Miesięczne archiwum: listopad 2014

Figa z prażonym makiem i wegańskie muffinki kukurydziane

figa z makiem

 

Jakiś czas temu kupiłam figi i kaki, zachciało mi się jakiegoś fikuśnego deseru. Pierwsze skojarzenie – figa z makiem ! Przypomniał mi się prażony mak, który Gienio Mientkiewicz podawał do serów na warsztatach. a że miałam jeszcze w domu prażony sezam od produkcji tahiny do hummusu, więc wykorzystałam do szybkiego deseru jedno i  drugie.

Bazą był mój mus jabłkowy , jeszcze z papierówek i na nim ułożyłam : Pokrojone figi, owoce kaki, suszone daktyle, żurawinę, włoskie orzechy.

Mak uprażyłam na suchej patelni, niedługo, tak, by zaczął pachnieć.Posypałam nim i sezamem deser – powiem Wam- REWELACJA ! Prosty a pyszny, smaki zharmonizowane, miękkie owoce, chrupiące orzechy i aromatyczne prażone ziarna maku i sezamu. Polecam – prosto, szybko i smacznie 🙂

figa1

 

 

Jak już jesteśmy przy słodkościach, to pokażę muffinki wegańskie kukurydziane zrobione dla Córy podczas jej ostatniego pobytu w domu. A właściwie jedną, bo zostały docenione 🙂

 

WEGAŃSKIE MUFFINKI KUKURYDZIANE

szklanka  mąki pszennej tortowej pól na pól z kukurydzianą

3 łyżki kaszki kukurydzianej

2 łyżki musu jabłkowego

3 łyżki soku jabłkowego

3 łyżki cukru

1/4 szklanki oleju

łyżeczka proszku do pieczenia

szczypta cynamonu ( opcjonalnie)

Suche składniki mieszamy w misce, dodajemy mieszając drewnianą łyżką  olej, słodki mus i sok.

Nakładamy do natłuszczonych olejem foremek , tak do 2/3 wysokości. Pieczemy w 175 C około 20 minut, aż będą odchodzić od brzegów foremek. Wyjmujemy lekko przestudzone. Z  tej porcji wychodzi sześć.

Wyszły pyszne i jak już wspomniałam, zostały docenione. Z resztą nie tylko one, bo Weganka powiedziała, że ostatnio znacznie lepiej gotuję. No, jako była blogerka ( zaczynała wcześniej ode mnie ) to chyba się zna…

Smacznego !

 

muffinka kukurydziana

 

 

 

Kaczka duszona w winie z jabłkami i żurawiną

kaczka6

Ostatnio kiepsko z moją kondycją, więc zakupy mam dostarczane do domu . Zamiast gęsi na Marcina była więc kaczka. Tym razem nie upiekłam jej w całości, oddzieliłam piersi ( będą później ) , a udka, skrzydła i kawałki grzbietu poddusiłam w kaczym tłuszczu ( zdrowy), z pysznymi dodatkami i podlałam domowym winem z winogron z dodatkiem czeremchy ( różowe wyszło ). Do tego były pyzy drożdżowe, podobna do tej  surówka w winegrecie i sałatka ogórkowa, bez pasteryzacji, ulubiona moich dzieci. Powiem w tajemnicy, że wegetarianizm poszedł na czas tego obiadu na zieloną trawkę a ile  dokładek wziął solenizant, tego nie wspomnę 🙂

KACZKA DUSZONA Z ŻURAWINĄ, JABŁKAMI I WINEM

 

uda, skrzydła i grzbiet z kaczki

kaczy tłuszcz

kilka winnych jabłek

dwie łyżki suszonej żurawiny

duża czerwona cebula

sól, pieprz, tymianek, majeranek

szklanka różowego półsłodkiego wina

pół szklanki rosołu

Kaczkę w częściach przyprawiłam solą, pieprzem i tymiankiem oraz pokrojoną cebulą, wstawiłam do lodówki . Po godzinie podsmażyłam na kaczym tłuszczu odkrojonym przy dzieleniu i i wytopionym , na rumiano a nawet na brązowo. Podlałam winem ( połową) , dodałam pokrojone jabłka i żurawinę. Dusiłam długo na małym ogniu w dużej brytfannie pod przykryciem, podlewając rosołem i resztą wina, aż była zupełnie miękka i łatwo odchodziła od kości.

Wyszła pyszna , aromatyczna i doskonała na świąteczny obiad, chociaż nie była gęsią 😉

Smacznego !

kaczka8

 

Relacja z wyjazdu studyjnego szlakiem wielkopolskich smaków

szynka Nowicki1

Mam ostatnio dobrą passę, jeśli chodzi o blogosferę – dzięki brawurowej akcji wspólnego gotowania z Julio na konferencji prasowej zostałam dostrzeżona jako blogerka kulinarna z Wielkopolski i zaproszona an wyjazd studyjny organizowany przez Panią Marzenę Sokalską , specjalistkę  od unijnych projektów promocji rolnictwa, dla uczniów Technikum Gastronomicznego w Murowanej Goślinie oraz kulinarnych znawców z Poznania.

