Zaczął się u mnie najlepszy czas w ogrodzie i w kuchni- czas wysypu letnich jabłek. Mam dwa drzewa papierówek i jedno letnich, czerwonych jabłek, których nazwy nie znam. Od teraz moja rodzinka zasiadając do posiłków będzie pytać – czy są w tym jabłka ? 🙂 Dodaję je bowiem do potraw słodkich i wytrwanych. W tym roku są wyjątkowo wcześnie, już widać brązowe pestki w opadających papierówkach, jak i w tych czerwonych , w tym roku, tak jak maliny- wyjątkowo słodkich. Jeszcze nie zrobiłam zdjęcia w tym roku , więc przypomnę z archiwum bloga, jak to wygląda . Po ubiegłorocznej jabłkowej posusze bardzo się cieszę, że znów mam obfitość tych owoców 🙂
Robię już moje słynne soki jabłkowo- miętowe, mieszane z porzeczkami i wiśniami, przeciery owocowe. Niedługo będą pierwsze kluski z jabłkami, na pewno zrobię niejedno mięso z jabłkowym sosem, mnóstwo deserów i ciast, papierówki z grilla – moja kategoria „jabłkowe „ wzbogaci się o nowe przepisy. Na razie zrobiłam przecieraną zupę owocową, zaciągniętą mąką ziemniaczaną, którą zjedliśmy na zimno. Nie bardzo lubię makaron do takiej zupy, czasem robię kluseczki z kaszki manny, tym razem była tylko dodatkiem do konkretnego drugiego dania, więc była podana bez niczego.
ZUPA OWOCOWA PRZECIERANA – Z JABŁEK I WIŚNI
ok. 1/2 kg papierówek
szklanka czerwonych i białych porzeczek
5 szkalnek wody
2-3 łyżki cukru, plus jedna z wanilią
spora szczypta cynamonu
kopiasta łyżka mąki ziemniaczanej
Jabłka kroimy na kawałki i na tym etapie ( podobnie jak pierwsze śliwki- są i robaczywki) odkrawamy zanieczyszczone części, skórki zostawiamy. Umyte porzeczki wraz z jabłkami dodajemy do wody, słodzimy i po zagotowaniu, na małym ogniu gotujemy aż zmiękną. Wylewamy wszystko na sito, do wywaru owocowego dodajemy mąkę ziemniaczaną rozbełtaną w 1/2 szklance zimnej wody i zagotowujemy.
Ciepłe owoce przecieramy przez sito , dodajemy do owocowego wywaru, mieszamy dokładnie , doprawiamy cynamonem. Zupa smakuje i na ciepło, można do niej zrobić kluseczki ( dobre będą miętowe) , dobra jest letnia ale najlepsza na zimno. Cynamon i wanilia fajnie ożywiają smak zupy, może być ona tez potraktowana jako letni deser.
Bardzo lubię kulinarne podróże, toteż kiedy dostałam zaproszenie na wizytę studyjną do Pszczyny w czasie, gdy odbywał się tam Festiwal Śląskie Smaki ( 16 czerwca), bardzo się ucieszyłam. W tym rejonie kraju bywam rzadko , słynnego Zamku nie zwiedzałam , toteż z chęcią poznałam jego atrakcje i historię. Pszczyna pokazała nam się najpierw od strony zamku , wraz z koleżankami blogerkami kulinarnymi z Warszawy i dziennikarzami z Krakowa zwiedzaliśmy jego wnętrza. Barokowy kształt budowli po przebudowie zawdzięczamy książętom Hochberg von Pless z Książa , po przebudowie latach 1870–1876 . Budowla i otoczenie są imponujące, bo wszystko ocalało od zniszczeń wojennych i powojennych.
Największe wrażenie zrobiła na mnie klatka schodowa prowadząca do sali Lustrzanej , gdzie teraz dzięki dobrej akustyce odbywają się niekiedy koncerty . Powstała ona podczas panowania na zamku Hansa Heinricha XI, który zlecił francuskiemu architektowi przebudowę i rozbudowę zamku w barokowym stylu.
