Pierwszy raz z nazwą baba ganousch zatknęłam się czytając podsuniętą przez córkę świetną książkę ” Nogi jak patyki” Toma Robbinsa. Głowna bohaterka , pracująca w knajpie założonej przez Araba i Żyda w Jerozolimie zajadała się tą pastą. Przy okazji dowiedziałam się, gdzie trafiają zagubione skarpety, do których nie można znaleźć pary. Po prostu udają się na Planetę Zagubionych Skarpet. To wiele tłumaczy 🙂
Przepis zaczerpnęłam z Kwestii Smaku , z modyfikacjami, bo tahinę miałam swoją domową .
BABA GANOUSCH
dwa bakłażany
2-3 łyżki domowej pasty tahini
ząbek czosnku
2 łyżki soku z cytryny
łyżka oliwy
świeżo mielona kolendra
Bakłażany przekroiłam i upiekłam w piekarniku w 180 c do miękkości. Po ostudzeniu wybrałam miąższ , zmiksowałam z czosnkiem , dodałam oliwę, sok z cytryny, tahinę i mieloną kolendrę ( zamiast kuminu, bo nie bardzo lubię).
Do kanapek doskonała, najlepiej z natką pietruszki, której resztki w ogrodzie się jeszcze trzymają .
Poza tym zrobiłam jeszcze nową wersję hummusu.
Przepis bazowy jest podobny do tego , tylko zamiast suszonych pomidorów dodałam pół szklanki puree z patisona ( jeszcze własnego z ogrodu, który dobrze się przechował w koszyku i łyżeczkę curry w proszku.
Wyszedł bardzo ciekawy w smaku i konsystencji. Polecam nie tylko wegetarianom i weganom.
Smacznego !