Miesięczne archiwum: grudzień 2012

Żeberka w chińskich smakach

 

Wykorzystuję stopniowo produkty otrzymane na warsztatach Blue Dragona, delektując się kuchnia azjatycką. Ostatnio na warsztat poszły żeberka, które zrobiłam z dodatkiem różnych przypraw i doprawiłam na końcu sosem pomidorowym ze słodkim chili. Bardzo lubię takie smaki a i domownikom podeszło tak przyprawione mięso.

 

ŻEBERKA W CHIŃSKICH SMAKACH

 

ok. kilograma  żeberek

duża cebula

sos ostrygowy

jasny sos sojowy

imbir mielony, pieprz czarny i ziołowy

szklanka sosu pomidorowego ze słodkim chili

olej do smażenia

Żeberka podzieliłam na nieduże kawałki i zamarynowałam w sosie ostrygowym z dodatkiem imbiru i pieprzu. Wstawiłam do lodówki na pół godziny.

Podsmażyłam je na rumiano wraz z pokrojoną cebulą, skropiłam sosem sojowym i dusiłam podlewając stopniowo wodą , do miękkości. Na końcu dolałam sos pomidorowy ze słodkim chili i gotowałam jeszcze przez chwilę.

Zrobiłam do tego pyzy drożdżowe na bazie ciasta na chińskie bułeczki na parze i surówkę z kapusty pekińskiej. Pyszny obiad wyszedł i wszyscy wcinali, aż się uszy trzęsły ! Ledwo zdążyłam zrobić kilka zdjęć i tylko jedno się udało…

Smacznego !

 

Kilka dni temu ukazał się zimowy numer gazety internetowej Green Canoe Style. Jego autorkę Asię poznałam na imprezie integracyjnej na Blog Forum w Gdańsku, zaczęłam zaglądać na jej bloga Green Canoe ( jest u mnie z boku w ulubionych), przeczytałam też gazety i tak zrodziła się pomysł świątecznego artykułu pt. Magia Świąt. Jest on poświęcony zwyczajom wigilijnym w Polsce a także bożonarodzeniowym  kulinariom – opowiada o różnorodności świątecznych potraw w różnych regionach naszego kraju. Jest na początku gazety, którą całą warto przeczytać , żeby poczuć nastrój zbliżającej się Gwiazdki.

Link do gazety jest tutaj – klik, klik

Miłej lektury , a na koniec zdjęcie mojej ulubionej wigilijnej potrawy, która przyszła do naszej   rodziny  od Teściowej mojej siostry, z Warmii – barszczyku z uszkami z fasolowo-grzybowym farszem.

 

 

 

 

 

Placuszki koperkowe

 

Te placuszki robiłam jakieś dwa tygodnie temu, kiedy jeszcze nie było śniegu i na targu kupiłam pachnący pęczek koperku… Oj, na następny taki trzeba będzie poczekać do wiosny… Dorzuciłam koperku do naleśnikowego ciasta i usmażyłam aromatyczne placuszki, dorzucając jeszcze majeranku. Ot, taki ostatni letnio-jesienny obiad .

 

PLACUSZKI NALEŚNIKOWE Z KOPERKIEM

 

Ok. 1, 5 szklanki mąki

2 jajka

2 łyżki oliwy

¼ szklanki wody gazowanej

Płaska łyżeczka proszku do pieczenia

Sól,pieprz młotkowany z kolendrą, łyżeczka majeranku

pół pęczka koperku

Olej do smażenia

Do miski wbiłam jajka, ubiłam lekko widelcem, dodałam potem mieszając oliwę i mąkę z proszkiem na zmianę z wodą gazowaną. Przyprawiłam do smaku, dodałam posiekany drobno koperek.  Ciasto powinno mieć konsystencję gęstego naleśnikowego i nabierać się dobrze łyżką.

Na rozgrzanym oleju smażyłam niewielki owalne placuszki, najpierw pod przykryciem, gdy się ścięły na wierzchu, odwracałam i dosmażałam bez przykrycia. Odsączałam na papierowych ręcznikach.

Jedliśmy je z sosem czosnkowym na bazie jogurtu i takie cała rodzinka oceniła jako pyszne. Wprawdzie teraz juz koperek mniej aromatyczny, ale można wykorzystać mrożony albo nawet suszony.

Smacznego !

