Dzienne archiwum: 16 lutego, 2012

Racuchy kokosowe nadziewane czekoladą

Dziś wyjątkowo wpis przed południem, bo może komuś się ten przepis przyda. Miałam w tym roku smażyć pączki, ale zaliczyłam niespodziewany spadek formy a źle znoszę opary gorącego tłuszczu. Zrobiłam więc tradycyjne ostatnio w Tłusty Czwartek racuchy nadziewane. Zainspirowały mnie niedawno pieczone kokosowe bułeczki, więc zrobiłam racuchy w tym smaku i nadziałam je kostkami czekolady. I to był strzał w dziesiątkę – wyszły rewelacyjne, a trochę pączków dla tradycji można zjeść kupionych.

 

KOKOSOWE RACUCHY NADZIANE CZEKOLADĄ

 

1/2 kg mąki pszennej

30 g świeżych drożdży

1/2 szklanki mleka zwykłego i 1/2 kokosowego

4 łyżki wiórków kokosowych

1/3 kostki  masła

4-5 łyżek cukru

szczypta soli

3  jajka

łyżeczka spirytusu

tabliczka mlecznej czekolady

olej do smażenia – niedużo, czemu, będzie w przepisie

Drożdże rozrabiamy z łyżeczką cukru w miseczce, dodajemy zwykłe  mleko, mieszamy, posypujemy łyżką mąki i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na ok 10 min.

Masło topimy i studzimy do temperatury ciała.  Cukier roztrzepujemy lekko z jajkami.

Do miski wsypujemy mąkę i sól, wiórki kokosowe, dodajemy stopniowo mieszając drewnianą łyżką wyrośnięte drożdże, jajka z cukrem, spirytus,  mleko kokosowe i stopione masło. Wyrabiamy dokładnie ukośnymi uderzeniami drewnianej łyżki, aż ciasto będzie odstawać od brzegów miski i pojawią się pęcherzyki powietrza. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości na 30-50 min.

Chciałam zminimalizować ilość tłuszczu do smażenia , głównie ze względu na Córcię, która narzeka, ze racuchy są tłuste i wypróbowałam ich smażenie na ceramicznej patelni z kominkiem, szczerze mówiąc pełna obaw… Rozgrzałam patelnię z olejem i zmniejszyłam płomień na średni. Kładłam łyżką kawałki ciasta na cienką warstwę oleju, wciskałam w środek kawałki czekolady, przykrywałam szczelnie kawałkiem ciasta spływającym z łyżki, po czym przykryłam pokrywką. Po 2-3 minutach już wyrosły i się ścięły , od dołu zrumieniły i można je była przewracać na drugą stronę. Nie przylegały do patelni i łatwo się przewracały. Dosmażyłam, jak zwykle racuchy, bez przykrywania. Bardzo jestem zadowolona z tego sposobu smażenia, po odsączeniu na papierowym ręczniku ciasto nie ociekało wcale tłuszczem ku zadowoleniu Córci. Gorące, obtaczała je w drobnym cukrze.

Spróbowaliśmy jeszcze ciepłych – czekolada była półpłynna, w otoczeniu kokosowego ciasta smakowała rewelacyjnie. Na zimno też są dobre, już sporo zniknęło. Osobiście wole takie racuchy niż pączki .

Smacznego !