Póżniej unowocześnienia wprowadziła najbardziej znana jej mieszkanka, księżna Daisy, Angielka, która poślubiła Hansa Heinricha XV. To ona wprowadziła udogodnienia takie, jak łazienki i małe, prywatne apartamenty. Utrzymywała kontakty towarzyskie z koronowanymi głowami całej Europy i dostosowała zamek do ich wygód.
W czasie I wojny światowej zamek ten był siedzibą Cesarza Wilhelma i centrum dowodzenia. To na tych korytarzach oczekiwano na jego audiencje.
Księżna znana była ze swojej urody, sama projektowałą stroje i zlecała je do szycia znanym domom mody, które miały manekiny z jej wymiarami. To do tych strojów nawiązuje wystawa w podziemiach Zamku, pokazująca ubiory inspirowane sztuką.
Park przy pszczyńskim Zamku jest bardzo rozległy, na jego krańcu możemy zobaczyć skansen drewnianych budowli, dawnych wiejskich domów, młyna i innych elementów wiejskiej architektury.
W międzyczasie byliśmy na obiedzie w restauracji Kameralna, serwującej gęsinę – jeden z tematów Festiwalu Śląskich Smaków. Z przyjemnością dowiedziałam się, że chef Piotr Polak korzysta z gęsi owsianych z Kołudy. Jedliśmy to mięso w formie przystawek i dania głównego, z sezonowymi dodatkami .
Wieczorem na kolacju byliśmy w Wodnej Wieży, gdzie w dawnej wieży ciśnien na dwóch ostatnich poziomach powstała restauracja z doskonałą autorską kuchnią Szymona Bracika. Steampunkowy wystrój stwarza niezwykłą atmosferę, z okien widać niedalekie Beskidy i panoramę całej Pszczyny, łącznie z oświetlonym zamkiem. Jedzenie mi bardzo smakowało, przypominało klimatem i smakami to, co gotuje w Poznaniu Ernest Jagodziński. Tutaj przegrzebek z sezonowymi dodatkami, który tuż przed podaniem został podlany bulionem dashi, mniam 🙂
Przed rozpoczęciem Festiwalu zwiedzaliśmy inną część pszczyńskiego parku – zagrodę żubrów. Car Aleksander wymienił je z jednym z książąt na 20 danieli i tak stado 6 sztuk dało początek hodowli żubrów w Pszczynie. Gdy te z Białowieży zaczęły chorować, to właśnie żubry z Pszczyny pomogły je ocalić. Teraz chodzą sobie po wybiegu , mogliśmy je podziwiać w porze karmienia.
Prócz żubrów są tam i inne zwierzęta, sarny, osiołki, gęsi chodzące „luzem”, powstała tam ścieżka edukacyjna dla dzieci.
Festiwal Smaków otworzył szef jury, znany śląski kucharz Remigiusz Rączka.
Konkus był przeprowadzony w trzech kategoriach : dla zawodowych kucharzy, szkół gastronomicznych i amatorów – tu byłu m.in. koła gospodyń wiejskich i grupy rodzinne. Pod wielkim namiotem wszyscy wzięli się z zapałem do pracy przygotowując dania regionalne na bazie gęsiny i dziczyzny .
Jury nie miało łatwego zadania :
Wśród amatorów wygrało Koło Gospodyń z Wisły podając udko gęsie faszerowane kaszą, tatar z gęsi i zupę gulaszową z gęsich żołądków. Z gastronomików wygrała szkołą z Bielska-Białej serwując grzybionkę, polędwicę z dzika i sernik, konkurs restauracji to zwycięstwo Holliday in z dąbrowy Górniczej, drugie miejsce zajęłą pszczyńska Frykówka , trzecie Enklawa . Oto kilka z konkursowych dań – widać dbałość o estatykę na talerzach :
Potem odbyła się „Bitwa smaków ” miedzy Remigiuszem Rączką a pszczyńskim restauratorem, Markiem Furczykiem, której efekty mogli spróbować uczestnicy festiwalu .
