rożna

Nie tylko wyglądało to imponująco ale też super smakowało. Najdelikatniejsza była środkowa część „warzona” , pieczona od głowy miała inną fakturę i bardziej wyrazisty smak , pieczony ogon smakował najbardziej intensywnie. Eksperyment udał się doskonale ! Niech żyje kuchnia historyczna !

Ja przyjechałam nie tylko udokumentować to wydarzenie, ale też wniosłam swoje „małe Conieco” , bo odtwarzanie dawnych przepisów stało się też moją pasją. Przywiozłam ze sobą staropolskią musztardę wiśniową i nieco bardziej nowoczesną, ale zrobioną podobnie – z ogórków kiszonych i jalapeno. Tej wiśniowej jeszcze nie pokazywałam, podaję więc przepis :

STAOPOLSKA MUSZTARDA WIŚNIOWA

  • 2 łyżki gorczycy namoczonej w domowym occie z dzikiego bzu
  • łyżka zalewy od moczonej gorczycy
  • 3 łyżki wiśni z kompotu ( bez pestek)
  • pół łyżeczki cynamonu
  • szczypta imbiru, pieprzu czarnego i ziołowego staropolskiego
  • łyżeczka cukru, spora szczypta soli
  • szczypta tymianku

Gorczycę, według rady otrzymanej kiedyś na warsztatach namoczyłam na dwie doby w aromatycznym bzowym occie. Potem włożyłam ją wraz z łyżką zalewy, pozostałymi składnikami i przyprawami do blendera i zmiksowałam , nie na gładką masę, ale tak, by struktura była lekko ziarnista . Wyszła bardzo ciekawa, w prawdziwe staropolskich smakach, słodko- kwaśna, korzenna, ostra. Na zdjęciu poniżej jest razem z moją ogórkową , obok smażonych na płycie warzyw, jako dodatek do szynki :

musztarda wiśniowa i z kiszonych ogórków

Musztarda okazała się pysznym dodatkiem , pasowała niemal do wszystkich dań serwowanych z ognia:karkówki z rusztu i golonki z pieca, kaszanki. Piotrek serwował też swoje słynne kiszone śledzie a także odtworzonego według historycznej kuchni suma na biało.

Warto odwiedzić to niezwykłe miejsce, gdzie jada się pysznie i sezonowo. Na najbliższy, walentynkowy weekend będzie specjalne menu, między innymi ostrygi , poza tym pyszności przygotowywane na ogniu.

sum na biało

Drożdzówka idealna do kawy

drożdżówka idealna do kawy

Kawę piję zwykle rano i po południu , pierwszą na przebudzenie, drugą już dla przyjemności. Lubię dojadać przy okazji coś słodkiego , dla mnie jest to naturalne uzupełnienie . Specjalną okazją są poranki weekendowe, wtedy zamiast śniadania jest kawa i domowe ciasto, które jest u mnie prawie co tydzień. Podobno to, co zje się rano szybciej się spala, więc korzystam z okazji i pozwalam sobie na coś kalorycznego do porannej kawy. Mam nawet specjalne filiżanki z większymi podstawkami , gdzie mieści się też kawałek ciasta :

kawa weekendowa z ciastem

Podczas ubiegłego weekendu byłam w kiepskiej formie a chodziły za mną drożdżówki do kawy. Pomyślałam, że pójdę „na skróty” i zrobię ciasto drożdżowe na dużej blasze a na nim umieszczę nadzienie serowe w pewnych odstępach i potem pokroję na odpowiednie kawałki. Pomysł udało mi się zrealizować z powodzeniem, wyszła drożdżówka idealna na zimowy deser.

UPROSZCZONA DROŻDŻÓWKA IDEALNA DO KAWY

  • 1/2 kg mąki pszennej
  • 30 g drożdży
  • szklanka mleka
  • 8 dkg masła
  • 2 jajka
  • 3 łyżki cukru i 1 z wanilią
  • łyżka nalewki
  • 20 dkg twarogu
  • 2 żółtka, 2 łyżki cukru na masę
  • maliny z kompotu ( opcjonalnie)
  • szczypta soli

Najpierw roztarłam drożdże z łyżeczką cukru, dodałam letnie mleko ( 1/3 szklanki ), posypałam łyżką mąki i odstawiłam do wyrośnięcia. W międzyczasie stopiłam i przestudziłam masło ,  wymieszałam cukier  z jajkami ubijając lekko.

Do miski wsypałam mąkę i sól, dodawałam stopniowo mieszając : wyrośnięty rozczyn, jajka z cukrem, resztę mleka i stopione masło w temperaturze pokojowej. Wyrabiałam drewnianą łyżką aż ciasto zaczęło odstawać od brzegów miski i pojawiły się pęcherzyki powietrza. Dolałam nieco aromatycznej nalewki z pigwy . Postawiłam ciasto przykryte w ciepłym miejscu do podwojenia objętości, na około pół godziny.