Wyruszyliśmy z Dworca Letniego w Poznaniu, miejsca akcji promocyjnej projektu Kolej na Wielkopolskie Smaki .Byliśmy w okolicach Kalisza i Ostrzeszowa. Najpierw odwiedziliśmy Stary Dwór Chotów w Nowych Skalmierzycach , pięknie odnowiony i rozbudowany, z ciekawie zaaranżowanymi wnętrzami ( kto był u mnie, pozna bliskie klimaty)

chotów piec

 

Zastaliśmy tam poczęstunek ( doskonały placek drożdżowy z cynamonem ) i ciekawe opowieści jego opiekunki o specyficznym mikroklimacie ( sprzyjającym senności), gościach szukających smaków z dzieciństwa – np. dyrektor naczelny Ikea przyjeżdża na zupę rakową. Młodzieży pytającej o celebrytów pani opiekująca się dworem powiedziała piękną rzecz – czasem zwykły, niepozorny człowiek jest bardzo wartościowy i kontakt z nim daje więcej, niż z kimś z pozoru sławnym.

Moim zdaniem to był najbardziej wartościowy punkt wycieczki.

Po poczęstunku zwiedzaliśmy dwór słuchając historii jego rekonstrukcji.

chotów pokój

 

 

Następnie zwiedziliśmy  Gospodarstwo Ekologiczno „Latowice-Kęszyce” – Tomasza Kupaja  w Kęszycach  , gdzie hoduje się m. in świnie rasy złotnickiej.

swinka

 

Młodzież , z którą złapałam doskonały kontakt ( z bardzo pozytywnym  nastawieniem do kulinariów, co mnie mocno cieszy ) , miała tam pole do popisu, oglądając także kury, wszechobecne koty i króliki różnych ras :

króliczki

 

A ja stwierdziłam, że wcale nie boję się koni, tego czarnego karmiłam zielskiem zerwanym z łąki z otwartej dłoni ( gdzieś to wyczytałam) a nawet drapałam za uchem, jak mojego czarnego kota. Łaził więc za mną niczym psiak i zaczepiał za rękaw kurtki 🙂

konik1

 

W pobliskim lesie znaleźliśmy nawet grzyby :

grzyby

 

Potem pojechaliśmy do wytwórni tradycyjnych wędlin w Potaśni k/ Ostrzeszowa do pana Jacka Nowickiego ( na górnym zdjęciu z reprezentacyjną szynką ze świni złotnickiej) . Zostaliśmy poczęstowani  żurkiem z dodatkiem produkowanej tam białej kiełbasy :

żurek

 

Zwiedziliśmy wytwórnię , dowiedzieliśmy się, że świni złotnickiej hoduje się niewiele niestety i niektóre wędliny mają domieszkę innych mięs. Świnia złotnicka jest specyficzna, ma grubą słoninę i np. nieduży schab, nie wszyscy to doceniają, za to smak mięsa jest nieporównywalny z hodowanymi tradycyjnie. Hoduję się ją na naturalnej paszy co najmniej 9 miesięcy ( zwykłe nawet 4, na paszy białkowej).

Pan Jacek Nowicki przejął Tradycję produkcji tradycyjnych wędlin po ojcu rzeźniku i mimo zdobytego wykształcenia zdał mistrzowski egzamin rzeźniczy. Zdecydował się na zbudowanie wytwórni od podstaw. Kieruje zakładem pilnując tradycyjnych metod. Powiedział, że młodzież nie garnie się do tego zawodu, na co jedna z dziewcząt spytała, czy ona by poradziła 🙂 Podobno kobiet w tym fachu też nie brakuje 🙂

Okazało się, że trochę znam się na wędlinach, bo zadałam kilka fachowych pytań – o skład białej kiełbasy ( bez wołowiny) i przyprawy – tradycyjne- sól, pieprz, czosnek i majeranek. Białą robi się i grubszą i cieńszą.

kiełbasy

 

 

Potem jeden z pracowników , pan Krzysztof ( uczestnik jednego z odcinków  Hell’s’Kitchen , w którym wystąpił  jako ekspert od rozbioru tuszy ) dał pokaz błyskawicznego jej rozbioru , wzbudzając zasłużony podziw . Następnie  z przyjemnością zrobiliśmy zakupy w sklepie firmowym , dostając w bonusie słoiczki z pasztetem lub ze smalcem.