Na koniec dla wszystkich dał oszłamiajace widowisko Zespół Śląsk – widziałam go pierwszy raz i jestem pod wrazeniem zarówno śpiewu jak i tańca .
Następnego dnia zwiedziliśmy bardzo ciekawe Muzeum Prasy Śląskiej , gdzie prócz dawnych maszyn drukarskich ( niektóre są wykorzystywane do dziś, np. do drukowania na czerpanym papierze ) i aparatów fotograficznych zobaczyliśmy pierwsze polskie drukowane pisma ( to ten region dominował w druku) a także wspomnienie Księgi Henrykowskiej z pierwszym polskim zdaniem ( Daj, ac ja pobruszę a ty poczywaj ). Kustosz bardzo ciekawie opowiadał , mogliśmy sobie wydrukować pamiątki i dostaliśmy reprint pierwszej polskiej gazety na Śląsku .
Zwiedziliśmy też niezwykły kościół ewangelicki przy Rynku, wyjątkowo bogato zdobiony – widać książęcy wpływ :
Potem by odpocząć i odprężyć się pojchaliśmy nad pobliskie jezioro Łąckie , popływać na sprzęcie wodnym lub, jak ja – wprost w wodzie . Dla mnie to było najlepsze odprężenie po dwóch intensywnych dniach 🙂
Pożegnalny obiad autorstwa Marka Furczyka zjedliśmy w restauracji Punkt „G”astronomiczny. Było to doskonałe podsumowanie całej wizyty na gościnnej i atrakcyjnej Ziemi Pszczyńskiej, gdzie jest co oglądać, co jeść, gdzie odpoczywać , jak się poruszać ( rowery miejskie i sporo ich stacji, komunikacja miejsko-gminna) . Warto odkryć walory turystyczne Pszczyny i okolic , zwłaszcza w czasie wakacji.
Kalafiory to warzywa wywołujące skrajne emocje – niektórzy je bardzo lubią, inni nie cierpią. Dla tych drugich decydujący jest zapach, jaki to warzywo wydziela przy gotowaniu. Ja kalafiory bardzo lubię, by złagodzić nieco ich intensywny smak gotuję je w wodzie z dodatkiem odrobiny mleka a także prócz soli dodaję szczyptę cukru. Moja starsza córka lubi kalafior tylko pieczony, młodsza toleruje go jedynie w zupie. Dzisiejsza zupa kalafiorowa jest odmianą mojej jarzynowej z ryżem , klasyczną kalafiorową robię z dodatkiem ziemniaków i zabielam śmietaną. Czasem dodaję też kalafior do jarzynowych zup-kremów , podawanych z drobnymi grzankami z chleba – w tej formie nawet mój syn zjada to nielubiane przez siebie warzywo 🙂 Ja lubię kalafior w każdej formie, a ostatnio polubiłam bardzo robiony w nowej formie – kiszony. Latem zupa kalafiorowa należy do moich ulubionych dań.
ZUPA KALAFIOROWA Z RYŻEM
średni kalafior
2 marchewki, pietruszka
kawałek selera i pora
pół szklanki ryżu
natka pietruszki, koperek
sól, trochę oliwy
Zupę tę można ugotować na mięsie, np. na skrzydełkach z kurczaka i wtedy zaczynamy od włożenia ich do wody. W wesj wege możemy w garnku podsmażyć krótko na oliwie warzywa starte na tarce o dużych oczkach i pokrojony w plasterki por. Dolewamy wodę, solimy do smaku i gotujemy kilka minut, potem dorzucamy podzielonego na różyczki kalafiora . Gdy i on się zagotuje, wrzucamy opłukany ryż, mieszamy i gotujemy zupę do miękkości ryżu i kalafiora. Na koniec sprawdzamy, czy nie trzeba dosolić, wrzucamy posiekaną natkę pietruszki i koperek.
Taka zupa to kwintesencja smaków lata , jedna z moich ulubionych. Wolę wprawdzie wersję z ziemniakami, ale taka z ryżem też doskonale smakuje . Jest zarazem lekka i sycąca.
