Miesięczne archiwum: grudzień 2012

Chleb pszenno- żytni na drożdżach

Dotychczas piekłam tylko chleby na pszennej mące – tym razem spróbowałam z dodatkiem żytniej i wyszedł taki typowy, swojski chlebek, doskonały do domowego smalcu i kiszonych ogórków. Nieco ciężki, wilgotny i bardzo pachnący, barwę miał zbliżoną do chlebków razowych. Jestem z niego bardzo zadowolona i polecam amatorom swojskich smaków.

CHLEB PSZENNO- ŻYTNI NA DROŻDŻACH

ok 30 dkg   mąki pszennej

ok. 30 dkg  mąki żytniej
25- 30 g drożdży

łyżeczka cukru
2 łyżki oleju
1- 1, 5 szklanki letniej wody

łyżeczka soli
Najpierw zrobiłam rozczyn – do drożdży dodałam łyżeczkę cukru, roztarłam je, wlałam trochę letniej wody , rozmieszałam i posypałam łyżką mąki. Odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.

Do miski wsypałam obie mąki,  wymieszałam, posoliłam solidnie.    W to wlałam rozczyn, resztę letniej  wody oraz olej. Wymieszałam i wyrabiałam ukośnymi uderzeniami drewnianej łyżki  około pięć  minut. Przykryłam ściereczką i odstawiłam w ciepłe miejsce do podwojenia objętości, na  około pół godziny.
Przełożyłam ciasto do natłuszczonej keksówki  i zostawiłam do wyrośnięcia na 10 minut. Włożyłam do piekarnika nagrzanego do 200 C na około 40 minut.

Jak już wspomniałam chlebek wyszedł pyszny, amatorom prostych smaków polecam nawet na sylwestrową imprezę.

Smacznego !

Jutro wyjeżdżam i nie będę miała czasu. Już dziś życzę więc wszystkim czytelnikom mojego bloga szampańskiego  sylwestra i wiele szczęścia oraz spełnienia marzeń w Nowym Roku !

chleb pszenno-żytni na drożdżach

Sałatka wrzucana z buraczkami i słonecznikiem

 

Po Świętach pora na coś lżejszego. Sałatka z typu „wrzucanych „, czyli z tego, co znajdę w lodówce i szafkach. A znalazłam kapustę pekińską, białą rzodkiew i duszone pieczarki. Wykorzystałam też buraczki z barszczyku, te ukiszone w kwasie i potem ugotowane- doskonale uzupełniają mniej atrakcyjne smakowo warzywa swoim lekko kwaskowym smakiem. Do tego sos winegret na oleju lnianym , zielona pietruszka i pestki słonecznika. Całość wyszła bardzo ciekawa i myślę, że zdrowa, co po świątecznych przysmakach nie jest bez znaczenia.

 

SAŁATKA Z KAPUSTY PEKIŃSKIEJ Z BURACZKAMI I SŁONECZNIKIEM

 

kilka liści kapusty pekińskiej

kilka ukiszonych buraczków z barszczyku

3 łyżki duszonych pieczarek

1/3 białej rzodkwi

łyżka posiekanej natki pietruszki

łyżka nasion słonecznika

3 łyżki oleju lnianego

łyżka octu winnego

sól ziołowa, pieprz ziołowy

Kapustę porwałam na kawałki, rzodkiew obrałam i pokroiłam w półplasterki. Posoliłam solą ziołową i odstawiłam na 10 minut. Po tym czasie dodałam pokrojone buraczki z barszczu i duszone pieczarki. Polałam octem winnym i olejem lnianym, sypnęłam  ziołowym pieprzem , wymieszałam. Na koniec posypałam posiekaną natką pietruszki i ziarnami słonecznika.

Połączenie mało wyrazistej kapusty pekińskiej i pieczarek z pikantną rzodkwią i kwaskowatymi buraczkami, dopełnione winegretem, pietruszką i chrupiącym słonecznikiem dało bardzo ciekawe efekty smakowe. Sałatka może być samodzielnym daniem, np. z bagietką maczaną w winegrecie, albo dodatkiem do mięs, wędlin lub serów.

Smacznego !

