Nie wiem, jak to się stało, ze gotuję rosół niemal co niedziela a nie było go jeszcze na blogu. Uważałam, że to danie zbyt banalne na bloga , każdy to potrafi. Jednak może początkujące kucharki nie wiedzą, jak się do tego zabrać, poza tym mój przepis różni się trochę od tych , które czasem czytam. Daję wszystko do zimnej wody , warzywa też ( przeważnie w przepisach dodaje się je po zagotowaniu mięsa). Uważam, że smak warzyw, tak jak mięsa powoli przechodzi do wywaru i go wzbogaca. Poza tym nie zbieram szumowin – od czasu, jak kolega w akademiku zwrócił mi uwagę, że wyjmuje z rosołu to, co najlepsze. Po zagotowaniu rosołu opadają na dno i trzeba tylko ostrożnie nalewać, ewentualnie końcówkę przecedzić przez sitko.
Taki sposób gotowania jest bardzo wygodny, bo wrzuca się wszystko na początku, tylko pilnuje momentu zagotowania, żeby zmniejszyć płomień i spokojnie można się zająć resztą obiadu.
Moja wersja rosołu jest dość łagodna- bez przypieczonej cebuli czy czosnku ( też widziałam w przepisach) – może dlatego, że długo miałam małe dzieci ( trójka w odstępach 5-6 lat) i do takiej wersji się przyzwyczailiśmy). Ziele angielskie i ziarna pieprzu to jedyne ostrzejsze dodatki.
Taka wersja rosołu bardzo też smakowała mojej Mamie – gdy chorowała i jeździłam na weekendy się nią opiekować, chwaliła sobie moje niedzielne rosołki. Mama robiła też domowy makaron i robią go też dwie moje siostry – ja nie opanowałam tej sztuki, ale czasem robię domowe kluski, jakie jadłam u jednej z cioć.
MOJA WERSJA ROSOŁU
skrzydełka i grzbiet kurczaka
kawałek szyi z indyka
2 spore marchewki
1 duża pietruszka
pół małego lub 1/4 dużego selera
10-15 cm białej części pora i 2-3 zielone jego liście
4-5 ziaren ziela angielskiego
tyle samo ziaren pieprzu
łyżeczka przyprawy do rosołu (u mnie z Gdańskiego Spichlerza Smaków)
sól do smaku
Uważam, że rosół jest najlepszy z tych części kurczaka, które maja sporo kości i skórę. Potem to mięso obieram i wykorzystuję na kilka sposobów, o czym później. Dodatek kawałka indyka wzbogaca smak.
Umyte mięso wkładamy do osolonej wody, dodajemy obrane i pokrojone warzywa ( marchew i pietruszkę kroję wzdłuż na ćwiartki i na kilka kawałków – im więcej powierzchni warzywa styka się z wodą, tym wywar smaczniejszy) . Dodaję przyprawy ziarniste i suszoną włoszczyznę, a gdy jej nie mam, to w ostateczności łyżeczkę przyprawy warzywnej bez glutaminianu sodu. Włączam na średni płomień i pilnuję chwili zagotowania- wtedy mieszam i zmniejszam płomień na malutki – tak się gotuje około dwóch godzin. I to wszystko – na końcu sprawdzam tylko, czy nie trzeba dosolić.
Podaję najczęściej z makaronem nitki albo gniazdka, a czasem z domowymi kluskami, zrobionymi podobnie do klusek rzucanych, ale drobniejszymi i z nieco innego ciasta.
DOMOWE KLUSECZKI DO ROSOŁU
1 jajko i 1 żółtko
ok 1, 5 szklanki mąki pszennej
ok 1/2 szklanki wody
sól do smaku
Jajko i żółko wbijamy do miski, rozkłócamy widelcem z niewielką ilością wody, dodajemy trochę mąki i dokładnie mieszamy widelcem, aż nie będzie grudek. Potem mieszając dodajemy na zmianę resztę mąki i wody. Ilości są orientacyjne, ciasto powinno być na tyle gęste, żeby sie dawało odkroić nożem.
Zagotowujemy osoloną wodę w garnku , przekładamy ciasto na opłukaną zimną wodą deskę i trzymając nad garnkiem, odcinamy nożem wąskie kluseczki ( w czasie gotowania się rozwiną). Gotujemy kilka minut po zagotowaniu, mieszając czasem. Wyjmujemy jedną kluskę na próbę, przekrawamy i patrzymy, czy nie jest surowa w środku. Jeśli nie, to odcedzamy kluski na sito i przelewamy zimna wodą.
To moja wersja rosołu, ulubiona przez domowników, może komuś się spodoba. Z obranego mięsa robię kurczaka w galarecie, dodając żelatynę do rosołu, albo poniedziałkowe kotlety, lub miksuję i robię albo terrinę, albo pastę do kanapek z dodatkiem pieczarek lub warzyw z rosołu. Dziś na kolację zrobię tę ostatnią , jak pstryknę fotkę, to pokażę.
O, już jest – pasta ze zmiksowanego mięsa z rosołu z warzywami, doprawiona pieprzem i majerankiem – dorzucam ją do akcji – Nie wyrzucam jedzenia .
Rozpisałam się, no ale niedzielny rosołek to nie byle co, to tradycja. Kiedy w niedziele około 13-tej siadamy do rosołu, miło mi myśleć, ze w domach mojego Rodzeństwa robią dokładnie to samo.
Smacznego !