Miesięczne archiwum: czerwiec 2009

Tajemnica koloru i zapachu kompotów

Domowe kompoty! Otwarte w czasie jesiennej pluchy, zimowych mrozów, wiosennego przednówka – przywołują swym smakiem i zapachem lato. Jak trochę słońca zamkniętego w słoiczku! Warto w sezonie zadać sobie trochę trudu, żeby je przygotować.
Ja nie „szaleję” z zaprawami – robię sobie po trochu, po kilka słoiczków gotowanych w garnku do bigosu, w którym mieści się 6-7 słoiczków dżemowych lub 4 większe. Kłopot wtedy, gdy dostaniemy od znajomych wiadro owoców – no, wtedy trzeba się sprężyć!
Inaczej robię kompoty z owoców jagodowych ( przesypuję je najpierw cukrem i czekam aż puszczą sok), inaczej z czereśni, jabłek lub śliwek – zalewam syropem. Dalej postępuję tak samo:
DOMOWE KOMPOTY
Owoce w dowolnej ilości
Cukier według gustu
woda
słoiczki z przykrywkami
Truskawki myję, obieram z szypułek, wkładam do dużej miski przesypując obficie cukrem. Miękkie lub uszkodzone odkładam do innych celów ( np. do twarożku). Zostawiam kilka godzin  w temperaturze pokojowej, niech puszczą sok i zmiękną. Wtedy łatwiej je upchać w słoikach, wejdzie więcej i zimą nie ma rozczarowania, że jest ich tak mało…
Słoiki i wieczka myję dokładnie, osuszam i wyparzam gorącą wodą tuż przed włożeniem owoców. Wkładam przesypane cukrem truskawki uderzając co jakiś czas w otwarta dłoń, żeby je ubić. Sok rozlewam równo do słoików, pokonując pokusę wypicia go natychmiast. Wycieram dokładnie brzegi słoiczków i nakrętki, zakręcam do oporu. Wstawiam do garnka wyłożonego grubą warstwą papieru ( aby nie popękały przy zbyt bliskim kontakcie z palnikiem), ciasno jeden obok drugiego. Nalewam wody do 3/4 wysokości słoików. Wstawiam garnek przykryty pokrywką,  po zagotowanu zmniejszam płomień, aby spokojnie bulgotały przez 20-30 minut.
Gdy czas gotowania się skończy, ostrożnie sprawdzam, czy truskawki podeszły na górę  słoików a sok jest na dole. Jeśli opadły na dno – dostało się powietrze i nie są zamknięte. Wtedy można szybko obrócić słoik do góry dnem i wstawić z powrotem do gorącej wody – może jeszcze się zamnknie.
ZOSTAWIAMY SŁOIKI W PRZYKRYTYM GARNKU DO ZUPEŁNEGO WYSTUDZENIA.
To cała tajemnica – wtedy , bez dostępu światła, kompoty nabierają koloru i aromatu. Jest różnica – sprawdzałam!
Czereśnie myjemy, odrywamy ogonki, układamy w wyparzonych słoikach i zalewamy wystudzonym  syropem ( ja daję 3/4 szklanki cukru na litr). Cukier najlepiej rozpuścić w gorącej wodzie i ostudzić, do zalania może być letni lub zimny, ale nie gorący.Dalej postępujemy tak samo, z tym, ze gotujemy nieco dłużej: 30-40 min. Nie zapominamy o wystudzeniu słoików w przykrytym garnku.

Smacznego!

Szybki deser jagodowo-truskawkowy


Jakże ja zazdościłam autorkom blogów publikujących  przepisy z jagodami… Kilka dni temu zauważyłam jagody na targu, w koszmarnej cenie. Ale to znaczyło, że jagody pokazały się w pobliskich lasach. Namówiłam dziś po południu rodzinkę na wyjazd do lasu , żeby sprawdzić jagodowe miejsca. Były! Piękne, granatowe, soczyste, pachnące.