Wyprawie towarzyszyli dziennikarze , robiący dokładną relację. Siedziałam obok nich w autobusie podczas dość długiej podróży i powspominałam z nimi swoje doświadczenia w tej dziedzinie a nawet powymieniałam ploteczki 🙂 Zapraszam też na relację Juliusza Podolskiego – Smacznego Turysty.

reporterzy

 

Ostatni etap to  Wysocko Wielkie – gościło nas Koło Gospodyń Wiejskich  organizując warsztaty kulinarne. Pod nieobecność hiszpańskiego chefa, który nie dojechał z Madrytu przejęłam ster przy garach. Do dyspozycji mieliśmy gęsie wątróbki ( nieotłuszczone oczywiście), jabłka i cebulę. Młodzież nie bardzo wiedziała, jak zacząć, zarządziłam więc w kuchni obieranie z błonek i wymoczenie wątróbek choć na krótko w mleku.

Tymczasem pan Witold Wróbel z Wielkopolskiej Akademii Smaku z uczennicami smażył al dente antonówki z cebulą i przyprawami ( majeranek !) . Ja pokazałam młodzieży metodę smażenia Julii Child – wątróbki osuszaliśmy na papierowych ręcznikach i smażyliśmy na brązowo, by lekko się skarmelizowały. Potem wymieszaliśmy je z usmażonymi jabłkami i cebulą.Nie soliłam ich już, licząc, że po wymieszaniu z przyprawionymi jabłkami i cebulą nabiorą smaku.  Ale to było pyszne ! Zrobiłam wrażenie nie tylko na uczniach i mam nadzieję, że przekonałam organizatorów do współpracy z kulinarnymi blogerami. Aha, u pana Jacka Nowickiego w nowym roku mamy zaproszenie na warsztaty 🙂

wątróbki

 

Grillowane bakłażany z mozzarellą i suszonymi pomidorami oraz sos do nich

Takie bakłażany jadałam niedawno w poznańskiej Trattorii a ponieważ bardzo mi przypadły do gustu postanowiłam odtworzyć je w domu, dla córki wegetarianki. Chyba mi się udało, bo i mnie smak podszedł ( były mniej „przydymione” niż oryginał) a córa zajadała, aż jej się uszy trzęsły. Moje suszone pomidory zamarynowane w oliwie z dodatkiem cydrowego octu też doskonale do tego pasowały a może nawet były nieco lepsze.

Zrobiłam do tych bakłażanów  sałatkę z winegretem, tyle że bez kiełków,  z mieszanym efektem – podostrzyłam ją nieco francuską musztardą. Wprawdzie nie miałam tak dobrego octu balsamicznego jak oryginalna, jednak dała radę   i pasowała do bakłażanów.

BAKŁAŻANY GRILLOWANE Z MOZZARELLĄ I SUSZONYMI POMIDORAMI

1-2 bakłażany

po plastrze mozzarelli na kawałek

suszone pomidory z zalewy

sól

sałatka : środek sałaty masłowej

czerwona cebula

pomidory

bazylia, natka pietruszki, zioła prowansalskie

sól, pieprz ziołowy i czarny z młynka

ocet balsamiczny, oliwa

łyżeczka musztardy francuskiej

Bakłażany kroimy w plastry grubości ok. cm , solimy, odstawiamy na ok. pół godziny. Potem osuszamy i grillujemy na średnim ogniu na grillowej patelni cienko posmarowanej olejem aż będą al dente, z obu stron. Pod koniec grillowania kładziemy plastry mozzarelli by się rozpuściła. Posypujemy pokrojonymi suszonymi pomidorami. Podajemy z sałatką z winegretem i ciabattą lub innym pieczywem.

Proste, a jakie pyszne i efektowne , prawda ?  W towarzystwie włoskiego wina i nie tylko wprawiają w doskonały nastrój. Poniżej zdjęcie oryginału, nieostre, bo z komórki :

bakłażany5

Do tych w domu  zrobiłam sos na bazie jogurtu i majonezu, z nutką chili , musztardy i przecieru pomidorowego:

DIP DO GRILLOWANYCH BAKŁAŻANÓW

2 łyżki majonezu

2 łyżki jogurtu naturalnego

łyżka przecieru pomidorowego ( dałam zalewę od pomidorów z puszki)

łyżeczka słodkiego sosu chili

łyżeczka ostrej musztardy

sól morska, pieprz z młynka, słodka papryka

Mieszamy wszystko i wkładamy do miseczki :

sos z chili

Na przyjazd syna do domu  zrobiłam nieco bardziej wyrazistą wersję tych bakłażanów , z pokruszoną fetą zamiast mozzarelli . Smakowała nawet lepiej. Na pewno to danie wejdzie na stałe do repertuaru mojej kuchni.

Smacznego !

bakłażany z fetą

Relacja z Poznańskich Targów Piwnych

piwa7

Piwo jest jednym z moich ulubionych napojów, od czasów studenckich . Szczególnym sentymentem darzę Lecha, bo to pierwsze piwo, które mi posmakowało a próbowałam go po raz pierwszy na imprezie integracyjnej legendarnego Studenckiego Studia radiowego FiD ( Akademii Ekonomicznej w Poznaniu ) , działającego przy kompleksie akademików przy Dożynkowej na Winogradach .  Podróżując wakacyjnie po Polsce lubię do wieczornego grilla próbować miejscowych piw , odkrywając nowe smaki. Aha, nie piję piwa „po damsku” –  jak mi ktoś proponuje je  z sokiem, to odpowiadam, że go nie profanuję w  ten sposób  🙂

akredytacja

 

Jestem więc bardzo wdzięczna Rednaczowi , który pomógł mi w uzyskaniu akredytacji na Poznańskie Targi  Piwne. Poczułam dawny dreszczyk emocji związany z dziennikarskim zadaniem, jakże przyjemnym.