 

Zapraszam na mój fanpage na Facebooku – rozpoczęłam cykl propozycji obiadowych z archiwum bloga, codziennie około południa pojawia się nowa, dostosowana do sezonu. Kto nie ma pomysłów na obiady – niech korzysta 🙂

 

Błyskawiczne muffinki piernikowe

 

Mikołaj przyniósł mi w prezencie silikonową foremkę na muffinki, taką niedużą, na 6 babeczek. Na dodatek mieści się swobodnie na talerzu mikrofalówki i o to mi chodziło – jak chcemy szybko zjeść coś słodkiego albo mamy niespodziewanych gości , to wystarczy kilkanaście minut ,no może dwadzieścia kilka i słodkości gotowe.

Babeczki wychodzące z tej foremki mają śliczne kształty śniegowych gwiazdek. Wypróbowałam je już z Mikołaja , jako niespodziankę na podwieczorek. Bazą na ciasto był mój przepis na piernik kawowy. Zrobiłam ich 12, na dwa razy .

 

BŁYSKAWICZNE MUFFINKI PIERNIKOWE

 

1, 5 szklanki mąki
½ szklanki cukru
2łyżki płynnego miodu
łyżka kawy mielonej

łyżka kakao

2/3 szklanki mleka
jajko
1/3 szklanki oleju
2łyżeczki przyprawy do pierników
czubata  łyżeczka proszku do pieczenia

Mąkę, kawę, kakao, przyprawę   i cukier mieszamy w misce z proszkiem, dodajemy stopniowo,  mieszając łyżką , olej,  mleko i płynny miód,  na koniec wbijamy  jajko. Mieszamy dokładnie ale nie wyrabiamy, by nie wtłoczyć za dużo powietrza.

Napełniamy foremki do muffinek nieco ponad połowę – z tej ilości ciasta starczy na dwie porcje.

Wkładamy ostrożnie  do mikrofalówki , najpierw na 3 minuty na 500 W, potem na następne 3 na 600 W. Powinny być gotowe, jeśli ciasto się nie ścięło, wkładamy jeszcze na minutę i tak do skutku.

Można je też upiec w piekarniku, w 180 C, około 15- 20 minut.

Ja gorące wyjęłam od razu z foremki na deskę i tak wystudziłam, a foremkę napełniłam raz jeszcze i powtórzyłam proces- otrzymałam 12 ślicznych i pysznych muffinek.

Piernikowo-kawowe klimaty doskonale się nadały na mikołajkowy podwieczorek.

Smacznego !

 

Kruidnoten – holenderskie pierniczki , z posmakiem grzańca

Kiedy zobaczyłam u Goh z Amku-Amku te ekspresowe holenderskie  pierniczki , wiedziałam, ze zrobię je i to szybko. Okazja trafiła się wczoraj, kiedy byłam sama w domu i postanowiłam zrobić domownikom niespodziankę, upiec je cichaczem i dołączyć każdemu do mikołajowych paczek. Wprawdzie moje dzieci są duże, ale Mikołaj przynosi im nadal prezenty ( w tym kalendarze adwentowe), nie zapomina też o ich rodzicach 🙂

Miałam w domu wszystkie składniki, ale skończyła mi się przyprawa do pierników. Miałam za to przyprawę do grzańca – pomyślałam – to też korzenne smaki, wypróbuję. Dodałam jeszcze nieco cynamonu i imbiru – smak wyszedł piernikowy, może nieco odmienny ale bardzo ciekawy i atrakcyjny.

Na moją Rodzinkę zrobiłam z podwójnej porcji składników. Przeczytałam tez w komentarzach, że niektórym te pierniczki się rozlewają podczas pieczenia  i dodałam nieco mniej masła a gdy zaczęłam robić kulki, wydały mi się  za luźne i wgniotłam jeszcze nieco mąki, w sumie zużyłam dwie pełne szklanki. Przepis Gosi wyglądał tak :

 

KRIUDNOTEN – BŁYSKAWICZNE HOLENDERSKIE  PIERNICZKI

 

– 115 g mąki tortowej
– duża szczypta proszku do pieczenia
– 1 łyżeczka przyprawy do piernika
– pół łyżeczki kakao
– 50 g cukru