Gdyby nie to, że zaczął lać deszcz, uzbierali byśmy sporo, tak – tylko szklankę. Ale na pierwszy deser starczyło.

W lodówce znalazła się mała śmietana do ubicia, jogurt naturalny, no i zostało jeszcze truskawek…

SZYBKI DESER JAGODOWO- TRUSKAWKOWY
szklanka jagód
kilkanaśącie truskawek
250 ml śmietany do ubicia
pół szklanki jogurtu naturalnego
cukier
Śmietanę ubić. Truskawki umyć, obrać z szypułek. Kilka najdojrzalszych przesypać cukrem i rozgnieść widelcem. Wymieszać je z jogurtem. Jagody ostrożnie opłukać, przesypać cukrem, zostawiając trochę do dekoracji. Na dno pucharków ułożyć po kilka truskawek, zalać je kremem jogurtowo- truskawkowym. Na to położyc warstwę bitaj śmietany, zostawiając nieco do przybrania. Na śmietanę położyć jagody z cukrem, udekorować kleksem bitej śmietany, truskawką i pozostałymi jagodami. Można wstawić do lodówki , żeby schłodzić. Ja nie zdążyłam… Smacznego!



Żeberka po myśliwsku

Nadeszła wreszcie upragniona pora poczatku lata i najdłuższych dni w roku. Czas ją uczcić w akcji zaproponowanej przez Mafilkę . Ja juz jestem w „wiankowym ” nastroju, bo wczoraj w nocy w moim miasteczku odbył się pokaz wianków płynących po rzece, zakończony fajerwerkami.
Czytając wstęp do akcji , zastanawiałam się, co upichcić. Postanowiłam zrobic coś, co można jeść palcami, siedząc przy ognisku.Padło na żeberka, bo łatwo  chwycic je za wystające kości. Starałam się trzymać słowiańskich składników, mam nadzieję, że mi się udało…

ŻEBERKA PO MYŚLIWSKU

3/4 kg żeberek
duża cebula lub kilka ząbków czosnku
olej
sól, majeranek, tymianek, lubczyk, jałowiec, pietruszka
Żeberka po umyciu tniemy na zgrabne kawałki ( najlepiej po dwa żebra a nawet po jednym). Solimy, nacieramy suszonym majerankiem, tymiankiem i lubczykiem. Rozgrzewamy olej w rynience ( czytając dawne podania i legendy zauważyłam, że smażono w rynienkach. Nie wiem, od kiedy używa się patelni), kiedy już dobrze skwierczy, wkładamy żeberka i pokrojoną w piórka cebulę, smażymy na ostrym ogniu z obu stron, aż się silnie zrumienią. Dodajemy nieco wody, rozgniecione ziarna jałowca i gałązki pietruszki. Dusimy odkryte, w niewielkiej ilości sosu, stale go uzupełniając wodą. Trwa to około godziny a czasem dłużej. Gdy żeberka są miękkie i odstają od kości, są gotowe. Możemy zagęścić sos mąką rozbełtaną w niewielkiej ilości wody.
Chwytamy za wystającą kość i ogryzamy, dojadająć chleb maczany w sosie i kiszony lub małosolny ogórek. Popijamy piwem.  Kości rzucamy psom, towarzyszącym biesiadnikom przy ognisku. Miłego ucztowania!

Shrek na początek wakacji

 

Kiedy zauważyłam ten placek na blogu „Tak sobie pichcę” ( tam trafił od Alinki z „Pysznie, pyszniutko”), nabrałam chęci, żeby go zrobić dla córci na koniec roku szkolnego. Urzekł mnie jego wygląd i zapowiadane trzy warstwy zielonych pyszności. Zaraz po uroczystym zakończeniu szkoły ( mam w domu absolwentkę podstawówki), córcia udała się do sklepu po delicje, zielone galaretki i Pysia a ja szybko utrzepałam biszkopt i wstawiłam go do kuchenki ( wg przepisu na biszkopt do placka z katarzynkami). Dalej poszło gładko i na podwieczorek shrek był gotowy. Co będę pisać, niebo w gębie… Podaję moją wersję przepisu, na pół porcji. Resztę biszkoptu zrobię z truskawkami i galaretką.