Jestem raczej miłośniczką niż  znawcą i koneserem piwa, po szczegóły zapraszam do relacji na Najsmaczniejszy.com.pl.

Ja skupię się na atmosferze wydarzenia, którą najlepiej odzwierciedla pierwsze zdjęcie u góry. Na Targach panowała swobodna atmosfera  niemal rodzinnego festynu.

piwa5

 

 

Było sporo dobrego jedzenia do piwa , ludzie nieznajomi sobie nawiązujący rozmowy o piwie i jego zaletach ( dowiedziałam się, że słynny „mięsień piwny” to nie efekt picia piwa , tylko miejsce na nie , no bo przecież nikt nie ma ochoty na wypicie np. trzech litrów mleka w jeden wieczór, a piwa to czemu nie ? 🙂

piwa1

 

 

Ja zaczęłam od jasnego z Zakładu Usług Piwnych ( jak to brzmi !) we Wrocławiu i powoli się rozkręcałam. O tym, jakie to święto dla Poznaniaków przekonałam się spotykając szefa Festiwalu Dobrych Smaków , Wojtka Lewandowskiego, który przybył tu prywatnie. Hehe, a ja byłam służbowo, z akredytacją, ale jedno drugiemu nie przeszkadzało .  W międzyczasie patrzyłam, co jest dobrego do jedzenia i wypatrzyłam czebureki sprzedawane przez malowniczego pana w koszuli z kaszubskim haftem .

piwa3

 

 

Wysłuchałam też fragmentu prezentacji o tym, jak docenić piwo. Temat nie był mi obcy, znałam go z warsztatów piwnych z lata tego roku , na które dotarłam spóźniona z powodu szalejącej ulewy.

piwa4

 

Potem spróbowałam ciemnych piw, zaciekawiło mnie pachnące kawą Coffe Milk Stout z niewielkiego górnośląskiego browaru kontraktowego Kraftwerk, którego smak dorównywał zapachowi.

Na dłużej zatrzymałam się przy stoisku niewielkiego browaru Bazyliszek z Warszawy , a to z tego powodu :

próbki

 

 

Akurat tego dnia mój nastrój sprzyjał uśmiechaniu się , więc skorzystałam z kilku próbek. Od razu tłumaczę się, że nie były wielkie ( setka, jak nazwa organizatora imprezy – Setka Pub) i podjadałam w międzyczasie to i owo, więc na nogach trzymałam się stabilnie. Zaciekawiło mnie „piwo z pyry” – przedstawiciele browaru wyjaśnili, że ziemniaki dodaje się do słodu, częściowo zamiast zboża. Pasowało  mi i przypominało nieco wrażeniami smakowymi mój placek drożdżowy z pyrą albo chlebek , też drożdżowy z dodatkiem ziemniaków.

piwa z pyry

 

Oczarowało mnie ciemne piwo o intrygującej nazwie Whisky Wooden Ale m. in ze słodu  wędzonego torfem, spróbowałam też żołędziowego ( żeby go porównać z żołędziową kawą  ). Usłyszałam wtedy, że nie tylko żołędziowe piwo jest lepsze od kawy, każde piwo jest lepsze od każdej kawy . Coś w tym jest, ale rano zazwyczaj trzeba wstać i czasem bez kawy nie da rady…

Podjadłam jeszcze suszonej wołowiny w różnych wariantach, spróbowałam też legendarnej litewskiej przekąski do piwa, o której dotąd tylko słyszałam i z pewnym żalem skierowałam się ku wyjściu.

Na koniec jeszcze udało mi się pstryknąć fotkę oddającą kolejny malowniczy akcent tej imprezy ! Za rok muszę też tam być i z przyjemnością zrelacjonować tę udaną imprezę czytelnikom mojego bloga .

piwa6

 

Rogaliki jak barcińskie rodem z Kujaw

rogale barcińskie

Miałam piec w tym roku tradycyjne  rogale świętomarcińskie , typowe dla Wielkopolski, ale niespodziewanie na początku długiego weekendu trafiła mi się okazja wyjazdu w rodzinne strony, na Kujawy, w okolice Kruszwicy. Moje siostry , kuzynki i żona brata pieką rogaliki z podobnego ciasta, ale z masą orzechową lub orzechowo- marcepanową. Czasem kupują gotową ,lecz  moja najstarsza siostra, mieszkająca w rodzinnym Janikowie ( mieście soli, sody i cukru) poprosiła mnie, bym poszukała przepisu na masę orzechową. Przypomniałam sobie, że kiedyś wertując przepisy kuchni kujawskiej trafiłam na rogaliki barcińskie. Wprawdzie są one z masą migdałową, ale siostra i ja zastąpiłyśmy migdały orzechami.