– szczypta soli
– 50 g miękkiego masła
– 1 łyżeczka miodu
– 2 łyżki mleka

Jak już wspomniałam, ja wzięłam wszystkiego dwa razy tyle, mąki dałam dwie szklanki a masła na podwójną porcję,  około 80 g. Wiedziona intuicją ( bo w końcu udały się pięknie) nie postąpiłam jak podaje przepis  i nie zmieszałam wszystkich składników od razu, tylko zrobiłam jak przy kruchym cieście – zmieszałam suche, zagniotłam szybko z kawałkami miękkiego masła , dodałam na końcu zimne mleko i zagniotłam raz jeszcze do utworzenia kuli. Z niej odrywałam kawałki i robiłam kulki wielkości orzecha włoskiego, takiego sporego. I z tej porcji wyszło mi takich kulek 36. Nie były idealnie kuliste, stąd pierniczki nie najlepszej urody, ale wyszły w miarę kształtne i pyszne. Piekłam je w 160 C około 20 minut. Ciepłe były miękkie, jak ostygły to stwardniały. Nie wiem, kiedy zmiękną, zostawiłam kilka na próbę i będę je sprawdzać. Na razie smakują doskonale takie chrupiące albo maczane w kawie. Rodzinka bardzo się ucieszyła z takiej domowej mikołajowej niespodzianki.

Według sugestii Gosi należy je trzymać w puszce lub w zamkniętym słoiku – wtedy zmiękną.

Holenderskie  pierniczki dołączam do Festiwalu Pierniczków Majany.

Smacznego !

 

 

A propos Mikołaja – udzielam się trochę na stronie niemarnuje.pl i poproszono mnie o zachętę do pomocy w zbieraniu żywności dla potrzebujących w najbliższy weekend. To bardzo potrzebna i pożyteczna akcja , warto poświęcić trochę czasu i pomóc. Moje córki już zdeklarowały pomoc. Szczegóły można zobaczyć klikając w poniższy plakat :

 

Śląski murzin

śląski murzin2

Pod taką dziwną nazwą znalazłam w „Albumie polskich smaków” Piotra Bikonta bardzo ciekawą i pasującą mi potrawę. Pasowała mi nie tylko do jedzenia ale też do zrobienia – to rodzaj pieroga drożdżowego, który robię w różnych wariantach. Takiego jednak jeszcze nie jedliśmy  – jest nadziany różnego rodzaju wędlinami – kiełbaskami, kawałkami szynki i wędzonego boczku. Zapowiadało się pysznie, postanowiłam więc wypróbować i zrobić  – i nie pożałowałam. Zdjęcie jest jeszcze z lata, bo wciąż zapomniałam ten przepis wstawić…

 

ŚLĄSKI MURZIN

 

ok. 500 g mąki pszennej

30 g drożdży

łyżeczka cukru

pół łyżeczki soli

1 jajko

3 łyżki oleju

szklanka letniej wody

ok. 60 dkg kawałków wędlin – kiełbaski, szynka, boczek wędzony

Do drożdży dodałam łyżeczkę cukru, roztarłam je, wlałam trochę letniej wody, rozmieszałam i posypałam łyżką mąki. Odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na ok. 5 minut.Do miski wsypałam mąkę,  posoliłam,  w to wlałam rozczyn, resztę wody, jajko, olej. Wymieszałam i wyrabiałam z pięć minut. Przykryłam ściereczką i odstawiłam do podwojenia objętości, na  około pół godziny.

Potem rozwałkowałam na omączonym blacie, na cieście poukładałam kawałki wędlin, zawinęłam i włożyłam do natłuszczonej keksówki. Postawiłam na 10 minut do podrośnięcia w ciepłym miejscu, potem wstawiłam do nagrzanego piekarnika i piekłam w 200 C około 40 minut.

Przestudzony łatwo wyszedł z formy . Jedliśmy go pokrojonego na plastry z sosem czosnkowym i keczupem, z dodatkiem surówki.  Słone ciasto drożdżowe w połączeniu z wędlinami bardzo dobrze smakuje. Pyszne danie – i na obiad i na ciepłą kolację.

Smacznego !

 

Kuchnia molekularna na warsztatach PepsiCo w Łodzi

 

W ubiegły piątek byłam w Łodzi na warsztatach ” Innowacja na talerzu”, którego organizatorem była forma PepsiCo. Prowadził je szef kuchni Kolory Wina w hotelu NoBo Jarosław Bieńkowski. Zrobił to doskonale, bo nie tylko jest pasjonatem kuchni ale potrafi też tę swoja pasję przekazać innym. Przede wszystkim dał pokaz kuchni molekularnej, a później pomagał nam podczas wspólnego gotowania dań z konkursu organizatora.

 

 

Na początku warsztatów dowiedzieliśmy się najważniejszych rzeczy o kuchni molekularnej.To kuchnia z wykorzystaniem nauki- przede wszystkim fizyki i chemii. Powstała w 1988 w wyniku współpracy węgierskiego fizyka Nicholasa Kurti oraz francuskiego chemika Herve This.  Substancje wykorzystywane do gotowania molekularnego to zupełnie naturalne związki chemiczne, takie jak ciekły azot stosowany do zamrażania potraw, wyciąg z alg morskich mający właściwości zagęszczające i pozwalające zmienić konsystencję wielu dań. Kucharze molekularni próbują w laboratoryjnych warunkach znaleźć idealne receptury oraz formę potraw – zachowując ich naturalny smak, a czasem nawet nieco go udoskonalając.