Lato to doskonały czas, by zadbać od swoje zdrowie od strony odżywiania się. Obfitość owoców, warzyw i świezych ziół pozwala na jedzenie zdrowsze i mniej kaloryczne. Warto pamiętać o tym, by korzytać z naturalnej słodyczy zawartej w owocach a unikać soków dosładzanych cukrem czy nawet jego zamiennikami. Odpowiednia dieta dla zdrowia wymaga sporej ilości napojów. By nie pić tylko wody, bo to może nam się znudzić , dodajemy do niej nieco owoców i gałązki mięty. Oddają one wodzie swój smak i aromat, ożywiają wodę a nie dodają jej zbędnych kalorii . Owoce najlepiej dodawać sezonowe, plasterki cytryny zostawmy na inny czas – teraz wrzucamy do wody maliny, porzeczki czy wiśnie .
Po czasie zimowym i wiosennym nasz organizm często potrzebuje oczyszczenia. Nie zdajemy sobie sprawy , ile metali ciężkich przyswajamy poprzez pożywienie, czasem też sami dodajemy sobie toksyn : papierosy, alkohol, leki przeciwbólowe czy nawet kuracje antybiotykowe zostawiają w ogranizmie trwałe ślady.
Prztywracanie naszego ciałą do formy to niełatwa sprawa, warto zwrócić się o pomoc do fachowców. To kompleksowe działania, zajmuje się tym medycyna stylu życia , jej konkretne działania mozna znaleźc na vimed.pl .
Czasami , w przypadku nagłej konieczności lub przy przewlekłych chorobach zapalnych , potrzeba specjalnych działań, prowadzonych pod ścisłą opieką dietetyków klinicznych, takich jak Terapia Ketogeniczna. Stosuję się ją także przy walce z uporczywą nadwagą. Pozwala w bezpieczny i naturalny sposób, bez suplementów uzyskać widoczne efekty spadku wagi .
Nie każdemu z nas szkodzi czy pasuje to samo. Dieta czy profilaktyka powinna być indywidualnie dobrana indywidualnie , na podstawie badań . Terapia Fenotypowa pozwala ustawić na podstawie indywidualnych cech genetycznych i fenotypowych pacjenta leczenie lub profilaktykę . Dieta i zabiegi lecznicze dostosowane są do unikalnych cech każdej osoby i pozwala nie tylko likwidowac skutki problemów zdrowotnych , ale też i ich przyczyny. Terapia ta dotyczy nie tylko chorób, ale też i zachowania młodości, urody i sprawności. Nowoczesne metody diagnostyczne są podstawą naturalnych metod wzmacniania organizmu i leczenia dolegliwości. Nie możemy się sugerować tym, że komuś znajomemu coś pomogło – każdy z nas jest inaczej zbudowany i ma inne wymagania i potrzeby.
Znowu mamy czas meczowy, potrawy w barwach narodowych cieszą się dużym powodzeniem. Po 12 latach nasza drużyna gra znów w mistrzostwach świata w piłce nożnej. Bardzo bym chciała, by moje dzieci i wszyscy młodzi znajomi , którzy tego nie pamiętają przeżyli tak niesamowite wzruszenia, jak ja w dzieciństwie gdy Orły Górskiego zdobyły trzecie miejsce na Mundialu. To było niesamowite, do dziś pamiętam tę atmosferę, kiedy piłką żyli wszyscy i jak wiele radości czerpaliśmy z tego powodu. Dziś zrobiłam biało-czerwony koktajl z owoców zebranych w ogrodzie ( porzeczki, maliny, wiśnie) i maślanki wymieszanej z jogurtem. Czeka na rozpoczęcie meczu. W blogowej wyszukiwarce powodzeniem cieszą się też biało-czerwone przekąski z Euro 2012 🙂
BIAŁO-CZERWONY KOKTAJL Z OWOCÓW , MASLANKI I JOGURTU
Owoce umyłam, porzeczki obrałam z szypułek, z wiśni wyjęłam pestki, przesypałam cukrem ( płaska łyżka). Gdy puściły nieco soku, zmiksowałam i wlałam do szkalnek.