A ciekawe swoją drogą,  inną wersję rogalików spotkałam w książce o kuchni śląskiej, którą wygrałam w konkursie u Berniki. Napisze o tym przy okazji recenzowania tej książki.

ROGALIKI BARCIŃSKIE Z MASĄ ORZECHOWĄ

ciasto i sposób wykonania tak, jak tutaj

masa orzechowa :

2 szklanki zmielonych orzechów ( miałam mieszane, włoskie, laskowe i nerkowce)

dwa jajka

łyżka tartej bułki ( zastąpiłam kaszką manną)

łyżka cukru-pudru

Ponieważ w przeddzień 11 listopada robiłam jeszcze słony rogal z dżemem bekonowym, do połupania orzechów wykorzystałam gości, którzy wpadli na kawę ( zgłosili się na ochotnika), po czym zmieliłam wszystkie orzechy w blenderze na dwie raty.

Białka ubiłam ze szczyptą soli na sztywno, żółtka ukręciłam mikserem z cukrem -pudrem. Połączyłam wszystko z orzechami, dodałam kaszkę mannę i dokładnie wymieszałam.

Ciasto ( przygotowane jak na marcińskie) rozwałkowałam na ok. 1, 5 cm grubości , nałożyłam masy , zwijałam rogale i kładłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia ( tak z pół godziny). Potem piekłam w 200 C około 20 minut.

rogale barcińskie1

Najbardziej zadowolony ze zmiany nadzienia jest mój syn, solenizant. Nie lubi maku i tradycyjnych rogali, a to te z orzechową masą wcinał, aż mu się uszy trzęsły. Resztę rogali zabrała córka na klasową „wyżerkę ” poświąteczną i też spotkały się z uznaniem młodych Poznaniaków.

Za rok zrobię wiec i takie tradycyjne i takie z masą orzechową.

Rogaliki z masą orzechową dodaję do tradycyjnej akcji Atiny Orzechowy Tydzień 🙂

Smacznego 🙂

rogale barcińskie2

Kolej na Wielkopolskie Smaki – relacja z konferencji prasowej

julio1

 

Niedawno  miałam prawdziwą przyjemność gotować wspólnie ze spolszczonym, a właściwie ze zwielkopolszczonym Hiszpanem , Julianem  Redondo Bueno, zwanym po prostu Julkiem . Ten uzdolniony nie tylko kulinarnie kucharz i fotograf  promuje wielkopolskie produkty regionalne podczas wspólnej akcji Agencji Rynku Rolnego i Kolei Wielkopolskich – Kolej na Wielkopolskie Smaki.

Akcja ma za zadanie promowanie lokalnej turystyki kolejowej i zdrowych wielkopolskich certyfikowanych znakami Unii Europejskiej produktów jako alternatywy dla zakupów i jadania w galeriach handlowych.

Opowiadał o niej z wielkim przejęciem m. in  współorganizator  projektu ( nagrodzonego przez Unię w Brukseli ) Hubert Gonera.

hubert

 

 

Potem głos zabrał  Dyrektor Agencji Rynku Rolnego Andrzej Bobrowski i przedstawicielka Kolei Wielkopolskiech reprezentująca nieobecnego prezesa Włodzimierza Wilkanowicza.

julio2

 

 

Julio bardzo ciekawie opowiadał o fascynacji polskimi smakami, pochwalił nasze warzywa i owoce  ( pomidory smakują mu bardziej, niż hiszpańskie) , wieprzowinę ze świnie złotnickiej. Z tej ostatniej powstało specjalne chorizo a także dodatki do paelli wielkopolanki ( na bazie kaszy gryczanej). Więcej o projekcie można przeczytać w prasowej  relacji z pierwszego wydarzenia promującego tę akcję na Dworcu Letnim w Poznaniu. Tam  prócz degustacji i warsztatów odbyły się pokazy nakręconych filmików. I powiem Wam – Julio wyrasta na prawdziwą gwiazdę kulinarnych show, dziewczyny będą piszczały na widok jego i tego, co gotuje 😉

julio4

 

 

Po konferencji Julio dał pokaz gotowania, a że miał sporo pracy , to zakasałam rękawy żakietu i wzięłam się za pomoc. Najpierw posiekałam pietruszkę, a gdy Julio obrał chorizo, smażyłam je obserwując, jak powstaje mus z sera smażonego pod Nowym Tomyślem i szparagowego kremu z okolic Kościana. W międzyczasie nasz nowy Chef udzielał wywiadu radiowego .

julio3

 

 