SHREK

1/2 biszkoptu (przekrojonego w poprzek)
Masa budyniowa:
mały zielony napój Pysio
1 i 1/2 budyniu śmietankowego

Pianka
250 ml śmietany 30 %
1 zielona galaretka
i paczka delicji

Zielona galaretka
1 banan

Biszkopt wystudziłam, przekroiłam w poprzek, połowę schowałam na później, drugą włożyłam do naczynia, w któtym się robił. Wlałam do garnka większość Pysia, w reszcie rozpuściłam budynie i wlałam mieszając do gotującego się napoju. Ostudziłam i szczelnie pokryłam letnią masą biszkopt, wstawiając go do lodówki. W międzyczasie rozpuściłam zieloną galaretkę ( z kiwi) w szklance wody, gdy wystygła i zaczęła gęstnieć, połączyłam ją z ubitą śmietaną, po czym wylałam na mase budyniową pokrytą delicjami. Włożyłam to z powrotem do lodówki.Następną zieloną galaretkę ( agrestową) rozpuściłam w 1 i 1/2 szklanki wody i odstawiłam do wystudzenia, mieszając co jakiś czas. Na życzenie córci pod galaretkę ułożyłam pokrojonego banana ( chciała kiwi, ale wtedy galaretka mogłaby nie zastygnąć), zalałam tężejącą galaretką i znów – do lodówki.I wyszedł Shrek, śliczny i pyszny, w sam raz na początek wakacji.

Smacznego!

 

Sałatka owocowa z podwójnym arbuzem

Zachciało mi sie kandyzowanego arbuza. A że trwa sezon owocowy, wylądował w owocowej sałatce, doprawiony arbuzowym syropem. Sałatka była improwizowana, z owoców, które miałam do dyspozycji w domu i ogródku.
Przepis na kandyzowanego arbuza podawałam w lipcu ubiegłego roku. Tym razem nieco za mocno mi sie skarmelizował i ( może na skutek dodanego cynamonu) przypominał skórkę pomarańczową. Ale nadał sałatce oryginalny smak. Podaję więc przepis:

SAŁATKA OWOCOWA Z PODWÓJNYM ARBUZEM
2 duże jabłka
1 kiwi
miseczka truskawek
trochę czereśni
garść czarnych porzeczek
kawałek arbuza
kilka łyżek kandyzowanego arbuza
syrop z kandyzowanego arbuza
sok z cytryny

Jabłka obrać, pokroić na półplasterki, skropić sokiem z cytryny, by nie sciemniały. Dodać pokrojone w półplasrerki kiwi, przepołowione czereśnie baz pestek, umyte , obrane i pokrojone na połówki truskawki, pkrojonego w kostkę arbuza, czarne porzeczki. Na koniec dodać kilka łyżek kandyzowanego arbuza razem z syropem. Jest on bardzo słodki, nie trzeba więc sałatki dosłasdzać.Wymieszać wszystko w misce i schłodzić w lodówce. Smacznego!

Ucierany placek z truskawkami i kruszonką

To placek owocowy według starego rodzinnego przepisu, który pamiętam od zawsze. W sezonie – z aktualnymi owocami, zimą- jako szarlotka, bo słoiki z musem jabłkowym stały zawsze w piwnicy. Wszyscy bardzo go lubiliśmy, teraz ja często robię moim dzieciom. Próbowałam robić to ciasto w kuchence ( patrz makowiec), gdy miałam zajęty piekarnik i kiedyś gdy się spieszyłam bo córcia miała ochotę na szarlotke z lodami. Ale z truskawkami, wiśniami, śliwkami i kruszonką  najlepiej wychodzi w piekarniku. Kuchenkę jednak wykorzystałam – do zmiękczenia margaryny ( 2 min na 300 W), bo zapomniałam wcześniej wyjąć z lodówki… Podaję przepis:

UCIERANY PLACEK Z TRUSKAWKAMI I KRUSZONKĄ

kostka margaryny ( i łyżka do kruszonki)
3 jajka
duża kwaśna śmietana( 400 g)
kisiel cytrynowy
3/4 szklanki cukru
cukier waniliowy
ok.60 dkg mąki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
truskawki

Miękką margarynę z cukrem i cukrem waniliowym ucieramy drewnianą pałką w misce. Dodajemy po jednym jajku, potem kisiel cytrynowy. Mąkę z proszkiem dodajemy stopniowo, na przemian ze śmietaną. Ciasto musi być bardzo gęste, pod koniec uciera się z trudem. Wykładamy na dużą blachę. Na wierzch układamy umyte i obrane truskawki, niezbyt gęsto. Kruszonkę robimy z dużej łyżki margaryny, 3 łyżek cukru i 4 łyżek mąki. Ja wsypuję do miski i dosłownie „kruszę” palcami, ale czytałam, że można zrobić i mikserem. Posypać kruszonką truskawki i piec ok.45 min w 180 C.
Z tego samego ciasta można zrobić  szarlotkę w ten sposób : dodajemy tylko 2/3 śmietany, wykładamy 2/3 ciasta na blachę, na to mus jabłkowy, resztę ciasta rozrzedzamy pozostałą śmietaną i kładziemy na wierzch. Po upieczeniu  posypujemy cukrem- pudrem, lukrujemy, lub polewamy polewą czekoladową. Moja rodzina tak lubi tę szarlotkę, że domagają się jej nawet gdy są inne owoce. Piekę wtedy „dwa w jednym” – pół blachy szarlotki, pół owocowego. Wygląda to tak:

A to placek truskawkowy. Smacznego!

Indyk w winie z różą i pierwszy kompot

 

 

Wykorzystałam płatki róży jako dodatek do indyczych filetów z warzywami w białym winie. Efekt okazał się zaskakujący : Róża dodała delikatnego aromatu do i tak aromatycznego dania. Zapach był oszałamiający. Polecam na posiłek we dwoje:

INDYK W WINIE Z RÓŻĄ

2 filety z indyka
1/2 szklanki wina półwytawnego
garść płatków róży
2 młode marchewki
łodyga selera naciowego
pół kalarepki
sól, imbir, pieprz cytrynowy, estragon
gałązka pietruszki i kolendry
olej
Filety z indyka lekko rozbić, posolić, posypać przyprawami. Krótko usmażyć na oleju z obu stron ( do zrumienienia).Włożyć do odpowiedniewgo naczynia, zalać olejem wypłukanym z patelni ( tak, żeby przykryło tylko ich powierzchnię).Włożyć pokrojone drobno warzywa, zamieszać. Dodać gałązki pietruszki i kolendry, wstawić do kuchenki na 7 min na 700 W. Potem dodać wino , płatki róży, zamieszać i gotować na 600 W około 7 min. Zostawić kilka minut w wyłączonej kuchence, by potrawa „doszła”.Wyjąć gałązki pietruszki i kolendry.  Posypać płatkami róż do dekoracji. Na obiad podawać z białym ryżem lub polentą ( przepis był wcześniej), na kolację z białym pieczywem i np. sałatą w winegrecie.