Na wierzch ostrożnie wlałam białą część – jogurt roztrzepany z maślanką. Przy piciu na pewno się wymiesza, jesli chcemy pić warstwami , możemy nieco dosłodzić część mleczną.
Cieszę się bardzo, że owoce w tym roku tak dopisują. Mam już zawekowane kompoty z czereśni i wiśni, nieco soków. Teraz dojrzewają wiśnie-szklanki, porzeczki, agrest i maliny a jabłka z drzewek sypią się coraz większe. Koktajle owocowe , desery a nawet sałatki wytrawne z dodatkiem owoców uwielbiam robić, mam nadzieję, że mecze dostarczą nam radości i będzie okazja do świętowania dobrym jedzeniem.
Latem, gdy jest gorąco staram się robić proste dania, by nie stać długo przy kuchni. Wykorzystuję do nich sezonowe warzywa i zieleninę z ogrodu. Wzbogacam je też czasem doskonałym domowym twarogiem, który kupuję przez znajomych ze wsi. Ten makaron z grilowanymi szparagami i cukinią wzbogaciłam jeszcze o duszone pieczarki , które mi zostały w lodówce , dorzuciłam rucolę i młody szpinak , natkę pietruszki i bazylię – zieloną i fioletową. Do razowego makaronu pasował mi jeszcze twaróg, który pokruszyłam na koniec. Polałam wszystko odrobiną oleju tłoczonego na zimno i wyszło pyszne danie 🙂
rucola, bazylia, natka pietruszki, liście młodego szpinaku
Makaron ugotowałam według przepisu. Cukinię pokroiłam na plastry , posoliłam by puściła wodę i po 15 minutach osuszyłam. Szparagi lekko posoliłam by chwilę zmiękły i wrzuciłam na grillową patelnię posmarowaną cienko olejem, dodajac plastry cukinii. Po kilku minutach przewróciłam je na drugą stronę , jak były al dente, to wyłączyłam patelnię.
Na makaronie ułożyłam grillowane warzywa i pieczarki, dorzuciłam zioła i liście szpinaku. Na wierzch pokruszyłam twaróg, polałam olejem. Na koniec posypałam lekko solą morską i pieprzem z młynka.
Polecam to danie na obiad latem, szparagi jeszcze są dostępne i warto je wykorzystać w sezonie. Robi się je szybko, w czasie, gdy makaron się gotuje, można przyrządzić warzywa na patelni grillowej , nie trzeba dlugo stać „przy garach”, co teraz, gdy jest gorąco jest dużą zaletą. Dobry twaróg lub inny ulubiony ser uzupelnia danie, a zagorzałym mięsożercom podpowiem, że nieco wytopionego wędzonego boczku zaspokoi ich apetyty. Zioła można wybrać takie, jakie nam pasują, zielenina ożywi danie i doda mu lekkości.
Bardzo lubię gotować zupy i moja rodzinka też lubi je jeść. Robie je na dwa sposoby – zupy typu rosół, pomidorowa, barszczyk czysty czy wiosną szczawiowa a latem owocowa na zimno – jadamy na pierwsze danie. Natomiast konkretne, sycące zupy takie jak krupnik, fasolowa, barszcz ukraiński, jarzynowa czy nawet ogórkowa, tak zwane „ajntopfy” zajadamy na obiad samodzielnie, z pajdą chleba na dodatek. Na pytanie „co jest na drugie danie ? ” odpowiadam – drugi talerz zupy 🙂
Garnki do zupy są u mnie bardzo ważne. Wolę duże, bo na rosołku często robię następnego dnia pomidorówkę czy barszczyk , te do konkretnych zup , gotowanych na całą rodzinę – to już wiadomo samo z siebie, muszą być spore.