Tymczasem goście konferencji tęsknym wzrokiem spoglądali na wielkopolsko – hiszpańskie przysmaki ( w tym chleb na zakwasie i smalec ze świni złotnickiej) , więc znając z doświadczenia te sytuacje na warsztatach kulinarnych nieco się porządziłam (  mam nadzieję, że organizatorzy mi wybaczą) zaczęłam wszystkich częstować , prowokując do rozmowy na temat wrażeń smakowych i przy okazji na inne kulinarne i okołokulinarne tematy. No cóż, taka już jestem , lubię jak dobre jedzenie stwarza okazje do rozmów. O robienie mi zdjęć poprosiłam autora bloga Najsmaczniejszy.com.pl

konferencja2

 

 

Prawda, że piękny widok ? Siedziba goszczącej nas  Agencji rynku Rolnego mieści się na 11 i 12 piętrze biurowca na Marcelinskiej w Poznaniu, z widokiem na stadion Lecha Poznań i lecące na pobliskie lotnisko Ławica samoloty 🙂

dania julio

 

 

Zjedliśmy kanapki z musem szparagowo- serowym i smażonym chorizo , posypane natką pietruszki – można zobaczyć je tutaj . Ale ro było dobre ! i zrobione w szybkim tempie, bo dziennikarze spieszyli się do swoich obowiązków. Julio oglądając kuchenne pobojowisko stwierdził, że on zawsze ma czysto w kuchni, a ja nabałaganiłam… Ale za to wszyscy byli najedzeni i zadowoleni, a posprzątać można później, co też razem z nową gwiazdą kulinarnych show uczyniłam.

Na koniec jeszcze wspólne zdjęcie z kulinarnymi znawcami z Poznania z zasobów Juliusza Podolskiego . Do zobaczenia na  smakowitym kolejowym szlaku 🙂

konferencja7

 

 

Rogal drożdżowy nadziany dżemem bekonowym na Farsz Niepodległości

rogal faszerowany

 

Mój syn ma dziś imieniny i gdy zapytałam go, jakie chce rogale ( świętomarcińskich nie lubi ) , to zażartował, że chce duży rogal na słono nadziany boczkiem. Mówisz-masz, zrobiłam. Tyle , że nadzienie jest full wypas, bo wysmażyłam  dżem bekonowy , który był przebojem pewnego blogerskiego spotkania. Tak wszystkim smakował, że nie tylko ja próbowałam go odtworzyć. Od siebie dodałam syrop z kwiatów czarnego bzu ( zamiast dwóch łyżek miodu), bo bardzo mi posmakował ten syrop  z czarnuszką do ryby w menu degustacyjnym Ernesta Jagodzińskiego z Cuciny . Ocet jabłkowy zastąpiłam cydrowym . Znajomym z blogerskiej grupy nie muszę przypominać, że dżem jest autorstwa  Piotra z Najsmaczniejszy .com .pl

Ciasto zrobiłam takie pizzowe, ale z mąką kukurydzianą , fajnie do tego pasowało. Na wierzch glazura z kwaśnej śmietany i posiekane pestki dyni i słonecznika. Całość – rewelacja.

 

ROGAL DROŻDŻOWY Z DŻEMEM BEKONOWYM

200 g maki pszennej

200 g mąki kukurydzianej

20 g drożdży świeżych i łyżeczka cukru

2 łyżki oliwy

niepełna   szklanka letniej wody

łyżeczka soli

NADZIENIE :

dżem bekonowy ze wspomnianymi wyżej zmianami

Nie wiem, czy to dzięki moim modyfikacjom, dżem nie tylko obłędnie smakował ale miał na prawdę zarąbisty aromat. Musiałam go chronić , żeby nie został pożarty od razu. Trochę zostało i z chlebem też był niesamowity 🙂

dżem bekonowy

 

 

na wierzch – pół szklanki kwaśnej śmietany, 2 łyżki posiekanych pestek dyni i słonecznika.

Najpierw zrobiłam rozczyn – do drożdży dodałam łyżeczkę cukru, roztarłam je, wlałam trochę letniej wody , rozmieszałam i posypałam łyżką mąki. Odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Do miski wsypałam obie mąki,  wymieszałam, posoliłam solidnie.    W to wlałam rozczyn, resztę letniej  wody, jajko  oraz oliwę. Wymieszałam i wyrabiałam ukośnymi uderzeniami drewnianej łyżki  około dziesięć  minut. Postawiłam w ciepłym miejscu do wyrośnięcia.

Potem wyrobiłam ciasto jeszcze trochę na omączonym blacie – by ciasto się nie lepiło, posmarowałam ręce olejem. Rozwałkowałam na spory trójkąt , rozłożyłam farsz i zwinęłam wielkiego  rogala. Jak powiedziała siostra solenizanta – duży rogal dla dużego syna ( który przyjeżdża do domu niestety już tylko na weekendy 🙁

Podrósł trochę w ciepłym miejscu i wsadziłam do do piekarnika zaraz po rogalach na słodko, tym razem z masą orzechową a nie makową. Pod koniec pieczenia ( po ok. 35 minutach) posmarowałam go śmietaną i posypałam ziarnami. Dopiekłam jeszcze 10 minut.