W międzyczasie roztarłam żółtka z cukrem i dodałam ucierając ser, aż powstała gładka masa. Odcedziłam też maliny z kompotu, by zrobić trochę drożdżówek z nimi.

Wyrośnięte ciasto wyłożyłam na blachę i w równomiernych odstępach poukładałam na nim kulki masy serowej i malin, lekko wciskając. Piekłam w 175 C około 50 minut.

uproszczona drożdżówka

Ciasto wyszło puszyste , pokroiłam je więc w kawałki jak na pierwszym zdjeciu u góry. Pasowało doskonale do kawy a tę miałam akurat bardzo smaczną. Staram się śledzić nowości w tej dziedzinie, bo pojawiają się coraz ciekawsze gatunki. Ja wolę kawy mniej kwaśne, ważny jest dla mnie też ciekawy aromat. Szczególnie istotny jest dobór kawy przy espresso , bo tam można wyczuć całą intensywnośc smaku i zapachu. Ciekawa jest oparta na jednorosnych ziarnach kawa speciality , przywożona z Brazylii czy Kenii ale palona już w naszym kraju . Można sobie wybrać i smak i kraj pochodzenia i cieszyć się smakiem, jaki nam pasuje. A ciasto czy coś słodkiego na szybko do kawy można sobie wtedy zrobić samemu zrobić pyszny podwieczorek dla rodziny czy przyjaciół.

Smacznego !

Zimowa owsianka z owocami z syropu

zimowa owsianka

Owsianka to moje ulubione śniadanie zimą – rozgrzewa, syci i daje energię na cały dzień. Staram się dobierać do niej odpowiednie dodatki, by dobrze smakowała i była pełna witamin i korzystnych składników. Zwykle dodaję do niej suszone i świeże owoce, orzechy lub pestki, odrobinę zdrowej słodyczy – miód czy syrop kwiatowy. Ostatnio miałam wielką ochotę na owsiankę a w domu akurat zabrakło świeżych owoców. Zimowa owsianka to wyzwanie – nie ma tyle możliwości, co latem . Staram się zawsze mieć jabłka, teraz w sezonie też pomarańcze czy mandarynki. Zazwyczaj kupuję owoce na targu, który w moim mieście jest w czwarki. Mam tam znajomych dostawców, od których kupuję od lat , wiem, kto ma swoje produkty a kto odsprzedaje kupowane na giełdzie. Dlatego czasem w środy brakuje mi produktów kupowanych na targu – tak było i teraz. Ale przypomniałam sobie, że otworzyłam niedawno w celach zdrowotnych ciekawy słoiczek, zapełniony mieszanką malin i czerwonych oraz czarnych porzeczek. Pewnie latem robięc zaprawy miałam w garnku miejsce na jeszcze jeden słoik i wrzuciłam do niego to, co mi było najłatwiej zebrać w ogrodzie . Owoce jagodowe przesypuję tylko cukrem, potem wytwarza się z nich pyszny syrop. Dodawałam go do herbaty , lecząc się z przeziębienia. Uznałam, że takie owoce z syropu będą pasowały do owsianki , dorzuciłam też nieco suszonych i orzechy. Świeży element też się znalazł – bo mięta na grządce w tym roku rośnie sobie w zacisznym miejscu bez problemu.

ZIMOWA OWSIANKA Z OWOCAMI Z SYROPU

  • 4 łyżki płatków owsianych błyskawicznych
  • gorąca woda do zalania
  • 2 łyżki owoców ze słoiczka
  • łyżka suszonej żurawiny
  • łyżka suszonej czarnej porzeczki
  • łyżka posiekanych orzechów
  • łyżka syropu akacjowego
  • opcjonalnie – listki mięty

Płatki owsiane wymieszane z suszonymi owocami zalałam w miseczce świeżo zagotowaną wodą , tak, by wystawała centymetr ponad i przykryłam talerzykiem na 5 minut. W międzyczasie przygotowałam resztę składników – odcedziłam maliny z porzeczkami z syropu, posiekałam orzechy . Zamiast miodu użyłam syropu z akacji, którego słoik miałam otwarty, bo pomaga na ból gardła. Gdy płatki owsiane napęczniały, dodałam wszystko, wymieszałam , dorzuciłam świeżą mięte, na wierzchu posypałam orzechami – wyszła pyszna zimowa owsianka, pełna smaku i witamin. Wprawdzie nie tak atrakcyjna, jak latem, gdy po owoce do posiłków wychodzę sobie do ogrodu , ale bardzo mi smakowała.

Smacznego !