Prowadzę raczej tradycyjną domową kuchnię, lubię więc tradycyjne garnki emaliowane. Dają mi poczucie ciepła, przypominają rodzinny dom, są ładne wizualnie. W warunkach domowych można zupę w takim garnku zanieść na stół, postawić na podkładce i zajadać prosto z niego – każdy wygodnie weźmie sobie tyle, ile chce. Latem podaję też tak zupy na ogrodowym stole. Ostatnio zrobiłam zupę jarzynową z sezonowym dodatkiem – szparagami , doskonale smakowała w ogrodzie, lekko przestudzona, nalewana wprost z garnka na talerz.
ZUPA JARZYNOWA ZE SZPARAGAMI
pietruszka, kawałek selera
kilka marchewek
2 gałązki selera naciowego
kilka szparagów
5-6 sporych młodych ziemniaków
łyżka masła lub oleju
natka pietruszki i koperek
sól
Ja tę zupę ugotowałam na rosole, ale można zrobić ją w wesji wegetariańskiej ( zaczynamy od podsmażenia szparagów na maśle) albo i wegańskiej – wtedy robimy to na oleju, np. z pestek winogron.
Do posolonej wody lub rosołu wrzucamy pokrojoną w kostkę lub grube plastry marchewkę, starte na tarce o grubych oczkach seler i pietruszkę, pokrojone na plasterki gałązki selera naciowego. Gotujemy około pół godziny, dodajemy obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki i gotujemy dalej do miękkości. Wrzucamy posiekaną zieleninę i podsmażone wcześniej szparagi.
Możemy tę zupę zabielić śmietaną, albo dodać do niej rumianą zasmażkę, jak do mojej klasycznej zupy jarzynowej.
JAKI GARNEK
Wracając do garnków- można teraz kupić bezpieczne garnki ze stali nierdzewnej z emaliowanym pokryciem, z dwoma uchwytami i pokrywką lub bez, z ciekawymi nadrukowanymi wzorami. Duże garnki ( średnica 24 cm) nadają się do gotowania dla całej rodziny, ale czasem zdarza się, tak jak u nas, że nie wszyscy jedzą o tej samej porze. Wtedy przyda się mniejszy garnek, np. o średnicy 16 cm, można porcję zupy czy innego dania schować w lodówce i potem bez problemu podgrzać.
Garnki emaliowane nadają się do wszystkiego rodzaju kuchenek, zarówno gazowych, jak i elektrycznych czy najnowszych, indukcyjnych. Są też one odporne na uszkodzenia i trwałe.
A MOŻE KOMPLET ?
Warto kupić sobie cały komplet (nowoczesne i eleganckie garnki dostępne są w sklepie bokono.pl), dzięki czemu można wtedy równocześnie ugotować cały obiad. Opiszę to na przykladzie własnego doświadczenia. W tym największym, o średnicy 24 cm można ugotować zupę , jeśli jest to czysta zupa typu rosół czy barszczyk to garnek o średnicy 20 cm będzie dobry do ugotowania do niej makaronu.
Do drugiego dania , ugotowania ziemniaków , ryżu czy kaszy dobry będzie emaliowany garnek np. 4z 22-centymetrowym przekrojem .
Jeśli chcemy jako dodatek podać warzywa gotowane, jak np. fasolkę szparagową , groszek z marchewką czy buraczki, idealny będzie do tego garnek najmniejszy, ten o średnicy 16 cm. Możemy więc ugotować cały duży obiad w jednym komplecie emaliowanych garnków.
Szczelne pokrywki ulatwią nam szybsze gotowanie dań, którym pomaga dodatkowo para. W odpowiednim momencie można je odkryć i sprawdzić , w jakim stanie jest potrawa, którą gotujemy.
Estetyczny komplet w kuchni na pewno uprzyjemni nam gotowanie, polecam go szczególnie osobom zaczynającym przygodę kulinarną.
Pierwszy raz byłam na na koncercie Korteza w filharmonii, ciekawiło mnie, jak w tak profesjonalnej sali zabrzmi jego muzyka z zespołem. To zupełnie inne doznanie, profesjonalna akustyka daje pełniejsze brzmienie, muzycy z Zespołu Korteza i on sam dali pełen popis swoich możliwości. Bardzo się cieszę, że repertuar jest dynamiczny, powstają nowe aranżacje , piosenki grane dotąd z Trio opracowywane są muzycznie na nowo na potrzeby koncertów z Zespołem. Koncert Korteza w Bydgoszczy kolejny raz mnie zaskoczył i zachwycił.