Jedliśmy go na zimno, ale syn skusił się na podgrzanie i na ciepło też mu bardzo smakował 🙂

Myślę, że tym rogalem godnie uczciłam imieniny syna i dzisiejsze święto. Dołączam go do akcji Farsz Niepodległości .

Smacznego !

 

rogal faszerowany1

 

Kulinarne koty – Figa Ani z Evereday Flavours

FIGA-1

 

Anię z bloga Evereday Flavours poznałam podczas pamiętnego Food Day na Moście Jordana, razem z inną przemiłą Anią. Obie są teraz młodymi mamami i bardzo mocno im kibicuję , podziwiając kolejne zdjęcia dzieci. Doceniam mocno  Aniu, ze mimo absorbującego synka Tymusia i regularnego prowadzenia bloga znalazłaś czas, by gościć w moim cyklu. Jak zwykle u Ani- zdjęcia są zjawiskowe 🙂

FIGA-4

 

 

Jak kot pojawił sie w Twoim życiu ?

Od dziecka byłam kociarą. Za każdym razem widząc małe czy to duże koty rozczulałam się strasznie nad nimi, chciałam przytulić, pogłaskać. Koty z mojego dzieciństwa to znaczy koty mojej babci słysząc zbliżająca się mała Anię zaskakująco szybko się ulatniały wciskając się w wąskie zakamarki tudzież lądując na górze szafek kuchennych. Z czasem chęć przytulania nie zważając na kocie chęci zniknęła ale moja miłość do kotów wcale nie osłabła. Los chciał że przeprowadziwszy się w nowe miejsce był już tam stary pies którego raczej nie dałoby się przekonać do nowego lokatora w postaci małego kotka więc na jakiś czas odpuściłam sobie chęć przygarnięcia kota. Do pewnego dnia, ponieważ Figa pojawiła się moim życiu dosyć niepodziewanie. Kolega z pracy znając moją miłość do futrzanych czworonogów pracując na budowie zobaczył błąkającego się od kilku dni małego kotka, więc nie zastanowiwszy się za długo zapakował go do samochodu i przywiózł do nas do biura.

FIGA-7

 

 

Gdy mi to oznajmił i gdy zobaczyłam małą biało-szarą kulkę nie mogłam jej nie zabrać do domu. Zwłaszcza że Figa od samego początku nie bała się ludzi, wręcz ciągnęło ją do nich i tego pierwszego dnia ciągle wchodziła do biura i mościła się na naszych kolanach no i jak patrzyła na mnie i pomiaukiwała słodko to po prostu mnie kupiła. Mnie oczywiście tak, gorzej z Tomkiem którego nie przekonywały mmsy ze słodkim kociakiem słane cały dzień. No ale nie mogłam jej przecież zostawić na pastwę losu więc po pracy wsadziwszy do samochodu przyjechała ze mną do domu w którym czekał wspomniany wcześniej Roki. Historia ta kończy się tak że wszyscy w końcu zakochali się w małym kociaku który będąc kotem zachowuje się trochę jak pies bo uwielbiam ludzkie towarzystwo, zabawy z nami, nie odchodzi od nas na krok gdy wychodzimy na ogródek i uwielbiam się przed nami popisywać skacząc po drzewach, nawet tych ekstremalnie cienkich. A jeśli chodzi o relacje kocio-psie może nie są one bardzo różowe. Zaakceptowanie Figi przez Rokiego trwało gdzieś około pół roku. Po prostu któregoś dnia kot postanowił przestać się go bać i zaczął go zaczepiać a pies przestał reagować agresywnie. Teraz nawet czasami leżą obok siebie lub się bawią i wtedy boję się bardziej o psa bo Figa bywa czasami bardzo bojowa w tej zabawie.

 

FIGA-12

 

Co w nim lubisz najbardziej ?

Jeśli chodzi o cechy które lubię w Fidze to na pewno jej indywidualność i to że jest taka strasznie z nami zżyta co w kocim zachowaniu jest raczej dziwne.

Co jada Twój kot ?

Kot jak to kot uwielbia kocie przysmaki. Generalnie karmimy ją typowym, gotowym kocim jedzeniem jednak jeśli chodzi o jakieś inne rzeczy to w okresie dyniowym bardzo sobie lubi podjeść dynię, czy to pieczoną czy to na surowo, nie ma dla niej różnicy.

 

FIGA-100

 

Najzabawniejsza  historia

Jeśli chodzi o zabawną historię powiedzmy że kuchenną bo dla Figi to może historia kuchenna dla mnie raczej nie. Tego lata upodobała sobie strasznie polowanie na jaszczurki. I pewnego razu przybiegła z jaszczurką przyczepioną do mordki. Trzeba się było trochę namocować żeby uwolnić ją od zwisającej z jej wargi biedną jaszczurkę (jaszczurce nic się nie stało).

