Dzienne archiwum: 22 czerwca, 2012

Odpowiedź Kominkowi- kilkanaście godzin w rodzinie

jabserni

 

Takich tekstów nie pisze się na blogu kulinarnym, ale innego nie mam. Poza tym kulinaria będą występować, a jakże. Piszę to, bo coś mnie wczoraj mocno ruszyło.

Przeczytałam tekst Kominka” 17 godzin samotności”. Nie można mu odmówić logiki. Przeczytałam też komentarze pod nim, sporo ten tekst popierających. I lekko się przeraziłam. Ja jednak jestem z zupełnie innej bajki ! Oto moja niedziela :

8.30.  Budzi mnie zapach świeżo zrobionej kawy. To mój P. wchodzi do sypialni z naszymi niedzielnymi filiżankami, ze specjalną tacką na ciasto ( zdjęcie powyżej)i powtarza ten sam, jak co tydzień dowcip : Kawa i ciasto, sam upiekłem… Oczywiście ciasto upiekłam ja dzień wcześniej, żeby można było tradycyjnie rozpocząć niedzielny poranek. Pijemy kawę i jemy ciasto w łóżku, stawiając tacki na swoich nocnych stoliczkach. Mamy niepisany zwyczaj, że ten, kto pierwszy wstaje, robi kawę dla dwojga. Pół godziny później wchodzi do pokoju Młoda, gimnazjalistka i pyta- kiedy śniadanie ? Wskakuje na chwilę miedzy nas do łóżka. Jakby nas było mało, przychodzi też kot na porcję porannych pieszczot.

10.00. P. po wizycie w łazience gotuje niedzielne jajka na miękko, ja dołączam  nieco później , robię do nich sałatkę i herbatę. Młoda ma nakryć do stołu, ale zasiedziała się przy komputerze i przychodzi na ostatnią chwilę, zabierając z kuchni tylko herbatę. Syn ( student) nie je z nami śniadania, bo w niedzielę wstaje  dopiero na obiad. Po śniadaniu każdy zmywa po sobie, odruchowo.

10.30. Młoda ogląda telewizję, ja czytam. P. siedzi przy kompie.

11.30. Oni się zmieniają, ja w międzyczasie zaglądam na chwilę do kompa, potem zabieram się za niedzielny rosołek. Pytam P. czy rozpali grilla do obiadu. Na dworze jest parno i gorąco, więc postanawiamy jeść w domu, mięso zrobię na patelni grillowej. Za to P. obierze ziemniaki ( ja tego nie cierpię). Młoda ma mi pomóc zrobić surówkę, wykręca się, ale w końcu przychodzi do kuchni.

12.30.Przypomina mi się o praniu wstawionym wczoraj wieczorem. Pytam, kto wywiesi do suszenia. Nie jest łatwo ich odciągnąć od własnych zajęć, ale w garnkach bulgoce wszystko jak trzeba, więc robię to sama.

13.00. Syn wychodzi ze swojego pokoju z naręczem prania. Wrzuca do pralki, Młoda ją uruchamia. Możemy jeść obiad – taśmowo podaję z kuchni nakrycia, dzieci noszą do stołu. Ja rosołek piję z kubka , więc kiedy oni go jedzą, robię jeszcze w pośpiechu zdjęcia mięsa i surówki na bloga. Po obiedzie wstawiamy naczynia do zmywarki. Dzieci wychodzą do swoich pokojów, Młoda robi lekcje, ja siadam do kompa napisać post na bloga i przejrzeć pocztę. Słucham swojej muzyki.

 

kapzjabskrzyd

 

14.30. P. z Młodą  chcą mnie wyciągnąć na spacer. Nie bardzo mi się chce, nie lubię parnej pogody, mimo namów zostaję w domu z książką na łóżku. Idą sami. Drzemię. Syn ogląda telewizję.

16.00 . Pijemy poobiednią kawę , jemy ciasto i lody na podwieczorek. W szufladzie na słodycze jest reszta czekolady, dzielmy ją  niesprawiedliwie. Rozmawiamy o planach wakacyjnych. W tym roku nie ma wspólnego wyjazdu, każdy ma własne plany, Ustalamy terminy i formę kontaktu. Syn z kolejnym kawałkiem ciasta znika w swoim pokoju. Przypominam mu, żeby zebrał naczynia od siebie i dopełnił zmywarkę. Słyszę zaaaraz…

 

lodyp

18.00 Dzieci wychodzą, spotkać się każdy ze swoimi znajomymi. P. przegląda kalendarz i ustawia sobie tydzień pracy, ja rozmawiam przez komputer z najstarszą córką, która mieszka i pracuje hen, w Polsce ( dobrze, że nie w świecie !). Przy okazji obserwuję na Facebooku pewną znajomą z sieci, nieco tylko ode mnie młodszą, która co chwilę wrzuca posty i intensywnie komentuje znajomych. To nie pierwszy raz – myślę, że za wszelka cenę szuka kontaktu. Sprawdzam , czy jest status związku. Jest- wolna.

19.30. Dzieci jeszcze nie wracają, więc nie robimy wspólnej kolacji, każdy zjada to, na co ma ochotę, w swoim czasie. Rozmawiamy o planach na tydzień, bo zapowiada się dość intensywny w wydarzenia. Uprzedzam P. o roszczeniach finansowych Młodej  związanych z jej planami. Trochę się krzywi, ale akceptuje z małą korektą.

20.30. Dzieci wracają, jedzą, Młoda idzie do siebie, my z synem oglądamy mecz. Włączamy wreszcie zmywarkę. Przypomina mi się o praniu syna. A, wywieszę jutro rano.

23.00 Po meczu syn idzie do siebie a my po kolei do łazienki. Trochę czytamy w łóżku.

23.30. Jak dobrze, że w tym wielkim łóżku nie jestem sama…

Na co dzień u nas w domu bardziej iskrzy, w niedziele staramy się o maksimum tolerancji.

Każdy ma prawo do swoich poglądów i stylu życia. Nie potępiam Kominka, myślę, że może  znajdzie kogoś, kto mu pomoże zmienić zdanie na temat zalet samotności. Jest jednak bardzo popularnym  wśród współczesnego pokolenia blogerem i dlatego, jak to przeczytałam, to się przeraziłam. Jestem z innej bajki. I jest mi smutno.

P.S. Kominka poznałam osobiście na Blog Forum w Gdańsku, bardzo miło nam się  rozmawiało, nawet zamówił u mnie na blogu przepis na golonkę w piwie.