Przeglądając blogowe przepisy na pierniczki, nie trafiłam na taki, jak mój. Nieco podobny był u Olcika, ale nigdzie karmel w dużej ilości nie zdominował smaku pierniczków. Dlatego postanowiłam zaprezentować ten przepis, mimo, że będę je piekła dopiero w sobotę, bo może ktoś zechciałby z niego skorzystać. Poza tym będę je piekła w wersji wegańskiej , nieco innej. Te pierniczki muszą poleżeć ze dwa tygodnie w niezbyt suchym miejscu, aby zmiękły.
A właśnie dziś dzwoniąc do Siostry , dowiedziałam się, że nasz rodzinny przepis na pierniczki oraz ten na uszka, został opublikowany w dodatku ze świątecznymi przepisami do Gazety Pomorskiej, wysłany tam przez moją Siostrę. Jest nawet na okladce! Wobec takiego sukcesu, wypada mi zamieścić go w ramach Festiwalu Pierniczków…
PIERNICZKI MOCNO KARMELOWE
1/2 kg cukru na karmel
2 szkalnki cukru
¾ szkalnki płynnego miodu
łyżka kawy mielonej zaparzona w szklance wody
2 łyżki kakao i łyżka sypkiej kawy
kostka margaryny
kilogram mąki + do podsypywania
2 paczki korzennej przyprawy do pierników
łyżeczka cynamonu i imbiru,szczypta pieprzu
2 łyżeczki sody oczyszczonej + troszkę gorącej wody
3 jajka
Zaczynamy od karmelu. Cukier wkładamy do dużego, wysokiego garnka i powoli topimy na karmel – podobno się nie miesza, wtedy szybciej idzie ( to musze wypróbować). Kawę parzymy i trzymamy chwilę pod przykryciem, ale musi byc gorąca. Przecedzamy do kubka i ostrożnie ( pryska), wlewamy do karmelu, grzejąc go nadal. Mieszamy drewnianą łyżką dość intensywnie, do zmieszania się płynów – wtedy wyłączamy płomień . Jeśli karmel zbije się trochę w grudki, można go przecedzić, a grudki potraktować jako karmelki… Do tej ciepłej jeszcze mieszanki dodajemy przyprawy.
Margarynę rozpuszczamy i gorącą dodajemy do garnka. Miód także dodajemy ciepły. Dopiero to studzimy mieszając do temperatury pokojowej. Wtedy dosypujemy mąkę i sypki cukier, kawę i kakao, sodę rozpuszczoną w dwóch łyżkach gorącej wody, mieszamy dokładnie, na koniec wbijamy jajka. Ciasto musi być bardzo gęste, tak, że trudno je „uciągnąć”, w razie czego , dosypaujemy więcej mąki. Inaczej pierniczki po upieczeniu będą się wyginały… Na końcu trzeba ciasto dobrze wyrobić.
Ciasto musi poleżeć w chłodnym miejscu co najmniej dobę, a najlepiej kilka dni.
Wyciągamy je przed wałkowaniem, aby doszło do temperatury pokojowej. Wałkujemy partiami, podsypując mąką, na 3-4 mm i wycinamy, czego dusza pragnie. Pieczemy w 180 C 10-15 min, pilnując, by te na brzegach blachy nie przypaliły się. Następnego dnia lukrujemy i ozdabiamy.
Pierniczki te mają smak dobrej jakości katarzynek. Czuć w nich korzenie, miód i kawę. Wszyscy, którzy je jedzą, zachwycaja się ich smakiem. Ten przepis jest w mojej rodzinie od 50 lat. Dostała go siostra mojej Mamy , ciocia Stasia, od sióstr zakonnych ze Strzelna i najpierw u niej odbywało się wielkie pieczenie 🙂
Pieczemy je zawsze w pierwszy weekend grudnia, by zmiękły akurat na Święta. To cała tradycja, ja to robię z córkami , które bawią się foremkami ( jest ich ponad 100 i nadal przybywa) , ja pilnuję piekarnika zmieniając blachy. Liczymy ile upiekłyśmy, bo to jest element rywalizacji : pieką te pierniczki moje siostry, bratowa i kuzynki. Licytujemy się w wiadomościach telefonicznych kto więcej upiekł, a potem przesyłamy sobie zdjęcia polukrowanych , chwalimy się kształtami i przybraniem. To jest pierwszy dzień, kiedy czujemy , że zbliżają się Święta – a nie gdy usyłyszmy w radiu świąteczne piosenki czy zobaczymy reklamę Coli z Mikołajem 🙂
Smacznego !