 

Pieczeń z karkówki w chińskich smakach

 

W pierwsze Święto na obiad zajadamy jeszcze wigilijne potrawy, bo bardzo je lubimy. W drugie Święto tradycyjnie robię rosołek i jakieś dobre mięso. W tym roku jest to pieczeń z karkówki, nadziana suszonymi śliwkami i brzoskwiniami , przyprawiona sosem ostrygowym i sojowym, imbirem, cynamonem i kolendrą. Zrobiłam ją nie w piekarniku a w brytfannie, po opieczeniu podlewając rosołem. Wyszła pyszna a do sosu dobrałam pyzy drożdżowe, robione z przepisu na chińskie bułeczki na parze. Całość wyszła przepyszna.

 

PIECZEŃ Z KARKÓWKI Z SUSZONYMI ŚLIWKAMI I BRZOSKWINIAMI

 

ok. 1, 5 kg karkówki

śliwki i brzoskwinie suszone

sól, pieprz czarny i ziołowy

mielona kolendra,imbir i cynamon ( pasuje do śliwek)

słodka papryka

sos sojowy jasny

sos ostrygowy

cebula

rosół do podlewania

olej do smażenia

trochę oleju sezamowego

łyżka mąki

Mięso po umyciu i osuszeniu natarłam solą i przyprawami, skropiłam obficie sosem ostrygowym i sojowym. Zrobiłam w środku dziurę spiczastym nożem i włożyłam do środka suszone śliwki i kilka brzoskwiń.

Obsmażyłam z każdej strony na brązowo w towarzystwie pokrojonej cebuli. Podlałam rosołem i uzupełniając go co jakiś czas dusiłam pod przykryciem w brytfannie, aż wbity w nią widelec nie stawiał oporu.  Na koniec skropiłam olejem sezamowym a sos zagęściłam łyżką mąki rozbełtaną w zimnej wodzie.

Pieczeń z zewnątrz była chrupiąca a w środku została lekko różowa,  pyszna, soczysta i aromatyczna. Sos z pyzami drożdżowymi smakował wyśmienicie a całości dopełniła surówka z kapusty pekińskiej. Polecam na specjalne okazje.

Smacznego !

 

 

Serniko-makowiec

 

Sernik i makowiec to tradycyjne ciasta , które piekę zawsze na Gwiazdkę. Kiedyś zrobiłam za dużo masy makowej i serowej więc  zrobiłam taki kombinowany serniko-makowiec na improwizowanym spodzie. Widziałam takie ciasta na blogach , postanowiłam  w tym roku zrobić też taki. Tylko masa serowa jest inna niż zwykle, z kombinowanego przepisu, który podam lada dzień.

Spód jest taki, jak na szarlotkę – z 1/3 porcji.

Masa makowa taka, jak w tym makowcu ( 1, 5 szklanki)

Masa serowa podobna do tej.( 1/3 porcji)

Piekłam to wszystko ze względu na ser w 160 C, około godziny. Wyszedł pyszny, spróbowałam kawałek jeszcze wieczorem, ledwo ostygł. Polecam na Święta i nie tylko.

Smacznego !

 

 

WSZYSTKIM CZYTELNIKOM MOJEGO BLOGA ŻYCZĘ MAGICZNYCH I CIEPŁYCH ŚWIĄT, MIŁEJ RODZINNEJ ATMOSFERY PRZY ŚWIĄTECZNYM STOLE I WYMARZONYCH PREZENTÓW.

Grażyna

A kto chce poczytać coś sympatycznego i świątecznego, polecam pismo internetowe Green Canoe Style z moim artykułem Magia Świąt.

 

Śledzie estragonowe w oleju lnianym z musztardą i ogórkiem

 

Uwielbiam śledzie i na Wigilię robię ich kilka rodzajów. Wczoraj zmodyfikowałam nieco mój przepis na śledzie w zalewie ogórkowej – dodałam więcej musztardy, estragonu i przede wszystkim zalałam je olejem lnianym. Dziś już spróbowałam, fajnie przegryzły się smaki, do Wigilii będą jeszcze bardziej apetyczne. Olej lniany dał im specyficzny posmak, który równoważy ostra rosyjska musztarda.

 

ŚLEDZIE W OLEJU LNIANYM, Z MUSZTARDĄ, ESTRAGONEM I OGÓRKIEM

 

3-4 filety typu matjas

1/2 szklanki oleju lnianego

1/4 szklanki soku z kiszonych ogórków

małą cebula

1 kiszony ogórek

pieprz młotkowany z kolendrą

płaska łyżeczka estragonu

łyżka musztardy ( dałam rosyjską)

Śledzie płuczemy i moczymy w wodzie do pożądanego smaku – ja około 2, 5  godziny. Kroimy na kawałki.