 

Wczoraj ugotowałam pierwszy kompot z ogródkowych owoców – czereśni.Tym samym rozpoczęłam sezon gotowania kompotów – potem będą porzeczki, agrest, wiśnie, dalej jabłka, żółte śliwki i na końcu węgierki.( O kompotach pisałam w czerwcu ubiegłego roku). Gotowanie obiadu będę rozpoczynała od wyprawy do ogródka. Dla mnie zaczęło się już lato…

 

Dymek z truskawkami i pianką – debiut w Weekendowej Cukierni




Do weekendowej piekarni zachęcił mnie placek, znany z rodzinnego domu, który robiłam, ale już dość dawno. Sięgnęłam więc do starego zeszytu z przepisami domowymi i sprawdziłam – moja wersja się nieco różni.Spód robiłam dwukolorowy, połowę z kakao i układałam w szachownicę – to ulubione zajęcie moich córek. Pianę kładłam bezpośrednio na owoce. Przepis jest też na większą blachę – takiej o wymiarach podanych przez Edysię nie miałam, w tortownicy szachownica się nie udaje, postanowiłam zrobić więc w szerszej keksówce i urósł nietypowo – wysoki. Dodałam też więcej cukru do ciasta , bo łyżeczka na 3 szklanki mąki wydawała mi się za mała. Mama dawała też łyżkę smalcu, ciasto lepiej się gniotło.Podaję więc przepis i moją wersję:

DYMEK Z PIANKĄ I TRUSKAWKAMI

3 szklanki mąki
6 żółtek
1, 5 k. margaryny( ja dałam kostkę i łyżkę oraz łyżkę smalcu)
1 łyżeczka cukru- pudru( dałam łyżkę)
2, 5 łyżeczki proszku do pieczenia
75 dkg truskawek
łyżka kakao ( ja dałam drugą do ciasta)
6 białek
1,5 szklanki drobnego cukru
3 łyżki mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka soku cytrynowego
Mąkę posiekałam z margaryną i smalcem, dodałam żółtka, proszek, cukier i zagniotłam ciasto bez problemów. Podzieliłam je na 3 części, jedną włożyłam do zamrażalnika na godzinę, do drugiej dodałam łyżkę kakao. Na czas mrożenia ciasta wstawiłam białka do lodówki – wtedy lepiej się ubijają. Ciasto ułożyłam na natłuszczonej blasze w szachownicę, o tak:


Truskawki opłukałam i obrałam z szypułek. Białka utrzepałam ze szczytptą soli, dodając na koniec stopnoiwo cukier. Wymieszałam łyżką z mąką ziemniaczaną i sokiem z cytryny. Na ciasto ułożyłam truskawki ( całe, bo bałam się, że puszczą sok i popsują ciasto), oprószyłam kakao, ułożyłam pianę i starłam na tarce ciasto z zamrażalnika. Wstawiłam do piekarnika na 180 C na godzinę. Gdy po 40 min zajrzałam,placek mocno urósł, zrumienił się a spód był niedopieczony. Przestawiłam go na dno piekarnika a wyżej wstawiłam blachę z mufinkami córki. Doszedł w 20 min, razem z mufinkami, choć wierzch miał zbyt ciemny… Wystudziłam go w uchylonym piekarniku. Mimo, że w nietypowej formie, okazał się pyszny i przypomniał nam dawne smaki. Smacznego!

Barszcz ukraiński na kwasie burakowym

 

barszcz ukraiński

Aby barszcz był dobry ( i zdrowy) , należy go ugotować na naturalnym kwasie burakowym. A zrobic go nietrudno – wystarczy obrać i pokroić buraczki, zalać w słoiku letnią przgotowaną wodą, dodać kawałek razowego chleba i ząbek czosnku i postawić w ciepłym miejscu na 3-4 dni. Jest dobry, gdy ma kwaśno- winny smak. Wyjąć chleb,  przecedzić, buraczki można zostawić ( najlepiej zalane kwasem, przydadzą się do barszczu i sałatek), przechowywać w lodówce.
Taki kwas burakowy to prawdziwa kopalnia witamin i mikroelementów. Dodany do barszczu po ugotowaniu, nadaje mu piękny kolor.
Spotkałam różne wersje przepisu na barszcz ukraiński. Podaję tę, którą ja wykorzystuję:

BARSZCZ UKRAIŃSKI

Kilka buraczków ( z zalewy i jeden świeży)
2 marchewki
1 pietruszka
kawałek selera
kawałek pora
kilka ziemniaków
3/4 szklanki fasoli
kilka łyżek kwasu burakowego
sól, ziele angielskie, pieprz w ziarnach, majeranek, liść laurowy
Poprzedniego dnia wieczorem namaczamy fasolę, zalewając ją wodą sporo ponad powierzchnię. Gotując barszcz, odcedzamy fasolę , dolewamy świeżej wody i gotujemy  do miękkości,  co najmniej godzinę. Ja gotuję fasolę osobno, bo z nią różnie bywa i trudno mi uchwycić odpowiedni moment włożenia reszty warzyw tak, by fasola była ugotowana a nie rozgotowana.
Do garnka z  osoloną wodą wsypujemy przyprawy, dodajemy pokrojoną w kostkę marchewkę, starte na grubej tarce seler i pietruszkę, por, pokrojone na małe kawałki buraczki. Dodajemy też ze dwie łyżki kwasu burakowego. Gdy warzywa są prawie miękkie, wsypujemy pokrojone w kostkę ziemniaki. Gdy i te się ugotują, wlewamy fasolę z wodą, w której się gotowała. Sprawdzamy, czy nie trzeba doprawić. Po zestawieniu z ognia dodajemy 2-3 łyżki kwasu burakowego, mieszamy i – gotowe.
Taki barszcz można ugotować i na wędzonym boczku, i zabielić śmietaną. Ale i bez tego jest dobry i – zdrowszy.

Smacznego!

 

Prawie jak rafaello

 

rafaello

Na pomysł zrobienia tego „dzieła” wpadła moja młodsza córka, ogladając ze mną ” Julie gotuje” na kuchni tv. Julie robiła trufle czekoladowe ze stopionej czekolady i wiórków kokosowych. Córka na to : a gdyby  zrobić to z białej czekolady i włożyć w środek migdały?
Postanowiłyśmy zrobić takie niby Rafaello. Muszę przyznać, że w smaku jest podobne do oryginału, a smakuje lepiej, bo zrobione samodzielnie… Podaję przepis:

KOKOSOWE KULKI

200 g białej czekolady
pół szklanki śmietany ( ja dałam 18%)
2 łyżki masła
ok.250 g wiórków kokosowych
ok.20 migdałów , pistacji lub innych orzechów
aromat migdałowy

Czekoladę połamać na kawałki, włożyć do miski żaroodpornej, dodać śmietanę i masło. Wstawić do kuchenki na 300 W ( inaczej źle się rozpuści !) najpierw na 5 min, zamieszać, potem na kolejne 2-3 minuty, sprawdzać mieszając aż do rozpuszczenia. Lekko przestudzić, dodac aromat migdałowy. Do ciepłej masy wsypywać mieszając wiórki kokosowe ( ok 200 G), tak długo, az nie będzie już widać płynnej masy. Zostawić kilka minut, aby wiórki nasiąknęły masą.
Jeśli wykorzystujemy migdały, należy je sparzyć i obrać ze skórki. Ja dałam nerkowce, bo je bardzo lubimy. Nabieramy dłonią trochę masy kokosowej ( tak, żeby powstała kulka wielkości orzecha włoskiego), wkładamy migdał lub orzech, formujemy kulkę i otaczamy ją jeszcze w wiórkach kokosowych. Nie jest to czynność łatwa, masa lepi się do rąk i nie daje się łatwo formować. Mnie  kształt kulki uzyskiwała dopiero przy otaczaniu, córci szło trochę lepiej. Te formowane później , były łatwiejsze do zrobienia, więc może za bardzo sie pospieszyłam.
Z tej ilości wychodzi ok. 20 kulek.
Zostawić je do całkowitego ostudzenia, potem wstawić do lodówki, żeby stężały, dalej można je trzymac w temperaturze pokojowej ( i tak długo się nie utrzymają).
Doskonałe do porannej kawy ( właśnie wypróbowałam) , dobrze też smakują przegryzane truskawkami. Smacznego!