Dziękuję za rozmowę 🙂

Cały cykl Kulinarne koty można zobaczyć tutaj .

FIGA-102

 

Jestem blogerką, nie fotografem !

paszteciki-wigilijne1

 

Kilka dni temu w rozmowie z Moniką, autorką blogów Stoliczku nakryj się i Kuchnia nasza polska dowiedziałam się, że moje zdjęcia na samodzielnie robionych serwetkach były przedmiotem blogerskich pogaduszek na spotkaniu w Pradze z Basią z Makagigi i 55 pierników. Obie dziewczyny znam niestety tylko z sieci, ale jesteśmy zaprzyjaźnione od czasu wirtualnych spotkań u Antoniego na blogu Kumy z Koszelewa.

Otóż wiem, czemu mnie uszy piekły , Basia z Moniką rozmawiały o blogowych zdjęciach , które u Moniki są nieco ascetyczne, bez „firanek ” , jak to zabawnie określiły. Powiedziały , że moje zdjęcia nie potrzebują żadnych znaków wodnych, bo są dość charakterystyczne, ze względu na tło – moje samodzielnie dziergane serwetki.

dzem-z-kiwi2

 

 

Ucieszyło mnie to bardzo, bo z połączenia dwóch pasji wynikło coś fajnego, po czym jestem rozpoznawalna. Poza tym takie własnoręcznie dziergane tła znacznie ocieplają zdjęcia. I to takie miękko układające się – ktoś mi kiedyś kazał wykrochmalić i wyprasować ! Nie lubię sztywnie wykrochmalonych rzeczy ani wyprasowanych na zupełnie gładko, to jest jakieś za sztywne dla mnie, wolę luz i swobodę. taka jestem i takie  są moje zdjęcia .

 

 

chleb czekoladowy1

Lubię też prostotę i naturę, dlatego latem czy słoneczną jesienią robię zdjęcia w trawie lub na kępce szczawiu

Sledzie curry1

 

 

Mam też starą drewnianą ławkę, coraz bardziej spłowiałą

 

pierogi-ze-szpinakiem2

 

A jak mi się uda przegonić kota z huśtawki o ciekawej strukturze, to narażając się na to, że buchnie coś z talerza, to i na niej fajne zdjęcie czasem zrobię :

 

roladki-z-porem

 

Ale ja nie robię z fotografowania ceremonii. szybko, by jedzenie nie wystygło, bez zbędnych przygotowań, jak się uda coś fajnego, to dobrze, jak nie – to nie płaczę. Robienie zdjęć jest najmniej lubianą przeze mnie czynnością związaną z blogowaniem. Kocham gotować, pisać, opowiadać historyjki. A zdjęcia lubię robić, ale nie jest to moją pasją. Niedawno nie przystałam na namowy męża, by kupić wypasiony aparat. Na razie pstrykam kompaktowym Kodakiem córki i szukam stłuczonego wyświetlacza do ulubionego Lumixa DMC-TZ1 z obiektywem Leica , który mi upadł na warsztatach Lubelli. Kolega syna obiecał mi wymienić. Może ktoś wie ?

Tym aparatem zrobiłam zdjęcia na konkurs Żywca i wygrałam. To było w 2011 roku, kiedy wielu popularnych dziś blogów jeszcze nie było w sieci. Zapisane w formacie RAW doskonale wypadło w gazecie.

ZYWIEC2

Akurat miałam okrągłe urodziny i bardzo mnie to podbudowało. Zdjęcie ukazało się w Gali na kilka dni  przed moimi urodzinami. Dostałam za to wypasiony serwis obiadowo-kawowy z białej porcelany ( kto u mnie bywa, to wie, ten z fikuśnymi krzywymi filiżankami)

zywiec1

 

Po  spotkaniu Och My Blog z Maćkiem Budzichem w czerwcu tego roku postanowiłam zrobić coś, by mój blog się wyróżniał. Dodałam cykl Kulinarne Koty, cieszący się dużym wzięciem. Robię coraz więcej relacji z poznańskich wydarzeń kulinarnych oraz organizowanych w większości przeze mnie spotkań Wielkopolskiej Grupy Blogerów Kulinarnych, na których panuje rodzinna atmosfera.

A intratnych kontraktów reklamowych, jak koleżanki z wypasionymi aparatami nie dostaję. Mam za to grupę dobrych znajomych i przyjaciół, na których mogę liczyć.

Nie szukajcie na moim blogu artystycznych zdjęć. Wpadajcie po smaczne dania, ciekawe opowiastki, relacje z kulinarnych wydarzeń, ciepłą atmosferę :)

I to by było na tyle . Ostatnie zdjęcie jest Macieja, męża Rybki zwanej Martą – byli na pikniku z maleńką Zosią . Na zdjęciu są koledzy ze studiów Karmel-itki, którzy przyjechali  z daleka zachęceni opowiadaniami Ady o naszych niezwykłych spotkaniach …

ekipa Ady