Kroimy cebulę w drobną kostkę, dosypujemy pieprz z kolendrą i estragon, dodajemy musztardę, mieszamy dokładnie. Dolewamy sok z kiszonych ogórków , na końcu olej, mieszamy ponownie.

Śledzie w słoiku przekładamy kawałkami kiszonego ogórka i zalewamy przygotowaną zalewą. Wstawiamy do lodówki na co najmniej 24 godziny.

Wykorzystałam olej lniany SemCo, o lekko orzechowym i jakby przydymionym  smaku. Nadaje się do doprawiania potraw na zimno, w kompozycji z sokiem ogórkowym i musztardą doskonale sprawił się jako zalewa do śledzi .

Tak przygotowane śledzie tracą posmak charakterystyczny dla tych ryb, są bardzo aromatyczne , lekko pikantne . Polecam jako wigilijne danie, jeszcze dziś lub jutro spokojnie można takie zrobić.

Smacznego !

 

Krem czekoladowo-piernikowy i torcik nim przełożony

tort piernikowy2

 

Jakiś czas temu na blogu Ani zauważyłam krem z ciasteczkami speculoos. Od razu pomyślałam o moich karmelowych pierniczkach, które sproszkowane idealnie by do takiego kremu pasowały. Jak je piekłam, na ostatniej blaszce ( a było ich w tym roku 14 !) włożyłam do piekarnika skrawki pozostałe z wycinania foremkami i przeznaczyłam je do zmiksowania i zrobienia z nich pysznego kremu. A że przedwczoraj młodsza Córa miała urodziny, upiekłam jej biszkopt – serduszko, przełożyłam tym kremem , ozdobiłam polewą czekoladową, pierniczkami i orzechami.

 

KREM PIERNICZKOWY Z CZEKOLADĄ

150 g pierniczków karmelowych
90 g  czekolady
60 g miodu
30 g brązowego cukru
100 ml mleka
50 ml oleju

W oryginalnym przepisie poleca się ciasteczka ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i wstawić do nagrzanego piekarnika na 10 minut. Ja wykorzystałam świeżo upieczone pierniczki i zmiksowałam je na proszek od razu . Tegoroczne pierniczki, jeszcze nie polukrowane wyglądają tak :

pierniczki 2012
  W garnuszku podgrzałam  mleko z miodem oraz cukrem. Do miski włożyłam  zmiksowane pierniczki  z czekoladą, zalałam  wszystko gorącą mieszanką i wymieszałam  dokładnie. Na koniec wlałam  olej i wymieszałam  jeszcze raz. Jeszcze ciepłą mieszankę wlałam do słoiczków ( wyszły dwa). Po ostygnięciu trzeba krem przechowywać w lodówce.

krem piernikowy

Ależ ten krem jest pyszny ! Doskonały do przełożenia tortu lub np. wafli, wspaniale smakuje z bananami a  także nie brak amatorów wyjadanie go łyżeczką ze słoiczka. Jeden schowałam więc na święta.

 

Jak już wspomniałam, przełożyłam tym kremem torcik urodzinowy dla mojej młodszej córki.

U nas świąteczna atmosfera zaczyna się wcześnie – tydzień temu  urodziny miał mój mąż, dwa dni temu Córa… Tak, mam do czynienia z dwójką Strzelców, kto to zna, ten  wie, że na nudę nie narzekam 🙂

Do torciku wykorzystałam ten biszkopt, prawie cały słoiczek kremu piernikowego do przełożenia , polewę czekoladową , ozdobiłam pierniczkami, pistacjami, orzechami i migdałami.

Był pyszny i wszystkim bardzo smakował. A krem polecam – może być z niego doskonały świąteczny prezent.

Smacznego !

Dziś ukazał się raport Olgi Smile 'Blogi Kulinarne 2012″. Można i mnie tam znaleźć jako współautorkę książki „Najlepsze przepisy polskich blogerów” i autorkę zdjęcia publikowanego w Gali. Bannerek jest z boku bloga, pod Durszlakiem 🙂

 

Pierogi z kaszą gryczaną i grzybami

 

Wczoraj w relacji z warsztatów kulinarnych wielkopolskich blogerów wspomniałam o tych pierogach. Przepis powstał spontanicznie, jak tylko zobaczyliśmy na stole ugotowaną kaszę gryczaną i grzyby. Ciastem zajął się Piotrek z  „Damsko-męskiego spojrzenia na kuchnię” i zrobił to po mistrzowsku.