Jak zwykle upiekłam ciasto i przekazałam je przed występem za pośrednictwem autorki tekstów Korteza, Agaty Trafalskiej, Przy okazji porozmawiałam z nią chwilę i powiedziałam – jak to dobrze, że mój ulubiony muzyk ma kogoś, kto – jak on to mówi – „siedzi mu w głowie” a jednocześnie ma dystans do tych wszystkich emocji , zaś on sam może się skupić tylko na muzyce.
Ciasto było domowe, z owocami – w końcu nazwa drugiej płyty Mój dom zobowiązuje 🙂 Przepis to mój topowy na blogu placek ze śliwkami, jeszcze na nie nie sezon, więc był z borówkami. Byłam poza domem ( u siostry) więc nie udało mi się dodać owoców ze swojego ogrodu , ale przyjdzie i na to pora 🙂
Jak już wspomniałam, w filharmonii brzmienie było doskonałe i nowe instrumentalne końcówki tak spokojnych utworów jak Ludzie z lodu czy Uleciało zabrzmiały niesamowicie, to co Kortez robił z pianinem przyprawiało o zawrót głowy. Zabrałam na koncert siostrę, trochę się obawiałam, jak przyjmie te mocniejsze brzmienia, ale to właśnie jej się podobało najbardziej 🙂 I gra świateł, która uzupełniała muzykę tworząc doskonałą całość.
Na koncercie zauważyłam siedzącą nieopodal Ulę, założycielkę fanowskiej grupy Korteza na Fb. Po skończonym koncercie porozmawiałyśmy, miałam też w torebce nieco ciasta tego samego, co dla Korteza, więc ją poczęstowałam. Potem poznałam też inne fanki, one też spróbowały z przyjemnością ciasta i zrobiłyśmy sobie pamiatkowe zdjęcie pod Filharmonią, obok pomnika jej patrona, który …obrócił się do nas plecami 😉
Z samym atrystą i muzykami z ekipy widziałam się krótko, nie byłam sama , koncert był późno. Myślę, że kiedyś to nadrobię, zdążyłam się jednak dowiedzieć, że moje kiszone ogórki, które dodałam jako bonus do ciasta smakowały i mam zamówienie na kolejną porcję 🙂 Koncert Korteza w Bydgoszczy był podwójny, filharmonia była wypełniona po brzegi dwa dni z rzędu 🙂 To moje rodzinne strony, wię cieszę się, że Kortez jest tu tak kochany 🙂
A teraz mały aneks : Korteza usłyszałam pierwszy raz w Trójce w audycji red. Piotra Stelmacha. Wydał kilka dni temu książkę „Lżejszy od fotografii” o Grzegorzu Ciechowskim i wczoraj miał autorskie spotkanie w Poznaniu wraz z byłym menegerem Republiki Jerzym Tolakiem. To dla mnie nie są oderwane tematy, bo u Korteza znalazłam tę samą siłe emocji, która jest dla mnie w twórczości Ciechowskiego . Miałam przyjemnośc powiedzieć o tym redaktorowi radiowej Trójki i obdarować go symbolicznie ciastem z imbirem 🙂 To ten kartonik, który stoi na stoliku 🙂
Teraz Kortez rusza w trasę Męskiego Grania, mam nadzieję, że uda mi się z nim spotkać przy okazji koncertu w Poznaniu .
Od kilku lat robie domowe octy i udają mi się coraz ciekawsze. Kiedy kilka tygodni temu nazbierałam sporo kwiatów akacji na syrop i herbatkę , pomyślałam, by zrobić z nich aromatyczny ocet, podobnie, jak robiłam z kwiatów mniszka lekarskiego. Dodałam do niego matkę octową z domowego octu jabłkowego i jedno pokrojone jabłko, by ułatwic fermentację. Udał mi się, jast smaczny i aromatyczny. Juz go dodałam do sałatki z ogórków i kombinowanej na bazie sałaty , z czereśniami i wędzonym twarogiem.
