Dzienne archiwum: 18 października, 2009

Wołowina po burgundzku i deserek dla Agi

 

Od czasu, kiedy tydzień temu byłam na filmie ” Julia i Julie”, wołowina po burgundzku zaczęła za mną „chodzić”. Nie pamiętałam dokładnie przepisu z filmu, a gdy ogladałam na kuchni tv program” Julia i Jacques gotuja w domu” z tym daniem, ktoś mi przeszkodził. Ale mam w domu ” Kuchnie francuską”, w której ten przepis znalazłam. Różnił się jedynie tym, że dania nie robi sie w piekarniku, tylko dusi w rondlu. Ponieważ nie miałam wiele czasu, postanowiłam zrobic wołowinę tym sposobem:

WOŁOWINA PO BURGUNDZKU

ok. ¾ kg wołowiny
kilka plastów wędzonego boczku
2 cebule
ok. 20 dkg pieczarek
masło
duża marchewka
łyżka koncentratu pomidorowego
sól, pieprz
1 i ½ szklanki czerwonego wytrawnego wina
1 i ½ szklanki rosołu wołowego
Boczek pokroić w słupki i podsmażyć na suchej patelni. Na nim obsmażyc partiami posoloną i popieprzoną wołowinę i przełożyć do rondla.Na tym samym tłuszczu zrumienić cebule, dodać do mięsa. Wlać nieco rosołu i wina i dusić na niedużym ogniu, dolewając na zmianę wina i rosołu tak, aby mięso było ledwo przykryte. Po godzinie dodać pokrojoną na plasterki marchewkę. Po następnej pół godzinie obsmażyć na maśle ( ja dodałam nieco oliwy, żeby się nie przypalało) małe pieczarki lub duże przekrojone na połówki. Smażyc je partiami, żeby nie puszczały soku. Dodać do mięsa wraz z masłem, uzupełniając cały czas rosół i wino. Pod koniec duszenia, które trwa ok. 2 godzin ( wołowina była młoda) , wlać koncentrat pomidorowy rozprowadzony rosołem.
Ten sposób przygotowania wołowiny dla mnie był dobry, bo cały czas miałam kontrolę nad tym, co się dzieje w rondlu. A efekt? REWELACJA!
Podając wołowinę ( np . z ziemniakami i surówką) należy oczywiście życzyć ” Bon apetit!” a potem patrzeć, zjakimi minami zajadają biesiadnicy. Ja minami moich byłam całkowicie usatysfakcjonowana. Padło pytanie – będziesz robić to częściej?
Chyba będę…

DESER DLA AGI

Wczoraj po południu miałam bardzo miłe spotkanie, bo wiatry głodu edukacji przygnały do pobliskiego miasta, w którym ja kiedyś studiowałam,  Agatkę z Eksperymentalnie. Postanowiłam zrobić dla niej turystyczny deserek i zawieźć jej na spotkanie. Wybrałam placek marchewkowy, który zrobiłam w małej porcji a właściwie w dwóch, bo musiałam spróbować , czy się udał. Placek był z jajka, cukru, troszka oleju i wody gazowanej, mąki, tartej marchewki i wiórków kokosowych, na proszku do pieczenia. Przepis improwizowany, do kuchenki mikrofalowej.
Smakował a na rozmowie nie tylko o jedzeniu zeszło nam całe popołudnie. Wszystkim, którzy zaglądają na Eksperymentalnie nie muszę chyba mówić, że Agatka jest przesympatyczna.
Smacznego!