Ja zrobiłam z półtorej porcji, bo tyle trzeba na moją Rodzinkę, na dodatek kilkanaście zamroziłam już sobie na Wigilię – dołączą do tradycyjnych u nas pierogów z kapustą i grzybami i ruskich .

 

PIEROGI Z KASZA GRYCZANA I GRZYBAMI

Farsz :

szklanka kaszy gryczanej
2 łyżki suszonych grzybów
1 cebula
2 łyżki masła

sól, pieprz, tymianek

Ciasto :

1,5 szklanka mąki pszennej
1/2 szkl. mąki durum
1 szklanka wrzącego mleka
szczypta soli

2 łyżki masła
1 duży por ( jasnozielona część)
szczypta soli i cukru

Kaszę ugotowałam na sypko, grzyby namoczyłam i podgotowałam. Wywar zużyłam następnego dnia do sosu do zrazów, czym sobie zasłużyłam na wyjątkowe pochwały Rodzinki za pyszny sos . Grzyby pokroiłam w paseczki i podsmażyłam na maśle z pokrojoną cebulą ( akurat miałam w domu tylko czerwoną ). Połączyłam je z kaszą, doprawiłam solą, pieprzem i tymiankiem.

 

Mąki zmieszałam w misce, posoliłam i zaparzyłam wrzącym mlekiem, mieszając energicznie widelcem. Potem wyrzuciłam ciasto na omączony blat i wyrabiałam, aż stało się elastyczne ( bardzo szybko). Jak przestygło do temperatury ciała, wałkowałam je na omączonym blacie – cieniej, niż na warsztatach , bo tak lubię , na 2-3 mm.

Córcia wycinała szklanką pierogi ( szło jej to błyskawiczne), razem nakładałyśmy farsz i zlepiałyśmy po czym gotowałam je w osolonym wrzątku, kilka minut od wypłynięcia. Przekroiłam jednego na próbę – nie było już surowego ciasta, można było odcedzać.

Na wierzch zrobiłam karmelizowanego pora – pokroiłam jasnozieloną część dużego pora w półplasterki, podsmażyłam na maśle z dodatkiem niewielkich ilości soli i cukru. Taki por jest bardzo pyszny i podkreśla smak pierogów.

Pierwszy raz robiłam pierogi z ciasta zaparzanego mlekiem i jestem nim zachwycona – i łatwo się robi, podatnie wałkuje, nie lepi do blatu, dobrze się skleja. I jest bardzo smaczne ! Całe pierogi były pyszne, część już sobie zamroziłam na Wigilię. Polecam wszystkim , jako wigilijne danie i nie tylko .

A te pierogi to mój 888 wpis na blogu 🙂

Smacznego !

Zapraszam na mój fanpage na Facebooku – rozpoczęłam cykl propozycji obiadowych z archiwum bloga, codziennie około południa pojawia się nowa, dostosowana do sezonu. Kto nie ma pomysłów na obiady – niech korzysta :)

 

Przedświąteczne warsztaty wielkopolskich blogerów kulinarnych

Pomysł warsztatów kulinarnych dla naszej Wielkopolskiej Grupy Blogerów chodził już za nami  od dawna. Okazja trafiła się podczas testowania rogali marcińskiech w hotelu City Solei. Kucharz, pan Łukasz Grzesik zaproponował nam właśnie kuchnię tej restauracji na warsztaty inspirowane kuchnią świąteczną. Odbyły się one w niedzielę 9 grudnia. Było nas kilkanaście osób, a ich pierwsze litery imion możecie zobaczyć na podstawie moich piernikowych literek ( dzień wcześniej piekłam pierniczki , a literkowe foremki nabyły moje córki).