Kwiaty po rozsypaniu na jasnej powierzchni na kilkanaście minut ( by wyszły małe robaczki) wkładamy do słoika, dodajemy opcjonalnie całe jabłko ze skórką pokrojone drobno ( tylko bez ogonka), cukier rozpuszczony w wodzie i resztę wody, jeśli mamy, to dorzucamy matkę octową, przykrywamy gazą umocnioną gumką i odstawiamy najpierw na tydzień w ciepłe miejsce. Mieszamy drewnianym patyczkiem raz dziennie, a jak jest gorąco to i dwa. Napój będzie się burzył po dwóch dniach, potem się uspokoi. Po tygodniu wyjmujemy kwiaty i nadal trzymamy w ciepłym miejscu , za dwa tygodnie ocet będzie miał przyjemny kwaskowy smak – będzie gotowy.
SAŁATKA Z CZEREŚNIAMI I WĘDZONYM TWAROGIEM Z AKACJOMYM DRESSINGIEM
bazylia fioletowa i cytrynowa ( świeże listki), mięta
sól, pieprz ziołowy, 2 łyżki oliwy i dwie łyżki octu akacjowego
Umyte i osuszone sałaty lekko solimy, układamy na talerzu. Dodajemy ogórki, pokruszony twaróg i wydrylowane czereśnie. Posypujemy pieprzem ziołowym, polewamy oliwą i octem, dorzucamy listki bazylii i mięty.
Lubię dodawać owoce i sery do sałaty z fajnym dressingiem , w tej postaci sałatka smakowała doskonale , polecam na letnie kolacje czy śniadania. Zamiast octu akacjowego można dodać inny aromaryczny, jabłkowy też będzie dobry.
To zdjęcie przemiłych mieszkanek Podlasia uchwycone podczas przygotowań do lepienia pierogów mam z podróży kulinarnej dla blogerów i dziennikarzy. Była to akcja promująca szlak kulinarny tego regionu , zachęcająca turystów do odwiedzania Podlasia. Bardzo mi się spodobało to, że turystów zachęca już się nie tylko atrakcjami typu zabytki czy malownicze krajobrazy , ale przywiązuje się wagę do tego, co będą jedli. To też doskonała okazja do promocji regionalnych potraw , odtwarzania dawnych receptur. Aby ożywić ruch turystyczny organizuje się też imprezy kulinarne.
Niedawno skończył się Festiwal Smaku we Wrocawiu, tutaj widzimy podobny festiwal w Poznaniu. Nie tylko stragany z lokalnymi przysmakami są atrakcją takich imprez, czasami można zobaczyć też pokazy kulinarne – ten widoczny na scenie został profesjonalnie przygotowany , to była długofalowa akcja promocyjna europejskich znaków smaku.
Niektóre regiony mają swoje kulinarne ” znaki rozpoznawcze ” od dawna. Tak jest na przykład z toruńskimi piernikami :
Od kilku lat w Toruniu można pierniki nie tylko kupić, ale też sobie zrobić. Jest kilka miejsc w mieście, gdzie prowadzone są takie warsztaty, jest też żywe Muzeum Toruńskiego Piernika , to wszystko też jest już stałym elementem promocji regionu i przyciągnięcia turystów.
Promocja i reklama w dobie zalewu informacji i coraz większej szybkości ich przekazywania jest teraz bardzo ważna. Jej formy są różnorodne i nie jest łatwo poradzić sobie z tym tak, by działania były skuteczne. Na przykład w aplanmedia.pl różnorodność działań marketingowych jest bardzo szeroka .
Czasami jeżdżąc po Polsce , oglądając bilbordy , plakaty reklamowe czy informacje w mediach widzimy charakterystyczne , znane już i kojarzące się z określonymi miejscowościami grafiki. Mam nadzieję, że od razu nasuną się nam też na myśli odpowiednie lokalne przysmaki.