Dzienne archiwum: 5 października, 2009

Dobra passa i poniedziałkowe kotlety

 

Gotujecie w niedzielę rosołek? Bo u mnie powiadają, że jak nie ma rosołu, to nie niedziela. Wszelkie próby podania w niedzielę innej zupy spotkały się z oporem…
A gotowanego mięsa z rosołu nikt jeść nie chce… Robiłam z niego kurczaka w galarecie, ale ile można… Toteż jak zobaczyłam na blogach przepis na kotlety z jajek z mięsem z kurczaka, pomyślałam – to jest to! Wprawdzie przepis był na mięso z piersi kurczaka podsmażone i pokrojone , ale ja kurczakowe filety wolę wykorzystać na bardziej konkretne potrawy a do kotletów dodać mięso z rosołu. Niedzielnego, dlatego kotlety poniedziałkowe.

KOTLETY Z JAJEK Z MIĘSEM Z KURCZAKA

2-3 jajka
miseczka ugotowanego mięsa z kurczaka w kawałkach
½ szklanki mąki
2-3 łyżki oleju
¼ szklanki wody gazowanej
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
posiekana pietruszka, koperek lub szczypiorek
sól, pieprz, majeranek lub coś innego
olej do smażenia
Rozkłócić jajka widelcem, dodać olej, mąkę z proszkiem, wodę gazowaną, dobrze wymieszać widelcem, lekko ubijając. Dodać mięso i przyprawy, wymieszać. Zostawić na 10-15 minut, żeby ciasto się „przegryzło”. Smażyć na oleju, na średnim ogniu,  okrągłe lub owalne placuszki,najpierw pod przykryciem. Jak się zrumienią od dołu, przewrócić i dosmażyć z drugiej strony bez przykrycia. Podawać z gotowanymi warzywami lub surówką. Smacznego!

A teraz trochę o dobrej passie, która mi ostatnio towarzyszy. W piątek na blogu Agi-aa z Eksperymentalnie
pokazał się Hirek w moich ciuszkach, które okazały się dobre, mimo, ze zrobione „na wyczucie”, przy znajomości podstawowych wymiarów. Tego samego dnia na blogu Desmonda Gourmet
ukazał się konkurs na tłumaczenie fragmentu powieści Umberto Eco „Imię Róży”, dotyczącego przepisu na ser w zasmażce. Przepis był naszpikowany zwrotami łacińskimi, francuskimi i hiszpańskimi. Z tymi ostatnimi pomogła mi poradzic sobie moja córka i wygrałyśmy po butelce kalifornijskiego wina. A swoją drogą, gdy znajdę odpowiedni ser, to spróbuję zrobić te potrawę…
Czytacie ” Bluszcz”, miesięcznik literacki dla pań, pismo wznowione rok temu? Różni się znacznie od innych pism dla pań i nie muszę chyba pisać, że na korzyść! Są w nim konkursy literackie a jeden z nich, na limeryki, prowadzi Rafał Bryndal. Biorę w nim udział i to z małymi sukcesami. Ostatnio nie miałam czasu ni weny i nic nie posłałam, a tu Autor konkursu wspomina o mnie i o moich pasjach kulinarnych ( o których mu napisałam wysyłając konkursowe wiersze) , nawiązując do mojej akcji jabłkowej i proponując, żebym napisała limeryki o jabłeczniku lub … durszlaku. Ruszył mnie tym i … napisałam. Do redakcji już wysłane, ale skoro dotyczą kulinariów, to prezentuję i tutaj:

To opowieść o pewnym liryku
Co lubował się w jabłeczniku
Pisał pieśni o placku
Za dnia i po omacku
Kupić można je było w Empiku

Był raz durszlak bardzo dziurawy
I martwiły go różne sprawy
Chciał je dobrze odcedzać
Wszystko ważyć, wymierzać
Lecz oddano go do naprawy

A taraz limeryki, które mi jeszcze przyszły do głowy o dwóch przyjaciółkach – Blogerkach, które najbardziej mnie wspierały na początku durszlakowego blogowania, Mafilce i Szarlotku:

Kucharzyć podobno zaczyna
Lecz kuchnia to jej nie nowina
Gotuje Mafilka
Zapieka w kokilkach
Az śmieje się wszystkim mina

Szarlotek prowadzi Dom Mody
Nie stroje na jesienne chłody
Lecz ciastka, desery
I inne dusery
Przybiera w piękne ozdoby

Smacznego? Miłej lektury!