 

 

Kucharz dał nam pole do popisu i wyobraźni, niektóre przepisy powstawały na bieżąco, dopracowywane przez niego albo i nie. Jednym z nielicznych dań robionych z jego przepisu była zupa-krem z pieczonych buraków z malinami , na czerwonej cebuli podsmażonej na maśle i doprawiona według uznania korzennymi przyprawami ,  fachowo przygotowana przez koleżanki i kolegę :

 

 

Niewątpliwą atrakcją  były fioletowe ziemniaki, z których mieliśmy początkowo zrobić dwukolorowe puree w towarzystwie tradycyjnych, jednak po burzy mózgów padło na kluski śląskie, jako dodatek do szaszłyków z wędzonego w kuchni na wiórach łososia – do tego był sos śmietanowo-kawowy.

 

Tak, dbaliśmy też bardzo o stronę wizualną każdego dania i oczywiście fotografowaniu nie było końca :

 

Ja byłam w grupie robiącej kluski, ale załapałam się też na lepienie rewelacyjnych pierogów z kasza gryczaną i grzybami, z ciasta autorstwa Piotra z „Damsko-męskiego spojrzenia na kuchnię” – muszę przyznać, że wraz z Jolą podczas lepienia pierogów stanowili bardzo zgrany duet. Pierogi były naszym pomysłem, ale pan Łukasz posypał je porem karmelizowanym na maśle z dodatkiem cukru.

 

 

Były tak pyszne, że znikały zaraz po ugotowaniu. Podobnie było z innymi pierogami, z kapustą i grzybami z dodatkiem łososia z ciasta autorstwa naszego Kucharza, które jest bazą do ravioli.

 

Podglądałam też gotującą się w mojej grupie zupę rybną, klarowną na bulionie z dodatkiem smaku ze skóry wędzonej makreli – bardzo ciekawy pomysł, jak i podanie ze zrolowanymi warzywami :

 

 

W sąsiedniej grupie powstał też strudel z nadzieniem kapuściano-rybnym i sos żurawinowy do niego. Coś słyszałam o dylemacie, czy doprawić go chrzanem, ale w końcu obyło się bez tego.

Atmosfera była bardzo sympatyczna, niemal rodzinna, w przerwach było podjadanie i pogaduszki. Dania były na prawdę bardzo pyszne – ja już zrobiłam pierogi z kaszą gryczaną i grzybami- przepis wstawię niebawem, planuję też na pewno krem z pieczonych buraków i malin. Z tego co wiem, nie tylko ja 🙂

 

Tort węgierski na urodziny

tort węgierski

 

Przepis na tort węgierski jest w naszej rodzinie od około trzydziestu lat, robią go moje Siostry na specjalne okazje. Ja robiłam go kiedyś, już dawno temu. Ostatnio mój mąż zajadał się nim na urodzinach najstarszej z moich sióstr ( a mam ich trzy i wszystkie ten tort pieką) , wpadłam więc na pomysł, że zrobię mu taki  na urodziny.

Przepis miałam w zeszycie z rodzinnymi przepisami, który założyłam sobie tuż po ślubie, ale wyblakł już tak, że nie wszystko mogłam odczytać, więc poprosiłam jedną z sióstr o niego drogą mailową. Gdy zabieracie się za ten tort, najpierw namoczcie sobie wiśnie w spirytusie, no chyba, że macie takie gotowe.

 

TORT WĘGIERSKI
Biszkopt :

4 jajka
¾ szklanki cukru
szklanka mąki
2 łyżki kakao
łyżka mąki ziemniaczanej
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Łyżka octu

Masa :

5 jajek

szklanka cukru

1, 5 kostki masła lub dobrej margaryny

3 łyżki kakao

50 g spirytusu

ok. 3/4 szklanki wiśni drążonych namoczonych na co najmniej dobę w spirytusie

10 dkg orzechów włoskich i 2 łyżki masła

2 łyżki żelatyny i pół szklanki wody

polewa czekoladowa

bakalie, wiśnie do dekoracji lub co Wam się podoba

Jak już wspomniałam zaczynamy od zalania drążonych wiśni spirytusem. Można go potem też dolać do masy, ale warto rozcieńczyć herbatką ( jak ja, wiśniową ) i skropić nim blaty tortu.

Biszkopt pieczemy następująco : Jajka trzepiemy  z cukrem na puszystą masę. Miksując na najmniejszych obrotach, dodajemy mąki  i z proszkiem i kakao. Na koniec wlewamy łyżkę octu.  Pieczemy  w 180 C 30-40 min. Studzimy, przekrawamy na trzy blaty i skrapiamy rozcieńczonym spirytusem odcedzonym od wiśni.