Najsłynniejsi kucharze gotujący według tych zasad to  Ferran Adria, kucharz-fizyk z Hiszpanii, który wraz ze swoim zespołem kucharzy o umysłach ścisłych, ale artystycznej wyobraźni, zaskakuje coraz to bardziej wymyślnymi daniami. Adria łączy w swojej kuchni tradycję i nowoczesność, a jego dania to istna uczta dla zmysłów. Jest szefem jednej z najsłynniejszych na świecie restauracji El Bulli, współpracuje też  z koncernem PepsiCo. Kolejnym wielkim w tej dziedzinie jest Heston Blumenthal uznawany za ekscentryka i alchemika zarazem.Trzeci Pierre Gagnaire, to znany francuski szef kuchni, zdobywca trzech gwiazdek Michelina. W Polsce najsłynniejszy twórca kuchni molekularnej to Wojciech Modest Amaro.

Następnie szef kuchni Kolory Wina dał nam pokaz kuchni molekularnej z degustacją. Na stole stały potrzebne  produkty :

 

 

Z soku porzeczkowego i alginu powstała zawiesina która zanurzone w wodzie z wapnem a następnie wypłukana w czystej wodzie przybrała formę ravioli – galaretkowatych kulek.

 

 

Miałyśmy okazję spróbować ich zanurzonych w szampanie, bo tak najlepiej smakują.

Smak porzeczek był bardzo intensywny i ciekawszy, niż w zwykłej  galaretce.

Poza tym pan Jarek zaprezentował nam technikę gotowania sous vide – zapakowane w próżniowe woreczki mięso i ryby z przyprawami gotowane były długo w temperaturze 62 C.

A oto efekt – niezwykle soczyste i smaczne mięso, pięknie skomponowane na talerzu przez Mistrza :

 

Gotowane w takiej samej temperaturze jajka okazały się nadzwyczaj delikatne

Pan Jarek Bieńkowski dwoił się i troił, żeby nas zainteresować i zachęcić. Wytworzył wspaniałą atmosferę, co zaowocowało nawet propozycja matrymonialną od jednej z blogerek 🙂

Jak zwykle aparaty poszły w ruch i powstawały niezliczone zdjęcia

 

 

W czasie, gdy mięso i ryby się  gotowały, w oparach ciekłego azotu powstały lody – ananasowe z szampanem i kokosowe z Malibu

 

 

Różniły się konsystencją od zwykłych lodów – nie było w nich zamrożonych grudek, były delikatne , aksamitne i intensywne w smaku.

 

Po pokazie zostałyśmy ugoszczone obiadem w hotelowej restauracji – delikatną zupą cebulową z grzankami i faszerowanym warzywami naleśnikiem – wszystko było bardzo smaczne. Potem miałyśmy prelekcję na temat doskonalenia blogów.

Ostatnia część należała do nas- wspólne gotowanie potraw , które wygrały w konkursie organizatorów na dania z produktami PepsiCo. Robiłyśmy w grupach skrzydełka i wołowinę w pepsi oraz fritaty z ciasteczkami i chipsami. Ja gotowałam z Karmel-itką i Eweliną z Przy kubki kawy, dobrymi znajomymi z poznańskiej grupy.

 

 

Robiłyśmy fritatę na słodko-słonych ciasteczkach ze szpinakiem, cukinią, pomidorkami i fetą

 

A oto efekty :

 

I wołowina – skrzydełek nie zdążyłam sfotografować …

 

Na koniec było zadanie twórcze- dostałyśmy po naleśniku ( z dodatkiem pepsi i kakao w cieście) , słodkości do dekoracji i każda z nas skomponowała swój naleśnik .

Po wszystkim  dostałyśmy dyplomy i upominki od firmy. Po zrobieniu wspólnego zdjęcia miły dzień w Łodzi dobiegł końca. Czas minął bardzo szybko , pożytecznie i przyjemnie.Jak już wspomniałam, atmosfera była doskonała, podczas pokazu i wspólnego gotowania żartom i pogaduszkom nie było końca. Dziękuję organizatorom za wspaniałą organizację i okazję do miłego spędzenia czasu wspólnie z koleżankami blogerkami.