Orzechy siekamy i przesmażamy na maśle. Żelatynę namaczamy w zimnej przegotowanej wodzie. Po kilku minutach zalewamy połową szklanki wrzącej wody, rozpuszczamy i studzimy.

Najtrudniej zrobić masę – trzeba utrzepać jajka z cukrem na parze. Ja to zrobiłam w metalowej misce postawionej na garnku z gotującą się powoli wodą. Trzepałam dla ułatwienia mikserem, trwało to ponad 10 minut, ale otrzymałam puszystą, gęstą masę . Wystudziłam ją do temperatury pokojowej.

Osobno mikserem ubiłam na puszystą masę masło z kakao. Dodawałam do niej powoli, miksując na średnich obrotach masę jajeczną. Potem najtrudniejszy moment – po woli, niemal po kropli dodajemy miksując spirytus – tu masa może się zważyć – wtedy należy szybko dodać rozpuszczoną i ciepłą jeszcze  żelatynę i szybko wymieszać. Wrzucamy też odcedzone wiśnie i orzechy. Jeśli masa jest w porządku, robimy to samo, tylko z ostudzoną żelatyną.

Masę przed przełożeniem tortu wstawiamy na kilkanaście minut do lodówki, ale pamiętamy o niej i zaglądamy, czy zastyga. Wlewamy do tortownicy półpłynną.

Są dwie szkoły – można na bazowy biszkopt wylać w tortownicy całą masę i powstaną dwie warstwy, a można tak, jak ja zrobiłam – pokroić tort na trzy blaty i po skropieniu rozcieńczonym wiśniowym spirytusem przełożyć masą . Najlepiej zrobić to w tortownicy.

Wierzch polewamy polewą czekoladową i dekorujemy bakaliami albo i wiśniami, jak nam  się podoba. Ja wykorzystałam do dekoracji kawałki migdałów i orzechów. Czekamy aż polewa zastygnie w temperaturze pokojowej, potem wkładamy tort do lodówki. Po kilku godzinach jest gotowy.

To bardzo kaloryczny ale i pyszny tort, który warto robić na szczególne okazje. Nie znika szybko, bo jest bardzo sycący i niewiele na raz można go zjeść. Chociaż znam takich jego amatorów, co potrafią….

Smacznego !

 

 

 

Zupa- krem z pora z groszkiem i miętą

Zdjęcie jest jeszcze jesienne, sprzed dwóch-trzech  tygodni i w talerzu  odbijają się jesienne gałęzie drzewa. A zupa była w wiosennych kolorach na przekór jesiennym szarościom… Bazą był por, wraz z zielonymi częściami. Dodałam do niego puszkę zielonego groszku i gałązkę mięty, którą jeszcze znalazłam na grządce, na koniec zaś sypnęłam zielonego koperku. Powstała smakowita, szybka  i lekka zupa, pozwalająca zapomnieć o szaro-burej  jesieni…

 

ZUPA-KREM Z PORA Z GROSZKIEM, MIĘTĄ I KOPERKIEM

 

por

puszka groszku

gałązka mięty

3 łyżki oliwy

6 szklanek buliony warzywnego ( może być z kostki)

2 łyżki posiekanego koperku

pieprz ziołowy, sól do smaku

Pora wraz z zielonymi liśćmi pokroiłam na plastry i podsmażyłam na oliwie. Gdy zmiękł, zalałam bulionem i gotowałam do miękkości, dodając pod koniec gałązkę świeżej mięty. Dodałam groszek wraz z zalewą i pogotowałam jeszcze chwilę, doprawiłam do smaku solą i pieprzem ziołowym.

Zmiksowałam i posypałam zielonym koperkiem. Panowie i córa jedli z drobnymi grzankami z chleba, ja bez niczego, bo taka najbardziej mi smakowała. Pyszna zielona zupa pozwoliła nam rozpędzić chmurny jesienny nastrój. Mimo tego, że  gdy ją fotografowałam przed domem, zaczął padać deszcz i uchwyciłam zdjęcie wpadającej w talerz kropli 🙂

Smacznego !

Zapraszam na mój fanpage na Facebooku – rozpoczęłam cykl propozycji obiadowych z archiwum bloga, codziennie około południa pojawia się nowa, dostosowana do sezonu. Kto nie ma pomysłów na obiady – niech korzysta :)